Saturday, December 14, 2024
Home / Fundacja Miasto Kobiet  / Kobiety Krakowa  / Kobieta Krakowa: Katarzyna Haler

Kobieta Krakowa: Katarzyna Haler

Dlaczego trzeba rozpuścić lęk?

Katarzyna Haler

Katarzyna Haler / fot. Barbara Bogacka

Katarzyna Haler: Dbanie o siebie oznacza stawianie granic, a to może czasem oznaczać czyjeś rozczarowanie, bo nie spełniam jego oczekiwań. Mam swoje standardy, swoje potrzeby i nie odpuszczam tego. Mam odwagę rozczarowywać innych, kiedy to niezbędne

 

Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?

Katarzyna Haler: Jestem psychoterapeutką i trenerką. Pomagam korporacyjnym liderkom wyjść z błędnego koła stresu, pracoholizmu i wypalenia, i zacząć naprawdę żyć. Wspieram też organizacje w budowaniu strategii wellbeingu, które naprawdę przynoszą korzyść pracownikom, a nie są tylko zasłoną dymną. Walczę z kulturą zapierdolu i ciągłego działania, które korzeniami sięga bardzo polskich archetypów ‒ kobiety siłaczki, poświęcającej się, wiecznie starającej się grzecznej dziewczynki, która całe życie się stara zadowolić innych. W tym sensie przywracam kobietom prawo do ich życia, cieszenia się nim i mówienia NIE relacjom i sytuacjom, które im nie służą.

Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?

Przez większość życia byłam grzeczną dziewczynką. Zawsze się starałam – być dobrą córką, uczennicą. Później – żoną, matką, współpracowniczką. Jakże się zdziwiłam, że całe to staranie nie przyniosło mi spełnienia! Wręcz przeciwnie!

 

Byłam ciągle zabiegana, z poczuciem, że robię niewystarczająco wiele, w pułapce obwiniania się ‒ że jak robię coś w pracy, to nie jestem z dziećmi, a jak jestem z dziećmi, że zaniedbuję pracę. Na początku pandemii zaliczyłam twarde lądowanie. Rozwiodłam się i stanęłam przed trudnym zadaniem budowania wszystkiego na nowo. Uciekłam w pracę, rzucając się w wir kolejnych działań. Nowe wyzwania zawodowe, projekty, współprace – bardzo chciałam to udźwignąć, pokazać że przecież „ogarniam”. Inni widząc to komplementowali, jak sobie świetnie radzę, jaka jestem „dzielna”.

 

Ale tak naprawdę tkwiłam po uszy w trybie przetrwania, pędziłam na autopilocie, zupełnie zapominając o sobie. Na zewnątrz obraz był piękny, ale ja czułam się totalnie zajechana. Po pracy nie miałam siły bawić się z dziećmi. Unikałam wyjść na tańce z przyjaciółkami, co wcześniej uwielbiałam. Nie przeczytałam żadnej książki tylko dla przyjemności. Po roku poczułam, że przestaję mieć siłę. Pracy miałam więcej niż kiedykolwiek, duże zlecenia dla korporacji, terapie z moimi klientkami, zaczęłam planować kurs online. Finansowo wszystko się spinało, ale żyłam w takim pędzie i presji, że przestało mnie to cieszyć. Powiedziałam sobie „stop”. Przestałam pędzić do przodu. Zauważyłam, że znowu jestem w tej samej pułapce ‒ ciągłego starania się.

Katarzyna Haler

Katarzyna Haler / fot. Barbara Bogacka

To był przełom, bo wiedziałam, że ja po prostu nie chcę takiego życia. Poczułam, że ta formuła się już wyczerpała ‒ pora przestać się starać i zacząć po prostu żyć. Od tej pory prowadzą mnie dwa słowa – odwaga i równowaga. Odwaga do mówienia „nie”. Do życia inaczej. Wyrażania siebie. Podejmowania decyzji. Równowaga – czyli wiedza, co odpuścić. Czego nie warto i dlaczego. Respektowanie swoich potrzeb. Kierowanie się tym, co dla mnie ważne. Zaczęłam pracować selektywnie i z sensem, zamiast zajeżdżać się, próbując dawać z siebie 150 proc., nie bardzo nawet wiadomo, w imię czego. Zrozumiałam, że na koniec życia nikt nie wręczy mi medalu za wieczne bycie umęczoną. Dziś dbam o siebie i tego też uczę swoje klientki. Mogę śmiało powiedzieć, że lubię swoje życie!

Jakie są Twoje supermoce?

Niegasnąca ciekawość, optymizm i nadzieja. To jest też coś, co się udziela ‒ moje klientki często mówią o tym, że kiedy pracują ze mną, to wszystko staje się lżejsze. To kwestia pewnego mindsetu, odporności. Pojemności ‒ jest zło w diecie i ludziach, ale też jest dobro i piękno. Umiem ładować baterie i regenerować się nawet po otrzymaniu kopniaka od życia.

Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?

„Bój się i rób” ‒ te słowa usłyszałam, kiedy byłam uczestniczką Latającej Szkoły Agaty Dutkowskiej. Tak często czekamy, aż lęk ustanie, żeby moc podjąć decyzję lub działanie. Czekamy i czekamy, a lęk nie znika. Nie czujemy się „gotowe”.

Warto pamiętać, że lęk blokuje działanie, a dopiero działanie rozpuszcza lęk. Musimy uczyć się akceptować lęk w miejscach, gdzie podejmujemy ważne decyzje. Gdy przechodzimy przez kryzys, wchodzimy na wyższy poziom. Lęk pokazuje nam nasze potrzeby, wymagające uwagi i troski części naszego ja. Jeśli potrafimy zrobić z lęku towarzysza, a nie blokować się jego podszeptami, stajemy się naprawdę niezniszczalne.

Masz jakieś swoje patenty ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?

To nie patenty, raczej taki przekaz, który chciałbym móc dawać kobietom w Polsce w formie szczepionki. Byłoby to poczucie, że one są WAŻNE. Ze są wystarczająco dobre takie, jakie są. Nie muszą ciągle się cisnąć. Nie muszą ZASŁUŻYĆ na dobre traktowanie ‒ w relacjach czy w pracy. Nie muszą WYTRZYMYWAĆ i BYĆ DZIELNE jeśli czują, że coś im szkodzi. Mają prawo do stawiania granic, przyjemności i odpoczynku. I mogą siebie DOCENIAĆ i być z siebie ZADOWOLONE ‒ tak po prostu.

Najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?

Tuż po rozstaniu, na samym początku pierwszego lockdownu, kiedy miałam świadomość, że jestem sama i nikt nie przyjdzie mnie uratować. Ostateczny kształt mojego życia zależy ode mnie. I że jeśli chcę, aby coś wyglądało inaczej, muszę podjąć trudne decyzje. Ta świadomość sprawiła, że zaczęłam działać odważniej ‒ zrezygnowałam z pracy w poradni, przestałam pracować popołudniami (ryzykując odpływ klientów, bo uparłam się, żeby spędzać czas z dziećmi, gdy wracają ze szkoły).

 

Wytrwale budowałam relacje biznesowe, żeby pracować online z grupami, co daje mi niezależność. Długo żyłam w złudzeniu, że jak będę „miła” i będę współpracować z innymi, to moje życie będzie się układać. To sprawiało, że ciągłe czekałam ‒ na dobry moment, na właściwe warunki ‒ tak żeby nie zrobić komuś kłopotu lub kogoś nie rozczarować. Teraz widzę, że dbanie o siebie oznacza stawianie granic, a to może czasem oznaczać czyjeś rozczarowanie, bo nie spełniam jego oczekiwań. Mam swoje standardy, swoje potrzeby i nie odpuszczam tego. Mam odwagę rozczarowywać innych, kiedy to niezbędne.

Ciemne strony biznesu?

Bezsilność, kiedy widzę, jak wygląda kultura pracy w niektórych organizacjach. Gdzie pracownicy w zasadzie licytują się, kto zrobił więcej nadgodzin, nie ma przyzwolenia na odpoczynek czy stawianie granic. Wspieram kobiety borykające się z wypaleniem, więc widzę od kuchni konsekwencje takiego ekstremalnego stylu pracy ‒ depresje, stany lękowe, bezsenność, choroby auto-immunologiczne, kryzysy małżeńskie. Dlatego też równolegle rozwijam swoją współpracę z organizacjami ‒ chcę przekonać jak najwięcej ludzi do przywrócenia właściwej równowagi w podejściu do pracy. Żartuję, że moi klienci to rebelianci wśród organizacji. Osoby odpowiedzialnie społecznie, zaangażowane w budowanie biznesu opartego na wartościach, współpracy i szacunku, a nie patrzące tylko w statystyki i raporty zysków.

Katarzyna Haler

Katarzyna Haler / fot. Barbara Bogacka

Co Cię motywuje?

Mam ciarki, kiedy moje klientki opowiadają mi o zmianach, które wprowadzają w życiu. Kiedy widzę, jak klientka, która na pierwszych spotkaniach miała szarą twarz bez uśmiechu, opowiada mi po miesiącu, że czuje przypływ energii. Że wcześniej się bała, a teraz stawianie granic jest dla niej oczywistą koniecznością. Widzę, że jej twarz nagle jest o pięć lat młodsza, promienieje, a ona ze śmiechem opowiada o nowo rozpoczętej pasji do malowania. Bycie świadkiem tych zmian umacnia mnie w poczuciu, że jestem na właściwej ścieżce i daje mi jeszcze więcej napędu do działania.

Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?

Żeby częściej słuchała swojej intuicji. Że ciało, emocje i intuicja to najlepsze źródło informacji, a łatwo utracić z nimi łączność, kiedy próbuje się zadowolić innych.

Co jest dla Ciebie ważne?

Wolność. Poczucie, że to ja decyduję o tym, jak wygląda moje życie. Nadzieja i optymizm w podejściu do ludzi i świata ‒ bo żyjemy w takich czasach, że tylko nadzieja może dać nam energię do zmian i mierzenia się z wyzwaniami. Prawda i uczciwość ‒ to daje mi poczucie autentyczności w pracy.

Nie koloruję rzeczywistości, nie obiecuję, że jedna sesja czy kurs zmieni życie w bajkę. Współpracuję dzięki temu z kobietami które są gotowe na wytrwałe działania i biorą w swoje ręce odpowiedzialność za swoje życie.

Na co zawsze masz czas?

Na chwilę ciszy i przyjemności. Wręcz mianowałam się kiedyś królową małych przyjemności. Tak jakoś mam to w środku skonstruowane, że umiem szybko wypatrzeć piękno nawet w zwykłym dniu. Patrzę, jak moja roślina wypuszcza nowy liść i jestem podekscytowana jak nie wiem co! Słucham ulubionej piosenki i zalewa mnie fala wzruszenia, że na planecie Ziemia żyją tacy utalentowani ludzie. Jadę na rowerze, patrzę na drzewa, ciepły, pachnący latem wiatr owiewa mi nogi, a ja czuję się, jakby ktoś masował mi duszę i cieszę się, że żyję.

 

I to nie szkodzi, że piosenki słucham w kolejce do dentysty, a na rowerze jadę do pracy lekko spóźniona ‒ to jest właśnie wg mnie klucz, odnajdywanie magii w codzienności. Łapanie tych momentów zachwytu zwyczajnością, które pozwala docenić to co mamy, a nie żyć fantazją o jakimś przyszłym życiu, gdzie pracuję na plaży i nie mam żadnych obowiązków.

Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?

Nie jest to rzecz, bo najcenniejsze co posiadam, to relacje. Ludzie, na których zawsze mogę liczyć, sprawdzeni w kryzysach. Takie osoby, do których można zadzwonić o północy, żeby się wypłakać. Nie wiem, czy poradziłabym sobie z kryzysem po rozwodzie, gdyby nie one. To źródło poczucia bezpieczeństwa, specyficznego luksusu nawet! Jestem wdzięczna im i światu, że je mam i że dbamy o siebie nawzajem.

Co zawsze masz przy sobie?

Telefon, bo w nim mam wszystkie potrzebne informacje, i kredkę ochronną do ust.

Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?

Na ośrodek na Seszelach dla pragnących odpoczynku kobiet. Miejsce, gdzie można przyjechać na totalny reset i w pięknych warunkach odbudować siebie i nauczyć się innego podejścia do codzienności. Wyjęcie się z rutynowych ścieżek pomaga przełamać schematy ‒ łatwiej wyrabiać nowe nawyki w sytuacji, która im sprzyja. Szum morza, ciepły piasek pod stopami, bujna zieleń ‒ to zestaw, który od razu pomaga zregenerować układ nerwowy. Mimo, że do takiego ośrodka daleko, w przyszłym roku planuję zorganizować eksperymentalny wyjazd regeneracyjny ‒ będziemy mogły odpoczywać, regenerując układ nerwowy za pomocą technik pracy z ciałem i jogi nidry, i odpuszczać wypalające schematy funkcjonowania.

Czego o Tobie nikt nie wie?

Że jestem pół Greczynką! Ale to opowieść na zupełnie odrębny wywiad.

Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?

Fascynuje mnie teraz praca z ciałem i układem nerwowym w kierunku redukcji stresu i wychodzenia z wypalenia. Zauważyłam, że bez zmiany nawyków, jakimi kierujemy się odpoczywając i neutralizując napięcia na poziomie ciała, terapia nie jest efektywna. Kobiety perfekcjonistki, z którymi dużo pracuję, często traktują terapię jako kolejne „zadanie” które mają zrobić „dobrze” ‒ nadal pozostają pod presją. Z biegiem czasu zaczęłam dodawać więcej elementów związanych z dbałością o ciało i jego regenerację. To pierwszy krok, którego zrobienie jest konieczne, aby wyjść z wypalenia. W tym miesiącu kończę kurs jogi nidry i niebawem będę wplatać te techniki do moich kursów i webinarów. Planuję też regeneracyjne wyjazdy z jogą nidrą. Start prawdopodobnie jesienią.

Ulubione miejsca w Krakowie?

Uwielbiam spacery, drzewa i kawę ‒ na szczęście wszystkie te rzeczy da się połączyć. Mam gabinet w pobliżu Młynówki Krakowskiej, więc często spaceruję w tej okolicy. Bardzo się cieszę widząc, jak ludzie korzystają ze wspólnej przestrzeni ‒ lokalnie pojawia się coraz więcej kawiarni, np. Smacznej Kawusi na Mazowieckiej, gdzie można zjeść wybitnie smakowite croissanty pistacjowe. Na Alejkach wzdłuż młynówki pojawiły się hamaki, leżaki, miejsca odpoczynku ‒ w tym pędzie świata zauważam już wyspy spokoju, wbudowane w tkankę miasta. Ludzi, którzy zatrzymują się i siedząc na ławeczkach rozmawiają, bawią się z psami. Drugie moje ulubione miejsce to Park Krakowski ‒ wysokie, pełne drzewa które zdają się obejmować ramionami zieleni spacerujących. Siadam tam z kocem i książką i mam poczucie, ze osiągnęłam totalny sukces, bo mam czas w spokoju poczytać!

Gdzie Cię znajdziemy?

https://katarzynahaler.pl/
https://www.instagram.com/katarzyna_haler/
https://www.facebook.com/katarzyna.haler
Tel. 608061218

 


Projekt #KobietyKrakowa

Fotografia: Barbara Bogacka

Wizaż: Małgorzata Braś

Wnętrza sesji zdjęciowych: The Crown Krakow Center – Handwritten Collection

Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ