Sunday, February 16, 2025
Home / Fundacja Miasto Kobiet  / Kobiety Krakowa  / Kobieta Krakowa: Renata Furman

Kobieta Krakowa: Renata Furman

Biznes w genach

Renata Furman

Renata Furman / fot. Barbara Bogacka

Renata Furman: Marzy mi się, żebyśmy w biznesie podawali sobie pomocne ramię ‒ by ktoś, kto miał akurat szansę i dobry moment, aby pójść jeszcze wyżej, stamtąd wyciągnął do nas rękę ‒ a nie czuli co jakiś czas, że ktoś próbuje nas ciągnąć w dół za nogawkę

 

Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz? Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś obecnie?

Renata Furman: Życie zawsze było dla mnie jedną wielką zmianą. W jednym momencie byłam dziennikarką, w następnym rzucałam się w twardy świat IT. Może kiedyś napiszę o tym książkę. Thriller, komedia i rollercoaster w jednym. Z wykształcenia jestem politolożką i dziennikarką, ale w mojej rodzinie biznes jest obecny od pokoleń (już w latach 60. i 70., mimo głębokiej komuny, prywatną firmę prowadziła moja babcia, następnie rodzice ‒ każdy swoją, zupełnie odmienną branżę) więc trochę na przekór postanowiłam działać w polityce, mediach i PR. Szybko jednak odezwały się geny. Stwierdziłam, że brak swobody wypowiedzi i poruszania tematów, które były dla mnie osobiście ważne i w gruncie rzeczy ciągła powtarzalność w świecie mediów ‒ choć to zabrzmi zaskakująco ‒ to nie jest to, co chciałabym robić w życiu.

Sprawdziłam radio, TV, prasę… i powiedziałam zdecydowane nie! Zbiegło się to w czasie z możliwością pracy w marketingu i przy tłumaczeniach dla brytyjskiej firmy w Krakowie. Dzięki temu, choć branża nie była szczególnie sexy dla studentki piątego roku politologii i dziennikarstwa, stwierdziłam, że praca non stop po angielsku to niezła opcja na tamten moment.

Nie zostałam też na uczelni, choć doktorat kusił, ale też odstraszał wizją spędzania czasu w jednym wymiarze. Od tego punktu moje życie to jedna wielka zmiana. Przeszłam kolejno drogę od PR-owca dla niemieckiej firmy w Polsce (tu przydały się studia podyplomowe z PR), poprzez wąską specjalizację w marketingu relacji i programach lojalnościowych, z których budowy i zarządzania szkolę, mając za sobą roczną szkołę trenerów. Wtedy też rozpoczęła się moja krótka, roczna przygoda z korporacją i stawianiem pierwszego profesjonalnego programu lojalnościowego dla ogólnopolskiej sieci delikatesów. W międzyczasie dokształciłam się, kończąc kolejny kierunek studiów z zarządzania. Odtąd prowadzę projekty IT w firmie informatycznej dla klientów w Polsce i za granicą, głównie w krajach niemieckojęzycznych.

 

Renata Furman

Renata Furman / fot. Barbara Bogacka

Równocześnie buduję firmę dystrybucyjną kilku międzynarodowych marek z wyłącznością na Polskę. Tak więc odpowiedź na pytanie, czym się zajmuję zawodowo, jest poniekąd tak złożone, jak procesy i firmy, którymi zarządzam. Wspólnym mianownikiem było i jest dla mnie błyskawiczne podejmowanie decyzji, wieloaspektowe dokształcanie się z tematu, którym przyszło mi się zająć, zarządzać i pokierować, oraz upór i wiara w to co robię. Wiem, że jeśli intuicja, której słucham szepce tak, to idę w to, ale jeśli daje znaki na nie, odpuszczam. Dziennikarstwo nauczyło mnie natomiast jednego: po prostu zacznij!

 

Z każdym biznesem jest jak z tekstem powstającym na czystej kartce papieru. Bardzo chcesz, niby wiesz jak, ale jak trzeba napisać tytuł, zrobić mocne wejście i pociągnąć temat w sposób interesujący dla każdego, to zaczynają się schody. Gubi cię dążenie do perfekcji, kurczowe trzymanie się początkowego pomysłu i chęć napisania tekstu idealnego od pierwszego słowa. Podobnie jest z biznesem. Zacznij działać, próbuj szukaj, koryguj nanoś poprawki, nie bój się porażki i odrabiaj swoje lekcje wyciągane z potknięć, które są i będą ważną częścią na drodze do osiągania celu.

Wydarzenia, które Cię zmieniły?

Każda decyzja o rzuceniu się na głęboką wodę, co w moim przypadku oznaczało zajmowanie się zupełnie nowymi tematami i branżami, było doświadczeniem bardzo rozwijającym, wzmacniającym i dającym poczucie siły oraz sprawczości. Czy to była całkowicie obca mi branża budowlana, turystyczna, polityka czy IT, za każdym razem sięgałam po swoją wiedzę doświadczenie i kompetencje, które pomagały mi w najtrudniejszych momentach utrzymać się na powierzchni i chłonęłam wiedzę na temat tego, co było dla mnie jedną wielką podróżą w nieznane. Jeśli czegoś nie wiem, to nie udaję, że jest inaczej, nie boję się pytać i uczę się przez doświadczenie i obserwację. Byłam i jestem zdeterminowana, żeby osiągać to, co sobie postanowiłam, nie bacząc na przeszkody, których po drodze było wiele. Zmieniły mnie relacje i pojedyncze sytuacje z ludźmi, których napotykam na swojej drodze. Wierzę głęboko i doświadczyłam tego, że ludzie których spotykamy, zjawiają się na naszej drodze po coś ‒ by dać nam lekcję, by nas rozśmieszyć, dmuchnąć wiatrem w żagle czy podać rękę.

Na początku mojej drogi spotkałam ludzi, którzy za wszelką cenę starali się udowodnić mi, że się nie znam, nie wiem, że jestem za młoda, że kobieta… Były też klasyczne próby zastraszania przez podważanie kompetencji. Tak się składa, że to zawsze byli mężczyźni 😉 Pamiętam moment, w którym ‒ patrząc prosto w oczy jednemu z takich „gorliwych” ‒ powiedziałam: dobrze idź, rób, działaj, chętnie na to popatrzę, ale wiedz, że ci się nie uda mnie zastraszyć. To było odważne, bo to była osoba kluczowa dla firmy w tamtym momencie, ale okazało się ważnym doświadczeniem. Zdetonowałam bombę. Poczułam siłę. Stawiaj czoło, zwyciężysz!

Zmienił mnie na pewno rozwód, który ‒ choć był bardzo trudnym procesem ‒ okazał się najlepszym, co mogło mi się w życiu przydarzyć. To był punkt zwrotny. Od tego momentu wszystko wskoczyło na odpowiednie tory, a wydarzenia, dobre wydarzenia, nabrały rozpędu. Zaczęłam podejmować odważne decyzje, resztki obaw, jakie miałam, zniknęły, pojawiły się nowe decyzje biznesowe, przeprowadziłam się do miejsca, które kocham i które daje mi i mojej rodzinie niesamowitą energię. Zaczęłam inwestować na szerszą skalę w nieruchomości i pomnażać to, co już istniało. Wyszłam za mąż za wspaniałego człowieka, przyjaciela, który jest również źródłem mojej siły, inspiracji i ogromnym wsparciem, również w naszym wspólnym biznesie. Przyczyna – skutek ‒ przyczyna… Nie wiemy wprawdzie, czy to, co się dzieje aktualnie w naszym życiu, jest przyczyną czy już skutkiem, ale wierzę, że jest najlepszym, co się nam może przydarzyć. Nawet te najtrudniejsze chwile.

 

Renata Furman

Renata Furman / fot. Barbara Bogacka

Zmieniły mnie na pewno trudne przeżycia związane z wczesną śmiercią moich rodziców ‒ głównie dlatego, że jestem jedynaczką i nie mam rodziny po tak zwanej „swojej stronie”. Zmieniło mnie macierzyństwo. Bycie mamą, rodzina, ciepły dom to coś, o co bardzo dbam i co jest dla mnie bardzo ważne. Lubię patrzeć i kiedy to potrzebne towarzyszyć mojej Córce w jej drodze i rozwoju. Dla mnie jej droga to nieustające źródło inspiracji i nowych odkryć! Zmienił mnie również sport. Kocham narty, nie wyobrażam sobie bez nich zimy, na co dzień regularnie trenuję. Mąż, utytułowany szermierz, a teraz nasza Córka, która poszła w jego ślady i odnosi już teraz sukcesy, wciągnęli mnie również i w ten świat. Trudny, wymagający świat szermierki, gdzie precyzję, taktykę i strategię trzeba połączyć z szybkością i sprawnością na niezwykłym poziomie skomplikowania, gdzie po drugiej stronie stoi ktoś, kto też chce wygrać. To wciąga! Uczy pokory, wytrzymałości i szlifuje charakter. Przekładanie tego, co dzieje się na planszy szermierczej, na język biznesu jest dla mnie nowym, niezwykle cennym odkryciem.

Co uznajesz za swój największy sukces? 

Żyję na swoich zasadach i spełniam swoje marzenia. Zawodowo najlepszą, ale i najtrudniejszą decyzją było przełamanie się i wejście w świat IT, i choć początkowo kompletnie nie rozumiałam procesów, zasad, języka i całego świata produkcji oprogramowania, to konsekwentnie szkoliłam się i poznawałam jego zawiłości. To był prawdziwy rollercoaster, ale też bardzo otwierające, rozwijające i wzmacniające mnie doświadczenie. Dało paliwo do następnych działań, pomysły na kolejne przedsięwzięcia.
Sukcesem jest na pewno dom, biznes i rodzina oraz związek, jaki stworzyliśmy z moim Mężem. To prawdziwa skała, na której nie obawiamy się stawiać najbardziej szalonych budowli.

Jakie są Twoje supermoce?

Upór, determinacja i elastyczność ‒ to mi bardzo pomaga. Nie poddaję się, nawet jak nic nie idzie po mojej myśli, znajduję sposoby na dotarcie do celu. Ten upór może jednak czasami stanowić przeszkodę, i ciągle uczę się trudnej sztuki odpuszczania. Bardzo dużo wymagam od siebie, ale też od innych. Wysokie poprzeczki to moja specjalność, w życiu i w biznesie. Szkoda mi czasu na bylejakość i przeciętność, to może przeszkadzać, nie każdy akceptuje takie podejście do życia i nie każdy dotrzyma kroku, ale ci, którzy pozostają, to jest to ekipa marzeń!

Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?

„Umiesz liczyć? To licz na siebie” ‒ mawiała moja Mama i coś w tym jest! Ostatecznie ponosimy pełną odpowiedzialność tylko za siebie, co jest uwalniające, nawet bardzo, jeśli rozważymy to w kontekście biznesu. Nie bierzmy pełnej odpowiedzialności za wszystko i wszystkich, za każdą sytuację i wydarzenie. Trzeba, jak za kierownicą, mieć ograniczone zaufanie, delegować, wspierać i od czasu do czasu robić check.

Masz jakieś swoje rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?

Nie ma takiej sytuacji, z której nie znalazłabyś wyjścia, kochana! Po pierwsze ‒ zaufaj. Nawet najbardziej fatalne, smutne, tragiczne, wymagające zdarzenia dzieją się, bo są ci w jakiś sposób potrzebne. Przekujesz to na kolejną blaszkę w twojej wspaniale lśniącej zbroi. Jak w japońskiej sztuce Kintsugi, piękne złote pęknięcia piszące twoją historię. Bądź z nich dumna! Polecam zresztą bardzo książkę Tomása Navarry. Po drugie ‒ włącz asertywność. Włączaj ją dosłownie wszędzie, gdzie się tylko da! Po trzecie ‒ słuchaj intuicji, ona wie co robi ‒ w końcu znasz siebie, jak nikt inny.

Ciemne strony biznesu?

Brak zaangażowania i bylejakość. Czasem brak mi tego entuzjazmu i radości tworzenia. Dla mnie praca nie jest tylko pracą. Jest procesem, podróżą, przygodą i wyzwaniem. Chciałabym spotykać ludzi, dla których jest tym samym. Zawiść i ściąganie w dół, takie trochę polskie… Mój mąż przez ponad 20 lat mieszkał w Wiedniu, często tam bywamy rodzinnie i zawodowo, więc ma zupełnie inną optykę i mentalność. Teraz, mając inną perspektywę, widzę to, co się w polskim biznesie dzieje trochę inaczej. Dużo czytam o kulturze Żydów, Amerykanów i krajów niemieckojęzycznych, o ich podejściu do biznesu i życia. Pracujemy na co dzień z Austriakami, Niemcami, Szwajcarami, co daje szersze spojrzenie na to, co wydaje nam się „normalnością” w urzędach, w relacjach. Marzy mi się, żebyśmy w biznesie podawali sobie pomocne ramię ‒ by ktoś, kto miał akurat szansę i dobry moment, aby pójść jeszcze wyżej, stamtąd wyciągnął do nas rękę ‒ a nie czuli co jakiś czas, że ktoś próbuje nas ciągnąć w dół za nogawkę

Co Cię kręci / motywuje?

Słońce, zapach porannej kawy, dobra muzyka. Motywują mnie zadania, które stoją przede mną. Jak zaczyna być za bardzo rutynowo, to przychodzi czas na szukanie nowego. Nie potrafię siedzieć w miejscu, z tego też powodu etat byłby dla mnie największą karą. W świecie biznesu jest jak w kalejdoskopie ‒ gdy stabilny obrazek znamy już na pamięć, przychodzi czas na ruch, który odkryje zupełnie nowe obrazy.

Na każdym wyjeździe i w każdej podróży chodzę z szeroko otwartymi oczami i co krok wpadają mi do głowy pomysły na nowy biznes. Bardzo pozytywnie mnie to nakręca, bo widzę jak wiele mamy, jak wiele każdy z nas ma możliwości na nowe otwarcie, każdego jednego dnia. Mam już przygotowanych w głowie kilka scenariuszy, które czekają tylko na swój moment i … trochę przestrzeni na ich realizację.

Teraz kręci mnie nowa współpraca, która otwiera się i finalizuje z początkiem przyszłego roku, a że firma pochodzi z mojej ukochanej Skandynawii ( mam bzika na punkcie Skandynawii i wszystkiego co z nią związane, a sześciotomową Moją Walkę Knausgarda połknęłam w rekordowym tempie), to kręci mnie to podwójnie. Idąc za ciosem szykujemy też duże zmiany inwestycyjne i rozwojowe w firmach, co będzie drugim dużym otwarciem. Idzie nowe, nieznane, szykuje się dużo wyzwań i to mnie kręci!

Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?

Że jestem konsekwentna aż do bólu. Że potrafię jak nikt inny dać kopniaka do działania. Czasem boli, nie jest przyjemnie, ale że to działa!

Kto Cię inspiruje?

Inspirują mnie ludzie, którzy działają mimo przeciwności. Jak spojrzysz na historię tych wielkich ‒ czy to sportowców, czy ludzi biznesu, ich droga na szczyt wiodła przez niezliczoną masę trudności, przeszkód, większych czy mniejszych upadków i porażek. Stallone, Beckham, Jordan, Edison, Schwarzenegger, Huffington, czy ostatnio niezwykły film o Nyad. Widziałaś ten film? Po sześćdziesiątce przepłynąć z Kuby na Key West, i to po czterech próbach nieludzkich porażek! Jest wiele książek opowiadających historie tych postaci, czasem można trafić na ekranizację i są to dla mnie jedne z najbardziej inspirujących historii!

Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?

Żyj! Próbuj, działaj, daj sobie czas i zgodę na pomyłki i nietrafione decyzje. I jak w samolocie ‒ żeby pomóc innym, musisz najpierw dostarczyć tlenu sobie! Uszczęśliwiać i zbawiać świat możesz dopiero, jak zadbasz o siebie. Porzuć uwierające cię konwenanse, odpuszczaj jednostronne relacje, o których czujesz, że nie robią ci dobrze. Jeśli stale napełniasz komuś kubeczek, a twój pozostaje pusty, odpuść! To Twoje życie!

Na co zawsze masz czas?

3xS: Sport ‒ Sen ‒ Seks. Dobra książka i dobra kolacja! Zawsze mam czas na podróże. Na wspólne śniadanie z rodziną i na książkę.

Jaka jest Twoja największa ekstrawagancja, duma?

Dla mnie ekstrawagancją jest podróżowanie bez szczegółowego planu. Najcenniejsze są wspólne wspomnienia z podróży. Kocham podróżować, potrafimy przejechać autem całą (dosłownie) Europę, zatrzymując się spontanicznie w małych miasteczkach, i iść przed siebie, usiąść przy jakiejś uroczej uliczce i zatopić się w lokalnym klimacie, smakach, zapachach i kolorach. To prawdziwe bogactwo. Albo wsiąść do samolotu i znaleźć się na drugim końcu świata. Podróżujemy sami i to też bardzo mnie kręci. Całe te przygotowania, planowanie, odkrywanie i spinanie tras. Nie lubimy mieć wakacji podanych na tacy 😉 To dla mnie jest ekstrawagancja i jestem z tego dumna, że bez względu na okoliczności zawsze znajdujemy czas i przestrzeń na podróże.

Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?

Telefon, kluczyki do samochodu, wodę i coś do czytania, takiego na papierze.

Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?

Dalej i jeszcze szerzej inwestowałabym w nieruchomości, żeby móc… podróżować! Życie jest dla mnie nieustannym odkrywaniem nieznanego świata, który chcę eksplorować, ile się da. Stawianie czoła wyzwaniom, które się pojawiają, daje mi ogromną siłę.

Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?

Na jeden? Ale tylko na jeden? Z Kamalą Harris. Pobyłabym sobie nią, lub raczej z nią, chętnie przez jeden dzień. To na pewno byłoby niezwykłe doświadczenie.

Czego o Tobie nikt nie wie?

Tego się nie dowie 😉

Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?

Uczę się języków. Na co dzień pracuję po angielsku i coraz częściej po niemiecku, dlatego teraz intensywnie szlifuję ten język. Niedawno rozpoczęłam też naukę włoskiego. Następne na tapecie są narzędzia AI. To z ciekawości, ale też coraz bardziej mam świadomość, że również z konieczności. Wracam też do grania na pianinie. Dalsze plany dostosuję do tego, co przyniesie przyszłość.

Kiedy się uśmiechasz?

Rankiem, kiedy przytula mnie Mąż, a Córka wstaje uśmiechnięta. Nasza Mia, labradorka, która jest zawsze taka szczęśliwa i wita się tak, jakby nas miesiąc nie widziała, choć minęła raptem jedna krótka noc. W ciągu dnia często cieszy mnie wiele małych rzeczy, które przynoszą satysfakcję. Wieczorem, kiedy rodzina podkrada to, co akurat przygotowuję na obiad na następny dzień. Uwielbiam gotować i wymyślać nowe dania. To są drobiazgi, ale dla mnie bardzo ważne. Niezmiennie uśmiecham się szeroko, kiedy pakujemy się na wyjazd. Staramy się dużo i niestandardowo podróżować.

Ulubione miejsca w Krakowie?

Mam ogromne szczęście, że podejmując nietypową decyzję o wyprowadzce z samego centrum Krakowa, zamieszkaliśmy w cudownie zielonej i magicznej okolicy, przy parku i Bulwarach Wiślanych, parę minut spacerem od Rynku i Kazimierza. Uwielbiam to miejsce i w zależności od nastroju wyskakujemy na Kazimierz albo pokręcić się po okolicy. A więc Ostry hindus przy Dietla czy stara dobra Chimera, a czasem wdepniemy do czegoś, co zapachnie po drodze do teatru STU czy Filharmonii. Ostatnio był tam genialny spektakl Błękitne Krewetki, popłakałam się ze śmiechu, naprawdę polecam! Jeśli akurat nigdzie nie wyjeżdżamy, to sporo dzieje się blisko nas. Kurs kaligrafii, montażu filmowego i produkcji, spotkania networkingowe, na które staram się jakoś wykroić czas, czy wypad z przyjaciółmi, albo kibicowanie Córce gdzieś w Polsce lub dalej na zawodach szermierczych 😉

Gdzie Cię znajdziemy?

LOYCON systems: www.loycon.pl; www.loycon.de; FB/IG: loycon systems; www.cosi24.pl; FB/IG #cosipolska; www.tredon.pl; FB/IG tredon, #tredonpl

 


Projekt #KobietyKrakowa

Fotografia: Barbara Bogacka

Wizaż: Małgorzata Braś

Wnętrza sesji zdjęciowych: AC Hotel Kraków

Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ