Monika Molas-Wołos: Od lat towarzyszą mi słowa Rumiego: „To czego szukasz, szuka również ciebie”, które doskonale tłumaczą mi życie i nasz osobisty wpływ na to, czego w nim doświadczamy, kogo spotykamy na swojej drodze
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Monika Molas-Wołos: Jestem kobietą, mamą, żoną, a w pracy zwykle szefową. Moje życie zawodowe realizuje się w dwóch równoległych obszarach. Pierwszy to kultura: byłam dyrektorką programową Centrum Kultury „Rotunda”, gdzie zorganizowałam setki wydarzeń artystycznych ‒ koncertów, kabaretonów, spektakli. Zarządzałam kilkoma ogólnopolskimi i międzynarodowymi festiwalami, w tym Mazurską Nocą Kabaretową w Mrągowie, Festiwalem Jazz Juniors oraz Przeglądem Kabaretów PAKA. Od kilku lat realizuję się także jako ekspertka Narodowego Centrum Kultury – wspieram szefów i zespoły centrów kultury w różnych miejscach w Polsce w zakresie diagnozy społecznej, wdrażania partycypacyjnego modelu działania, komunikacji z otoczeniem i zarządzania projektami. Drugi to edukacja: od 7 lat pracuję w prywatnej uczelni, w której zaczynałam jako dyrektor działu marketingu, a od ponad roku jestem jej wicekanclerzem.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Kiedy, jeszcze w końcówce poprzedniego tysiąclecia, kończyłam polonistykę na UJ i zaczynałam podyplomowo studiować dziennikarstwo, nie miałam zbyt śmiałych marzeń i wiary w to, że moje życie zawodowe będzie się toczyć w Krakowie. Dałam sobie miesiąc na znalezienie pracy i… trzy tygodnie później zadzwonił telefon z propozycją pracy w Rotundzie
Potem już wszystko potoczyło się szybko: kolorowy świat koncertów, festiwali, maratonów filmowych, zarządzanie programem koncertowym, a równocześnie poznawanie kulisów produkcji telewizyjnej. Po drodze pojawił się pomysł współtworzenia stowarzyszenia, którego zostałam prezeską. I tak od tamtej pory jestem szefową. Nowy projekt? nowa organizacja? nowy dział? – kto stworzy zespół, budżet, kto zrealizuje? – zawsze padało na mnie.
To wszystko mogłoby jednak zupełnie inaczej wyglądać, gdybym nie spotkała na swojej zawodowej drodze śp. Mirka Wujasa, który był moim mentorem (i pierwszym szefem). Rzucał mnie na głęboką wodę, stawiał kolejne, coraz większe wyzwania z tak nieznoszącym sprzeciwu przekonaniem, że sobie poradzę (a kto znał Mirka, ten wie, że nie był łagodnym przełożonym), że rzeczywiście całkiem nieźle sobie radziłam. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że to on dostrzegł we mnie potencjał na liderkę. Gdy po jakimś czasie zamieniłam pracę w centrum kultury na prywatną uczelnię, tam także dość szybko awansowałam ‒ na szefową działu marketingu, potem szefową studiów podyplomowych, prorektora, wreszcie wicekanclerza. Zatem z zarządzaniem chyba mi zwyczajnie po drodze. I rzeczywiście praca z ludźmi daje mi bardzo dużo satysfakcji.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Na moje wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać zarządzanie nowoczesną organizacją, wpłynął wspomniany już wyżej mój szef, Mirek Wujas. Pamiętam trudny czas, gdy miałam małą córeczkę, drugie dziecko w drodze, i nie byłam w stanie wykonywać wszystkich menadżerskich obowiązków. Mirek zabrał mnie wtedy do parku Jordana na niestandardową rozmowę okresową. Była piękna słoneczna pogoda. Pochwalił mnie wtedy, że świetnie sobie radzę i przyznał podwyżkę. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że chwilę potem zaoferował, że będzie prowadził za mnie cotygodniowe spotkania z moimi pracownikami tak długo, jak będzie to potrzebne. A przecież był moim szefem! Wtedy zrozumiałam, że moja organizacja naprawdę mnie wspiera. Że mogę na nią liczyć! Że liczę się jako człowiek. To otworzyło we mnie potrzebę dawania tego samego innym kobietom z mojego zawodowego otoczenia. Dlatego wzruszam się i cieszę razem z nimi, gdy zechcą się ze mną podzielić informacją o ciąży, ale przede wszystkim buduję im ‒ i w nich ‒ poczucie bezpieczeństwa, że organizacja cieszy się wraz z nimi.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Największy sukces życiowy to narodziny moich dzieci! Totalnie przewartościowały mój świat, a zawodowy nawet lekko zdemolowały.
Sukces zawodowy? Zbudowanie relacji opartych na zaufaniu. Jakiś czas temu, gdy sama nie miałam jeszcze dzieci, dziewczyny, z którymi wtedy pracowałam, wyznały mi, że chociaż jestem surową i wymagającą szefową, czują, że jestem też dla nich oparciem i … zawodową mamą. Że czują moją akceptację, ale i to, że cieszę się każdym ich sukcesem, zachęcam, by wciąż szły do przodu. To był w kolejny krok do zdefiniowania wizji, jaką szefową chcę być. Wymagającą, ale i dającą drugą szansę, motywującą, ale i wspierającą. Taka staram się być przez cały czas. Do projektu „Kobiety Krakowa” zgłosił mnie mój wspaniały zespół, co pozwala mi wierzyć, że udaje mi się tę wizję realizować.
Jakie są Twoje super moce?
Moją ulubioną, za którą jestem naprawdę wdzięczna, jest umiejętność szybkiego rozpoznania talentów i potencjału osób, z którymi mam kontakt. Zwłaszcza u kobiet. To pomaga mi tworzyć relacje, oparte na wzajemnym uczeniu się i inspirowaniu, przy tym bardzo przydaje się do efektywnego zarządzania zespołem, ponieważ instynktownie wyczuwam indywidualne predyspozycje.
Jakie Twoje cechy pomagają Ci w biznesie i w życiu?
Mam bardzo wysoki poziom koncentracji. Tę cechę wyzwalają we mnie przede wszystkim zadania trudne, gdzie ważna jest solidna analiza i wypracowanie optymalnego rozwiązania. Myślę też, że nieźle się sprawdzam w sytuacjach dynamicznych, kryzysowych, gdzie trzeba szybko działać i gasić pożary w kilku miejscach jednocześnie. Oczywiście potem w domu muszę o siebie zadbać i dać sobie czas na porządne odreagowanie i relaks.
A jakie Ci je utrudniają?
I w biznesie i w życiu łatwiej jest ekstrawertykom, a ja do nich nie należę.
Najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś?
„Nie bierz tej funkcji, bo NA PEWNO sobie nie poradzisz”. Na szczęście nie posłuchałam.
Twoje credo?
Od lat towarzyszą mi słowa Rumiego: „To czego szukasz, szuka również ciebie”, które doskonale tłumaczą mi życie i nasz osobisty wpływ na to, czego w nim doświadczamy, kogo spotykamy na swojej drodze. Mam je na ścianie w mojej sypialni i na wizytówce w portfelu…
Co Cię kręci/motywuje?
Nowe wyzwania, nowe projekty, zadania wymagające podejścia zarówno strategicznego, jak i twórczego.
Kto Cię inspiruje?
Silne, podążające za swoimi marzeniami kobiety. Zwłaszcza te, które zmierzyły się z własnymi ograniczeniami i umieją o tym pisać lub mówić, by dawać impuls innym, lub po prostu angażują się w inicjatywy na rzecz kobiet. Przywołuję tu np.: Brené Brown, Meryl Streep, Martynę Wojciechowską.
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
Oczekuj najlepszego.
Co jest dla Ciebie ważne?
Życie na własnych warunkach, poczucie sensu w tym, co robię, relacja z moimi dziećmi, lojalność, „siostrzeństwo”.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Wierząc, że „najważniejsze rzeczy w życiu nie są rzeczami” – najbardziej cenię i doceniam przyjaźń.
Co zawsze masz przy sobie?
Okulary przeciwsłoneczne, ulubiony notes, błyszczyk i książkę.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Bez chwili zastanowienia – na podróże!
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Z Marią Curie-Skłodowską i/lub Karen Blixen (gdy mieszkała w Afryce)
Czego o Tobie nikt nie wie?
Wielu rzeczy i niech tak zostanie.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Tańczyć tango argentyńskie! Naukowo interesuje mnie przywództwo kobiet. Ten temat zgłębiam od jakiegoś czasu i mam nadzieję zgłębiać jeszcze przez najbliższe lata.
Kiedy się uśmiechasz?
Kiedy czuję zapach pierwszej zaparzonej rano kawy, kiedy przyjdzie przesyłka z zamówionymi książkami (nałogowo kupuję i czytam), kiedy wyruszam w podróż lub chociaż kupuję na nią bilet.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Kiedyś Bunkier Sztuki, teraz i niezmiennie od lat Cafe Manggha – z tysiąca powodów
Gdzie można Cię znaleźć?
W Wyższej Szkole Ekonomii i Informatyki w Krakowie, ul. Św. Filipa 17, www.wsei.edu.pl
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Teatr KTO
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa