Saturday, July 12, 2025
Home / Fundacja Miasto Kobiet  / Kobiety Krakowa  / Kobieta Krakowa: Sylwia Zduńczyk

Kobieta Krakowa: Sylwia Zduńczyk

Empatia, uważność, autentyczność

Sylwia Zduńczyk

Sylwia Zduńczyk / fot. Barbara Bogacka

Sylwia Zduńczyk: Wartości, którymi kieruję się na co dzień, to autentyczność, miłość i wolność. To one wyznaczają kierunek, są „latarniami morskimi” na czasem wzburzonym morzu życia i pomagają podejmować decyzje w zgodzie z tym, kim jestem

Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?

Sylwia Zduńczyk: Jestem psychoterapeutką w humanistycznym nurcie Gestalt, akredytowaną coachką i mentorką kariery, rozwoju osobistego i menedżerów – PCC ICF (Professional Certified Coach International Coaching Federation. Pracuję również jako certyfikowana trenerka biznesu, facylitatorka zespołów, mediatorka i wykładowczyni akademicka.

 

Popołudniami bywam też instruktorką Jogi Śmiechu – bo śmiech to zdrowie oraz Jogi Nidry, cudownej sztuki nic-nierobienia i głębokiego relaksu. W centrum mojej uwagi zawsze był człowiek – jego emocje, motywacje, potrzeby, marzenia i wewnętrzne światy. Dlatego od wielu lat, będąc metaforycznym „lustrem”, towarzyszę ludziom w przyglądaniu się sobie i dokonywaniu osobistych odkryć, nowego spojrzenia na siebie, sytuacje i współtworzone relacje.

 

Od kilkunastu lat pracuję w obszarze rozwoju osobistego i zawodowego – indywidualnie i z grupami. Wspieram zarówno w obszarze kompetencji miękkich, jak i w zmianach zawodowych. Wykorzystuję swoje wieloletnie doświadczenie w rekrutacji i zarządzaniu, wspierając klientów m.in. w rozwoju kompetencji liderskich, zmianie ścieżki kariery czy powrocie na rynek pracy – w zgodzie z ich osobowością i predyspozycjami.

 

W gabinecie psychoterapii pracuję z osobami dorosłymi, młodzieżą, parami i małżeństwami, w tym z osobami LGBTQ+, zapewniając im bezpieczną przestrzeń do eksplorowania własnej tożsamości, emocji i relacji. Dbam o to, by proces terapeutyczny był bezpieczny, poufny i dopasowany do indywidualnych potrzeb. Korzystam z różnych nurtów i metod, dobierając techniki pracy do indywidualnych potrzeb, możliwości i celów klientów.

Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?

Po studiach prawniczych trafiłam do jednej z warszawskich kancelarii notarialnych, ale tak naprawdę moja ścieżka zawodowa rozpoczęła się od pracy w dziale kadr. Przez kolejne lata przeszłam drogę od stanowiska specjalistki do dyrektorki HR w różnych firmach z kapitałem polskim i zagranicznym, zbierając różnorodne doświadczenia zawodowe. W międzyczasie ukończyłam studia podyplomowe na Uniwersytecie Jagiellońskim z zarządzania zasobami ludzkimi, Studia Zawodowe Coachingu oraz wiele certyfikowanych kursów i szkoleń. Ich wartością dodaną – poza rozwojem osobistym – było spotkanie mentorów, którzy dostrzegli we mnie potencjał i pomogli mi znaleźć moją ścieżkę – pracę rozwojową z ludźmi. Podjęłam wtedy trudną, ale przełomową decyzję o odejściu z etatu i założeniu własnego biznesu w branży szkoleniowo-rozwojowej.

 

Przez kolejne lata prowadziłam szkolenia, warsztaty, prelekcje i procesy coachingowe. W czasie tych spotkań coraz częściej zauważałam, że praca „ku przyszłości” bywa niemożliwa, gdy klientów blokuje przeszłość. To był moment zwrotny, w którym dojrzałam do decyzji, aby zacząć wspierać innych jako psychoterapeutka. Ukończyłam czteroletnią szkołę psychoterapii w Instytucie Psychoterapii Gestalt w Krakowie, później Studium Terapii Par w Dolnośląskim Centrum Psychoterapii. Odbyłam staż kliniczny w Oddziale Psychiatrycznym Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie i współpracowałam z kilkoma krakowskimi centrami psychoterapii. Obecnie prowadzę własny Gabinet Psychoterapii i Rozwoju Osobistego „PoMOC w zmianie” na krakowskim Żabińcu. Dzięki wszystkim tym – często wymagającym, czasochłonnym i kosztownym – doświadczeniom, a także konieczności łączenia różnych ról, jestem dziś w miejscu, którego nie zamieniłabym na żadne inne.

 

Mam głębokie poczucie sensu i spełnienia w swojej pracy. To nie tylko zawód, ale przede wszystkim pasja i źródło codziennej inspiracji. Jako trenerka biznesu, coachka i psychoterapeutka mam możliwość towarzyszenia innym w bardzo różnych momentach ich życia – od zawodowych wyzwań, przez osobiste kryzysy, aż po procesy rozwoju i zmiany. Każde spotkanie z drugim człowiekiem to inna historia, inna dynamika, inna lekcja – również dla mnie. Widzieć, jak ludzie odzyskują kontakt ze sobą, odnajdują siłę, podejmują decyzje, rozwijają skrzydła, to ogromny przywilej i źródło satysfakcji.

 

Ta praca uczy mnie pokory, uważności i obecności. Daje poczucie sensu, a także przypomina, jak ważne są relacja, empatia i autentyczność – niezależnie od tego, czy pracuję z liderem w organizacji, osobą w kryzysie, czy uczestnikami warsztatu rozwojowego. Mam poczucie, że w tej pracy jestem na swoim miejscu – i to daje mi ogromną radość.

Wydarzenia, które Cię zmieniły?

Tym, co mnie ukształtowało, była moja osobista droga do stawania się asertywną, samodzielną, świadomą siebie kobietą – taką, która daje sobie prawo do odczuwania, wyrażania emocji, mówienia o swoich potrzebach i pragnieniach, potrafi zadbać o siebie. Nie wydarzyło się to z dnia na dzień – to był proces. Pełen trudnych momentów, życiowych zakrętów i decyzji, które kosztowały, ale miały też ogromną wartość.
Ważnym etapem była również moja droga jako zawodowej tancerki. W świecie turniejów tanecznych musiałam mierzyć się z oceną, presją, decyzjami o kolejnych startach, szczególnie po zdobyciu tytułów Mistrzyni Polski, Europy i World Dance Week. To nauczyło mnie odwagi, wytrwałości i świadomego podejmowania wyzwań.

Sylwia Zduńczyk

Sylwia Zduńczyk / fot. Barbara Bogacka

Jednak największy wpływ na mnie miał wieloletni proces stawania się coachką i psychoterapeutką Gestalt oraz moja własna terapia. Praca z moim zranionym wewnętrznym dzieckiem, konfrontowanie się z tym, co trudne i bolesne, ale też piękne i prawdziwe oraz doświadczanie wyrażania siebie poprzez taniec – to wszystko pozwoliło mi uzdrowić siebie i poczuć się MOCniejszą. To był moment, w którym zaczęłam nie tylko lepiej rozumieć siebie, ale też poczułam, że w pełni zaufania do siebie i na bazie własnych przeżyć i doświadczeń, chcę i mogę towarzyszyć innym w ich własnych procesach zmiany.

 

Te doświadczenia głęboko wpłynęły na to, jak dziś pracuję – jako psychoterapeutka, trenerka biznesu i coachka. Dzięki nim mam w sobie dużo empatii, uważności i autentyczności. Pracuję z ludźmi w kryzysie, wypaleniu, żałobie, poszukiwaniu sensu – i mam świadomość, że towarzyszę im z miejsca, które znam. Bo sama przeszłam drogę, która nie zawsze była łatwa, ale stał się źródłem siły i prawdy o mnie samej. Odnalazłam dzięki niej swoje zawodowe miejsce. I czuję, że jestem w nim autentyczną sobą.

Co uznajesz za swój największy sukces?

Moim największym sukcesem było odnalezienie siebie, tego kim jestem i mojego miejsca w życiu. Takiego, które łączy serce, ciało i umysł. Dzisiaj z pełnym zaufaniem do siebie wspieram innych jako psychoterapeutka, trenerka biznesu i coachka. To efekt głębokiego procesu osobistej transformacji.

 

Zdobycie tanecznych tytułów mistrzyni Polski, Europy i World Dance Week w kategorii Bellydance oraz ponowne mierzenie się z ich utrzymaniem w kolejnych turniejach nauczyło mnie determinacji, odwagi i wyrażania siebie – nie tylko na scenie, ale i w życiu. Zmierzenie się z oceną, perfekcjonizmem, stresem i oczekiwaniami, a także koniecznością łączenia wielu ról życiowych, a jednocześnie możliwość ekspresji emocji poprzez ruch stały się dla mnie potężnym źródłem siły i wglądu. Dziś te doświadczenia przekuwam w warsztaty rozwojowe dla kobiet „Esencja Kobiecości”, które łączą taniec z głęboką pracą nad relacją z ciałem, emocjami i kobiecą tożsamością.

 

Równolegle moja droga zawodowa – od prawniczki i dyrektorki HR, po konsultantkę i trenerkę biznesu, psychoterapeutkę i coachkę – była nieustannym odkrywaniem, kim naprawdę jestem i jak chcę być obecna w życiu innych. Największym sukcesem nie są więc dla mnie tytuły czy certyfikaty (choć jestem z nich dumna), ale to, że mam odwagę być sobą i autentycznie towarzyszyć innym w ich zmianie. To, że moja praca daje mi poczucie sensu, a jednocześnie służy innym – to mój osobisty i zawodowy Everest.

Jakie są Twoje supermoce?

Moje supermoce to zdecydowanie ciekawość ludzi i świata, uważność, empatia i autentyczność – cechy, które stanowią fundament mojej pracy i relacji z innymi. Łączę serce z konkretem, co w pracy psychoterapeutki, coachki i trenerki jest bardzo pomocne. Z drugiej strony – moja wrażliwość, choć jest darem, potrafi czasem mocno rezonować i poruszać. Uczę się jednak obejmować ją z czułością i traktować jako źródło siły. Potrafię słuchać nie tylko tego, co ktoś mówi, ale też tego, co jest pomiędzy słowami. Jestem obecna – naprawdę, głęboko, z ciała – i to sprawia, że moi klienci czują się przy mnie bezpiecznie i swobodnie.

 

Tym, co czasami bywa dla mnie wyzwaniem, jest nadmierna odpowiedzialność. Bywam wobec siebie bardzo wymagająca i długo uczyłam się dawać sobie prawo do odpoczynku. Bywa też, że za bardzo chcę pomóc, więc muszę pilnować granic, aby nie brać na siebie zbyt wiele.
Ale to też część mojej drogi – jestem w procesie, tak jak moi klienci. I właśnie to czyni tę pracę tak prawdziwą.

Najlepsza i najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś?

Najlepsza rada, jaką usłyszałam, brzmiała: „Progres – nie perfekcja”. To była dla mnie przełomowa myśl, ponieważ przez wiele lat żyłam w przekonaniu, że zanim zrobię krok, muszę być perfekcyjnie przygotowana. Dzięki tej radzie nauczyłam się działać z miejsca autentyczności i odwagi – nawet jeśli jeszcze nie wszystko jest idealne. To pozwoliło mi ruszyć z własnym biznesem i rozwijać go zgodnie z moimi wartościami, nie czekając na „lepszy moment”.

 

A najgorsza rada? „Zostań na etacie – to bezpieczniejsze.” Choć na pewno była podyktowana troską, to w moim przypadku mogła zatrzymać mnie na drodze do realizowania prawdziwego powołania. Etap pracy na etacie był niewątpliwie ważny i cenny, ale to dopiero decyzja o odejściu i zbudowaniu własnej ścieżki w coachingu, psychoterapii i szkoleniach dała mi wolność, spełnienie i poczucie sensu. Dziś wiem, że bezpieczeństwo nie zawsze oznacza rozwój – a czasem największe ryzyko to utkwić w czymś, co już nam nie służy.

Masz jakieś swoje rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?

Moje życiowe credo brzmi: „Miej odwagę być sobą – nie idealną, ale prawdziwą.” Zamiast próbować spełniać oczekiwania innych, warto wsłuchać się w siebie – w swoje potrzeby, emocje, granice i pragnienia. To nie tylko uwalnia, ale daje ogromną siłę.

 

Z moich codziennych „patentów” najważniejszymi są:
• „Zatrzymuj się w tu i teraz” – każdego dnia, choćby na chwilę. Zamiast działać na autopilocie, sprawdź, czego potrzebujesz w tym momencie.
• „Nie bój się zmiany” – jeśli coś nie działa, masz prawo szukać nowych rozwiązań. Zmiana to nie porażka – to szansa na nowe.

• „Odnajduj sens nawet w kryZYSKach” Tak, kryZYSK – bo każdy kryzys, choć trudny, niesie w sobie ukryty dar. Pozwól sobie na moment rozczulenia, na łzy i zwątpienie. A potem wstań, otrzep pył z kolan, uświadom sobie, co tu się wydarzyło i z jakiego powodu, popraw koronę i idź dalej. Silniejsza. Prawdziwsza. Bardziej Ty.

• „Znajdź swój sposób na ekspresję” – dla mnie to taniec, który łączy mnie z ciałem i emocjami. Dla Ciebie może to być pisanie, sztuka, natura – cokolwiek, co pozwala ci być w kontakcie ze sobą.

• „Otaczaj się ludźmi, którzy Cię wspierają, nie osądzają” – relacje mają ogromną moc – potrafią leczyć lub ranić. Wybieraj mądrze. Nie bój się oczyścić swoje pole. Ja to zrobiłam i czuję się w zgodzie ze sobą.
I jeszcze jedno: Masz prawo do szczęścia. I nie musisz na nie zasługiwać – wystarczy, że jesteś.

Sylwia Zduńczyk

Sylwia Zduńczyk / fot. Barbara Bogacka

Najlepsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?

Zdecydowanie ta, w której wybrałam siebie. Jedną z takich decyzji była ta o odejściu z bezpiecznego etatu, ze stabilnej posady na stanowisku dyrektorki HR i pójściu za głosem serca – w nieznane, w stronę pracy rozwojowej z ludźmi. Własna działalność, brak gwarancji, ryzyko i obawy – było ich mnóstwo. Ale była też silna intuicja i wewnętrzne przekonanie, że to jest moja droga.

 

Kolejną była późniejsza decyzja o rozpoczęciu nauki w 4-letniej szkole psychoterapii – kolejne ogromne zobowiązanie czasowe, finansowe i emocjonalne, które również wymagało odwagi. Ale to właśnie ten moment okazał się przełomowy. Wtedy naprawdę wróciłam po siebie i do siebie. Te decyzje nauczyły mnie, że największy rozwój często przychodzi wtedy, kiedy odważymy się opuścić to, co znane – nawet jeśli jest wygodne – i wybierzemy autentyczność. Dziś z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że ta odwaga zaowocowała życiem, w którym czuję się w zgodzie ze sobą – z poczuciem sensu, sprawczości i radości.

Ciemne strony biznesu?

Choć moja praca jest pasją i źródłem ogromnej satysfakcji, to ma też swoje ciemniejsze strony. Jedną z nich jest emocjonalna intensywność, która wiąże się z towarzyszeniem ludziom w ich trudnych, często bardzo bolesnych momentach życia – w cierpieniu, kryzysach, traumach, depresji, żałobie, wypaleniu czy utracie sensu. W gabinecie często dotykamy tematów bardzo wrażliwych – poczucia wartości, tożsamości, ciała, seksualności, relacji. To piękna, ale też bardzo delikatna przestrzeń, w której odpowiedzialność za stworzenie bezpiecznego, wspierającego klimatu spoczywa głównie na mnie. I jednocześnie delikatna równowaga, którą muszę utrzymywać między empatycznym byciem z drugim człowiekiem a dbaniem o własne granice i higienę psychiczną. Jako psychoterapeutka i coachka jestem bardzo blisko tych emocji. To wymaga głębokiej empatii, uważności i ogromnej wewnętrznej stabilności, ale też ciągłej troski o własne zasoby. Nie da się wspierać innych z „pustego naczynia”.

 

Druga trudność to decyzyjna samotność. Prowadząc własny biznes, będąc jednocześnie trenerką, coachką, terapeutką i przedsiębiorczynią, mam pełną odpowiedzialność za rozwój, finanse, promocję, organizację warsztatów i szkoleń. Bywa to obciążające, szczególnie gdy dochodzi do tzw. „nakładania się światów” – kiedy na przykład jednocześnie prowadzę procesy terapeutyczne, organizuję wydarzenia rozwojowe i dbam o strategię biznesową.

 

Niełatwa jest też dla mnie obserwacja rosnącej samotności, lęku, wypalenia, depresji w społeczeństwie. Liczba osób szukających pomocy przekracza możliwości czasowe czy emocjonalne specjalistów. To frustrujące – bo chciałoby się pomóc każdemu.

 

Są też momenty, kiedy tempo pracy, liczba procesów i emocji wokół bywają przytłaczające, dlatego nieustannie uczę się odpoczywać, odpuszczać i … odmawiać. Ale wiem, że świadomość tych cieni jest kluczem do równowagi – a bez niej nie byłabym w stanie być w pełni obecna dla moich klientów.

Co Cię kręci / motywuje / irytuje?

Kręci mnie życie w jego pełni – autentyczne, wielowymiarowe, nieprzewidywalne. Kręci mnie drugi człowiek – z jego emocjami, historiami, wewnętrznym światem i możliwościami, jakie w sobie nosi, nawet jeśli chwilowo ich nie dostrzega. Motywuje mnie świadomość, że każdego dnia mogę być dla kogoś lustrem, w którym może się przejrzeć. Towarzyszyć osobie, wspierać ją, inspirować, pomóc odnaleźć inną, szerszą perspektywę. To daje ogromne poczucie sensu w mojej pracy. Motywują mnie ludzie, z którymi pracuję – ich odwaga, przemiany, momenty, w których odzyskują siebie. Jak mówi Viktor Frankl:

„Kto ma dlaczego, może znieść niemal każde jak.”

Ten cytat pięknie oddaje sens, który odnajduję w swojej pracy z ludźmi, w towarzyszeniu im w przemianie, w codziennym wstawaniu z łóżka pomimo życiowych wyzwań – właśnie dlatego, że mam swoje dlaczego.

 

A co mnie irytuje? Brak uważności. Powierzchowność. Manipulacja i gra pozorów. Puste slogany motywacyjne pseudo-coachów bez pokrycia w działaniu. I tempo świata, które często spycha człowieczeństwo na margines – na rzecz efektywności, wyniku, dopasowania. Irytują mnie też: „powinnaś”, „musisz”, „wypada”, „nie wypada” – bo wiem, ile cierpienia generują te wewnętrzne i zewnętrzne introjekty oraz przekonania, które często przyjmujemy bezrefleksyjnie. A przecież życie ma smak wtedy, gdy jesteśmy naprawdę sobą.

Kto Cię inspiruje?

Napędzają mnie nie znane nazwiska, ale prawdziwe historie – żywe, szczere, poruszające. I za każdą z nich czuję ogromny szacunek. Najbardziej inspirują mnie ludzie, z którymi pracuję. Ci, którzy przychodzą w kryzysie, z depresją, w wypaleniu, z sercem połamanym w kawałki albo z poczuciem zagubienia. Mają odwagę zajrzeć tam, gdzie boli, gdzie długo było samotnie, cicho i boleśnie. A potem – krok po kroku – zaczynają widzieć siebie, czuć swoje ciało, nazywać i wyrażać mocje, oddychać, odzyskiwać sprawczość.

 

Wstają z kolan, czasem jeszcze niepewnie, czasem ze łzami w oczach, ale już z nową jakością obecności. Poprawiają metaforyczną „koronę” i ruszają dalej. Wybierają życie, mimo że nie zawsze jest łatwe. Bo uczą się siebie na nowo. I ta ich determinacja i gotowość do zmiany codziennie mnie poruszają i przypominają, po co robię to, co robię.

Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?

Często słyszę, że jestem osobą pełną energii, zarażającą optymizmem, „niosącą słońce”. Ostatnio usłyszałam, że trudno sobie wyobrazić, jak z taką energią można pracować w gabinecie psychoterapeutycznym w obszarze traumy, depresji, lęku czy kryzysów egzystencjalnych. To mnie zatrzymało na chwilę, było dla mnie zaskakujące. Pozwoliło mi sobie uświadomić, że przecież ciepło i światło nie wykluczają głębi – wręcz przeciwnie, mogą być jej częścią.
Tym, co mnie prowadzi w tej pracy, jest obecność, autentyczność i uważność. Nie chronię się przed trudnymi emocjami – jestem w nich razem z klientem z empatią i łagodnością, czasami z humorem. Myślę, że ta „jasność”, którą czasem ludzie we mnie dostrzegają, to efekt tego, że z otwartym sercem spotykam się z ciemnością. To nie lekkość zamiast, tylko pomimo. I myślę, że właśnie dlatego ta praca ma tak głęboki sens.

Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?

Żeby miała więcej zaufania do siebie i do swojej intuicji. Nie bała się iść własną drogą, nawet jeśli wydaje się ona niezgodna z oczekiwaniami innych, nieoczywista czy pełna wyzwań. Że błędy są częścią procesu, a każdy krok – nawet ten, który wydaje się być porażką – prowadzi do czegoś ważnego. Zachęciłabym ją do bycia bardziej łagodną dla siebie, do tego, by nie musiała tak mocno walczyć z poczuciem, że nie jest wystarczająca. Powiedziałabym też, że w całym jej życiu możliwa jest zmiana, i że ma do niej pełne prawo.
Młodzi ludzie często boją się dokonywać wyborów, myśląc, że są one nieodwracalne, ulegają wpływom innych, zapominając o swoich potrzebach i celach. A przecież mają prawo być w zgodzie ze sobą, podążać własną drogą i zmieniać jej kierunek, kiedy tylko coś ich woła. Że życie nie jest liniowe, a zmiana to rozwój i naturalna część tego procesu.

Co jest dla Ciebie ważne?

Ważne jest dla mnie życie w zgodzie ze sobą i dbanie o to, co mnie karmi wewnętrznie.
Ważne są dla mnie wartości, którymi kieruję się na co dzień – autentyczność, miłość i wolność. To one wyznaczają kierunek, są „latarniami morskimi” na czasem wzburzonym morzu życia i pomagają podejmować decyzje w zgodzie z tym, kim jestem. Istotne są dla mnie relacje oparte na wzajemnym szacunku, uważności i obecności. Bliskość, czułość, czas spędzony z ludźmi, których kocham, taniec, muzyka, zachwyt nad światem i małymi rzeczami.

 

Istotny jest także rozwój – nie jako pogoń za doskonałością, ale jako proces stawania się coraz bardziej sobą, z uważnością na to, co w danym momencie życia naprawdę istotne. No i duchowość – rozumiana nie jako religijność, ale jako głębokie połączenie ze sobą, z innymi ludźmi, z naturą i z czymś większym, co nadaje życiu sens. Wewnętrzne prowadzenie, zaufanie do procesu życia i wiara, że nawet w trudnościach można odnaleźć znaczenie i wzrost.

Na co zawsze masz czas?

Zawsze mam czas na rozmowę z bliskimi – nawet jeśli dzień jest intensywny, potrafię na chwilę się zatrzymać, odebrać telefon, zapytać „jak się czujesz?”. Mam czas na bycie w kontakcie ze sobą – wsłuchanie się w to, co czuję, czego potrzebuję, co mnie porusza. To taki mój wewnętrzny kompas. I mam czas na śmiech – z siebie, z życia, z przyjaciółmi.

 

Zawsze mam też czas na taniec, bo to dla mnie coś więcej niż ruch. To sposób na wyrażanie siebie, rozładowanie emocji, powrót do ciała i kobiecej energii. Taniec mnie ugruntowuje, przywraca do tu i teraz, daje radość i wolność. I zawsze znajdę czas na rozwój – w każdej formie. Jestem głodna wiedzy, ciekawa świata i ludzi. To może być książka, inspirujące spotkanie, szkolenie czy refleksja po sesji z klientem.

Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?

Najcenniejszym, co posiadam, jest moje wewnętrzne poczucie spójności – bycia w zgodzie ze sobą, ze swoimi wartościami, emocjami, potrzebami. To coś, co długo budowałam, krok po kroku, przez własny rozwój, terapię, doświadczenia życiowe. To ono daje mi siłę, kierunek i odwagę, by być sobą – wrażliwą, czasem szaloną, czasem poważną – ale zawsze prawdziwą.

Jeśli chodzi o bardziej przyziemną ekstrawagancję – to jest ona związana z tańcem. Moja garderoba mieści prawdziwe skarby: ręcznie szyte, wysadzane kryształami Svarowskiego stroje do tańca orientalnego z różnych zakątków świata, z którymi wiążą się wspomnienia scen, występów, warsztatów i mnóstwa emocji. Cennym skarbem są też dla mnie wspomnienia – z podróży, miejsc, które mnie poruszyły, oraz ludzi, których spotkałam na swojej drodze. To właśnie te historie, relacje i obrazy – niosące emocje, wzruszenia – tworzą moją mapę życia.

Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?

W mojej torebce jest kilka rzeczy, które są dla mnie jak małe talizmany codzienności. Noszę w niej mały kamień – wielokolorowy, gładki, który wybrałam sobie z miliona innych na drodze podczas zajęć w szkole psychoterapii w ważnym momencie mojego życia. Jest jak kotwica – przypomina mi o tym, że jestem tu i teraz. Do tego mam tam jeszcze ulubiony błyszczyk i ukochane niszowe perfumy, które dobrałam po wielu latach prób i poszukiwań.

 

Mam też przy sobie telefon – kiedy go zapomnę, potrafię po niego wrócić z drugiego końca miasta. Jest częścią mojej pracy, a poza tym lubię mieć pod ręką słowo, które mnie poruszy lub zainspiruje, nawet w przerwie między sesjami, czy przerwach w szkoleniach i warsztatach. W mojej torebce zawsze jest też portfel – ale nie tylko z banknotami, kartami czy dokumentami. Trzymam w nim zdjęcia moich bliskich oraz łuski karpia, które dostałam od mamy na finansowy dostatek. Ten mały gest, który powtarza się co roku, ma dla mnie ogromną moc – to taki ciepły, rodzinny rytuał, którego dowód noszę ze sobą każdego dnia.

Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?

Przeznaczyłabym ją na stworzenie Centrum Psychoterapii i Rozwoju Osobistego „PoMOC w zmianie”, zlokalizowanego w spokojnym miejscu, wśród drzew i w pobliżu wody. Byłoby ono bezpieczną przystanią dla osób w kryzysie – domem wsparcia psychoterapeutycznego, rozwojowego i twórczego. Marzy mi się przestrzeń, w której ludzie mogliby nie tylko odzyskać równowagę, ale też odnaleźć sens, siłę i radość życia – z dostępem do terapii, warsztatów, tańca, ruchu, pracy z ciałem i sztuką. A gdyby jeszcze coś zostało, zabrałabym moich najbliższych w podróż życia w miejsca, które karmią duszę i tworzą wspomnienia na zawsze.

Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?

Chciałabym na jeden dzień zamienić się życiem z kimś, kto mieszka blisko natury, np. w górskiej chacie, gdzie dzień zaczyna się o świcie, w rytmie przyrody, z dala od zgiełku świata. Kto żyje prosto, powoli i uważnie, w pełnym kontakcie ze sobą, naturą, ziemią. Taki dzień byłby dla mnie cennym doświadczeniem jeszcze głębszego bycia tu i teraz.

Czego o Tobie nikt nie wie?

Myślę, iż niewiele osób wie, że, jak już wcześniej wspomniałam, jestem wielokrotną Mistrzynią Polski, Mistrzostw Europy i World Dance Week w kategorii Bellydance. To bardzo ważna, transformująca część mojego życia, z której jestem dumna. Kocham taniec – to on pozwolił mi odnaleźć prawdziwą siebie, wyzwolił we mnie kobiecość, kontakt z ciałem, emocjami i wewnętrzną mocą. Taniec i świadomość ciała wnoszą też wiele do mojej pracy psychoterapeutycznej.

 

Dzięki wieloletniemu doświadczeniu tanecznemu oraz współpracy z jednym z krakowskich terapeutów manualnych, który przełożył figury tańca orientalnego na język pracy z ciałem, wykorzystuję te zasoby w mojej pracy indywidualnej i grupowej. Do dziś wspieram także jego pacjentów, których kierował do mnie, aby wzmocnić ich koordynację ruchową, motorykę, elastyczność mięśni, wydolność krążeniową i tlenową.

 

Myślę też, że mało kto wie, że przez kilka lat spełniałam swoje marzenie z dzieciństwa o aktorstwie, grając w serialach. To była fantastyczna przygoda, a przede wszystkim nieocenione doświadczenie w pracy z kamerą i wystąpieniami publicznymi.

Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?

Aktualnie pogłębiam swoją wiedzę z zakresu pracy z ciałem w psychoterapii. Bliskie mi są słowa Marthy Graham: „Ciało nigdy nie kłamie. Jest barometrem naszej duszy”. Fascynuje mnie, jak bardzo ciało pamięta nasze doświadczenia i jak można je wspierać w procesie uzdrawiania. Planuję też dalszy rozwój w nurcie Somatic Experiencing i pogłębianie kompetencji w terapii traumy. Myślę również o stworzeniu kolejnego autorskiego programu pracy rozwojowej z kobietami, który łączyłby taniec, pracę z ciałem i elementy psychoterapii – coś w rodzaju przestrzeni pełnej czułości, wolności i autentyczności.
A z bardziej osobistych planów – chciałabym nauczyć się gry na handpanie. Jego niezwykłe, hipnotyzujące dźwięki mają w sobie coś poruszającego – zatrzymują mnie w biegu codzienności, wzruszają do głębi i otwierają wewnętrzną przestrzeń ciszy, spokoju i zachwytu.

Kiedy się uśmiechasz?

Uśmiecham się, kiedy widzę, jak moi klienci robią postępy w swoich procesach zmiany – to dla mnie najpiękniejszy moment, gdy mogę być częścią ich drogi do pełniejszego życia. Uśmiecham się również, kiedy tańczę. I gdy widzę i czuję szczęście mojej córki. Obserwowanie, jak z ciekawością i zachwytem doświadcza świata, przypomina mi, co w życiu naprawdę ważne. Jej radość, spontaniczność i autentyczność są dla mnie dużą inspiracją.

Ulubione miejsca w Krakowie?

Kraków jest moim ukochanym miastem, które ponad 20 lat temu otworzyło przede mną mnóstwo możliwości. Najbardziej lubię te zakątki, w których można złapać oddech – poczuć spokój, zatrzymać się na chwilę, pobyć ze sobą. Jednym z takich miejsc jest klimatyczny Kazimierz –pełen historii , wyjątkowej energii i kontrastów: tu tradycja spotyka się z nowoczesnością, a wąskie uliczki opowiadają historie.

 

Cytat Café przy Miodowej to moje miejsce na chwile wytchnienia przy ulubionym cappuccino – z książką, notesem lub po prostu z własnymi myślami. Uwielbiam tez kameralny ogródek Mleczarni przy Meiselsa – idealny na letnie popołudnia. Lubię też spacerować po Plantach, a z rodziną i naszą ukochaną sunią najczęściej spędzamy czas w Parku Jordana, Dolinkach Krakowskich czy Ojcowskim Parku Narodowym. To miejsca, w których natura koi, a relacje mają przestrzeń, by się pogłębiać.

Gdzie Cię znajdziemy?

www.sylwiazdunczyk.pl

https://www.znanylekarz.pl/sylwia-zdunczyk/psychoterapeuta/krakow
https://www.facebook.com/PomocwzmianieSylwiaZdunczyk
tel. (+48) 608 378 989


Projekt #KobietyKrakowa

Fotografia: Barbara Bogacka

Wizaż: Małgorzata Braś

Wnętrza sesji zdjęciowych:  AC Hotel by Marriott

Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ