Justyna Kowalcze: Moje klientki czują, że mogą się przede mną otworzyć, opowiedzieć o swoich kłopotach, radościach i wyzwaniach. Pomysły na stylizacje rodzą się gdzieś pomiędzy słowami, podczas rozmowy. Efektem współpracy jest garderoba na miarę potrzeb, wspierająca w rozwoju, dodająca skrzydeł
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Justyna Kowalcze: Jestem dyplomowaną stylistką osobistą, kreatorką wizerunku, kolorystką. Współpracuję z Galerią Kazimierz, stylizuję sesje zdjęciowe, prowadzę warsztaty dla kobiet.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Zanim zaczęłam ubierać kobiety, byłam nauczycielką z całkiem pokaźnym stażem. Choć z wykształcenia jestem polonistką, przez 14 lat uczyłam języka angielskiego w gimnazjum. Byłam jedną z tych osób, które wykonują swoją pracę z pasją, lubianą przez młodzież, z czasem coraz bardziej sfrustrowaną rzeczywistością panującą w polskiej oświacie. Wypalałam się. Czułam się coraz mniej w porządku wobec uczniów, wiedząc, że nie jestem w stanie dłużej pracować z entuzjazmem i radością, na jakie zasługują i do jakich ich przyzwyczaiłam. Ale wciąż stałam przy tablicy.
I wtedy wydarzyło się coś, co dało mi kopa do zmiany. Po latach wędrowania od lekarza do lekarza trafiłam wreszcie do kogoś, kto potwierdził moje przypuszczenia i postawił diagnozę.
Rozpoznano u mnie stwardnienie rozsiane. Czy to był dla mnie szok? Szczerze mówiąc poczułam ulgę, że wreszcie wiem na pewno i że to, co czułam od jakiegoś czasu, było realne, a nie urojone, że nie wmawiam sobie niedowładu i braku sił. Pomyślałam, że to ewidentny znak ‒ czas zająć się sobą i realizacją marzeń, póki mogę i jestem sprawna.
Złożyłam podanie do Artystycznej Alternatywy, po roku nauki zostałam dyplomowaną stylistką i kreatorką wizerunku. Złożyłam wypowiedzenie w szkole i wystartowałam z własną działalnością gospodarczą jako Justyna Kowalcze Osobista Stylistka.
Co się działo w małej górskiej wiosce, w której mieszkałam od dziecka, gdy ogłosiłam swoją decyzję? Było mnóstwo gadania, rzuciłam wszak etat na państwowej posadzie. Padły też trzeźwe pytania: kogo ty tu, kobieto, będziesz ubierać? Fakt, w Naprawie nie miałabym zbyt wielu klientek, dlatego krok po kroku zaczęłam budować swoją markę osobistą, stając się ostatecznie jedną z rozpoznawalnych stylistek na krakowskim rynku, współpracownicą Galerii Kazimierz, autorką bloga i kanału na YouTube, współtwórczynią sesji zdjęciowych.
Wydarzenia, które Cię wzmocniły?
Zaraz na początku swojej przygody ze stylizacją miałam przyjemność ubierać Joannę Jabłczyńską. To była ważna sesja reklamowa dla centrum urody American Dreams na Podhalu. Duże wyzwanie dla początkującej stylistki, którą wówczas byłam. Dzięki pracy całego zespołu powstały wtedy przepiękne zdjęcia. Joasia wyglądała olśniewająco w moich stylizacjach, a ja uwierzyłam, że skoro podołałam temu zadaniu, mogę wszystko!
Co uznajesz za swój największy sukces?
Każda klientka, która zaczyna lśnić własnym blaskiem, jest moim sukcesem. Wiem, że to brzmi mocno marketingowo, ale tak właśnie czuję. Kobiety są moją pasją i inspiracją, bardzo wczuwam się w to, co robię. Kiedy szukająca u mnie pomocy klientka prostuje się dumnie, z zadowoleniem spogląda w lustro i emanuje radością, czuję, że żyję!
Jakie są Twoje super moce?
Jestem energiczna, radosna, pełna optymizmu, inspirująca i spontaniczna. Jednocześnie mam w sobie ogromne pokłady empatii, umiem słuchać, bardzo się angażuję. Mieszanka tych cech przyciąga do mnie kobiety, które nie tyle szukają fajnych ubrań, co zrozumienia, indywidualnego podejścia, nowego startu w życiu.
Bardzo często pomagam kobietom kończącym swoje terapie, dochodzącym do siebie po rozwodach, zmagającym się z zaniżoną samooceną. Nie nagłaśniam tego, a jednak moje klientki czują, że mogą się przede mną otworzyć, opowiedzieć o swoich kłopotach, radościach i wyzwaniach. Pomysły na stylizacje rodzą się gdzieś pomiędzy słowami, podczas rozmowy. Efektem współpracy jest garderoba na miarę potrzeb, wspierająca w rozwoju, dodająca skrzydeł.
Najlepsza/najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś?
„Nie zastanawiaj się, komu przydałyby się twoje usługi, tylko kto ci za nie zapłaci!” Usłyszałam te słowa od znajomej na samym początku mojej nowej zawodowej drogi. Były pierwszą ważną lekcją biznesu dla byłej nauczycielki i archetypicznej karmicielki, która nie widziała problemu w robieniu rzeczy za darmo, po godzinach, z poczucia misji, dla czyjegoś dobra. Ułożenie sobie dobrej relacji z pieniędzmi uważam za kluczowe dla sukcesu wszelkich biznesów opartych na pasji.
Masz jakieś swoje patenty lub rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
„Lepiej się spóźnić, niż przyjść na czas i brzydko wyglądać.” To oczywiście żart! Tak na serio apeluję, byśmy nie były tak krytycznie nastawione do samych siebie i nie wyolbrzymiały swoich niedostatków, nie traciły czasu na porównywanie się z innymi. Dziewczyny, uwierzcie, nikt nie przygląda się Wam tak wnikliwie, jak Wy same. Po rzucie SM został mi niedowład prawej strony twarzy. Mnóstwo ludzi nawet go nie zauważa, pewnie też dlatego, że dużo i szeroko się uśmiecham.
Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
Postawienie wszystkiego na jedną kartę, pożegnanie się z etatem i praca na własny rachunek to była trudna decyzja, której nigdy nie żałowałam, choć wcale nie było i momentami nadal nie jest łatwo.
Ciemne strony biznesu?
Zdecydowanie dojazdy. Przyjęłam zasadę, ze moje usługi mają być dostępne dla każdej kobiety, która chce dobrze wyglądać, niezależnie od tego, gdzie mieszka. Mam klientki we wszystkich zakątkach Małopolski, więc dużo czasu spędzam w samochodzie. Choć lubię prowadzić i wykorzystuję ten czas na słuchanie podcastów, nie da się ukryć, że te podróże są dość męczące.
Co Cię kręci?
Zawsze podkreślam, że zostałam stylistką nie z pasji do mody, lecz do kobiet! My kobiety mamy w sobie niezwykłe pokłady energii i siły, czasem nieuświadomione, przykryte, głęboko schowane. Uwielbiam budzić kobiecą energię, aktywizować, inspirować.
Każda babeczka, która dzięki mojej pracy idzie przez życie z podniesionym czołem, jest dla mnie źródłem ogromnej satysfakcji. A jeśli mowa o życiu poza pracą, wymienię książki, góry, podróże, spacery z psem i gotowanie.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Wyniosłam z domu przekonanie, że nie ma się co przejmować tym, co ludzie powiedzą, i tego się trzymam!
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
You are enough! Jesteś wystarczająca! Nie porównuj się z innymi, nie dręcz swoimi niedostatkami, odpuść wyrzuty kierowane pod swoim adresem. Jesteś wystarczająca.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Złote kowbojki, które włożyłam na sesję zdjęciową, nie są może najcenniejsze, ale dodają mi więcej pewności siebie, niż wszystkie inne ciuchy w szafie. Uwielbiam je! Pomyśleć, że musiałam przekroczyć czterdziestkę i zakończyć terapię, aby pozwolić sobie na kompletnie niepraktyczne, ale piękne buty!
Co zawsze masz przy sobie?
W każdej torebce, a mam ich dużo, bez problemu znajdę kilka szminek w intensywnych kolorach. Uwielbiam malować usta!
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Na podróże! Chyba najszczęśliwsza jestem mogąc podróżować z moją rodziną. Nieraz żartuję, że gdyby nie mąż, który mocno stąpa po ziemi, wszystkie pieniądze wydałabym na bliższe i dalsze wyjazdy.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Och, nie mam takiej potrzeby, lubię swoje życie i to, kim jestem. Gdybym jednak mogła, z przyjemnością zajrzałabym do głowy Zośki Papużanki, żeby sprawdzić, jak ona to robi, że tak wspaniale pisze. Jestem zachwycona rytmem jej prozy, skojarzeniami, językowymi konstrukcjami. Coś wspaniałego!
Czego o Tobie nikt nie wie?
Uwielbiam grać w Candy Crash! To prosta gra na telefon, w której zbija się różnokolorowe cukierki. To moja guilty pleasure. Błagam, nie mówcie nikomu!
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Chciałabym zostać certyfikowaną coachką. Ubrania nie są dla mnie fascynujące same z siebie ‒ są środkiem, dzięki któremu mogę pomagać innym i wprowadzać pozytywne zmiany w ich życie. Coaching byłby naturalnym uzupełnieniem mojej zawodowej ścieżki.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Bardzo lubię Pojnarówkę. To kameralna kawiarnia, urządzona w odrestaurowanej szklarni na dziedzińcu Uniwersytetu Rolniczego. To miejsce z dobrą atmosferą, pyszną kawą i jeszcze lepszym ciastem.
Gdzie Cię znajdziemy?
strona: https://justyna.kowalcze.eu/
Fb: https://www.facebook.com/j.kowalcze
Ig: https://www.instagram.com/justynakowalcze_stylistka/
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Centrum Kongresowe ICE Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa