
Olga Piotrowska-Drozd / fot. Barbara Bogacka
Olga Piotrowska-Drozd: Zaskoczyło mnie, jak wiele osób mówi, że po spotkaniu ze mną czują przypływ pozytywnej energii i motywacji. A przecież ja po prostu robię swoje
Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Olga Piotrowska-Drozd: Jestem tancerką, choreografką, dietoterapeutką, trenerką pracy z ciałem i masażystką. Stworzyłam YONI – holistyczną „wyspę kobiet” w Krakowie, w której łączę ruch, dotyk, oddech i świadome odżywianie. Kobiety, które do mnie trafiają, odzyskują siłę, spokój i radość w ciele – a ja towarzyszę im w tej drodze jako przewodniczka i partnerka.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do miejsca, w którym jesteś?
Dorastałam w małym miasteczku. Gdy miałam cztery lata, mama zapisała mnie do pierwszej formacji tanecznej; występ na Oświęcimskich Spotkaniach Artystycznych był moim debiutem na scenie. Od tego momentu żyję dla tych chwil za kulisami pięć minut przed wejściem na scenę, gdy ekscytacja miesza się z euforią. W dorosłym życiu przez ponad dziesięć lat po studiach pracowałam w banku inwestycyjnym, obsługując transakcje na światowych giełdach. Po narodzinach drugiego dziecka poczułam, że jeżeli teraz nie zaryzykuję, za dekadę może nie starczyć mi odwagi, żeby odmienić swoje życie. Rzuciłam etat, wyremontowałam lokal, uruchomiłam YONI i od tamtej pory lecę na szóstym biegu.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Urodzenie i wychowywanie dzieci całkowicie zmieniło mnie i moje postrzeganie świata. Pokazało mi również, jak szalenie ważne jest wzajemne wspieranie się kobiet i jak często nam go brakuje. Ponadto moją wrażliwość ukształtował teatr.
Przez dziesięć lat tworzyłam charytatywne musicale dla wsparcia podopiecznych Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty oraz Serdecznej Fundacji Hearty. Te projekty uświadomiły mi, że sztuka może realnie pomagać, a także ‒ jak ważny jest rozwój własnych talentów i pasji.
Twój największy sukces?
Zawodowo – YONI, które powstało od zera i dziś rośnie dzięki energii kobiet, a nie inwestorów. Prywatnie – umiejętność bycia mamą i partnerką bez wyrzutów sumienia, że myślę też o sobie.
Jake są Twoje supermoce?
Jestem wulkanem energii. Mam intuicję do ludzi i wyczuwam to, czego nie wypowiedzą. Kreuję autorskie metody ruchu, improwizuję, łączę różne techniki, a determinacja pozwala mi doprowadzić każdy projekt do końca. Moje wyzwanie to perfekcjonizm i skłonność do brania na siebie wszystkiego.

Olga Piotrowska-Drozd / fot. Barbara Bogacka
Najlepsza i najgorsza rada, jaką dostałaś?
Najlepsza: „Zrób to po swojemu, nawet jeśli nie będzie idealnie.” Najgorsza: „Nie rzucaj stabilnej pracy ‒ to zbyt ryzykowne.” Wybranie tego ryzyka było najzdrowszą decyzją, jaką podjęłam.
Twoje credo i małe patenty na życie?
„Jak” jest ważniejsze niż „co”. Współpraca kobiet czyni cuda, ale tylko tam, gdzie kobiety czują się bezpieczne i zaopiekowane. Nie można traktować ciała przedmiotowo – ono potrzebuje czułości, nie musztry. Daj sobie prawo do odpoczynku, bez poczucia winy. A patenty? Każdego ranka wstaję wcześniej, by mieć piętnaście minut na kawę w ciszy, móc zebrać siły i dojść do siebie. Wieczorem natomiast – choć życie jest szalone – zawsze z uważnością myję zęby, żeby zamknąć dzień.
Twoja najlepsza i najtrudniejsza decyzja?
Zakończenie przygody z korporacją i pracą etatową. Strach był potężny, ale wolność – bezcenna.
Ciemne strony biznesu?
Niepewność związana z brakiem stałego dochodu i widok oszczędności, które znikały, gdy wykańczałam lokal. Także fakt, że jestem jednocześnie trenerką, księgową, sprzątaczką i marketingowcem. Jednak kiedy widzę efekty u moich klientek, wiem, że było warto.
Co Cię kręci, motywuje i irytuje?
Kręci mnie rozwój – mój i kobiet, z którymi pracuję. Motywują słowa takie jak te, które usłyszałam niedawno: „Olga, ten rok był dla mnie dobry w dużej mierze dzięki tobie.” Irytuje natomiast chaos biurokratyczny i fakt, że doba wciąż ma tylko 24 godziny.
Kto Cię inspiruje?
Kobiety, które działają z serca i nie boją się swojej mocy, np.: Misty Copeland – pierwsza czarnoskóra solistka American Ballet Theatre, która przypomina, że ciało nie musi pasować do narzuconej formy, lub zespół Hiplet Ballerinas, który miesza klasyczne pointy z hip‑hopem pokazując, że tradycja rozwija skrzydła, gdy pozwolimy jej zbuntować się z wdziękiem. Inspirację czerpię również od moich dzieci – uczą mnie obecności i autentyczności jak nikt inny.

Olga Piotrowska-Drozd / fot. Barbara Bogacka
Najbardziej zaskakująca opinia, jaką o sobie usłyszałaś?
„Jesteś jak petarda – nie sposób cię nie zauważyć.” To chyba najtrafniejsze podsumowanie. Zaskoczyło mnie, jak wiele osób mówi, że po spotkaniu ze mną czują przypływ pozytywnej energii i motywacji. A przecież ja po prostu robię swoje.
Co powiedziałabyś sobie osiemnastoletniej?
Nie próbuj się na siłę dopasować. Twoja odmienność jest twoją supermocą.
Co jest dla Ciebie ważne?
Zdrowie, bliskość, wolność, i radość w codzienności.
Na co zawsze masz czas?
Na zabawę z dziećmi, kolację z mężem i śmiech z przyjaciółkami. To moje kotwice.
Najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz? A może masz jakąś ekstrawagancję?
Moje ciało – mój dom, barometr i przewodnik. A z ekstrawagancji zdecydowanie garderoba – kocham oryginalne ubrania i buty oraz nieoczywiste dodatki. To moja mała sceniczna natura, która nie odeszła.
Co zwykle nosisz przy sobie?
Nie noszę torebki. W mojej kolorowej nerce mieszka różowy długopis, stos faktur z bieżącego miesiąca, spinka z jednorożcem i autko Hot Wheels, bo życie mamy to niekończąca się improwizacja.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Zbudowałabym wymarzone centrum YONI z ogrodem i małym spa, a resztę zainwestowałabym w przyszłość moich dwóch maluchów.
Z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Z aktorką z Broadwayu albo tancerką z Radio City Music Hall, żeby poczuć puls wielkiej sceny i móc stanąć w światłach jupiterów.
Czego o Tobie nikt nie wie?
W młodości moim zadaniem było prasowanie firanek. Nie widziałam w tym sensu, firanka przed i po wyglądała dla mnie tak samo, dlatego w dorosłym życiu nigdy ich nie miałam i bardzo mi z tym dobrze.
Czego chcesz się jeszcze nauczyć?
Chcę zgłębiać pracę z energią ciała i rozwinąć YONI w kierunku terapii psychosomatycznych. Widzę markę ogólnopolską, która łączy kobiety w sieć małych „wysp”, pełnych harmonii.
Kiedy się uśmiechasz?
Uwielbiam się uśmiechać, bo uśmiech już sam w sobie wpływa na energię, jaką wytwarza nasze ciało. Uśmiecham się po treningu, gdy moje mięśnie płoną od pozytywnego wysiłku, albo gdy widzę, jak moje klientki się rozwijają i dziś mogą wykonać więcej niż wczoraj, lub gdy po masażu klientka otwiera oczy i mówi: „Nie wiedziałam, że można tak lekko oddychać.”. Uśmiecham się, gdy słucham szalonych historii moich przyjaciółek. Jednak najbardziej lubię ten uśmiech, który pojawia się w niedzielny poranek, gdy dzieci przybiegają do łóżka, a mnie nigdzie się nie spieszy.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Pełen wspomnień Teatr Variété, Cricoteka nad Wisłą i oczywiście moje studio, bo tam tańczą marzenia.
Gdzie Cię znajdziemy?
YONI, ul. Małysiaka 24A (dawny Koneser), Kraków.
Instagram @yoni_wyspa, www.yoniwyspakobiet.pl
mail: yoni.wyspa@gmail.com
Wejdź, poczuj, zostań na chwilę – zadbam o Ciebie dokładnie tak, jak potrzebujesz.
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: AC Hotel by Marriott
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa