
Eliza Sobuta-Wajdi / fot. Barbara Bogacka
Eliza Sobuta-Wajdi: Przez ponad 20 lat żyłam pogodzona z medyczną diagnozą, nie dającą nadziei na macierzyństwo. Całe moje życie kręciło się wokół pracy i gabinetu. To się zmieniło, gdy w wieku 44 lat urodziłam córeczkę
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Eliza Sobuta-Wajdi: Jestem psychoterapeutką, certyfikowaną coachką i terapeutką Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, instruktorką medytacji oraz trenerką mindfulness. Pracuję w oparciu o psychosomatoterapię oraz neurobiologię bezpieczeństwa. Mam wykształcenie medyczne, ukończyłam studia magisterskie ‒ analitykę medyczną ‒ oraz doktoranckie na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Przez 11 lat pracowałam w Zakładzie Diagnostyki krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Równolegle ze studiami i pracą w tym zawodzie szkoliłam się w obszarze naturoterapii, terapii holistycznych, aromaterapii, psychoterapii i pracy z ciałem. Przeszłam też trudne doświadczenia zdrowotne, a terapie holistyczne były tym, co poprowadziło mnie do równowagi i zdrowia.
W 2006 roku zdecydowałam się pójść za głosem serca i stworzyłam miejsce, które wspiera innych w pracy z ciałem, umysłem i emocjami. Następnie całkiem zrezygnowałam ze szpitalnego etatu. Od tego czasu prowadzę w Krakowie Centrum Promocji Zdrowia Almedica, w którym pracuję jako psychoterapeutka, health&life coach oraz terapeutka Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Pracuję z ciałem i emocjami głównie z kobietami, młodzieżą, dziećmi w obszarze radzenia sobie ze stresem i wypaleniem oraz problemów psychosomatycznych. Uczę jak głębiej rozumieć to, co mówi do nas ciało, przez różne objawy. Jak żyć z większą uważnością na swoje potrzeby, jak zatrzymać się w biegu i rozgościć w swoim życiu. W swojej pracy łączę naukową wiedzę Zachodu z obszaru psychoterapii i neurobiologii oraz mądrość terapii holistycznych Wschodu. Sięgam po te metody, które są skuteczne, łagodne i mają swój naukowy background.
Kilka lat temu stworzyłam projekt Szkoła Dobrostanu, w ramach którego prowadzone są szkolenia i warsztaty dla kobiet, młodzieży oraz rodziców. Dotyczą one radzenia sobie ze stresem i wypaleniem, oraz budowania lepszej relacji ze swoim ciałem. Rodzice mogą nauczyć się, jak lepiej wspierać swoje dzieci w budowaniu emocjonalnej równowagi i dobrostanu. Kobiety pracujące w zawodach pomocowych ‒ jak dbać o siebie i „BHP” w swojej pracy, aby skutecznie pracować, nie wypalając się.
W pracy indywidualnej moimi klientkami są w większości osoby, które pracują w obszarze pomocowym i ochrony zdrowia, czyli terapeutki, psycholożki, coachki, lekarki, pielęgniarki, masażystki. Pracuję też z kobietami z obszaru edukacji, z korporacji, z freelancerkami i mamami, które chcą holistycznie zadbać o swoje zdrowie i próbują godzić świat zawodowy z rodzinnym. Uczę, jak dbać o siebie, jak się regulować i jak regenerować, aby utrzymać zdrowotny balans. Jestem też autorką programu, wykładowczynią oraz opiekunką merytoryczną studiów podyplomowych na Akademii Górnośląskiej na kierunku “Terapie holistyczne w profilaktyce stresu i wspieraniu zdrowia”. Program tworzyłam z taką myślą, aby terapie holistyczne oraz wiedza o tym, jak głębiej i życzliwiej tworzyć relacje z pacjentami / klientami, miały możliwość częściej pojawiać się w standardach opieki medycznej i terapeutycznej.
Mam 51 lat, jestem mężatką, mamą siedmioletniej, długo wyczekiwanej córeczki. Naszej rodzinie zawsze towarzyszą zwierzęta; teraz mieszkają z nami dwa rodzinne i kochające psy xolo.

Eliza Sobuta-Wajdi / fot. Barbara Bogacka
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Pracę w służbie zdrowia znam od podszewki, z własnego doświadczenia. Również wychowałam się w bardzo medycznej atmosferze ‒ mój dziadek i rodzice to lekarze. Obserwowałam ich ciągłe wypalające zaangażowanie w ratowanie zdrowia i życia innych osób. To było niemal cały czas obecne w naszym rodzinnym domu. Życie między szpitalem, pogotowiem i przychodniami. Brak rozdziału pomiędzy sferą zawodową i rodzinną był trudnym, wręcz traumatyzującym wszystkich doświadczeniem. Dopiero poważne problemy zdrowotne zatrzymywały każde z nich w tym biegu.
Ja również przez wiele lat powielałam ten model pracy. Żyłam w stresie, dokładając sobie zajęć i obowiązków. Słuchałam przede wszystkim swojej głowy, a nie ciała. To dobrze funkcjonowało, jednak, jak się okazało, było na kredyt i sprawdzało się tylko do pewnego czasu. W którymś momencie moje ciało odmówiło współpracy, pojawiły się poważne problemy zdrowotne, konieczność operacji i zalecenie dożywotniej farmakoterapii.
Długo szukałam pomocy w paradygmacie akademickim, jednak znaczącą poprawę uzyskałam dopiero, kiedy dołączyłam metody holistyczne. Przede wszystkim Tradycyjną Medycynę Chińską i terapie naturalne. Sięgnęłam wtedy między innymi po zioła, pracę z oddechem, akupresurę, aromaterapię. I tak, ponad 18 lat temu, dokonałam znaczącego zwrotu. Po długim powrocie do zdrowia postanowiłam, że nie będę kontynuować mojej w miarę stabilnej i bezpiecznej pracy na etacie i pójdę inną ścieżką. Wybrałam tę, która dotąd była moim hobby, ale bardzo mnie przekonała. Postanowiłam wspierać również inne kobiety w powrocie do zdrowia i równowagi emocjonalnej, z wykorzystaniem terapii holistycznych.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
O pierwszym już opowiedziałam ‒ to była zmiana zawodu. Drugie wydarzenie miało miejsce siedem lat temu. To narodziny mojej córki. Przez ponad 20 lat żyłam pogodzona z medyczną diagnozą, nie dającą nadziei na macierzyństwo. Całe moje życie kręciło się wokół pracy i gabinetu.
To się zmieniło, gdy w wieku 44 lat urodziłam córeczkę ‒ wtedy wszystko się przewartościowało, i macierzyństwo jest do dziś na pierwszym miejscu. Praca jest dla mnie nadal bardzo ważna i pasjonująca, ale uważniej zarządzam swoją energią.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Za mój życiowy sukces uważam fakt, że moje macierzyństwo może być uważne i bliskościowe. To mogło się wydarzyć dzięki temu, że jestem w takim miejscu i czasie również w swoim życiu osobistym.
Zmiana zawodowa, przejście tej trudnej, wyboistej drogi zdrowotnej, ukończenie szkoły psychoterapii i zdobycie całego ogromu holistycznej wiedzy powoduje, że żyję bardziej świadomie. To przekłada się na duże korzyści w życiu osobistym i rodzinnym. Z pewnością głębiej rozumiem wiele rzeczy i mam przestrzeń w sobie na wiele perspektyw.
Jakie są Twoje supermoce?
Jeśli jestem do czegoś wewnętrznie przekonana, to natychmiast zaczynam działać, i udaje mi się prawie zawsze realizować zamierzone projekty.
Potrafię patrzeć na rzeczywistość z różnych perspektyw.
Umiem tworzyć przestrzenie i miejsca, w których pacjenci / klienci czują się bezpiecznie. Często słyszę w moim miejscu pracy, że przychodzi się tam jak do innego świata. Dało ono wielu osobom impuls do poszukiwania i tworzenia ich własnych regenerujących miejsc.
Najlepsza rada zawodowa, jaką w życiu dostałaś?
To były słowa, które usłyszałam od mojej superwizorki Dagmary Kuczyńskiej-Ginko. Powiedziała mi na superwizji, żeby zawsze pamiętać, że to ja jestem narzędziem mojej pracy, więc jeśli chcę być skuteczną terapeutką, muszę dbać o siebie szczególnie dobrze. To chyba ostatecznie wybiło mnie z trybu bezrefleksyjnego poświęcania się pracy i z takiego oczywistego w świecie medycznym poczucia, że trzeba się jej poświęcić nawet za cenę własnego zdrowia. Jest też takie społeczne oczekiwanie, żeby zawsze być na posterunku, w tej służbie. Z tej misji my, kobiety-terapeutki, często nie zdajemy sobie sprawy. Ani z tego, jak jest wyniszczająca. Przecież jeśli nie dbamy o swoje zdrowie, to w ostatecznym rozrachunku jesteśmy też mniej skuteczne dla naszych pacjentów.
Masz jakieś swoje patenty / rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Zarządzajcie własną energią zamiast czasem. Żyjemy w świecie zorganizowanym mocno pod mężczyzn. Zwłaszcza ten biznesowy nastawiony jest na osiąganie konkretnych celów oraz zarządzanie czasem i zadaniami. Tam nie ma miejsca na słuchanie swojego ciała, wiedzę o naturalnych rytmach, cykliczności, szczególnie ważnych dla kobiet. A dla mnie ważny jest szacunek dla potrzeb kobiecego ciała i zrozumienie, że energetycznie w ciągu miesiąca raz możemy więcej (przed owulacją), to znów mniej, bo to czas na odpoczynek (druga połowa cyklu).
Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?

Eliza Sobuta-Wajdi / fot. Barbara Bogacka
Chyba ta, gdy zdecydowałam się odejść z etatu i pójść w stronę tego, co mnie bardzo przekonało, za głosem serca. Moja praca w Szpitalu Uniwersyteckim, ukończona specjalizacja i doktorat dawały mi bezpieczny grunt i możliwości rozwoju. Kiedy zdecydowałam, że chcę otworzyć gabinet i pracować z ciałem oraz emocjami w oparciu o metody holistyczne, spotkało się to z dużym zdziwieniem i niedowierzaniem w moim otoczeniu. Osiemnaście lat temu był to obszar w Polsce niezbyt popularny. Ale czułam, że tamta praca nie służyła mojemu zdrowiu i że moje serce już jest gdzie indziej. Że chcę dzielić się wiedzą i tym, co jest według mnie skuteczne, ale jeszcze nie znalazło miejsca w świecie akademickim. Przez pewien czas wędrowałam pomiędzy tymi paradygmatami. W końcu zdecydowałam, że aby skutecznie pracować w gabinecie, muszę mieć więcej czasu oraz przestrzeń również na swoje zdrowie.
Ciemne strony tego co robisz?
Zawód, który uprawiam, jest piękny, ale niesie ze sobą znaczne obciążenia i ogromne ryzyko wypalenia. Wymaga dużej świadomości metod pracy. Ta praca wymaga skupienia, zaangażowania i wczucia się w to, co pojawia się w doświadczeniu innych osób. Z pacjentkami wymieniamy się informacjami nie tylko na poziomie słów. Nasze układy nerwowe na świadomym i nieświadomym poziomie rozmawiają ze sobą. Słysząc o trudnych historiach rezonuje się z nimi. Nie sposób się odcinać. Ciało to czuje i te historie zostają z nami. Dlatego po pracy w gabinecie potrzebuję porządnego resetu w samotności. I tak staram się planować swój dzień. Wypad po pracy na imprezę, do miasta albo na zakupy do galerii ‒ to jest dla mnie wyzwanie nie do przejścia… Moje ciało szybko mówi mi „stop”. Ponieważ dokładnie go słucham, przeznaczam sporo czasu na regenerację i zadbanie o to, by być w dobrej formie psychicznej i fizycznej.
Praktykuję mindfulness, ćwiczenia w oparciu o pracę z nerwem błędnym, koherencję serca. Wspieram swój układ nerwowy, korzystając z tych samych metod, których uczę swoje pacjentki. Korzystam też w każdym miesiącu z kilku superwizji. Niestety o tej trudnej stronie naszego zawodu na szkoleniach czy na studiach mówi się bardzo rzadko lub wcale, dlatego w Szkole Dobrostanu powstał projekt Terapeutka w Dobrostanie, adresowany do kobiet, pracujących w zawodach pomocowych. Jego motto przewodnie to „Zadbaj o siebie, abyś mogła dbać o innych”. W Programie mentoringowym „Must Have Skutecznej Terapeutki” uczymy, jak się regulować, jak tworzyć skuteczną i bezpieczną relację z pacjentami oraz jak się regenerować w pracy i w życiu, aby zadbać o swoje zasoby.
Co Cię kręci / motywuje?
Nowe pomysły, programy, które realizuję ze wspaniałymi, wrażliwymi i otwartymi na holistyczne patrzenie terapeutkami w ramach Szkoły Dobrostanu. Bardzo lubię ten stan flow, kiedy planujemy i realizujemy kolejne projekty, które przynoszą pozytywne efekty, pomagając innym kobietom zmieniać życie.
Kto Cię inspiruje?
Inspirują mnie kobiety, które wychodzą poza system. Jest kilka takich terapeutek, lekarek, które łączą paradygmaty, sięgając do tradycji i współczesnej wiedzy. Czytam ich książki, szkolę się u nich. To między innymi dr Aviva Romm, Deb Dana i dr Arielle Schwartz.
Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?
Żeby już wtedy bardzo zwolniła i lepiej słuchała głosu serca i swojego ciała. Z dzisiejszą wiedzą i świadomością siebie zapewne nie skręciłabym w kilka życiowych zaułków.
Co jest dla Ciebie ważne?
Zdrowie, bezpieczeństwo, serdeczne bliskie mi osoby, kobiety, które podążają podobną drogą. Dobrze jest mieć z kim iść ‒ zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
Na co zawsze masz czas?
Na rozmowę z bliskimi, na reset, na dobrą białą herbatę, książkę, ciekawy kurs :-).
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Myślę, że to przestrzeń, w której obecnie pracuję i w której dobrze się czują moje klientki/pacjentki. Jest to drugie miejsce, w którym tworzyłam swoje gabinety ‒ jeszcze lepiej dopasowane do potrzeb i specyfiki mojej pracy. Lubię zadbać o szczegóły oraz klimat, i myślę, że to się udało. Zależało mi na komfortowej, intymnej, cichej i bezpiecznej przestrzeni z dobrą energią. W trakcie projektowania sięgnęłam ‒ ku początkowemu przerażeniu architekta ‒ do zasad Feng Shui. To się dobrze sprawdziło, wprowadzając harmonię. Korzystałam też ze współczesnej wiedzy. W efekcie gabinet, w którym pracuję z ciałem i wykonuję zabiegi refleksologiczne oraz terapie meridianowe, ma ścianę solną, która dodatkowo tworzy zdrowy mikroklimat. W gabinecie zawsze towarzyszą mi olejki eteryczne, sama tworzę terapeutyczne mieszanki, korzystając z wiedzy z zakresu aromaterapii klinicznej.
Co zawsze masz przy sobie?
Bransoletkę z motylem, która mi przypomina o „efekcie motyla”. Polega on na tym, że nawet niewielkie działania mogą znacząco i pozytywnie zmieniać rzeczywistość. To mnie motywuje w trudniejszych momentach. W torebce mam też zawsze moją ulubioną mieszankę olejków eterycznych. Na każdy wyjazd biorę ze sobą taką mini apteczkę dla córki i dla nas. Goszczą w niej właśnie olejki i zioła.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Mam jeszcze jedno niezrealizowane marzenie, które ‒ mam nadzieję ‒ kiedyś się zmaterializuje. To przestrzeń rozwojowa dla kobiet, w której oprócz warsztatów i szkoleń, można wspólnie spędzić czas i budować kobiecą wspólnotę.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Myślę, że niewiele osób wie, że swoją pierwszą działalność gospodarczą, czyli pierwszy biznes, założyłam w wieku 19 lat, czyli ponad 32 lata temu. Było to na samym początku wolności gospodarczej w Polsce. Założyłam wtedy sklepik medyczno-zielarski. Zakładanie go, rejestrowanie, zaopatrzenie i samodzielne prowadzenie księgowości ‒ to był dla mnie skok na głęboką wodę. Nie było wtedy komputerów z Excellem, pamiętam tabelki i ręcznie robione remanenty. To było ciekawe, ale wymagające wyzwanie, zwłaszcza że równolegle się wtedy uczyłam i dojeżdżałam na uczelnię. Być może z tego powodu do dzisiaj nie darzę sprzedawania ogromną miłością.
Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?
Zdecydowanie praca z ciałem. Wybieram takie modalności, które pozwolą mi jeszcze lepiej pracować, ale też będą wspierać moje ciało. Od kilku lat zgłębiam tajniki teorii poliwagalnej i pracy z traumą, myślę też o kursie terapii jogą.
Jaki jest Twój ulubiony moment w tygodniu?
To czas, kiedy siedzimy razem z córką na kanapie, a nasze psiaki przychodzą, żeby się przytulić. Uwielbiam tak po prostu doświadczać tego wspólnego bycia. Lubię też siedzieć, pisać, omawiać różne projekty w ogródku przy moim gabinecie niedaleko ulicy Wrocławskiej ‒ mam to szczęście, że jest tam mała zielona przestrzeń. To tam powstał plan studiów podyplomowych i przeznaczonych dla kobiet warsztatów budowania bliższego kontaktu z ciałem Safe and Calm.
Ulubione miejsca w Krakowie?
Loch Camelot w Zaułku Niewiernego Tomasza, Pizzernia Cyklop, Czajownia na Kazimierzu. Bardzo lubię poranne spacery po uliczkach przy Rynku, ul. Karmelicką, Łobzowską, Krowoderską. Lubię patrzeć, jak Kraków budzi się do życia.
Gdzie Cię znajdziemy?
www.elizawajdi.pl
https://www.facebook.com/SzkolaDobrostanu
https://www.instagram.com/szkola_dobrostanu/
Centrum Promocji Zdrowia ALMEDICA, Kraków, ul Łokietka 8b/3
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: AC Hotel Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa