Kobieta Krakowa: Karolina Malicka
Karolina Malicka, która działa pod marką W szpilkach na budowie, zdradza kulisy inspekcji budowlanych

Karolina Malicka / fot. Barbara Bogacka
Dla operujących jędrnym językiem budowlańców kobieta na budowie, a zwłaszcza taka, która zna się na rzeczy i patrzy im na ręce, to musi być mocne przeżycie. Dziwicie się, że ochrzcili ją Pitbulem?
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Karolina Malicka: Często dla żartu mówię o sobie, że jestem „budowlaną jednostką miary”, gdyż mam równe 150 cm wzrostu. To przydatne w branży budowlanej, w której pracuję jako inspektor budowlany. Jestem dość nietypowym inspektorem, działającym pod marką W szpilkach na budowie. Specjalizuję się w dwóch głównych usługach, związanych z oceną stanu technicznego nieruchomości. Pierwsza to pomoc w odbiorze technicznym mieszkania lub domu, zakupionego w stanie deweloperskim, np. od dewelopera. W dniu odbioru kluczy osoba kupująca może się wesprzeć takim jak ja niezależnym inspektorem, który sprawdza jakość wykonanego mieszkania lub domu. Wszelkie usterki i defekty, niezgodne z normami oraz wytycznymi, zgłasza się do protokołu. Deweloper działający w oparciu o Ustawę deweloperską musi usunąć zasadne usterki do 30 dni. Po sprawdzeniu ponad 3 tys. lokali śmiało mogę powiedzieć, że nie ma nieruchomości bezusterkowych, więc podczas odbioru wymarzonego mieszkania lub domu warto wspierać się fachową pomocą. Drugą usługą, którą oferuję jako niezależny inspektor, jest sprawdzenie nieruchomości z rynku wtórnego przed zakupem, czyli np. kiedy ktoś kupuje dom z tzw. „drugiej ręki”. Moją rolę można wówczas porównać, do roli mechanika samochodowego, który sprawdza używane auto przed podjęciem decyzji zakupowej. Oba rodzaje inspekcji przeprowadzam zawsze przy użyciu profesjonalnych mierników. W szczególności korzystam z kamery termicznej, która nie tylko wykrywa różne mostki termiczne i niejednorodności materiałów, ale też naprowadza na wycieki z instalacji, dachu, kominów itd. Często tłumaczę moim klientom w przystępny sposób, że termowizja to takie trochę „USG budynku”. Bardzo zależy mi na prostym przekazie, gdyż sama nie lubię, kiedy specjalista używa jedynie branżowego, trudnego języka.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Zawodowo z branżą budowlaną jestem związana od 2010 roku. Wcześniej oczywiście były pięcioletnie studia budowlane oraz obowiązkowe praktyki na budowach. Zanim w 2015 roku zaczęłam działać jako przedsiębiorca, pracowałam w kilku dużych firmach budowlanych takich jak Warbud, Budimex, Grupa Zue i Quadrum. Byłam też w zespole inżynierskim, związanym z rozbudową terminala na lotnisku w Balicach – Kraków Airport. Kiedy zdobyłam doświadczenie na sporych kontraktach budowlanych stwierdziłam, że czas rozpocząć coś swojego i zaczęłam wykonywać odbiory techniczne nieruchomości dla osób prywatnych. W poprzednich firmach kompletnie nie miałam styczności z tzw. „mieszkaniówką”, jednak nabyta i ukształtowana odwaga w dość męskiej branży oraz umiejętność tworzenia procedur, pozwoliły mi stać się samodzielną panią inspektor. Tak właśnie powstała marka W szpilkach na budowie.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Był to dzień, kiedy zdałam egzamin na uprawnienia budowlane. To bardzo ważny dokument w branży. Wtedy jeszcze bardziej wzięłam odpowiedzialność za to, jak pracuję i jakie oceny techniczne wydaję. Jest bardzo wiele osób, posiadających uprawnienia budowlane w różnych specjalizacjach, jednak ich praca czasami jest mało rzetelna. Wiadomo, każdy popełnia błędy, jesteśmy tylko ludźmi, jednak widać, że niektóre działania, wynikają z braku właściwego podejścia.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Moim największym sukcesem jest zwiedzenie ponad 70 państw świata (nie miałam wyjazdów biznesowych). Niezależnie od tego, czy pracowałam na etacie, czy tak jak teraz, gdy mam swoją firmę, staram się regularnie podróżować i zdobywać nowe lądy. Niektórym osobom jest ciężko w to uwierzyć, ale ja nie zamierzałam gromadzić urlopu, tak jak to czasem mają kierownicy kontraktu na budowach, tylko regularnie ten urlop wykorzystywać. Kiedyś podeszłam do jednego z moich szefów z wnioskiem urlopowym na 3 tygodnie, a on zapytał: „Malicka, ty się mnie pytasz, czy możesz wziąć urlop, czy mnie o nim informujesz?”. Odpowiedziałam z uśmiechem, że informuję i poleciałam do Tajlandii.
Jakie są Twoje supermoce?
Moją super mocą w życiu zawodowym jest szczegółowość i duża spostrzegawczość oraz bardzo dobra pamięć. Pomaga mi to przy sporządzaniu protokołów usterkowych, zwłaszcza kiedy nie mam przy sobie wszystkich zdjęć z budowy lub dokumentacji.
Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?
Mój kolega z czasów studiów w dość wyrazisty sposób pomógł mi podjąć decyzję o rzuceniu pracy na etacie i założeniu własnej firmy. Powiedział, że muszę się przesiąść z małego statku na ogromny okręt, i że w moim przypadku jest to droga jednokierunkowa.

Karolina Malicka / fot. Barbara Bogacka
Masz jakieś swoje patenty lub rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Prowadząc mały czy duży biznes, należy jak najszybciej wyzbyć się zbędnego perfekcjonizmu i zacząć delegować różne zadania administracyjne, np. wirtualnym asystentkom. Sama posiadam kilkuosobowy zespół wirtualnych asystentek.
Najlepsza lub najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Tak jak wspomniałam, w pewnym momencie musiałam podjąć trudną decyzję o rzuceniu pracy na etacie, na ciekawych, ogromnych kontraktach budowlanych, gdzie pomimo nawału zadań, nie ma konieczności ciągłego pozyskiwania klientów oraz działań marketingowych, związanych z własną firmą. Dobry etat jest dość wygodny po prostu. Firma organizuje różne eventy, jest karta multisport, ma się urlop lub można przynieść zwolnienie lekarskie. We własnym biznesie też jest dużo atrakcji, dużo wolności, ale wszystko to jednak inny wymiar i inna odpowiedzialność. Odkąd mam swoją firmę, wyjazdy integracyjne organizowane przez pracodawcę zastępuję eventami biznesowymi w ramach różnych działań i spotkań networkingowych.
Ciemne strony biznesu?
Jedną z ciemnych stron prowadzenia własnego biznesu jest to, iż często zmienia się coś w aspektach księgowych, prawnych, a nawet marketingowych, np. w algorytmie postów na Facebooku, i trzeba często aktualizować swoją wiedzę na raz zdobyty temat. Gdy się pracuje w dużej firmie, od poszczególnych działów są odrębni specjaliści. We własnym biznesie trzeba przynajmniej częściowo mieć wiedzę ogólną z każdej dziedziny. Drugą ciemną stroną jest to, że kontrola techniczna domu czy mieszkania bywa bardzo męcząca, w szczególności jeśli jest dużo usterek i wad, a przecież czasem na górną kondygnację prowadzi tymczasowa drabina, a nie docelowe schody. Ja i mój zespół mamy czasem po cztery inspekcje dziennie i to w różnych częściach Krakowa czy Małopolski, co też bywa męczące, zwłaszcza zimą. Nie ma co ukrywać, że praca inspektora to poniekąd praca fizyczna.
Co Cię kręci/motywuje/irytuje?
Bawi mnie i kręci, kiedy moi klienci czy pracownicy z budowy, nawiązując do nazwy mojej marki W szpilkach na budowie, pytają mnie podczas inspekcji: „No i gdzie te szpilki?”. Ja wtedy z uśmiechem odpowiadam „Nie mam. I to jest moje całe zdanie”. Nazwa mojej marki kryje w sobie przesłanie, że na budowie pojawi się kobieta i zrobi po swojemu, co trzeba. W zasadzie szpilki noszę tylko na targach budowlanych, czy spotkaniach biznesowych, no i prywatnie. Jedyną szpilką, którą mam na sobie podczas inspekcji, jest ta w moim logo na odzieży firmowej.
Kto Cię inspiruje?
Inspiruje mnie Ilona Przetacznik, którą znam osobiście. Czytelnicy zapewne kojarzą ją jako jedną z uczestniczek Projektu Kobiety Krakowa. Bardzo podoba mi się, że godzi obowiązki rodzinne jako mama z zawodowymi jako prawnik. Dodatkowo działa nie tylko bezpośrednio z klientami, ale udało jej się zbudować zaplecze online w postaci sklepu z umowami i webinarami, co pozwala jej na uzyskiwanie przychodów w firmie nawet wtedy, kiedy jest na urlopie czy zajmuje się życiem prywatnym.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Znajomi czasami podsyłają mi zrzuty ekranu z różnych grup budowlanych na Facebooku, gdzie kupujący mieszkania polecają mnie jako inspektora, nazywając mnie Pitbulem. Akurat z tym się nawet zgodzę ‒ nie każda inspekcja jest miła, czasem naprawdę trzeba powalczyć w imieniu klienta, aby deweloper naprawił jawne wady i usterki.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Moje auto z dużym logotypem W szpilkach na budowie. Może nie jest jakoś bardzo cenne, ale ma indywidualną rejestrację: K0 PARKA, co po szybkim przeczytaniu daje wyraz „koparka”. Jestem dumna z takiego budowlanego triku, gdyż bardzo dobrze działa marketingowo na krakowskich drogach.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Na własny dom. Tak, dobrze czytacie. Mam taką „klęskę wiedzy”, że ciężko mi kupić i wybrać coś od dewelopera. Mieszkam z Partnerem w jego mieszkaniu, ale takiego swojego, wymarzonego i zaprojektowanego z uwzględnieniem moich potrzeb jeszcze nie mam.

Karolina Malicka / fot. Barbara Bogacka
Ulubione miejsca w Krakowie?
Uwielbiam Park Bednarskiego na krakowskim Podgórzu. Ma w sobie coś magicznego i unikalnego.
Gdzie Cię znajdziemy?
https://www.instagram.com/w_szpilkach_na_budowie/
https://www.facebook.com/WszpilkachNaBudowie/
wszpilkachnabudowie.pl
https://www.linkedin.com/in/karolinamalicka/
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Hotel Sheraton Grand Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa
katarzyna 6 września, 2021
Rewelacyjny wywiad. Moc inspiracji i twarde fakty że można 🙂