Kobieta Krakowa: dr Elżbieta Kluska-Łabuz
Żaden kryzys niestraszny, gdy mu się przyjrzeć od podszewki
dr Elżbieta Kluska-Łabuz: Chcę pomagać ludziom w zrozumieniu, że kryzys to nie zaburzenie czy patologia, a normalna reakcja na trudne życiowe sytuacje, która powoduje czasowe wybicie z równowagi i że mija, jeśli tylko coś z nim robimy a nawet może stać się pozytywnym momentem przełomowym w życiu człowieka
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
dr Elżbieta Kluska-Łabuz: Mocne pytanie na początek… jestem kobietą wchodzącą w wiek średni, co wiąże się z ponownym przeżywaniem kryzysu tożsamości i zadawaniem sobie na nowo pytania o to, kim jestem, więc wbrew pozorom wcale nie jest to dla mnie oczywiste, by na nie odpowiedzieć. Urodziłam się w Krakowie, a wychowałam w Beskidzie Wyspowym, w bliskości przyrody, gór i wszechotaczających malowniczych lasów. Przez ostatnie 16 lat, napędzana ciekawością i chęcią doświadczania wielokrotnie zmieniałam miejsce zamieszkania, kolejno: Lublin, USA, Londyn, Warszawa, Trójmiasto by ostatecznie powrócić w okolice Krakowa – do swoich korzeni. Od roku tutaj spędzam czas z moją rodziną, wychowuję córkę i rozwijam działalność biznesową.
Z zawodu jestem psycholożką. Od kilku lat przedsiębiorcą ‒ prowadzę Instytut Pozytywnej Terapii Kryzysu™ oraz rozwijam autorską metodę pracy z kryzysami ‒ Coaching/Mentoring Kryzysowy™. Interesuje mnie przede wszystkim rozwojowy aspekt kryzysów psychologicznych. Podkreślam, jak ważne jest, aby kryzys psychologiczny był w sposób adekwatny i szybki zaopiekowany, a jednocześnie, że poradzenie sobie z nim może być momentem przełomowym w życiu człowieka. Moja praca skupia się zatem na pomaganiu ludziom nie tylko w skutecznym radzeniu sobie z kryzysami, ale również na tym, by na jego bazie mogli się rozwijać i wzrastać. Realizuję to poprzez szeroko pojętą psychoedukację w postaci kursów i szkoleń, warsztatów, webinarów szkoleniowych, oraz praktykę prywatną jako interwent kryzysowy i coach/mentor kryzysowy, pracując z klientami indywidualnymi.
Od wielu lat jestem związana ze Uniwersytetem SWPS, gdzie uzyskałam tytuł doktora nauk społecznych w zakresie psychologii. Moja praca doktorska dotykała tematyki kryzysu rozwojowego, jakim jest przełom połowy życia w kontekście rozwoju dojrzałej osobowości. Może to powoduje, że sama, wchodząc w wiek średni, mam tak mocno rozbudzone refleksje wokół przełomu połowy życia i własnej tożsamości. Uśmiecham się na myśl, że kiedyś naukowo badałam to zagadnienie a teraz przeżywam je na własnej skórze.
Równocześnie stawiam pierwsze kroki jako psychoterapeutka, jestem bowiem w trakcie czteroletniego całościowego kursu psychoterapii, realizowanego przez Katedrę Psychoterapii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest to dla mnie naturalny etap pogłębiania i poszerzania wiedzy i umiejętności pracy z drugim człowiekiem.
Prywatnie praktykuję buddyzm zen, uwielbiam wędrówki górskie i jazdę konną. Bardzo cenię sobie kontakt z naturą, kąpiele leśne i momenty samotności z książką.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Mam to szczęście, że bardzo szybko odnalazłam swoją drogę do zawodowego spełnienia. Wybierając studia byłam pewna, że to musi być psychologia, niczego innego nie brałam pod uwagę. Musiało minąć jednak trochę czasu, zanim znalazłam swoją specjalizację i bez wątpienia pomogły mi w tym własne doświadczenia związane z kryzysami psychologicznymi.
Jeden z takich kryzysów pchnął mnie do rocznego wyjazdu – bez planu – do USA, gdzie doświadczyłam absolutnego przełomu w pojmowaniu siebie i swoich możliwości. Pomimo wielu trudności, jakie mnie tam spotkały, nigdy wcześniej nie czułam się tak samodzielna, tak samostanowiąca, tak odważna. Nabrałam wewnętrznej mocy i siły, które pozwalały z odwagą stawiać własne kroki.
Drugi kryzys psychologiczny dopadł mnie, gdy mieszkałam w Warszawie, byłam w trakcie realizacji doktoratu i przechodziłam trudny czas w obszarze życia osobistego i zawodowego. Miałam poczucie, że wszystko w moim życiu jest nie tak, jak powinno. Pamiętam metaforę, jaka wtedy krążyła po mojej głowie, że jestem „w przedsionku życia” i że wszystko toczy się za drzwiami, których nie umiem otworzyć. Widziałam siebie słabą, pozbawioną mocy, nieumiejącą podjąć najprostszej decyzji, bez pomysłu, jak sobie z tym wszystkim poradzić, bezsilną, sfrustrowaną, nijaką. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, straciłam kontrolę nad swoim życiem, przestałam siebie lubić. Przełom przyszedł, gdy zaczęłam zdobywać wiedzę o kryzysie. Zdecydowałam się na podyplomowe studia z psychologii kryzysu i interwencji kryzysowej na Uniwersytecie SWPS. Wtedy stopniowo zaczęłam rozumieć, co się ze mną dzieje i przede wszystkim krok po kroku działać, by rozwiązywać to, co stanowiło istotę mojego kryzysu.
Dzięki temu doświadczeniu odkryłam, że chcę zajmować się kryzysem nie tylko od strony naukowej, ale również praktycznej.
Chcę pomagać ludziom w zrozumieniu, że kryzys to nie zaburzenie czy patologia, a normalna reakcja na trudne życiowe sytuacje, który powoduje czasowe wybicie z równowagi i że mija, jeśli tylko coś z nim robimy. Poczułam, że mam misję do spełnienia ‒ uczenia, że kryzys posiada również pozytywną, rozwojową moc. Wierzę, że każde doświadczenie jest po coś, życie przynosi nam różne lekcje, od nas zależy, czy to zauważymy, jak wykorzystamy i co z nich wyniesiemy.
Ja bez swojej lekcji pewnie nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem, nie zajmowałabym się kryzysem, nie rozumiała tego zjawiska w tak dogłębny sposób. Na kanwie tych doświadczeń stopniowo zaczęłam rozwijać metodę Coaching/Mentoring Kryzysowy, który jest połączeniem oddziaływań interwencyjno-mentoringowych, dzięki którym próbujemy zaopiekować kryzys i doprowadzić klienta do stanu równowagi sprzed kryzysu, z działaniami coachingowo-rozwojowymi, których celem jest pobudzenie do doświadczenia wzrostu pokryzysowego.
Wydarzenia, które Cię zmieniły?
Myślę, że było ich kilka, jednak moje myśli szczególnie przyciągają dwa takie wydarzenia.
Po pierwsze, wygranie indeksu na psychologię – jestem laureatką konkursu, organizowanego przez czasopismo „Charaktery”, który otworzył mi drzwi na wydział psychologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Gdyby nie ta wygrana, nie rozpoczęłabym mojej przygody z psychologią, która rozwija mnie zarówno zawodowo jak i osobiście. Jest to bez wątpienia moja ścieżka zawodowa, którą chce podążać w życiu.
Drugim wydarzeniem było poznanie mojego męża Piotra, który również jest psychologiem, interwentem kryzysowym oraz współtworzy ze mną Instytut Pozytywnej Terapii Kryzysu. To jego zapał i niezachwiana wiara we mnie sprawiły, że w końcu i ja zaczęłam w siebie wierzyć. W psychologii mówi się, że każdy człowiek potrzebuje w życiu przynajmniej jednej takiej osoby, która będzie w niego bezgranicznie wierzyła – to pomaga pełniej rozwinąć skrzydła. W moim życiu takim człowiekiem jest Piotr.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Moim największym sukcesem jest umiejętność nieustępliwego dążenia do tego, co dla mnie ważne. Doceniam w sobie to, że odważyłam się kształtować własną ścieżkę życiową i zawodową. Zwłaszcza, że wymagało to ode mnie wychodzenia ze strefy komfortu. Mam odwagę marzyć, a gdy mi coś nie pasuje ‒ dokonywać zmian. Nie potrafię godzić się na coś, co mnie uwiera i w tym tak po prostu tkwić. Od razu zabieram się do pracy i staram się to zmienić.
Nauczyłam się, że lęk, który naturalnie pojawia się, gdy czeka mnie jakaś zmiana, jest moim towarzyszem, który chce pomóc, zwrócić na coś uwagę lub mnie przed czymś ostrzec, a nie blokować przed wykonaniem kroku. Mam w sobie bardzo duże pragnienie życia na własnych zasadach, doświadczania na własnej skórze, a nie tylko słuchania o tym, czego bym w życiu chciała.
Jakie są Twoje super moce?
Myślę, o super mocy, którą każda i każdy z nas posiada, jednak nie wszyscy wystarczająco mocno z tego korzystają. Chodzi o umiejętność słuchania swojego wewnętrznego głosu i odwagę, by za nim podążyć. Od kiedy pamiętam, w ważnych decyzjach życiowych polegałam właśnie na tym głosie i jak dotąd jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Myślę, że jest to super moc, gdyż wielu z nas podąża za trendami, potrzebami wykreowanymi przez media, słuchaniem rad innych, jak żyć i co jest nam do szczęścia potrzebne, bazuje na porównywaniu oraz chęci, by się jakoś dopasować/wpasować … tymczasem siła tkwi w inności, oryginalności, którą zapewnia nam bycie sobą. Każdy ma swoją własną, niepowtarzalną ścieżkę do przeżycia i dla każdego bycie szczęśliwym/spełnionym może oznaczać zupełnie coś innego. Aby swoją ścieżkę odkryć, trzeba nauczyć się słuchać tego wewnętrznego głosu i mieć odwagę, by za nim podążać.
Najlepsza rada biznesowa jaką w życiu dostałaś?
Praca ma służyć temu, byś mogła realizować swoje aspiracje, ale nie powinna stać się całym twoim życiem. Rada ta jest ważna zwłaszcza dla osób, które prowadzą takie działalności, w których jest ryzyko, że praca zleje się z życiem osobistym. Praca jest częścią naszego życia i powinna raczej umożliwiać realizację tego wszystko, co jest poza nią. Ważne jest zachowanie równowagi. Ta rada sprawiła, że prowadząc swój biznes dążę do tego, by moja aktywność zawodowa nie była ważniejsza od czasu z rodziną, czy przeznaczonego na odpoczynek, spacer w lesie, jazdę konną, wędrówki górskie, na relaks, czytanie, zwykłą zadumę, zatrzymanie… Mam wrażenie, że współcześnie wiele osób w kontekście zawodowym bierze udział w morderczym maratonie za „czymś”… tylko rzadko wiedzą, co jest tym „czymś” a jednocześnie ten bieg zabiera energię i czas na realizację życia, które toczy się poza pracą.
Masz jakieś swoje patenty/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Bądź dla siebie ważna i czuła. Dbaj o siebie. Kiedy Ty będziesz zadbana i dopieszczona, to wszystko inne będzie łatwiejsze. Twoja energia przełoży się na relacje z innymi ludźmi, rodziną, efektywność pracy, jaką wykonujesz, kreatywność, zdrowie. Od kiedy ja zaczęłam stosować ten patent na życie, potrafię czerpać o wiele większą satysfakcję z mojego życia osobistego i zawodowego.
Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?
W obszarze zawodowym bez wątpienia najlepszą, ale też najtrudniejszą decyzją, było dla mnie odrzucenie pracy na etacie i zaryzykowanie, by od początku budować swoją własną niezależną ścieżkę zawodową w obszarze, który mnie interesuje. To dało mi poczucie wolności, swobody i jednocześnie stymulacji do ciągłego rozwoju. Prowadząc własny biznes nie można przestać się rozwijać i trzeba być nieustannie aktywnym.
W obszarze osobistym najlepszą decyzją były te o związaniu się z moim mężem Piotrem i założeniu rodziny – dzięki temu pojawiła się na świecie Marcelinka. Nie wyobrażam sobie życia bez tej dwójki.
Ciemne strony biznesu?
To Ty jesteś siłą napędową biznesu. Jeśli z jakiegoś powodu przestaje Ci się chcieć, odzwierciedli się to w biznesie i jego jakości. Warto zachować skierowaną na siebie czujność i odwagę, by na pewne rzeczy się zamknąć, a otworzyć na inne. Ja miałam całkiem niedawno taki czas, w którym czułam się przemęczona, przebodźcowana, potrzebowałam długiego odpoczynku i po raz pierwszy od założenia działalności biznesowej pozwoliłam sobie na półtora miesiąca urlopu, w czasie którego w ogóle nie myślałam o biznesie. Na początku było to okupione obawami, czy moja nieobecność nie wpłynie negatywnie na działalność. Na szczęście miałam zabezpieczone zasoby finansowe oraz wsparcie męża, który w tym czasie przejął moje obowiązki. Wyobrażam sobie jednak, że nie zawsze jest to możliwe. Kiedy twój biznes to jednocześnie Ty – może stać się to bardzo obciążające, a nawet wyniszczające.
Nie jesteśmy w stanie cały czas być tak samo wydajni i tak samo zmotywowani do tego, co robimy. W takim kontekście własny biznes może stanowić pułapkę. Dlatego ważne, by w momencie rozwijania biznesu zadbać o delegowanie zadań na inne osoby i wypracować zdrową równowagę. W innym przypadku biznes może stać się koszmarnym obciążeniem.
Co Cię kręci/motywuje/irytuje?
Coraz częściej zwracam uwagę na autentyczność. Irytuje mnie sztuczność i naciąganie rzeczywistości, kreowanie wizerunku, w którym nie ma prawdy. Kręci i motywuje to, co prawdziwe, autentyczne i naturalne – za tym chcę podążać.
Co Cię inspiruje?
Ostatnio ogromną inspirację czerpię z książki „Biegnąca z wilkami” autorstwa Clarisy Pinkoli Estes, oraz z kontaktu z jakąś sferą we mnie, która domaga się zauważenia, a która związana jest z naturą, spontanicznością, intuicją, duchowością, twórczością. Ta część jest w opozycji do tego, czego niejednokrotnie biznes od nas wymaga, czyli działania według obranej strategii, planu, dążenia do realizacji celów, bycia poprawnym i profesjonalnym. I chyba znów wrócę tutaj do równowagi, bo w mojej ocenie potrzebne jest jedno i drugie. W nomenklaturze jungowskiej powiemy o energii męskiej i kobiecej, którą każdy z nas ma. Ja ostatnio byłam zbyt długo w energii „męskiej”, więc teraz inspiruję się i chłonę całą sobą energię „kobiecą”. Ostatecznie chciałabym wypracować równowagę pomiędzy nimi.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Że jestem hedonistką. Gdy się nad tym zastanowiłam, to trudno się z tym nie zgodzić. Bardzo cenię sobie wygodę, smakowanie życia, daleko mi od poświęcania się, robienia czegoś ponad siły. Jak tylko mam możliwość, by sobie jakoś dogodzić i zatroszczyć się o siebie, robię to.
Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?
Posłużę się cytatem Brene Brown, który ostatnio mnie zatrzymał i poruszył: „Tworzenie własnej historii i polubienie siebie wymaga wielkiej odwagi”. Zatem powiedziałabym 15-letniej sobie: miej odwagę tworzyć swoją własną, niepowtarzalną historię, szukaj swojej autentycznej ścieżki. Zamiast tracić czas na upodabnianie się do innych i podążanie za trendami ‒ skup się na tym, co cię wyróżnia i doceniaj swoją inność, bo to w niej jest piękno. Odwagą jest polubić siebie i żyć swoimi życiem.
Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?
W mojej torebce zawsze jest długopis i jakiś notatnik. Jestem osobą o dużych skłonnościach do refleksji i autorefleksji – jeżeli mam jakąś myśl, która jest dla mnie ważna, muszę ją zapisać. Nawet jeśli nie miałabym do niej wracać, ważne by została przelana na papier. To pomaga mi w lepszym rozumieniu siebie, ale też rozwija moją kreatywność, bo czasami z takiej jednej zapisanej myśli rodzą się nowe pomysły i rozwiązania biznesowe.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Szczerze… to chyba na rejs dookoła świata z moją rodziną. Jest to marzenie, o którym już od jakiegoś czasu rozmawiamy z mężem i które bardzo chcemy zrealizować. Wypłynąć na kilka miesięcy i po prostu smakować życie, pokazywać naszej córeczce różne zakątki świata, spędzać ze sobą czas… Zdaję sobie sprawę, że to dosyć egocentryczne i hedonistyczne podejście, ale ostatnio sporo czasu poświęciłam, zastanawiając się, jak zrealizować to marzenie, więc skoro niespodziewanie pojawiłaby się na to suma pieniędzy, trudno byłoby nie przeznaczyć na to chociaż jej części. Kiedy o tym myślę, jednocześnie pojawia się we mnie smutek, że ten piękny świat przyrody, który tak bardzo chcę pokazać córce, może za niedługi czas zniknąć… Dlatego, bez wątpienia część środków przeznaczyłabym na przeciwdziałanie zmianom klimatycznym.
Trzecie przeznaczenie byłoby skierowane na rozwój wsparcia psychiatrycznego i psychoterapeutycznego dla dzieci i młodzieży Polsce. Sama jestem osobą o zbyt dużej wrażliwości, by działać w obszarze wsparcia dzieci i młodzieży – emocjonalnie jest to dla mnie na ten moment nie do udźwignięcia – dlatego chętnie wspierałabym osoby, które podejmują się takiego wyzwania, bardzo je podziwiam i chylę przed nimi czoła. Jest to szalenie ważna i potrzebna praca, a jednocześnie mocno niedofinansowana.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Że jestem w ciągłym poszukiwaniu i poczuciu niedosytu. Myślę, że na zewnątrz mogę sprawiać wrażenie osoby, która osiągnęła wiele z tego, o czym marzyła, a ja wciąż odczuwam, że jeszcze czegoś mi brak, choć trudno mi na ten moment sprecyzować czego ten brak dotyczy.
Plany na przyszłość? W jakim kierunku chcesz się rozwijać?
Bez wątpienia kolejne kroki dla mnie, to rozwijanie kompetencji psychoterapeutycznych. Realizuję czteroletni całościowy kurs psychoterapii na Uniwersytecie Jagiellońskim, umożliwiający ubieganie się o certyfikat psychoterapeuty Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Umiejętności psychoterapeutyczne chcę wykorzystywać między innymi w kontekście mierzenia się z kryzysami czy dylematami egzystencjalnymi, związanymi z sensem życia, ponieważ tego typu problemy wymykają się prostej pracy interwencyjnej. Współcześnie wiele osób czuje się w swoim życiu jak w potrzasku, są sfrustrowani, samotni, zestresowani, niedocenieni, mają poczucie, że ich życie jest jałowe i że dryfują przez nie bez głębszego sensu. W moim odczuciu, zmiany tego stanu można dokonać jedynie poprzez sięganie głębiej w siebie. Planuję również rozwijanie warsztatów psychoterapeutycznych, które będą realizowane w naturze i będą dotykać sensu, duchowości, autentyczności i być może kryzysu rozwojowego, jakim jest przełom połowy życia.
Gdzie Cię znajdziemy?
Instytut Pozytywnej Terapii Kryzysu: https://www.iptk.pl/
Moja strona: http://www.elzbietakluskalabuz.pl/
FB Coaching Kryzysowy: https://www.facebook.com/coaching.kryzysowy
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Centrum Kongresowe ICE Kraków
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa