Friday, February 7, 2025
Home / Fundacja Miasto Kobiet  / Kobiety Krakowa  / Kobieta Krakowa: Anna Polak

Kobieta Krakowa: Anna Polak

O tym, że warto odpuszczać z myślą o sobie

Anna Polak

Anna Polak / fot. Barbara Bogacka

Anna Polak: Książka „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą” dała mi sporo do myślenia. To był początek wyzwalania się ze szkolno-kościelno-domowego treningu posłuszeństwa. Emancypacja…?

 

Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?

Anna Polak: Jestem nauczycielką uważności (z ang. mindfulness) i uczę młodzież oraz dorosłych, jak radzić sobie w życiu ze stresem, trudnościami, emocjami, natłokiem myśli – jak być bardziej szczęśliwym, spokojnym i odpornym zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Mówiąc krótko, jak żyć w oparciu o uważność. Techniki uważności dają bowiem praktyczne narzędzia, a kurs pozwala je naturalnie wkomponować w życie. Pomagam także rozwijać życzliwe nastawienie do siebie oraz innych ludzi, pielęgnować życzliwą obecność. Można się naprawdę zdziwić, jak życzliwość ułatwia życie, jaką ma moc oddziaływania i co ciekawe ‒ jest zaraźliwa! To wszystko robię, prowadząc kursy oraz warsztaty opierające się na certyfikowanym programie Mindfulness Association.

 

Wspieram także rozwój uważności w organizacjach, firmach czy instytucjach i tutaj korzystam ze swojego 18-letniego doświadczenia w zarządzaniu zespołami i projektami, i znajomością specyfiki pracy w korporacjach. Poza tym zajmuję się ryzykiem, pracując w firmie doradczej Riskonet. 21 lat ubezpieczania fabryk, hut i elektrowni zrobiło bowiem swoje i nadal korzystam ze zdobytego doświadczenia. Zwłaszcza to ostatnie przydaje mi się w prowadzeniu wykładów na uczelni Koźmińskiego!

Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?

Mniej więcej po 15 latach pracy zaczęło mi świtać w głowie, że może zamiast tylko pracować, warto trochę pokorzystać z życia. To był akurat rok szaleńczej pracy, robienia studiów MBA i intensywnego życia – podróży i spotkań z przyjaciółmi. Był to jednak kiepski moment na zmianę podejścia do życia. Projekt, który wtedy prowadziłam – praca po kilkanaście godzin, w dużym napięciu – bardzo to ograniczał i wyczerpałam kompletnie swoje siły. To doprowadziło mnie do poważnego kryzysu, może nawet wypalenia, do którego jeszcze dziś trudno mi się przyznać. Pozbierałam się wtedy w miesiąc, bo przecież taka byłam twarda i odpowiedzialna. Jednak już nigdy potem nie było tak samo.

 

Po następnych pięciu latach znowu poczułam, że dochodzę do ściany ‒ zawodowo i prywatnie. Niby wszystko miałam. Wspaniałą córkę Marię i partnera Leszka, mieszkanie, podróże po świecie, świetną pracę i pieniądze. Ciągle mi jednak czegoś brakowało, a praca coraz bardziej męczyła. Coś było nie tak. I to nieustannie dręczące pytanie – czy ja jestem? Rozpoczęłam więc poszukiwania i trafiłam na mindfulness. Moja determinacja była ogromna – siedem tygodni praktyk dzień w dzień z książką i aplikacją, a potem pierwszy kurs z nauczycielem. Czułam, że to działa, że coś się we mnie zmienia, że zaczynam w końcu być. I to pewnie sprawiło, że wiosną 2019 roku postanowiłam odejść z pracy, zostawić wszystko i zrobić sobie przerwę od zawodowego życia. Uznałam, że najwyższy czas zając się sobą bardziej i sprawdzić, co z tego wyniknie. Dziś już wiem, że to nie przerwa, tylko kolejny rozdział życia.

Wydarzenia, które Cię zmieniły?

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to rozwód. Gdy się nad tym teraz zastanawiam, to w środku zostałam taka sama – tak, w środku zwłaszcza. Natomiast wtedy, po rozwodzie, miałam poczucie, że wreszcie jestem wolna, że w końcu mogę robić to, co chcę i nie muszę pytać nikogo, czy mogę. To w tamtym czasie książka „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą” dała mi sporo do myślenia. To był początek wyzwalania się ze szkolno-kościelno-domowego treningu posłuszeństwa. Emancypacja…?

Anna Polak

Anna Polak / fot. Barbara Bogacka

Co uznajesz za swój największy sukces?

Awanse, klienci, jakich pozyskałam, cyfry dokumentujące rozwój oddziału firmy, a tak naprawdę ważne było to, że miałam dobre relacje z ludźmi. Przez lata prowadziłam zgrane, wspierające się zespoły. Klienci wiedzieli, że ich sprawy będą zadbane i dopięte. Najważniejsze jest jednak dla mnie to, że w końcu wsłuchałam się w siebie i na siebie postawiłam. Stawiam kolejne kroki, budując nowe miejsce na dalszą część mojego zawodowego życia.

Jakie są Twoje super moce?

Pracowitość, wytrwałość, otwartość i autentyczność. Najbardziej jednak pomaga mi to, że lubię i szanuję ludzi, dobrze im życzę, nie oceniam. To, że jestem ich ciekawa – jak się mają i jak się czują.

Operator maszyny, prezes czy kierownik to przecież przede wszystkim człowiek. I to dla mnie ważne. To sprawia, że takie osoby czują się zauważone, a to naprawdę ma ogromną siłę. Poza tym daje mi to komfort ‒ w zetknięciu z człowiekiem przestają być ważne tytuły – wtedy mniej się stresuję przy prezesie i jestem swobodniejsza w rozmowie z operatorem maszyny. A gdy pytam „Jak się masz?” to chcę się autentycznie tego dowiedzieć.

Najlepsza/najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś?

To było w pracy, kolega podpowiedział mi, jaką drogę mam wybrać, żeby gdzieś tam dojechać samochodem. Ochoczo przyjęłam jego radę. Oczywiście było tak, że akurat wtedy ta trasa była słabo przejezdna, nie pamiętam już dlaczego, więc całą drogę byłam wściekła, że posłuchałam, do tego faceta, zamiast zaufać swojej drogowej intuicji. Dużo lepiej na tym wychodzę, gdy posłucham siebie, a nie kogoś, no i jaka satysfakcja wtedy się pojawia. Ach!

Z kolei najlepsza rada, jaką dostałam, pochodziła od mojego partnera! Pisałam kiedyś raport i bardzo przeżywałam, co piszę, jak piszę, jak układam, dążyłam do jakiegoś perfekcyjnego kształtu, którego, jak sądziłam, spodziewa się klient. I wtedy Leszek powiedział mi: „Aniu, pisz, jak uważasz, to ty nadajesz mu kształt, a klient oczekuje Twojego raportu, bo ceni sobie twoją opinię”. No i poszło!

Masz jakieś swoje patenty/rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?

I tak nie wiesz, jak będzie… Większość z nas martwi się tym, co się może wydarzyć, choć przecież nie wiemy, co się wydarzy. Ja też tak mam. Umysł podsyła mi szaro-czarne wizje, co będzie dalej a ja zaczynam je rozwijać. Gdy to zauważam, myślę sobie: „I tak nie wiesz, jak będzie”, uśmiecham się do tych myśli i macham im na pożegnanie. Tu bardzo przydaje się uważność i życzliwość dla siebie. Zwykle nie mamy świadomości, kiedy ten proces się zaczyna, a potem jesteśmy już w stresie i dopiero wtedy coś zauważamy. W takim momencie trudniej znaleźć w sobie te siłę, żeby odezwać się do samego siebie ciepłym, wyrozumiałym głosem. Tę umiejętność można i warto rozwijać.

Najlepsza/najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?

Zdecydowanie odejście z pracy. Najpierw to po szesnastu latach, potem po kolejnych pięciu. To były bardzo trudne i długo podejmowane decyzje. Pierwsza, bo po tylu latach. Druga, bo nie do pracy, tylko w nieznane. Jednocześnie były to najlepsze decyzje, bo w końcu podjęte z myślą o sobie i w trosce o swoje potrzeby.

Ciemne strony tego, co robisz?

Póki co, robię prawie wszystko samodzielnie. To ekscytujące, bo lubię różnorodność. Jednocześnie dość męczące, bo gdy zajmuję się marketingiem, to nie świadczę usługi, gdy piszę teksty, to nie piszę oferty itd. Nie da się zrobić dwóch rzeczy na raz i zawsze coś musi poczekać. A jestem dość niecierpliwa i lubię, żeby było już gotowe.

Co Cię kręci, motywuje, irytuje?

Bardzo nakręca mnie taniec – nakręca i otwiera na przeżywanie. To jest tak, że gdy się tańczy, ciało puszcza napięcie i jest to bardzo uwalniające. A gdy mnie opuszcza napięcie, to budzą się we mnie emocje, krew w żyłach pulsuje – czuję, że żyję.

Nawet, gdy ta emocja to smutek czy złość, bo tak też bywa, przecież tak dużo emocji mamy zaszytych w melodiach. Irytuję się, gdy coś nie idzie po mojej myśli, według mojego planu. Uświadomienie sobie tego daje szansę, żeby trochę odpuścić, dać upust irytacji. Motywuje mnie, gdy ktoś jest zadowolony z tego, co zrobiłam a najbardziej, gdy sama jestem z tego zadowolona.

Kto Cię inspiruje?

Spotkałam na swojej drodze różnych ludzi, którzy mnie inspirowali, mniej lub bardziej. Pamiętam jedną z mam z czasów szkoły podstawowej mojej córki, która robiła manicure na kiermaszu i opowiedziała mi o tym, że rzuciła księgowość, aby robić coś, co ją mniej stresuje. Bardzo inspirująca była książka Tima Ferrisa „4-godzinny tydzień pracy”. Czytałam ja krótko po zmianie pracy i myśli, że można zmienić swoje życie, a praca 8h/5dni przy biurku jest przereklamowana, utkwiły mi bardzo mocno i jeździły ze mną na trasie Kraków – Katowice przez pięć lat. Z kolei neurolingwistyk, spotkany w Holandii na szkoleniu, zwrócił moją uwagę na to, żebym zajęła się czymś, co sprawia, że zęby same szczerzą się w uśmiechu. Był też profesor Andrzej Blikle i jego „Można inaczej”, nie mówiąc już o turkusowych organizacjach, opisanych przez Laloux. W końcu pojawił się Jacek Santorski w książce „Dobre Życie” i jego sposób pisania o medytacji bez egzaltacji zrobił swoje.

Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?

„Pani Aniu, tu panią wszyscy lubią!” No właśnie. Cieszyć się czy martwić? Ucieszyłam się – to zostało powiedziane u klienta, więc dobrze mi wróżyło na przyszłość.

Co powiedziałabyś 15-letniej sobie?

Przychodzą mi do głowy różne życiowe mądrości typu: „jesteś wspaniałą 15-latką i masz swój potencjał. Przed tobą całe życie i od ciebie zależy, jaki nadasz mu kształt! Eksperymentuj, testuj, sprawdzaj co dla ciebie jest najlepsze. Przeżywaj i czuj, emocje są nam potrzebne, żeby poznać i zrozumieć siebie. Myl się, popełniaj błędy ‒ one są po to, aby się czegoś nauczyć.” Sama nie wiem, czy dotarłyby wtedy do mnie takie rady. Prawdopodobnie wiele z nich słyszałam, a dopiero teraz z nich korzystam… Sprawdzę, jak to odbiorą moje siostrzenice, może lepiej niż my ‒ wychowani w takim pruskim systemie kształcenia i bez widzenia całego świata w Internecie.

Anna Polak

Anna Polak / fot. Barbara Bogacka

Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?

Teraz to już wspomnienie pewnej ekstrawagancji ‒ trzech tygodni wakacji na Filipinach i w Hongkongu! Długie i powoli. Już z zatrzymaniem, książką i odpuszczeniem. Jednocześnie nadal aktywnie, bo trzy duże miasta, trzy wyspy ‒ Boże Narodzenie, sylwester i ten wystrzelony w niebo Hongkong.

Co zawsze masz przy sobie? Co nosisz w torebce?

Telefon. Rodzina temu zaprzeczy, bo często nie można się do mnie dodzwonić. On jest wtedy wyciszony…

Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?

Odłożyłabym (!), licząc na to, że wreszcie z luzem będę pracować, pomagać ludziom z przekonania, nie martwiąc się, czy zarabiam, czy też nie. No i miałabym niezależność. Tak, to byłby fundusz pomocowy dla niezależności!

Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?

Wybierałabym między Królową Elżbietą II a P.J. Harvey. To dla mnie kobiety kompletnie z innej bajki. Byłoby niesamowite naprawdę poczuć, jak to jest być kimś takim jak one.

Czego o Tobie nikt nie wie?

Tego, że mam zeszyt, zapisany chyba w 8 klasie, o moich miłościach, zadurzeniach i przeżywaniu wszystkiego, co z tym związane: spojrzeniach, westchnieniach, marzeniach. A to, że dziś o tym tu mówię, to też coś dla mnie znaczy. Czas tam zajrzeć!

Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?

Jako nauczycielka uważności pracuję już z dorosłymi, zaczynam pracować z młodzieżą, a w przyszłości chcę pracować także z dziećmi. Jako trenerka domykam Holistyczną Szkołę Trenerów – wkrótce będę realizować swoje autorskie warsztaty, z pewnością wykorzystujące elementy uważności w rozwijaniu kompetencji przydatnych w życiu i biznesie.

Ulubione miejsca w Krakowie?

Coś wyjątkowego lubię zjeść w Karakterze, choć nie jest to miejsce dla wegetarian. Jeśli pogadać, to w Ogrodzie Mehoffera – tu czuję, że można rozmowy celebrować. Spaceruję najczęściej po „bagnach” Ruczaju i uroczysku Pychowice, bo mam je pod ręką. Najważniejsze jest teraz dla mnie to, że mogę tam sobie pobyć w ciągu dnia, a nie po 8-godzinnym dniu pracy, kiedy już słońca mało i dziki grasują. To w tej mojej bieżącej sytuacji życiowo-zawodowej najbardziej sobie cenię.

Gdzie Cię znajdziemy?

Zapraszam Was serdecznie na stronę internetową aniapolak.pl, oraz do śledzenia mnie w mediach społecznościowych
FB: https://www.facebook.com/aniapolakmindfulness
IG: https://www.instagram.com/aniapolak_mindfulness/
Lin: https://www.linkedin.com/in/ania-polak/

 


Projekt #KobietyKrakowa

Fotografia: Barbara Bogacka

Wizaż: Małgorzata Braś

Wnętrza sesji zdjęciowych: Centrum Kongresowe ICE Kraków

Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa

TAGI

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ