
Marta Hejnar / fot. Barbara Bogacka
Marta Hejnar: Największą moją supermocą jest to, że słowo „niemożliwe” traktuję jak zaproszenie do sprawdzenia, czy aby na pewno. Najbardziej lubię swoją ciekawość i radosne eksperymentowanie
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Marta Hejnar: Jestem certyfikowaną psychoterapeutką Gestalt i seksuolożką praktyczną, pracującą w nurcie pozytywnej seksualności. Oba te podejścia pozwalają mi spojrzeć na ludzi przez pryzmat ich zasobów, pragnienia odkrycia najlepszych swoich możliwych wersji i dążenia do ich osiągnięcia. Gdy patrzę, jak początkowo skurczone, smutne i często stłamszone osoby rozpromieniają się, rozkwitają i odnajdują najlepsze dla siebie sposoby na życie, to moje serce się raduje i mam poczucie spełnienia i sensu. Niektóre zmiany wymagają mozolnej pracy i rozsupływania pokładów przekonań wpojonych nam w dzieciństwie ‒ szczególnie tych związanych z seksualnością, niesamowitą energią witalną, która przecież jest niesamowitym źródłem radości, przyjemności, kreatywności.
Bardzo dużo radości i satysfakcji sprawia mi praca z parami, które pragną uratować swoje związki lub odzyskać zagubioną gdzieś miłość. W sytuacjach, gdy jednak nie jest to możliwe, pomagam parom w dobrym rozstaniu. Fascynuje mnie różnorodność i jej ogromne znaczenie dla dalszego rozwój naszej cywilizacji. Wspieram osoby z różnych grup mniejszości związanych z tożsamością płciową, orientacją seksualną, specyficznym typem relacji (poliamoria), aktywności seksualnej (BDSM/kink) czy pracujące seksualnie.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Zanim zostałam psychoterapeutką, przez ponad 25 lat pracowałam w i dla korporacji. Droga, którą przeszłam, to ścieżka ciekawości i nieustannego poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak można inaczej, lepiej, prościej, co naturalnie doprowadziło mnie do zarządzania projektami wdrożeniowymi IT i zmian w organizacjach.
Okazało się, że moje podejście i sposób pracy są niezwykle przydatne szczególnie w przypadkach, gdy standardowe podejście zawodzi ‒ i tak stałam się specjalistką od projektów trudnych, wręcz beznadziejnych albo obarczonych wysokim ryzykiem. Z jednej strony fascynują mnie nowe technologie i systemy zintegrowane, z drugiej nieustannie zachwyca mnie złożoność naszej psychiki, emocji, intelektu i ciała zanurzonych w otaczającym środowisku.
Bez względu na to, z kim i w jakiej sprawie pracuję, wykorzystuję wszystkie moje doświadczenia i korzystam z wszelkich dostępnych zasobów, by stworzyć najbardziej dogodne z możliwych warunków niezbędnych do zmiany.

Marta Hejnar / fot. Barbara Bogacka
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Było ich wiele, ale najważniejsze okazało się to, gdy w wieku 33 lat zaczęła mi cierpnąć prawa ręka, a potem zdarzały mi się krótkie utraty przytomności. Okazało się, że są efektem przewlekłego stresu i żeby siebie lub przez przypadek kogoś innego nie zabić, musiałam coś zmienić. Początkowo próbowałam żyć po staremu i zmieniać tylko sposób myślenia, ale szybko się okazało, że to nie wystarczy. Próby pozostawania w korporacjach i niezdrowych relacjach skończyły się ciężką depresją i niemal rocznym wyłączeniem z życia. Mozolnie przebudowywałam już nie tylko siebie, ale i całe swoje życie zarówno zawodowe, jak i prywatne.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Wdrożenie systemu zintegrowanego, połączonego z systemem automatycznego przetwarzania plików graficznych, w trzech spółkach w ciągu sześciu miesięcy ‒ to jedna z moich mission impossible. Było to najtrudniejsze doświadczenie zawodowe, dzięki któremu nauczyłam się ufać swojej intuicji i sprawczości. Miałam wtedy niesamowite poczucie zjednoczenia z zespołem i zaufania także do świata, że wszystko jest dokładnie tak, jak ma być i jeśli podejdę do tematu z odwagą i otwartą głową, to wszystko się uda.
Jakie są Twoje supermoce?
Największą jest to, że słowo „niemożliwe” traktuję jak zaproszenie do sprawdzenia, czy aby na pewno. Najbardziej lubię swoją ciekawość i radosne eksperymentowanie. Pomagają szczególnie w trudnych, wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach. Wtedy pytam: „No dobra, a gdybyś jednak miała to zrobić, to od czego byś zaczęła?” I wykonuję pierwszy, a potem kolejny i kolejny krok. Przez wiele lat borykałam się z perfekcjonizmem i potrzebą doskonałości. Wciąż uczę się, nawet pisząc te odpowiedzi, że „zrobione jest lepsze niż doskonałe”. I to, że uwielbiam się uczyć i wciąż jestem wszystkiego ciekawa, to moje ninja skill.
Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?
Najgorsza rada, z której oczywiście nie skorzystałam: „Trzymaj się tego, co masz, bo to da ci poczucie bezpieczeństwa.” No właśnie nie! Wśród zajęć, które uwielbiałam na studiach MBA, było zarządzanie strategiczne i marketing. Jedno i drugie mówiło o ciągłości i konieczności dbania dzisiaj nie tylko o to, co tu i teraz, ale także o to, co później. Hiszpańskie powiedzenie mówi: „głód na dzisiaj, chleb na jutro”, czyli co zasieję dzisiaj, zbiorę jutro; jeśli nic nie zasieję, nic nie zbiorę, zatem sieję różne rzeczy w różnych miejscach, bo coś na pewno wyrośnie.
Masz jakieś swoje patenty ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Kiedyś znalazłam taką karteczkę wśród różnych „dobrych myśli”: „Nie jęcz, nie marudź, nie narzekaj ‒ to ci zabiera cenne zasoby!”. I czasem, gdy mam ochotę poużalać się nad sobą, to ustalam czas, np.: „możesz pobiadolić przez godzinę i wtedy rób to na maksa, ale kiedy czas minie, otrzep kolana, wstawaj i ruszaj dalej”. Inny patent to relacje ‒ takie, o które staram się dbać, z przyjaciółkami. Jedną mam od ponad 27 lat ‒ razem rodziłyśmy dzieci i współtworzyłyśmy feministyczne działania; z drugą, która jest bardziej w energii duchowej, od 12 lat co niedziela rozmawiam przez godzinę. I coś, co ‒ uważam ‒ jest najważniejsze w obecnych czasach, gdy wszystkiego, a już szczególnie wymagań, jest za dużo: „bądź dla siebie dobra!”
Najlepsza i najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
W ostatnim czasie były takie dwie decyzje ‒ pierwsza o rozpoczęciu ścieżki terapeutycznej, która łączyła się z porzuceniem dochodowej pracy w korporacji (ta uratowała mi życie i zdrowie). Druga to decyzja o rozwodzie po 28 latach ‒ ta z jednej strony złamała mi serce, ale z drugiej pozwoliła popatrzeć w przyszłość i rozwinąć skrzydła.
Ciemne strony biznesu?
Brak pasywnego dochodu, szczególnie na początku drogi w zawodzie. Większość z nas pracuje na zasadzie B2B, zatem nie ma czasu na chorowanie. Zawód psychoterapeuty jest mocno obciążający, dlatego wymaga umiejętności stawiania granic i solidnego dbania o siebie. Czasem też nie ma się już siły i przestrzeni na relacje z innymi osobami. Często zawód ten, podobnie jak lekarza, postrzegany jest jako „misyjny” i niektóre osoby chciałyby, by nasze usługi były darmowe lub dużo tańsze, na co nie możemy sobie pozwolić, bo żeby dobrze pracować, muszę nieustannie podnosić kwalifikacje i korzystać z superwizji.

Marta Hejnar / fot. Barbara Bogacka
Co Cię kręci?
Ciekawość, co nowego się dzisiaj zdarzy. Kogo nowego poznam lub spotkam. Co odkryję? Może to być smak, zapach, muzyka, doznanie, doświadczenie wilgoci w powietrzu albo trzeszczenie śniegu pod butami i szczypanie mrozu na twarzy. Czego nowego się dowiem i nauczę?
Kto Cię inspiruje?
Nie mam jednej takiej osoby. Kiedyś Jacka Welcha, twórcę potęgi General Electric, zapytano o mentora i odpowiedział, że od każdego człowieka, którego spotyka, czegoś się uczy. Gdyby wybrał tylko jedną osobę, nie mógłby korzystać z mądrości innych.
Mam w życiu szczęście spotykać wspaniałe, interesujące i fascynujące osoby, z których każda jest inna i co innego wnosi do mojego życia, za co jestem im ogromnie wdzięczna.
Najbardziej absurdalna rzecz, jaką usłyszałaś na swój temat?
Tych absurdalnych było kilka i do tej pory wprowadzają mnie w bezbrzeżne zdumienie, ale chyba najbardziej pamiętam opinię, że jestem zbyt słaba. Wiele rzeczy mogę o sobie pomyśleć, ale nie to. Oczywiście bywam miękka, słaba, delikatna, krucha, wrażliwa, uległa, ale bywam też twarda, silna, obcesowa, wytrzymała, odporna, dominująca. Nauczyłam się elastyczności i świadomego korzystania z możliwości, jakie daje taka różnorodność. Słabość bywa moją siłą i odwrotnie ‒ obie są OK i ważne.
Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?
Jesteś piękna, mądra, odważna i w każdej nawet najtrudniejszej sytuacji sobie poradzisz. To, że zupełnie inaczej myślisz i odbierasz świat, choć teraz jest ci w to może trudno uwierzyć, jest Twoim potężnym zasobem i wkładem w różnorodność ludzi i świata. Masz fantastyczne wyczucie estetyki i intuicję, która, jeśli jej pozwolisz, zaprowadzi cię dokładnie tam, gdzie masz być.
Co jest dla Ciebie ważne?
Bardzo ważna jest dla mnie dająca sens praca, dzięki której mogę wnosić coś wartościowego do świata. Oczywiście rodzina, zarówno ta z krwi, jak i ta wybrana. Czuję się spełniona w roli matki i przez wiele lat żony. Teraz nadszedł czas na życie „po swojemu” i jest to dla mnie ogromnie cenne i ważne. Od zawsze byłam ciekawska i poszukująca, zatem możliwość nieustannego rozwoju i uczenia się jest dla mnie jak tlen, bez tego obumieram. Ważne są dla mnie spotkania z ludźmi i możliwość wejścia z nimi w bardzo miękki, wrażliwy i wręcz intymny kontakt.
Na co zawsze masz czas?
Na spacer z Manią, moją jedyną w swoim rodzaju suczką. Ma złote futerko na nosie i bardzo jest lękowa. Z racji zawodu bardzo dużo siedzę i ten czas, który mamy dla siebie, to niezbędna nam obu porcja ruchu i możliwość zabawy. Staram się też zawsze znaleźć czas, żeby zapytać, co tam u dzieci, choć są już dorośli i mają swoje życie.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Mieszkanie ‒ wreszcie moje własne, choć na spółkę z Mamą. W wieku 51 lat czuję wreszcie, że się zakorzeniam i jednocześnie wracam po wielu, wielu latach do siebie, właśnie tu w Krakowie.
Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?
Nie zawsze noszę torebkę. Wtedy zgarniam do kieszeni klucze i telefon oczywiście.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Och to proste ‒ oczywiście na Instytut Kochania ‒ na stworzenie wspaniałej, zadziornej, przytulnej i rozkosznej przestrzeni, w której Miłość byłaby najważniejsza.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Bardzo długo zastanawiałam się nad tym pytaniem i jedyna osoba, która przyszła mi do głowy to Monica Bellucci. Jest dla mnie uosobieniem seksapilu, kobiecości, inteligencji i ponadczasowej mądrości.
Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?
Jest tego tak wiele, że nie wiem, co wybrać. Czasem żałuję, że nie mam kilku klonów, które mogłyby czytać, doświadczać i uczyć się równolegle ze mną. Na pewno chcę ugruntować wiedzę, umiejętności i doświadczenie w pracy z parami, skoncentrowaną na emocjach.
Moim celem na najbliższe lata jest wprowadzenie w Instytucie Kochania praktycznych warsztatów o przyjemności i seksualności, podczas których można będzie w bezpiecznych warunkach sprawdzić, co lubię a czego nie, i przede wszystkim nauczyć się o tym rozmawiać w oparciu o „Koło zgody”.
Kiedy się uśmiechasz?
Uśmiecham się często, bo po prostu lubię. Jestem nieustannie zachwycona światem, życiem i doznaniami zmysłowymi. Uśmiecham się, gdy patrzę na „futerko” na espresso i gdy w tramwaju patrzę na zakochane pary, albo psa siedzącego na bucie swojego człowieka, żeby być jak najbliżej. Lubię poranne spacery z Manią, niedzielne rozmowy z przyjaciółką, środową kumulację w pracy, po której miękko ląduję w domowych pieleszach.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Zdecydowanie i bezapelacyjnie Mezzalians. Bezpretensjonalne miejsce z cudownym, niesamowicie sensualnym jedzeniem, mocną, arabską, miętową herbatą, przemiłą obsługą. Mogę jeść rękami, mruczeć z przyjemności i chlebkiem wytrzeć miseczki do czysta. Lubię też spacerować po bulwarach wiślanych i po Błoniach ‒ mam wtedy przed sobą przestrzeń. Bardzo też lubię Tyniec ‒ widok na Wisłę działa na mnie bardzo kojąco. Lubię się też „zgubić”. Gdy mam czas, wybieram taką drogę, której nie znam i chodzę, patrzę, wącham, próbuję nowych rzeczy i sprawdzam, co mi pasuje a co nie.
Gdzie Cię znajdziemy?
Na FB znajdziecie mój profil prywatny Marta Hejnar oraz profil mojego nowego projektu Instytut Kochania
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: AC Hotel Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa