Justyna Cooper: Moim głównym celem na początku każdego kursu jest zbudowanie dobrych, partnerskich relacji opartych na zaufaniu. Jestem dla kursantów trochę jak terapeutka ‒ pomagam im odnaleźć w sobie wiarę, że nauka angielskiego leży w zakresie ich możliwości
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Justyna Cooper: Jestem lektorką języka angielskiego, metodyczką, właścicielką firmy Just English oraz autorką bloga Anglistka z Krakowa. Doświadczenie zawodowe zbierałam, współpracując z najlepszymi szkołami językowymi w Krakowie oraz w Wielkiej Brytanii. Od 10 lat prowadzę szkolenia językowe dla pracowników firm oraz klientów indywidualnych. Jestem ekspertką w nauczaniu dorosłych. Dzięki mnie osoby, które od lat próbują bezskutecznie nauczyć się angielskiego, rozwijają skrzydła i zaczynają się swobodnie komunikować.
Postrzegam siebie nie jako coacha czy trenerkę, ale jako przewodniczkę i towarzyszkę na drodze do językowej niezależności. Uświadamiam moim klientom, że nauka nie musi sprowadzać się do wkuwania słówek i regułek gramatycznych. Na lekcjach stawiam na naturalną i spontaniczną interakcję, a wszystkie ćwiczenia i zadania, które wykonujemy, są przyjazne dla mózgu. Dzięki temu moi kursanci na lekcjach nie mają poczucia przeciążenia czy znużenia. Przychodzą na zajęcia w dobrych humorach, z uśmiechem na ustach, otwarci na nowe tematy i ciekawi tego, czego jeszcze nie znają.
Wierzę w ideę slow learning. Moim zdaniem każdy ma w sobie potencjał do opanowania języka, jednak nie wszyscy osiągną to w tym samym tempie. Pomagam moim klientom odkryć najbardziej optymalną i przyjazną dla nich formę nauki. W wolnych chwilach piszę artykuły na swój blog Anglistka z Krakowa.
Dlaczego anglistka? Ponieważ jestem anglistką z krwi i kości. Nauczanie i dzielenie się wiedzą to nie tylko zawód, to też styl życia. Fascynuje mnie nie tylko język, ale i kultura krajów anglojęzycznych. Kiedy pierwszy raz pojechałam do Anglii, miałam już pewność, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu. Byłam zachwycona, czułam się jak w bajce, szczególnie odwiedzając miejsca, które znałam jedynie z książek i powieści.
Czerpię ogromną radość z dzielenia się wiedzą na temat tego, co w Anglii zobaczyć, co zwiedzić, gdzie zjeść. Mam wrażenie, że wiedza na temat tego kraju sprowadza się u nas do rodziny królewskiej, Brexitu i pijanych turystów na krakowskim rynku. Staram się więc pokazać, że Anglia to też długie spacery w przepięknej, dzikiej scenerii, wakacje spędzone na łódce, sobotnie śniadanie zjedzone w parku, afternoon tea z widokiem na Tower Bridge, a przede wszystkim ludzie pełni pasji i determinacji, by żyć pięknie i humorem bez względu na pogodę. Na blogu dzielę się więc swoim zachwytem i fascynacją, jestem swego rodzaju samozwańczą ambasadorką kultury brytyjskiej w Polsce.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Dosyć wcześnie zdałam sobie sprawę, że chcę zajmować się angielskim zawodowo. Byłam utalentowaną uczennicą, w wieku 15 lat wygrałam nawet konkurs recytatorski „Proza i poezja w języku Szekspira.” Ostateczną decyzję o ścieżce kariery podjęłam, przygotowując się do matury. Nauka angielskiego po prostu sprawiała mi radość, była i nadal jest moją wielką pasją.
Fakt, że dostałam się na filologię angielską na UJ było spełnieniem moich marzeń. Przez pięć lat przesiadywałam w bibliotekach, zgłębiałam tajniki języka, kultury i literatury, zaczytywałam się w angojęzycznych magazynach, których nigdzie indziej nie można było dostać. To był dla mnie, dziewczyny z małego miasteczka, nowy świat
Miałam wspaniałych wykładowców, którzy pokazali mi, jak uczyć na miarę XXI wieku. Ukończyłam specjalizację nauczycielską i z perspektywy czasu wiem, że kończąc studia miałam ogromną wiedzę i mocny grunt pod nogami. Kiedy zaczynałam pierwszą pracę w szkole językowej wiedziałam już, że to jest to. Czułam się tak, jakbym robiła to od lat. Na przestrzeni lat współpracowałam też z innymi wspaniałymi nauczycielami, obserwowałam ich zajęcia, odbyłam masę szkoleń, rozwijałam się pod okiem wykwalifikowanych metodyczek. Przez pewien czas sama pracowałam też jako doradca metodyczny dla dużej szkoły językowej, rekrutując lektorów i wspierając ich w rozwoju.
Ostatnich 10 lat było czasem wytężonej pracy, wyzwań, ale przede wszystkim czasem, który pozwolił mi zrozumieć swoją wartość i swój potencjał. Obecnie czuję, że już nic nie muszę nikomu udowadniać, nie muszę ciągle się szkolić, bo najważniejsze mam już w sobie.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Przeprowadzka do Krakowa w wieku 19 lat. Gdyby nie to, prawdopodobnie nigdy nie miałabym szansy na takie życie, jakie sobie wymarzyłam i na jakie zapracowałam. Studiowałam na jednej z najlepszych uczelni w kraju, poznałam masę ciekawych i wartościowych ludzi, pracowałam ze specjalistami i specjalistkami od nauczania, a to wszystko w przepięknym otoczeniu Starego Miasta. Kosmopolityczny duch tego miejsca stymuluje moją ciekawość świata i głód wiedzy. Tutaj nie można się nudzić.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Zawsze chciałam, by moja praca była pożyteczna, wartościowa, by dzięki niej czyjeś życie zmieniło się na lepsze. Moja mama i babcia pracowały jako pielęgniarki ‒ myślę, że po nich odziedziczyłam swego rodzaju opiekuńczość i czułość wobec ludzi, zrozumienie ich strachu i słabości. Jestem dumna, gdy moi uczniowie po ukończeniu kursu spełniają swoje marzenia. Niektórzy z nich wykładają na uczelni, inni pracują za granicą, jednak dla większości znajomość angielskiego stała się przepustką do lepszego życia, dodała pewności siebie, pozwoliła lepiej wykorzystać swoją wiedzę czy potencjał. Zachęcam ich do tego, by zwiedzali świat, nawiązywali rozmowy z miejscowymi ludźmi, dzieli się swoim historiami i poznawali nowe. Obserwuję ich potem na Facebooku i mam świadomość, że dołożyłam do tych transformacji swoją cegiełkę. To jest dla mnie miarą sukcesu.
Jakie są Twoje super moce?
Jestem osobą niezwykle empatyczną, ciepłą i życzliwą. Sama w przeszłości miałam problemy z jąkaniem się i wiem, co to znaczy chcieć coś powiedzieć, a nie móc. Wiem również, jak ważne jest poczucie komfortu w relacjach z innymi. W szkole moje pokolenie często uczyło się w strachu, stresie, byliśmy zawstydzani, gdy nie udało nam się czegoś zrozumieć, zapamiętać. Wymagano od nas wiele, jednak stosowane metody nauczania były archaiczne i zupełnie nie brały pod uwagę tego, jakie warunku muszą być spełnione, by uczeń chciał i potrafił się nauczyć. Dlatego tak wiele osób mimo, iż teoretycznie uczyło się angielskiego przez lata, nie potrafi go używać.
Kursanci często przychodzą na pierwsze zajęcia zestresowani, stremowani, nieraz przepełnieni wstydem. Brak znajomości angielskiego dla wielu osób jest przeszkodą nie tylko na drodze do lepszej pracy, ale i skazą na honorze. Moim głównym celem na początku każdego kursu jest zbudowanie dobrych, partnerskich relacji opartych na zaufaniu. Jestem dla kursantów trochę jak terapeutka ‒ pomagam im odnaleźć w sobie wiarę, że nauka języka leży w zakresie ich możliwości. Jestem po to, by ich wspierać, po to, by nauka nie była udręką, ale dawała radość, przyjemność i satysfakcję.
Najlepsza/najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś?
Najlepsza rada ‒ znajdź mentorkę. Bardzo długo siedziałam w skorupie skromnej dziewczyny, która co prawda czuje, że jest dobra, ale jednak nie do końca wierzy w siebie. W końcu tyle jeszcze kwalifikacji trzeba zdobyć. Przez przypadek trafiłam na wspaniałą, szczerą i utalentowaną lektorkę i mentorkę ‒ Sabinę Polak-Tokarz, która uświadomiła mi, jak wielką wartość ma moja praca i moje talenty. Chwała jej za to!
Masz jakieś swoje patenty lub rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Rób to, co kochasz!
Co Cię kręci?
Uwielbiam podróżować, zarówno lokalnie jak i globalnie. Do każdej podróży przygotowuję się bardzo skrupulatnie, czytam mnóstwo przewodników oraz książek, które zostały o danym miejscu napisane. Dzięki temu moje podróże trwają dłużej niż urlop. Poznawanie nowych miejsc, próbowanie nowych smaków zawsze pozwala mi naładować baterie.
Kto Cię inspiruje?
Inspirują mnie ludzie mądrzy, oczytani, którzy mają wiedzę i potrafią ją przekazać w ciekawy i nieszablonowy sposób. Jedną z nich jest Lucy Worsely, która tworzy programy telewizyjne o historii. Robi to lekko i z humorem, jednak słuchając jej wiemy, że mamy do czynienia z ekspertką. Mam nadzieję, że moje lekcje są podobnie odbierane.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Po zakończeniu pewno kursu dostałam maila o treści: „Jesteś moją mistrzynią!”
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
Nie daj się stłamsić. Jeżeli czujesz, że jesteś w czymś dobra, rób swoje. Nie przejmuj się tym, co mówią inni, nie każdy zrozumie twoją drogę, nie każdy zachwyci się tym, co tobie dodaje skrzydeł. Walcz i dbaj o siebie, swoje szczęście i swoje marzenia.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Książka Olgi Tokarczuk z dedykacją. Prezent urodzinowy od mojej serdecznej przyjaciółki.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Na podróż do Nowego Jorku śladami Edith Wharton, Carrie Bradshaw i Fran Lebowitz.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Z Nigellą Lawson, którą ubóstwiam i której książki stanowią centralny punkt mojej kuchni. To dzięki niej nauczyłam się gotować oraz czerpać przyjemność z jedzenia – bez wyrzutów sumienia i ciągłego liczenia kalorii. Oglądanie jej programów, czytanie książek i felietonów traktuję jako antidotum na całe zło. W dodatku Nigella mówi z przepięknym akcentem, a jej język jest soczysty i wyrafinowany.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Niewiele osób wie, że na studiach przeczytałam, a właściwie przestudiowałam, cały słownik Oxford Wordpower. Chciałam po prostu sprawdzić, ile słówek jeszcze nie znam. Zapisywałam sobie te słówka w notatniku. Oczywiście było w tym dużo naiwności – nie sposób wszystkiego zapamiętać. Wtedy byłam jeszcze perfekcjonistką i źle znosiłam momenty, gdy czegoś nie pamiętałam bądź nie wiedziałam. Dziś wspominam ten czas ze sceptycznym uśmiechem, ale i z czułością wobec samej siebie sprzed kilkunastu lat.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Chciałabym móc więcej czasu poświęcić na pisanie bloga. Czas pandemii był dla mnie bardzo trudny i intensywny, jednak mam listę miejsc i rzeczy, o których chciałabym napisać. Kto wie, może kiedyś powstanie z tego książka?
Ulubione miejsca w Krakowie?
Jestem osobą, dla której spacerowanie bez celu po mieście stanowi przyjemność samą w sobie. Kobiety takie jak ja określa się we Francji słowem flâneuse. Jeśli jednak już mam cel, na 100 proc. jest to Massolit, czyli wspaniała amerykańska księgarnio-kawiarnia przy ulicy Felicjanek. Massolit ma niepowtarzalny, magiczny klimat. Mogę przesiadywać w nim godzinami, przeglądając anglojęzyczne książki, czytając New Yorkera, popijając kawę i zajadając brownie bądz tort marchewkowy.
Gdzie Cię znajdziemy?
Zapraszam do czytania mojego bloga anglistkazkrakowa.pl oraz do polubienia stron na FB: Aglistka z Krakowa oraz Just English – English Lessons in Kraków. Zapytania na temat kursów indywidualnych i firmowych oraz innych form współpracy proszę kierować na adres justenglish.biz@gmail.com
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Centrum Kongresowe ICE Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa