Kobieta Krakowa: Małgorzata Gabryś
Do czego prowadzi wiara, że małe firmy mogą robić wielkie rzeczy w biznesie?

Małgorzata Gabryś / fot. Barbara Bogacka
Zmieniły mnie kryzysy. Dzięki nim prostowałam swoje ścieżki, odkrywałam najważniejsze wartości i hartowałam siłę ducha. Czułam się wtedy, jakbym była kawałkiem metalu w rękach doskonałego płatnerza i ufałam, że to wszystko po to, aby z tego bezkształtnego kawałka powstał wspaniały miecz – mówi Małgorzata Gabryś
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Małgorzata Gabryś: Jestem coachem zapracowanych girlboss. Wspieram je w budowaniu firmy wokół swojego życia, a nie odwrotnie. Jestem ambasadorką slowlife i slowbusiness. Wierzę w to, że małe firmy mogą robić wielkie rzeczy w biznesie i wcale nie muszą się rozrastać, jeśli tego nie chcą. Ważne jest, aby wzrastały i dobrze prosperowały. Jestem też gospodynią podcastu Biznes Bez Spiny, który nagrywam od czerwca 2020 roku. Zapraszam do niego gości – właścicieli małych firm ‒ aby podzielili się swoją historią oraz pokazali swój biznes od kuchni. Tworzę też produkty cyfrowe (workbooki, kursy). Opracowałam autorskie karty do pracy z osobistymi granicami, które są uwielbiane zarówno przez coachów, trenerów, terapeutów jak i przez „zwykłe” osoby, które na co dzień z nimi pracują i ćwiczą swoją asertywność, uświadamiają sobie swoje potrzeby, do których mają prawo. Piszę też gościnnie artykuły dla Mamopracuj.pl. Inspiruję, zachęcam do działania po swojemu, do życia w równowadze, uważności na siebie, swoje potrzeby, na świat. Pokazuję, że można pracować mądrze, z lekkością i dobrze prosperować. Wierzę w to, że myśli tworzą naszą rzeczywistość i to właśnie od nich powinniśmy zacząć, jeśli chcemy zmienić nasze życie lub jakiś jego obszar na lepsze i właśnie w tej roli świetnie sprawdza się sprzymierzeniec w postaci coacha.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Od dziecka marzyłam o własnej firmie. Nie wiedziałam jeszcze, na czym to polega, ale jako sześciolatka rozumiałam już, że wiąże się to ze swobodą. Widziałam siebie przy ogromnym biurku, na którym leżały segregatory z fakturami, a ja je wertowałam. Czułam, że tak będzie i do tego dążyłam całe swoje dotychczasowe życie. Początkowo lądowałam na etatach, bo miałam świadomość, że od czegoś trzeba zacząć, nabyć doświadczenia. Później pojawiły się współprace B2B, ale to nie była ta swoboda, która cały czas mnie wołała. Dość spore wyzwanie miałam z tym, aby zdecydować, jaka to ma być działalność, co mam robić. Za mną jest wiele nieudanych prób, a nawet jedna bolesna plajta.
Już na studiach próbowałam założyć firmę w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, razem z mężem przez chwilę prowadziliśmy sklep stacjonarny, organizowałam ogromne eventy i konferencje, szkoliłam, ale to nie było to. Równocześnie razem z tym wszystkim towarzyszył mi mocno rozwój osobisty. Zaraz po liceum trafiłam na książki rozwojowe, które mocno mnie wciągnęły i sprawiły, że zaczęłam nad sobą pracować, uczyć się siebie. Bardzo dużo się uczyłam. Korzystałam ze szkoleń, konferencji rozwojowych oraz pracy z coachami. Zauważałam, jak mnie to wspiera i że dzięki temu rosnę. Nadal jednak nie wiedziałam, co mam robić, co jest moim powołaniem aż do momentu, kiedy moja przyjaciółka i coach – Magdalena Seroka – zaproponowała mi test mocnych stron, który opracował Instytut Gallupa (tzw. test na talenty). To był pewnego rodzaju punkt zwrotny w moim życiu. Miałam „papiery”, badanie, które jak na tacy pokazywało mi, co jest moją supermocą. Oczywiście talenty, mocne strony nie powiedzą Ci, kim masz być, ale jest to świetny drogowskaz, który sprawia, że przestajesz się kręcić w kółko. Wiesz, w którą stronę iść. To były czasy, kiedy pracowałam jako project manager i trenerka w firmie szkoleniowej. Bardzo wtedy brakowało mi pracy jeden na jeden. Miałam poczucie, że wpadając na szkolenia do korporacji i mając za każdym razem inną grupę nie mam pojęcia, co dzieje się z tymi ludźmi już po szkoleniu. Czy udało im się wdrożyć to, co wypracowaliśmy, czy mają jakieś dodatkowe pytania, czy nie potrzebują dodatkowej pomocy, indywidualnego kontaktu. Miałam też taką obserwację, że na szkoleniach w korporacjach ludzie nie do końca chcą się otwierać i zazwyczaj korzystają z nich tylko, dlatego że manager ich wysłał i to nie jest ich potrzeba. I chociaż zawsze była super atmosfera a w ankietach czytałam o zadowoleniu i momentach olśnień, to w głębi serca czułam, że chcę pracować głębiej i z większym sensem. Tak zrodził się pomysł, aby ukończyć szkołę coachingu i zacząć pracować jako coach. I tak się stało.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Kryzysy. I jestem za nie wdzięczna. Chociaż jest wtedy bardzo ciężko to dzięki nim prostowałam swoje ścieżki, odkrywałam najważniejsze wartości i hartowałam siłę ducha. Czułam się wtedy jakbym była kawałkiem metalu w rękach doskonałego płatnerza i ufałam, że to wszystko po to, aby powstał z tego bezkształtnego kawałka wspaniały miecz. Jednocześnie w całym tym procesie odkryłam, że wewnętrzna siła nie objawia się w byciu nieugiętą, twardą, zatwardziałą ani też nie polega na budowaniu murów. Wewnętrzna siła to zaufanie do siebie i wiara w siebie płynąca z własnego środka, wynikająca z mocnego osadzenia w sobie.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Na tę chwilę jest to na pewno dla mnie taka nieugiętość w dążeniu do mojej wizji życia. Mam ją w sercu i każdego dnia małymi krokami do niej się zbliżałam. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że zrealizowała się ona w 80 proc., bo to, co napisałam w swoim dzienniku kilka lat temu na temat tego, jak wygląda mój wymarzony dzień, właśnie od roku jest faktem. Pozostało jeszcze kilka drobiazgów, ale jestem pewna, że to tylko kwestia czasu. Kolejną rzeczą, którą uznaję za sukces, jest moja mentalność i to, że wieloletnia praca nad nią obecnie bardzo procentuje w tych trudnych dla wszystkich czasach pandemii. Sukces to też dla mnie wspaniałe relacje z klientami i partnerami biznesowymi. Mam szczęście do ludzi.

Małgorzata Gabryś / fot. Barbara Bogacka
Jakie są Twoje supermoce?
Tak jak wspomniałam w poprzednim pytaniu mam szczęście do ludzi – przyciągam do swojego życia wspaniałe osoby. Być może pomaga mi w tym moja otwartość, ciekawość innych ludzi i ich historii. Łatwo i szybko też skracam dystans w relacjach. Oczywiście nie jestem za tym, aby się mocno spoufalać i naruszać wzajemne granice, ale też nie lubię sztywności i niepotrzebnej formalności.
Podobno mam też skaner w oczach i potrafię odczytywać w sekundzie ludzkie emocje. Ci, którzy mnie znają śmieją się, że przede mną nie da się nic ukryć i nawet już nie próbują.
Myślenie strategiczne pozwala mi znaleźć zawsze kilka rozwiązań danej sytuacji. Sprawiam też, że rzeczy się dzieją – jeśli podejmuję decyzję od razu chcę przejść do działania. Przy okazji swoim entuzjazmem zarażam innych. Myślę, że mam też moc, jeśli chodzi o komunikację i słowa. Lubię pisać i wyrażać swoje myśli, emocje właśnie w formie pisemnej. Jestem też archetypową poszukiwaczką/odkrywczynią, więc dzięki temu mam wpływ na swoje otoczenie i inspiruję je.
Największym wyzwaniem jest dla mnie bycie tak zwaną kobietą ogarniętą, kobietą orkiestrą. Znam się na wielu rzeczach, jestem wszechstronna i czasem jest to kłopot. Prawdopodobnie to było przyczyną tak długich poszukiwań swojej niszy, zajęcia, zawodu. I wcale nie chodziło o brak pomysłów tylko właśnie o ich nadmiar.
Najlepsza/najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś?
Trudno jest mi wskazać konkretną, która była najgorsza (być może ją wyparłam) natomiast miałam taki okres w życiu, kiedy bezmyślnie słuchałam rad osób, które bardzo dużo miały do powiedzenia na temat sukcesu w biznesie i uczyły jak to robić a jak się potem okazywało – byli uzurpatorami. Nie zarabiali, ich biznesy ładnie wyglądały tylko na stronie internetowej. Pamiętam, że czułam wtedy, że coś jest nie tak, ale jeszcze wtedy zagłuszałam to uczucie i wmawiałam sobie, że mi się wydaje. Szybko jednak przychodziło rozczarowanie, bo moje odczucia się potwierdzały.
Na szczęście więcej było tych inspirujących momentów i dobrych rad, które wzięłam sobie do serca:
Działaj na opak – nie zawsze musisz robić tak, jak wszyscy, jak mówi szablon albo procedura. Jeśli czujesz inaczej to spróbuj działać inaczej – być może to będzie Twoja dźwignia. U mnie się sprawdza.
Dużo odpoczywaj – kiedy jestem zregenerowana to pracuję wydajniej, bo nie chodzi o ilość pracy, ale jakość. Już ponad rok temu wprowadziłam jeden dzień wolny w tygodniu (poza weekendem) oraz pracę maksymalnie 5h dziennie. Nie uważam, że “na odpoczynek trzeba sobie zasłużyć”. Uważam, że odpoczynek jest czymś tak oczywistym jak obiad czy odpowiedzenie na maila klienta.
Działaj z intencją – każdej wykonywanej czynności warto nadawać intencję, wkładać w nią dobrą energię, myśleć o tym, jakie dobre rzeczy przyniesie ona innym ludziom, ale też mnie samej.
Dokładnie określ grupę odbiorców – określ konkretną grupę ludzi, którym chcesz pomagać i na niej się skup. Lepiej iść nad staw i się nim zaopiekować niż stanąć nad bezkresnym oceanem i przepaść.
Cały czas się ucz – dzisiaj to podstawa. Wszystko się zmienia, powstają nowe rozwiązania, nowe narzędzia. Trzeba być na bieżąco i stale podnosić swoje komptenecje. Ja bardzo dużo inwestuję w szkolenia, książki, kursy. Mam zrobione dwie podyplomówki. I nie chodzi o to, aby zbierać dyplomy na ścianę chwały w gabinecie (nie mam takiej), ale o to, aby pracować dla klientów jak najlepiej.
Nie zwracaj uwagi na konkurencję – to taki punkt sporny, bo zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy potrzebują trzymać rękę na pulsie i ścigać się z konkurencją. Ja jednak jestem za tym, aby szukać swojego błękitnego oceanu i nie konkurować. W dodatku patrzenie na kogoś, kto jest sporo przed nami może frustrować, blokować, zniechęcać, demotywować (oczywiście są takie osoby, na które to działa odwrotnie).
Liczy się wytrwałość – rób swoje najlepiej jak potrafisz, buduj swoją firmę i się nie poddawaj. Czasem po prostu potrzeba czasu, aby przebić się przez masę krytyczną.
Odwagi nie nauczysz się siedząc w fotelu. Odwagi nauczysz się działając.
Masz jakieś swoje patenty/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Wierzę w proste rozwiązania – upraszczam wszystko, co się da.
Regularnie oczyszczam swoją przestrzeń – od portfela, torebki, szafy, plików na komputerze po relacje, obserwowane rzeczy w social media i dokumenty.
Smart working zamiast hard working.
Ładuję się ciszą i naturą – najchętniej w górach i przez cały dzień.
Jeden dzień wolny w tygodniu – tylko dla mnie – wtedy robię wszystko na co mam ochotę poza pracą.
Prowadzę dziennik – to bardzo wartościowy nawyk.
Zaczynam pracę od 10:00 – wcześniej spędzam czas ze sobą pijąc kawę, jedząc śniadanie, biorąc prysznic i porządkując dom.
Nie oglądam TV ani nie czytam gazet – wierzę, że jeżeli na świecie wydarzy się coś naprawdę istotnego to na pewno ktoś mi o tym powie.
Myślę o moich marzeniach przed zaśnięciem.
Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Wszystkie decyzje, które teraz wymienię były najtrudniejsze i jednocześnie najlepsze:
Zmiana modelu biznesowego na biznes online i jednocześnie rezygnacja z kontraktów B2B, co oznaczało dla mnie stanięcie na własnych nogach biznesowo i uniezależnienie się od firm, które korzystały z moich usług.
Wystartowanie z własnym podcastem.
Oddanie kilku strategicznych klientów zaprzyjaźnionym osobom.
Zakończenie współprac, które mnie nie rozwijały.
Podjęcie wiele lat temu terapii.
Podjęcie nauki w szkole coachingu.

Małgorzata Gabryś / fot. Barbara Bogacka
Ciemne strony biznesu?
Odniosę się bezpośrednio do coachingu, bo tutaj musiałam pokonać dwa wyzwania. Zarówno przed pójściem do szkoły coachingu jak i po jej ukończeniu wyzwaniem było dla mnie nazwanie siebie coachem. Widziałam, co się dzieje na rynku i jak coaching jest wyszydzany, a ja nie chciałam być wyszydzana. Czułam zażenowanie, że to szydzenie jest niesłuszne i wynika z ludzkiej niewiedzy, niezrozumienia, bo coaching nie polega na tym, że każesz komuś krzyczeć: „Jesteś zwycięzcą”. Zresztą strasznie mi przykro, że tego chłopaka wyśmiała cała Polska. Coaching to też nie mowy motywacyjne. Przykro mi, że powstają takie grupy jak Zdelegalizować coaching, ale jednocześnie też rozumiem, że ten skutek istnieje, bo istnieje jakaś przyczyna w postaci samozwańczych coachów, coachów, którzy nie działają etycznie ale też ludzi, klientów, którzy nie rozumieją na czym polega praca z coachem i… nie chcą zrozumieć. Po czasie jednak zdałam sobie sprawę z tego, że każda branża ma swoje cienie i blaski, każdy zawód związany jest zarówno z uznaniem jak i brakiem szacunku. Wystarczy się rozejrzeć: lekarze ratują z jednej strony życie a z drugiej (w opinii ludzi) są skorumpowani; artyści tworzą piękne rzeczy i są wrażliwi, ale mówi się też, że są leniwi, przewrażliwieni, zdziwaczali, piją i ćpają etc. Kiedyś o fryzjerach mówiono, że to zawód dla nieuków, bo kończy się zawodówkę ‒ a co czujecie, kiedy patrzycie na wspaniałych stylistów, których coraz więcej na naszym rynku? I tak dalej i tak dalej…
Drugim wyzwaniem jest to, że jak to kiedyś określiła w jednym z moich wywiadów Kasia Krzywicka – „Ludzie nie chcą brać witamin i działać prewencyjnie. Chcą robić to, co chcą i jak uważają, a jeśli coś jest nie tak i boli, to wolą zjeść tabletkę przeciwbólową i zagłuszyć ból”. I tak właśnie jest z coachingiem – to na tę chwilę usługa luksusowa, bo nie każdy ma gotowość zainwestować w siebie i w pracę nad sobą pod okiem kogoś, kto sprawi, że nie będzie się kręcił w kółko. Z jednej strony to jest przykre, bo naprawdę można sobie pomóc i poprawić jakość swojego życia a z drugiej strony uważam, że to może dobrze, bo jeśli już ktoś decyduje się na współpracę ze mną to wiem, że jest zdeterminowany, a takich klientów lubię.
Oczywiście jest jeszcze jedna strona biznesu. Każdego. To, że każdy, dosłownie każdy wie lepiej od Ciebie, jak swój biznes powinnaś prowadzić, z kim współpracować, jak wyglądać i co mówić. Na to jednak już nie zwracam uwagi. W końcu moje hasło przewodnie to: rób biznes po swojemu i bez spiny!
Co Cię kręci, motywuje, irytuje?
Kręci mnie odkrywanie. Jestem archetypową poszukiwaczką, czyli w nomenklaturze jungowskiej – odkrywczynią. Kocham odkrywać nowe miejsca, rzeczy o sobie i świecie. Lubię doświadczać, sprawdzać, ciągnie mnie w świat, ale też w głąb siebie i drugiego człowieka.
Motywuje mnie wizja, którą mam w sercu i wiara w nią. To moje paliwo, które płynie z niewyczerpalnego źródła, które mam w sobie, w swoim sercu. I jestem tej wizji wierna od dziecka.
Irytuje mnie, kiedy ktoś nie dotrzymuje słowa. Słowa są dla mnie bardzo ważne i zawsze ciężko jest mi zrozumieć jak można go nie dotrzymać czy złamać. Nawet nie wiem, czy nazwałabym to uczucie irytacją. To w pewnym sensie ból serca i zawód.
Kto Cię inspiruje?
Ed Sheeran. Z dwóch powodów. Po pierwsze to, co tworzy jest wspaniałe. Jego muzyka jest wyjątkowa i porusza serca. Nie trzeba o nim zbyt wiele wiedzieć, czytać, aby słuchając jego utworów czuć, że są pisane z serca do innych serc. To nie jest „produkcja”. To twórczość. Drugim powodem jest coś, co poczułam i zrozumiałam na jego koncercie w 2018 roku. Pierwszy raz zdałam sobie sprawę z tego, że to człowiek, który nie potrzebuje na scenie robić show. Nie ma półnagich tancerek, jeżdżących platform, fajerwerków i całego tego szumu, przepychu i zamieszania. Za to jest on: chłopak w jeansach, T-shircie, o zmierzwionych włosach, z mikrofonem i gitarą na pustej scenie. Kropka. To jest wielkie. To jest dla mnie inspiracja.
Na co dzień inspirują mnie moje klientki. Mam takie momenty, że jeszcze wpadam w klątwę wiedzy a one przypominają mi o prostych rzeczach. Mówią o sobie, swoich potrzebach i tak dają mi inspirację do pisania tekstów, wpisów w social mediach. W tej pracy trzeba bardzo pilnować, aby nie odlecieć gdzieś daleko w górnolotne tematy. Trzeba być tu, na ziemi, wśród ludzi, którym się pomaga. Przyglądać się ich życiu, problemom, wyzwaniom, radościom i być na wyciągnięcie ręki bez względu na to czy ktoś chce się w nią wypłakać czy potrząsnąć nią z radością.
Co powiedziałabyś 15–letniej sobie?
Cokolwiek się wydarzy w Twoim życiu ukształtuje Cię. Wszystko ma sens. Nie bój się. Odkrywaj, doświadczaj, bądź sobą.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Mam swoją osobistą gwiazdkę z nieba… Serio. Kiedyś sobie zażartowałam właśnie w temacie posiadania gwiazdki z nieba i dostałam kawałek meteorytu. Jest to dla mnie symbol tego, że są blisko mnie ludzie, dla których naprawdę jestem ważna i którzy zrobią dla mnie wiele tylko, dlatego, że chcą.
Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?
To zależy jakiej wielkości torebkę akurat mam przy sobie, chociaż przyznam szczerze, że lubię chodzić bez torebki. Nigdy nie przepadałam za torebkami no, ale właśnie… coś do noszenia trzeba mieć. Zazwyczaj wrzucam do niej telefon, portfel i kalendarz oraz coś do pisania. Często też znajdziecie u mnie w torebce szorty, bo zabieram je na akupunkturę.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Dom z klocków. Właściwie dwa. Jeden w górach a drugi nad morzem. I podróże.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
To zależy co mogłabym zrobić podczas takiej zamiany. Jeśli miałabym dostęp do świadomości takiej osoby i możliwość widzenia świata jej oczami, doświadczenia jej myśli, świadomości, uczuć to wybrałabym kogoś takiego, jak np. Walt Disney, św. Hildegarda, Albert Einstein, Eleanor Roosevelt czy Budda.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Wszyscy wiedzą, że mój mąż jest pszczelarzem z zamiłowania i mamy swoją pasiekę, która w tym momencie liczy 30 rodzin pszczelich, ale nikt nie wie, że ruszyłam ze swoim mini projektem pod nazwą „Żona Pszczelarza” i zajęłam się podglądaniem życia pszczół, robieniem świeczek z wosku pszczelego i mydełek miodowych. Można znaleźć mnie na instagramie, ale nie jest to wielkie przedsięwzięcie. Po prostu robię to w ramach relaksu i hobby.
Myślę, że mało kto wie, chociaż o tym otwarcie zawsze mówię, że się boję. Tak jak każdy. Ale robię wszystko, aby ten strach mnie nie zatrzymywał. Działam pomimo niego. Akceptuję go, ale i tak robię swoje.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Woła mnie wszystko to, co ma związek z rozwojem człowieka, pracą z mentalnością, funkcjonowanie mózgu, ale też to, co związane jest z rozwojem biznesu. To są dwa główne nurty, w których ciągle chcę się doskonalić, aby móc coraz lepiej pomagać swoim klientom.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Bardzo lubię spacerować nad Wisłą. Cudownie czuję się na Rynku Głównym – tak jakby tam zatrzymywał się czas. Oczywiście jestem stałą bywalczynią księgarni CUD na Małym Rynku. Kocham Kazimierz i jego zakamarki. Ważne wspomnienia z dzieciństwa związane mam z Placem Bohaterów Getta i Podgórzem oraz częścią zwaną Rybitwami – to tutaj rozgrywała się spora część mojego dzieciństwa. Lubię też Bagry – to tam regularnie morsuję.
Ponieważ lubię odkrywać, to nie znajdziecie mnie w jednym miejscu, ale często bywałam (jeszcze przed pandemią) w Orzo na Zabłociu, urzekła mnie Cricoteka, kocham GoodLood i nie potrafię przejść obok nich obojętnie. Bardzo lubię Rynek Dębnicki, bo kojarzy mi się z wieloma szkoleniami, na których byłam w Instytucie Psychoedukacji i Rozwoju Integralnego. Lubię też restaurację Plac Nowy 1, a najlepszą szarlotkę z lodami jadałam w restauracji Vidok, która znajduje się na dachu Jubilatu. Jak pizza, to tylko Cyklop na Mikołajskiej, chociaż bardzo też lubię Trattorię Pergamin na Francesco Nullo, gdzie podają obłędne risotto. Dużo wspomnień też wiążę z Bistro Hygge na ul. Zachodniej. Malutkie, kameralne miejsce, w którym regularnie spotykałam się z przyjaciółką na śniadania, obiady, kawę, gdzie planowałyśmy swoje biznesy.
Gdzie Cię znajdziemy?
strona www: www.malgorzatagabrys.pl
Instagram Biznes Bez Spiny: https://www.instagram.com/biznesbezspiny/
Instagram Kobieta Ogarnięta: https://www.instagram.com/kobieta_ogarnieta/
Instagram projektu Żona Pszczelarza: https://www.instagram.com/zona_pszczelarza/
Facebook prywatny: https://www.facebook.com/gosia.gabrys
Facebook firmowy: https://www.facebook.com/MalgorzataGabrysBiznesBezSpiny
Grupa na FB Kobiety Ogarnięte: https://www.facebook.com/groups/kobietaogarnieta
Grupa na FB Biznes Bez Spiny: https://www.facebook.com/groups/biznesbezspiny
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Hotel Sheraton Grand Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa