
Grażyna Zgliński-Brzózy / fot. Barbara Bogacka
Grażyna Zgliński-Brzózy: Gdy nie miałam siły iść dalej, gdzieś po drodze spotykałam ludzi, którzy tę siłę mi dawali, by móc żyć coraz intensywnej i być wdzięczną za wszystko, co mi się przytrafia
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Grażyna Zgliński-Brzózy: Jestem dziennikarzem i artystą. Ukończyłam również studia teologiczne oraz mediację. Jestem mamą pięciorga dorosłych już dzieci i szczęśliwą babcią. Dużą część mojego życia zajmuje mi praca społeczna ‒ wielką radość sprawia mi pomaganie innym ludziom.
Jestem kobietą świadomą swoich zalet i swoich braków, bo przecież nie ma idealnych kobiet, nie ma idealnych ludzi. Moja praca polega na edukowaniu i dzieleniu się swoją wiedzą. Lubię pisać ‒ moje teksty niosą wartość emocjonalną, bo przecież takie jest życie. Teksty nie tylko mają informować, coś opowiadać… mają też poruszać odbiorcę. Podobnie jest z moim malarstwem, ze sztuką, którą tworzę. Maluję emocje i ciszę. Wykorzystuję siłę kolorów i światła, jak również technikę asamblażu, by wyrażać to, co trudne do wypowiedzenia.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Moje życie to droga pełna różnych historii, które mnie ukształtowały… Gdy nie miałam siły iść dalej, gdzieś po drodze spotykałam ludzi, którzy tę siłę mi dawali, by móc żyć coraz intensywnej i być wdzięczną za wszystko, co mi się przytrafia. Jestem kobietą obecności. A jednak dopiero dziś nauczyłam się odnajdywać siebie ‒ na nowo i z czułością.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Co mnie zmieniło? Ach, przez tych 61 lat mojego życia sporo się nazbierało, jednak wymienię kilka kluczowych. Gdy miałam dwadzieścia lat, przeżyłam śmierć kliniczną. Było to bardzo trudne doświadczenie, które nie mija i cały czas mi towarzyszy ‒ mam świadomość, że wszystko, co nas w życiu spotyka, ma sens, choć my sami tego sensu często nie widzimy.

Grażyna Zgliński-Brzózy / fot. Barbara Bogacka
Kolejną ważną rzeczą był wyjazd do Paryża na Spotkanie Taizè w 1988 roku. Spotkałam tam mojego przyszłego Męża i wszystko się rozpoczęło. Kolejnymi wydarzeniami były narodziny moich Dzieci, a ostatnio Wnuków. Zmieniła mnie też pandemia i to co potem ‒ pozostawienie przez Męża i śmierć mojej Mamy… Zresztą śmierć każdej bliskiej mi osoby powoduje u mnie wylew wielu emocji, które kształtują mnie na nowo.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Nie jestem kobietą biznesu‒ moim sukcesem są moje wspaniałe Dzieci oraz ich osiągnięcia. Rodzina ma dla mnie największą wartość i dla niej świadomie zrezygnowałam z wielu rzeczy. I chociaż nie wszystko jest w niej tak, jak bym chciała, to uważam, że to właśnie Rodzina jest moim sukcesem. Sukcesem jest również to, że pomimo wielu bolesnych wydarzeń w moim życiu, pozostałam pełna radości i mam jeszcze wiele marzeń oraz siłę, by je spełniać.
Niewątpliwie moim zawodowym, czy raczej społecznym sukcesem, jest stworzenie ośrodka polonijnego w Solothurn – Zuchwil w Szwajcarii, bo Szwajcaria to moja druga ojczyzna. Współprowadziłam ten ośrodek do czasu powrotu do Polski w 2001 roku i gościłam w nim wiele wspaniałych osobistości: Prezydenta Polski Lecha Wałęsę z małżonką, Nuncjusza Apostolskiego Raubera, Prymasa Józefa Glempa.
W ramach ośrodka organizowałam też koncerty, w których występowali cudowni artyści, ale co najważniejsze, powstał tam ośrodek duszpasterski z regularnymi spotkaniami oraz możliwością uczestnictwa w comiesięcznym kalendarzu liturgicznym. Ośrodek był ‒ i mam taką nadzieję, że nadal jest – otwarty dla każdego, bez względu na wyznanie, status społeczny czy pochodzenie.
Najlepsza i najgorsza rada jaką w życiu dostałaś?
Najlepsza… „Nie bądź ciągle taką Matką Teresą i zacznij myśleć o sobie, a nie tylko o innych. I nigdy nie mów o sobie źle, nawet w żartach”. Mówiło mi to wielu ludzi, a jednak najbardziej zapamiętałam te słowa, gdy padły z ust dwóch moich Synów ‒ najstarszego i najmłodszego.
Złych rad było sporo. Jedna z nich dotyczyła zakupu starego domu za miastem z 17 arami ogrodu. Druga, by zrezygnować ze swojej pracy zawodowej na rzecz rodziny. I trzecia, by utrzymywać kontakty z niektórymi ludźmi, chodź są toksyczni, bo przecież nie wypada zerwać kontaktów; bo to rodzina, stare przyjaźnie czy znajomości.
Masz jakieś swoje rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Słuchaj swojej intuicji. Miej marzenia i czas na swoje pasje. Szczęśliwa kobieta, żona, mama, babcia to ta, która znajduje czas dla siebie. I jeszcze na koniec prośba… Bądź dla siebie dobra i nie porównuj się z innymi kobietami.
Najlepsza i najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?

Grażyna Zgliński-Brzózy / fot. Barbara Bogacka
To ta, że zostałam mamą, że jestem wierna swoim wartościom pomimo wielu życiowych trzęsień ziemi. Najtrudniejsza była zmiana sposobu myślenia, która spowodowała odpuszczenie, a jednocześnie zawalczenie o siebie.
Co Cię motywuje?
Motywuje mnie ciekawość życia i wdzięczność za to, co mam. Moje Dzieci i Wnuki. Bycie babcią to dla mnie zaszczyt, i chociaż moje Wnuki mieszkają daleko, to cały czas są w moim sercu. Już liczę dni, ponieważ niedługo znów je zobaczę. Gdy jestem z nimi, świat zwalnia i pięknieje.
Kto Cię inspiruje?
W swoim życiu spotkałam wielu ciekawych ludzi, którzy mnie czymś zainspirowali. Myślę, że często nie zdajemy sobie sprawy, ile czerpiemy od innych. Źródłem wielkiej inspiracji jest dla mnie Coco Chanel, którą uwielbiam jako projektantkę. Stworzyła modę dla biednych i dla bogatych. Mała czarna i perły; sznury pereł są dla każdej kobiety. To ona połączyła wyrafinowanie z prostotą i nadała temu styl. Inspirują mnie moi Dziadkowie. Mimo że dawno już ich nie ma, to wiem, że ich barwne i pracowite życie miało wpływ na to, kim dziś jestem.
Co absurdalnego usłyszałaś ostatnio na swój temat?
Może lepiej nie powtarzać, bo i po co. Natomiast spodobało mi się stwierdzenie, że moim znakiem szczególnym są kolory, emocje i perły, które są jak podpis czy pieczęć.
Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?
Może nic… Choć może jednak to: bądź uważniejsza na ludzi obok siebie i częściej kupuj Dziadkowi jego ulubione miętowe cukierki.
Co jest dla Ciebie ważne?
Moja Rodzina. Dzieci, Wnuki i Przyjaciele, choć niewielu ich mam… Ważni są dla mnie ludzie. Lubię rozmawiać i lubię uśmiech; lubię obdarowywać nim innych i sama być obdarowywana uśmiechem. Ważny jest dla mnie Bóg, bo wierzę w żywego i obecnego Boga. Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem.
Na co zawsze masz czas?
Zawsze znajduję czas na rzeczy ważne i na ludzi, których kocham. Ostatnimi czasy nauczyłam się też znajdować czas dla siebie. Nic wielkiego, na przykład takie zatrzymanie się w ciągu dnia z kubkiem kawy w ręku, świadomy oddech czy uważność na to, co dookoła. Zawsze też znajduję czas na modlitwę. Tak rozpoczynam i kończę dzień.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
To rysunki moich Dzieci i zdjęcia rodzinne. Pierścionek rodowy, który dostałam od Babci mojego Męża. Zegarek, który miałam podczas wypadku i śmierci klinicznej… I oczywiście sznury pereł. Ale najpiękniejsze są te ich historie, bo na tym polega ich wartość.
Co zawsze masz przy sobie?
Bardzo lubię duże skórzane torebki lub małe plecaczki. Zawsze noszę w nich klucze do domu, notes, długopis, kalendarzyk i szminkę Chanel ‒ chociaż rzadko maluję usta. I zawsze, naprawdę zawsze mam książeczkę z moim ukochanym ks. Dolindo Ruotolo, bo to mój ulubiony święty.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Marzę o własnej galerii, kocham sztukę. Mam też dużo Dzieci, więc nie miałabym problemu, na co ją przeznaczyć.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Z nikim… wtedy to by nie było już moje życie.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Czasami mam wrażenie, że ludzie wiedzą wszystko… Taki nieśmieszny żart.
Może odpowiem słowami piosenki „Jej portret” Bogusława Meca:
Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt.
Bo tego nie wiesz nawet sama Ty…
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Większej uważności. Chciałabym znać dobrze języki angielski, francuski i włoski. Mieć własną wystawę i dalej rozwijać swoje pasje i talenty, bo im jestem starsza, tym we mnie większa potrzeba malowania i pisania.
Jaki jest Twój ulubiony moment w tygodniu?
Moim ulubionym momentem tygodnia jest piątek wieczór. Lubię wtedy rozsiadać się wygodnie na kanapie i oglądać jakiś dobry film z najmłodszym Synem ‒ to już taka domowa tradycja. Lubię też, gdy odwiedza mnie najstarszy Syn i wtedy zwykły piątek staje się świętem… a gdyby jeszcze zjechała się cała reszta Piątki z Rodzinami, to czułabym się jak podczas Bożego Narodzenia w Bullerbyn.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Mam takie swoje sekretne miejsca… cudowne krakowskie ogrody i dziedzińce ‒ ciche i ukryte. Ogród Muzeum Archeologicznego, magiczny, z rzeźbami i ciszą. Dziedziniec Collegium Maius, dostojny, z zegarem, który opowiada czas. Dom Józefa Mehoffera z cudownym ogrodem i pyszną kawą. Wszystko to miejsca idealne dla miłośników sztuki i przyrody. A poza tym Kładka Ojca Bernatka i balansujące nad głowami, cudowne rzeźby Jerzego Kędziory. Dodam do tego jeszcze Muzeum Manggha z widokiem na Wawel i pyszną herbatą na tarasie, wśród zielonych bambusów. Bardzo brakuje mi mojej ukochanej księgarnio-kafejki KURANT. To miejsce z duszą literacką, muzyczną, artystyczną zapamiętałam ciepło i nie powinno było nigdy zniknąć z mapy Krakowa.
Gdzie Cię znajdziemy?
Najłatwiej na portalu LinkedIn https://www.linkedin.com/in/grażyna-zgliński-brzózy-318788190 gdzie zapraszam do moich #ŚwiatyGrażyny.
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: AC Hotel by Marriott
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa