Kobieta Krakowa: Katarzyna Małysz
Przewodniczka dla zagubionych na emocjonalnych ścieżkach
Katarzyna Małysz: Sukcesem jest każdy dzień, w którym coraz bardziej jestem sobą, w którym wychodzę do świata odważnie pokazując się z tym jaka jestem, w którym czuję coraz większe połączenie ze swoją prawdą
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Katarzyna Małysz: Od dawna zastanawiam się nad tym pytaniem: kim jestem? I to, co wręcz namolnie wciska się do głowy, wydobywa z całego chaosu pomysłów na siebie, to ‒ że po prostu Jestem. I to bycie nie zawsze jest przyjemne, nie. Czasem jest trudne, niekiedy nawet bardzo, a mimo to intymne i zawsze prowadzi mnie w kierunku rozwoju, więc w moim życiu po pierwsze, i przede wszystkim JESTEM… w swojej autentyczności, prawdzie, z całym swoim dobytkiem i tym powszechnie uznanym za fajny, i tym co kusi, żeby schować za pazuchę, schować przed światem i krytycznym okiem… I nawet jak czasem troszkę tu i ówdzie przypudruję nosek, to czuję, wiem, jestem przekonana, że każdego dnia jestem coraz bardziej wypełniona sobą, coraz bardziej bez psychicznego makijażu, który pokrywa grubą warstwą lęk przed oceną innych; bez emocjonalnych szpilek, które mają pokazać silną i dumną, zamiast wrażliwej, łatwej do zranienia, czasem wkurzonej i nie raz zirytowanej ‒ mnie. To ja, bez pudru. Ja, nieustannie starająca się słuchać i słyszeć siebie… Ja.
A czym się zajmuję zawodowo? To, to już zupełnie inna historia.
Jestem coachką, trenerką, terapeutką chronicznego stresu i traumy. Pracuję z osobami, które zagubiły się w swoich emocjach i/lub relacjach, które mają dość siedzenia w emocjonalnym zlodowaceniu lub na swojej emocjonalnej bombie, biorącej się z napięć w związkach, lęku, strachu przed odrzuceniem, wstydu, bezradności, gniewu i innych emocji, które często wynikają z wcześniejszych doświadczeń, a wpływają na teraźniejsze życie i bliskie relacje, czyli z osobami, które mają dość przebywania w chronicznym stresie, bo… ciągłe napięcia emocjonalne w relacjach i ciele są właśnie oznaką trwania w chronicznym stresie.
Pomagam tym osobom rozdzielić to, co było, od tego co jest, okiełznać emocjonalny chaos lub roztopić odrętwienie, oddzielić to, co jest ich, odnaleźć siebie i spokój w sobie i odważnie zacząć wypełniać swoje życie sobą.
Skąd pomysł na biznes?
Mój pomysł na biznes dojrzewał latami. Sporą część mojego życia spędziłam w korporacji, wysiadując najróżniejsze pomysły na siebie. Byłam przez większość czasu menedżerką w dziale podatków, doradczynią w sprawach zarządzania ryzykiem i kontroli, zajmowałam się planowaniem biznesowym i usprawnieniami. W międzyczasie i cały czas byłam trenerką wewnętrzną i rekruterką. No i co? Było fajnie, było nie raz uroczo, często intensywnie, ale też trudno, gniewnie, smutno i wstydliwie. Emocje. Dużo emocji. Poligon. Jak wszędzie 😉 I w życiu prywatnym…też dużo emocji. Poligon. I im więcej napięcia, im więcej stresu, tym więcej emocji, i to tych ciężkich i gęstych. Plus wypływające na powierzchnię mechanizmy wyuczone w dzieciństwie. Stres zawsze powiązany z emocjami ‒ tykająca bomba. I tak w międzyczasie rozpoczęłam swoją ścieżkę. Teraz powiem, że była to ścieżka uspakajania układu nerwowego, zrozumienia swoich emocji, dokopywania się do siebie i swojego prawdziwego JA. Ta praca fascynowała mnie od samego początku, ale najpierw była moją indywidualną ścieżką. Teraz dzielę się nią z osobami, które czują, że mogę je wesprzeć poprzez coaching, terapię chronicznego stresu i traumy i najróżniejsze szkolenia, warsztaty, webinary i takie tam.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Pewnego razu wybrałam się na samotną wyprawę do Puszczy Amazońskiej. Kiedy przedzierałam się przez zwartą ścianę dzikiej roślinności, muskana przez węże i jadowite pająki, myśląc o bliskości mojego ostatniego tchnienia, zobaczyłam wyspę, a na niej małą chatkę. Brzmi bajecznie i zapowiada się dobrze, ale prawda jest taka, że moje życie zmieniły wydarzenia dość prozaiczne, których głębię można dostrzec przypatrując się temu, co pod powierzchnią: poznanie mojego męża i narodziny moich dzieci. To oni każdego dnia, od momentu „0”, rozszerzają mój świat i moją samoświadomość, pozwalają, a czasem wręcz zmuszają mnie do zaglądnięcia tam, gdzie niewygodnie i trudno, z obietnicą lepszego. Ludzie-lustra. Pokazują mi mnie samą w relacji, w trudności, pokazują mi moje wyuczone, nawykowe zachowania, automatykę moich reakcji emocjonalnych, moje wrażliwości i co najważniejsze ‒ stwarzają atmosferę akceptacji i bezpieczeństwa, w której wszyscy możemy być sobą i pokazywać się ze swoją prawdą. Taka bańka, w której można być sobą i w której pozwalamy innym być sobą.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Życie w zgodzie ze sobą. I to niekoniecznie jest tak, że już tam dotarłam. Sukcesem jest każdy dzień, w którym coraz bardziej jestem sobą, w którym wychodzę do świata odważnie pokazując się z tym jaka jestem, w którym czuję coraz większe połączenie ze swoją prawdą. Lubię miejsce, w którym jestem i lubię to, że celem stała się droga, a nie dotarcie do celu. Czuję iskierkę sukcesu w sercu, kiedy pod koniec dnia myślę: „dziś dobrze przeżyłam dzień, czując siebie, będąc sobą i otwarcie się sobą dzieląc”. To dla mnie największy sukces.
Jakie są Twoje super moce?
Lubię w sobie to, że dużo lubię, dużo mnie ciekawi i zachwyca. Potrafię się z siebie pośmiać, dobrze się pobawić, mam duży apetyt na życie. Jak chcę czegoś spróbować, to idę w to mimo lęku. Jak zawieje wiatr, to daję się porwać. Życie płata figle, robi niespodzianki na każdym kroku, trzeba dobrze czytać znaki. Jestem wnikliwą tropicielką.
A z innej beczki… Często na warsztatach słyszę od uczestników lub osób, które przychodzą do mnie na sesje, że potrafię stworzyć atmosferę bezpieczeństwa i otwartości. Bardzo mnie to cieszy, bo są to właśnie takie cechy, które pozwalają klientom na swobodny rozwój pod moimi skrzydłami. To, co w sobie cenię, to też fakt, że w pracy indywidualnej lub warsztatowej z łatwością przechodzę w tryb bycia, wspierania, rozumienia, bez ocen i negatywnych emocji. To co mi bardzo ułatwia pracę, to umiejętność otwierania serca w głębokim kontakcie, a każdy proces w ramach mojej pracy to głęboki kontakt, więc cieszę się otwartością dość często.
Najgorsza rada biznesowa jaką w życiu dostałaś?
„Wysyłaj e-mailowe przypominajki o konferencji na 1 dzień przed, na 1 h przed i 15 minut przed konferencją, bo to najbardziej efektywne”. Zrobiłam tak, czując totalny opór. To nauczyło mnie, że biznes możesz robić tylko w zgodzie ze sobą, jeśli chcesz, żeby był piękną drogą Twojego życia, a nie tematem do odhaczenia lub marketingowym UFO. Biznes w zgodzie z moim wewnętrznym ja ‒ to najlepsza rada.
Masz jakieś swoje patenty / rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Jako nastolatka miałam przyjemność skosztować ciasteczko z wróżbą w China Town. Do dziś pamiętam: Be yourself and you will always be in fashion. Ten patent nie ułatwia życia, nie raz wręcz utrudnia, ale jest jedynym, który pozwala nam żyć swoim życiem. Życie nieswoim życiem nie jest warte złamanego grosza.
Często też nie jest łatwo poczuć i dowiedzieć się, co jest naprawdę mną, ale dotarcie tam daje gwarancję pełni. Jest sztuką znaleźć siebie pośród nieswoich przekonań, zawieruchy emocjonalnej, kompromisów w relacjach, „dobrych” rad i porad. W tym pomagam poprzez mój coaching, terapię i warsztaty.
Najlepsza / najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Najtrudniejsze decyzje to te, które jeszcze przed nami, a dokładnie te najbliższe. W codziennym życiu spotykam ich wiele. Zawsze trudne i zawsze dobre: wybieranie siebie. Jesteśmy uczone, żeby żyć nie swoim życiem i najlepiej dla innych, żeby tłumić swój sprzeciw aby się dostosować. A pamiętajmy ‒ nie możemy dać drugiemu człowiekowi tego, czego same nie mamy. Bo jesteśmy tu, żeby przeżyć swoje życie, żeby dzielić się sobą, a nie plastikową kukłą stworzoną z oczekiwań innych w stosunku do naszej osoby. Tak, że najlepszą i najtrudniejszą decyzją jest każdorazowe wybieranie siebie.
A jak mam problem to zadaję sobie pytanie: „Komu Kasia mówisz NIE, kiedy mówi TAK komuś innemu?” Kiedy pewnego dnia zorientowałam się, że osobą, której najczęściej mówię NIE, jestem ja sama, to… podjęłam decyzję o zmianie. Dobrą decyzję.
Ciemne strony biznesu?
Dziwnie kurczący się czas. Siedzę sobie i przygotowuję jakieś fajne szkolenie, a tu okazuje się, że jest już… 3 godziny później. Jak coś lubisz, czas leci złośliwie szybko. Czasem myślę, że fajnie byłoby zajmować się czymś nudnym, wtedy życie wydawałoby się o wiele dłuższe.
Co Cię motywuje do codziennego wstawania z łóżka?
Ekscytacja, ciekawość siebie i świata, różnorodność tego co wokoło. Ale też nie przesadzajmy ‒ nie raz jest tak, że wcale mi się nie chce z tego łóżka wstawać, bo bezsilność, bo jakieś chmury nad głową, a czasami po prostu zdrowy leń.
Człowiek do naśladowania?
Nie ma takiego człowieka. Są osoby na mojej drodze, które mnie wznoszą na „level higher”, a potem idę już sama. Spotykam inną osobę. Do nikogo się nie przypinam. Myślę, że to daje mi poczucie wolności, niezależności i kreowania mojej indywidualnej, tylko mojej ścieżki.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Że wyglądam o 10 lat mniej, niż mam. I to fajne, bo teraz każdy będzie się zastanawiał, ile to ja mam lat. Taka ciekawostka.
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
Nic, kompletnie nic bym nie powiedziała. Myślę, że większość nastolatków, a ja na pewno, miała wokół siebie za dużo słów ‒ zakazów, nakazów, dobrych rad. Wiecie: nawet dobrze brzmiące zdania typu : „ufaj sobie”, „podążaj za sobą” to dalej nakazy. Z mojego doświadczenia w pracy z ludźmi wynika, że za dużo jest słów, a częściej wystarczająca, a raczej dużo bardziej potrzebna jest akceptująca cisza, bezpieczne środowisko, otwartość i zaufanie, że każdy wie, co dla niego najlepsze, każdy ma swoją wielką mądrość w sobie. Tutaj nie są potrzebne słowa, potrzebna jest obecność i to, co wypływa z serca, nie z głowy. I to jest to, czym chciałabym obdarować moją nastolatkę.
Co jest dla Ciebie ważne?
Wolność bycia sobą i wyrażania siebie, pozostawanie sobą wśród ludzi. To nie jest łatwe, bo ograniczają nas przekonania, kultura, oczekiwania innych i nas samych w stosunku do siebie, i wewnętrzny, nie raz chroniczny stres, wynikający z różnych lęków. Sztuka połączenia swojej wolności i ekspresji z wolnością i ekspresją innych ludzi, bo na tym polegają autentyczne relacje. Relacje, w których mogę pokazać się ze sobą i przejrzeć się w kimś innym. Od nikogo nie nauczymy się o sobie tyle, ile obserwując siebie w relacji z drugim człowiekiem. Studnia bez dna.
Za wolnością poszłabym w ogień. Wolnością rozumianą jako życie bez zaciskania siebie, dostosowywania się na siłę, wpasowywania się. Wolnością rozumianą jako odważny rozkwit tego, co jest prawdziwie moje, pokazanie się w swojej prawdzie i autentyczności i życie w zgodzie z nimi. Wolność niesie z sobą przyjemność i radość życia.
W im większym rozdzieleniu od siebie żyjemy, tym życie staje się trudniejsze, bardziej nieprzyjemne, rutynowe, pod górkę. Im bardziej jesteśmy ze sobą zgodne i żyjemy takim właśnie życiem, tym więcej entuzjazmu, radości i przyjemności. Lęki prowadzą nas do zaciskania, wyrzekania się siebie. Wolność jest przyjemna, bo jest w kierunku rozwoju, spójna z impulsami i pełna życia.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Od wielu, wielu lat noszę przy sobie notatniki, w których notuję to, co ważne, żeby móc do tego wrócić. Nie są to pamiętniki. Zachowuję tam myśli, zasłyszane mądrości, moje przemyślenia, refleksje. Mam tych notatników sporo, raczej rzadko do nich wracam, ale są dla mnie cenne. Są świadectwem tego, co było dla mnie ważne. Lubię je. I mimo, że mam bardzo niewielkie przywiązanie do rzeczy, to z nimi czuję się związana. Są takie moje.
Co zawsze masz przy sobie?
Kolorowy długopis, ten rodem z PRL-u, z czterema kolorami w jednym. Dużo czytam i maniacko zakreślam wszystko, co najciekawsze, a że czytam książki ciekawe, to często więcej jest zaznaczone, niż nie. Bez długopisu nawet nie zaczynam czytać. A że czytam gdzie popadnie, to długopis stanowi najważniejszy element wyposażenia mojej torebusi. No i notatnik oczywiście.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Kupiłabym całorocznie słoneczną wyspę, na którą wysyłałabym męża. Robiłabym to w zimowe miesiące, kiedy zaczynałby narzekać na zimę i zimno. Spędzić zimowy czas bez narzekania wydaje mi nieosiągalnym na ten moment marzeniem.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Z kimkolwiek, kto umie i robi sprawnie salta, przewroty i gwiazdy. Nachodzi mnie czasem energia, która najlepiej wyraziłaby się w takich figurach. Niestety wybuch tej energii kończy się zakłopotaniem i niezgrabnością. A chciałabym raz poczuć inaczej i zobaczyć, czy moje wyobrażenie pasuje do rzeczywistości.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Matka natura obdarzyła mnie dobrą pamięcią, ale z wyjątkiem ‒ nie potrafię zapamiętywać tekstów piosenek! No i niby żaden problem, ale ja lubię sobie pośpiewać, wiecie, taki śpiew razem z wokalistą. Mogę wtedy dać upust własnej ekspresji! Nikt mnie nie słyszy, mogę sobie fałszować do woli, wyć i różne takie. Jednak moja pamięć złotej rybki mocno to utrudnia i, nie ukrywam, frustruje. Więc, w skrytości i desperacji, regularnie co jakiś czas, drukuję sobie teksty piosenek, których potem uparcie się uczę… z reguły, niestety, całkiem bezskutecznie. (Ostatnio oglądałam bajkę „Trolle” i złapało mnie: „True Colors” Cyndi Lauper i „Hello” Lionela Richie’ego. Ćwiczę i powtarzam) 😉
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Cały czas jestem w procesie nauki, certyfikacji i różnych różności, ale też wiem, że nie o naukę chodzi. Wiedza nic nie daje, jeśli nie stosujemy jej w życiu, więc dla mnie nie o naukę chodzi, a o praktykę. Wiedza bez przełożenia na praktykę jest mało warta w moim przekonaniu. I też za dużo tej wiedzy w siebie wrzucamy, zapychamy głowę, i dajemy jej coraz więcej miejsca w naszym życiu, a przecież my to nie tylko głowa, my to też, a może przede wszystkim, ciało i dusza, jakkolwiek by ją rozumieć. Z reguły zapominamy o tych dwóch ostatnich. A to niedobrze, bo żeby odzyskać kontakt ze sobą, to właśnie te dwa są kluczowe: poczuć ciało i skontaktować się z naszym pierwotnym „ja”. Poczuć siebie w całości.
Głowa jest ważna, bo przez nią przepływają emocje, tutaj siedzą nasze przekonania, ograniczenia i pomysły na siebie. Ale też głowa nas odciąga od reszty, tworzy mechanizmy obronne, które właśnie przeszkadzają nam skontaktować się z prawdziwymi nami. Nadmiar wiedzy i kompetencji też bywa, i z reguły jest, rodzajem mechanizmu obronnego.
Kiedy się uśmiechasz?
Często się uśmiecham, dużo mnie cieszy, ale też uśmiech pojawia się u mnie częściej, niż wskazywałyby na to moje stany emocjonalne. No tak, uśmiech to też mój sposób reagowania na niezręczność, czy na zakłopotanie, taki mechanizm obronny. Tak, ciekawe, że o to pytasz, i ciekawe, czy to, o czym wspominam, zarezonuje z czytelniczkami.
Ulubione miejsca w Krakowie?
W Krakowie się wychowałam, mieszkałam tuż koło Rynku przez pierwsze 20 lat mojego życia. Rynek to mój dom. Najbardziej lubię usiąść sobie w jakimś miłym ogródku i obserwować toczące się życie.
Gdzie Cię znajdziemy?
Siódmy Kierunek, ul. Siemaszki 58/4, 31-207 Kraków, tel: +48 604 141 301
strona www: https://siodmy-kierunek.pl/
FB: https://www.facebook.com/7KIERUNEK
Instagram: https://www.instagram.com/siodmykierunek/
Linkedin: https://www.linkedin.com/in/katarzyna-ma%C5%82ysz-a6339442/
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Teatr KTO
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa