Agnieszka Krawczuk: Znasz tę prawidłowość ze stosem książek na nocnym stoliku? Gdy leży ich tam dziesięć, z trudem sięgasz nawet po tę najbardziej ulubioną. Gdy jest na nim tylko jedna książka, nawet nie wiesz kiedy, a kończysz czytać już dziesiątą. Tak właśnie działa na nas nadmiar rzeczy
Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?
Agnieszka Krawczuk: Jestem organizatorką przestrzeni i trenerką mentalną. Wspieram w stworzeniu domowej organizacji, która jest intuicyjna, funkcjonalna, estetyczna i łatwa do utrzymania. Dzięki temu każdy przedmiot ma swoje stałe, wygodne miejsce, a codzienne odkładanie rzeczy staje się naturalną częścią rutyny – prostą i nieobciążającą. Korzyści z takiej organizacji przestrzeni odczuwa nie tylko sam dom, ale także jego mieszkańcy.
Uporządkowane otoczenie wpływa na samopoczucie, emocje i komfort. Oszczędza czas, który poświęcilibyśmy na szukanie potrzebnych rzeczy. Sprzątanie staje się krótsze, poranne wyjścia z domu spokojniejsze, a podział obowiązków domowych czy współpraca z serwisem zewnętrznym ‒ efektywniejsza
To niesamowite, gdy obserwuję, jak zorganizowanie przestrzeni w sposób dopasowany do domowników daje natychmiastową zmianę energii w domu. Klientki, z którymi współpracuję wspominają, że czują się spokojniejsze i bardziej skupione, bo przestają obciążać głowę nadmiarem rzeczy i zadań wynikających z ich ilości. Dom staje się miejscem, które naturalnie wspiera ich rytuały i potrzeby oraz realizację marzeń i planów – szybkie pakowanie walizki na spontaniczny wyjazd, więcej czasu na spotkania ze znajomymi czy uruchomienie dawno odkładanego pomysłu na biznes, bez trudnych dylematów co wybrać w danym momencie.
Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?
Mój pomysł na biznes długo czekał w notatniku, podczas gdy we mnie dojrzewało przekonanie, że organizacja domu to coś więcej niż wiedza o przechowywaniu czy kupowaniu organizerów. Z czasem zrozumiałam, że chociaż większość osób teoretycznie wie, jak porządkować przestrzeń, to z różnych powodów nie wdraża tego albo z różnych względów nie chce przeznaczać na to czasu.
Kiedy zdecydowałam się założyć własny biznes, zostawiłam stanowisko menedżerskie w firmie będącej liderem w swojej branży. Zamieniłam stałe godziny pracy w jednym miejscu i stabilną pensję na pracę w różnych miejscach, bez ustalonych godzin i z pełną odpowiedzialnością za każdy aspekt mojego biznesu. Teraz to ja ustalam zasady, tworzę harmonogramy i dbam o rozwój swojej firmy, wiedząc, że choć czasem bywa to wyzwaniem, daje mi swobodę pracy zgodnie z moimi wartościami i elastyczność, która jest nieoceniona dla równowagi między życiem zawodowym a osobistym. Nie od początku było kolorowo. Był moment, że potrzebowałam usiąść z notatnikiem i zapisać punkty, które były dla mnie nie do odpuszczenia w obu obszarach, a które będą fajnym dodatkiem.
Jeden obszar cały czas pozostawał ten sam i niezmiennie mnie wspierał. To był dom. Jestem osobą, która lubi harmonijne wnętrza, oraz gdy w domu rzeczy są na swoich miejscach, jest w nim przestronnie i czysto. Z drugiej strony nie chcę, abyśmy wspólnie z rodziną na te czynności przeznaczali dużo czasu. Fakt, że systemy i zasady organizacji sprawdzały się u mnie, co pozwalało mi skupić się na dzieciach i firmie, bo dom „działał”. Gdy przychodziły momenty bardziej intensywne, to przez kilka dni radził sobie sam i nadal był porządek, a jego obsługa była krótka, prosta i intuicyjna niezależnie od tego, kto sprzątał czy odkładał pranie do szaf.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Jest nim połączenie dwóch specjalizacji, jakimi są organizacja przestrzeni i trening mentalny, czyli dom i głowa. Nie była to droga krótka i prosta. Czułam jednak, że to właściwy kierunek.
Nie musiałam długo czekać na efekty – pierwsze wystąpienie w ogólnopolskiej telewizji miałam już po siedmiu miesiącach od uruchomienia firmy, pierwszy ebook o odgracaniu (declutteringu) domu napisałam dwa miesiące wcześniej, a cały czas zgłaszali się klienci, którzy mówili, że dzięki organizacji domu utrzymanie porządku stało się nieobciążającym zadaniem i że są zaskoczeni ilością uwolnionego czasu i zyskanym większym spokojem na myśl o domu.
Dla mnie organizacja przestrzeni to nie tylko ułożenie rzeczy na swoich miejscach w praktycznych organizerach. To narzędzie ‒ nie cel ‒ które ma pomagać otwierać nowe możliwości do realizacji swoich pasji i celów, dawać ten luz, że nie musimy wybierać między ładem we wnętrzu a przyjemnościami, gdy zależy nam na obu tych rzeczach. Gdy czytam opinie Klientek o moim stylu pracy, że „na każdym etapie zwraca uwagę, żeby zmiany były jak najbardziej komfortowe dla nas” albo „nie narzuca gotowych rozwiązań, umie dostosować system organizacji do preferencji i nawyków rodziny” jestem wdzięczna, że wybrałam dłuższą i niestandardową drogę, z licznymi szkoleniami, egzaminami i studiowaniem badań naukowych. Wiem, że obok estetycznej i funkcjonalnej organizacji przestrzeni powstaje miejsce na realizację celów innych niż tylko porządkowe: „Sprzątanie zabawek w pokoju moich córek skróciło się z 45 min do 15 min!!! I na ogół one same je sprzątają!”.
Jakie są Twoje supermoce?
Skutecznie łączę kropki między przestrzenią domową, ilością i różnorodnością rzeczy, ogromnym wyborem akcesoriów i systemów do przechowywania ‒ a stylem życia i sposobem poruszania się po domu. Wychwytuję słabe punkty obecnej organizacji domu i wyczuwam potencjał miejsca. Działam krok po kroku, spokojnie, dzięki czemu w dużej liczbie przedmiotów domowych dostrzegam, które elementy wymagają przemyślanego układu i jakie rozwiązania ułatwią codzienne funkcjonowanie.
Dzięki temu przestrzeń staje się bardziej intuicyjna. Pomaga mi w tym ponad 10 lat doświadczenia, gdy byłam odpowiedzialna za dział szkoleń. Tworzyłam wówczas procedury, procesy, plany oraz harmonogramy tak, by działanie zespołu było skuteczne i aby prowadziły do tego, żeby wszystkie zasoby konieczne do uruchomienia szkolenia były dostępne w tym samym czasie i miejscu. Działanie usystematyzowane, z myślą o harmonogramie i celach ‒ to jest to, co mnie wyróżnia.
Najlepsza / najgorsza rada biznesowa jaką w życiu dostałaś?
Zakładając działalność wchodziłam do branży mało znanej w Polsce w tamtym czasie. Osób świadczących usługi organizacji przestrzeni w sposób profesjonalny było zaledwie kilka. Z drugiej strony wiedziałam, że aby osiągnąć sukces, nie godzę się na półśrodki i sięgam po praktyki z rynków zagranicznych. Miałam jasno sprecyzowany cel i sposób działania oraz priorytety ‒ młodszy syn miał wtedy niespełna rok, starszy 2,5 roku.
Rada, którą wtedy regularnie otrzymywałam od znajomych, brzmiała: „Nie dasz rady zbudować dobrze prosperującej firmy z dziećmi pod pachą”. Wtedy do założeń tworzenia firmy dołożyłam jeszcze jeden element – to, z kim chcę robić biznes. Zrozumiałam, że to nie były moje obawy, lecz często lęki innych, być może w obszarach, o których marzyli ale nie mieli odwagi działać lub mieli za sobą nieudane próby.
Wtedy też postawiłam na kontakt z mentorami i osobami, którzy w biznesie osiągnęli już to, co ja chciałam osiągnąć. Zaczęłam otaczać się ludźmi, którzy nie tylko wspierali moją wizję, ale i pomogli mi uniknąć niepotrzebnych przeszkód. Od tego momentu dmucham w skrzydła kobiet, gdy tylko dzielą się informacją, że chcą założyć biznes.
Masz jakieś swoje rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?
Pisać, pisać, pisać. Tym odciążam głowę, by nie musieć pamiętać o tylu szczegółach każdego dnia. Mój kalendarz podzielony jest na sekcje, w których notuję plany na dany dzień, pomysły na prezenty, luźne myśli o biznesie, listę zakupów, pomysły na odpoczynek. Mam w nim też wkładkę przekładaną co roku do nowego kalendarza, w którym są stałe elementy, jak na przykład ważne uroczystości, lista zakupów na święta, czyli wszystko to, co się powtarza i na co nie muszę już przeznaczać czasu, by tworzyć od nowa.
Co ważne, korzystam z jednego kalendarza, wspólnego dla spraw prywatnych i zawodowych, bo przecież to nadal ta sama ja. Dzięki temu unikam podwójnego planowania i mam wszystko pod ręką – od spotkań biznesowych po terminy u lekarza. Pisanie pomaga mi też reagować na sytuacje nieplanowane i sprawniej tworzyć do nich rozwiązania. Dzięki temu w codziennych sytuacjach mam mniej stresu, ponieważ wiem, że mogę dostosować moje działania do bieżących potrzeb bez poczucia przytłoczenia. Bo przecież nadmiar może dotyczyć nie tylko posiadanych przedmiotów w domu, ale i zadań w kalendarzu.
Ciemne strony biznesu?
To powszechnie powtarzane przekonanie, że wystarczy zaopatrzyć się w organizery czy systemy do przechowywania, aby wszystko samo się ułożyło i zaprowadziło porządek. To tak nie działa. Czasem te pojemniki kupowane z myślą o „jakiś” rzeczach, „gdzieś” ustawionych wprowadzają dodatkowy chaos. Innym razem stoją miesiącami w pudełku, bo okazało się, że nie mieszczą się w szafie lub ich nie potrzebujemy, bo na przykład nie mamy czasu na przesypywanie kilkunastu lub kilkudziesięciu opakowań przypraw, lub nie chcemy go mieć na takie zadania. W efekcie, zamiast przemyślanego systemu, tworzymy kolejne miejsca, które stają się nowymi punktami zbierania chaosu.
Organizacja nie zaczyna się od zakupu organizerów, lecz od zrozumienia naszych codziennych potrzeb i tego, w czym ma nas wspierać – w rozwijaniu samodzielności dzieci, w uwalnianiu czasu na większe skupienie się na biznesie czy w efektywności sprzątania niezależnie od tego, kto je wykonuje, czy my czy serwis.
Co Cię motywuje?
Ciekawość dnia. Co fajnego się wydarzy, gdy pojadę z synem do przedszkola inną trasą niż zwykle lub wprowadzę inny podział szuflad niż ten powszechnie znany. Lubię takie mikro zmiany i czerpanie z nich drobnych radości.
Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?
Nie wiem, bo problem w tym, że nie lubię plotkować. Natomiast często słyszę od klientów, że pomagam im oszczędzać czas i zyskać spokojną głowę do codziennych domowych czynności.
Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?
Jest jak jest. Działaj z tym, co masz i z ludźmi, którzy chcą z tobą to robić w swojej sferze wpływu. Wtedy działasz spokojnie, nie walczysz i nie spalasz siebie. Naucz się, że nie musisz zawsze mieć pełnej kontroli i nie zawsze warto usilnie dążyć do idealnego rezultatu. Czasem lepiej przyjąć pewne rzeczy takimi, jakimi są – pozwolić im się toczyć, zamiast tracić energię na próbę zmiany każdego detalu.
Na co zawsze masz czas?
Na czytanie książek, spędzanie czasu w ogrodzie przy domu i na podróże, nawet jeśli są to jednodniowe wycieczki w okolice Krakowa. Kilka lat temu podjęłam decyzję, że weekendy są dla mnie i dla rodziny – bez presji na zadania i listy rzeczy do zrobienia. Nie sprzątamy i nie porządkujemy, a dzieci nie mają wtedy dodatkowych zajęć. Weekend jest dla nas przestrzenią na spontaniczność i regenerację – wolnym czasem, w którym możemy po prostu być razem lub osobno. Nie zawsze tak było.
Kilka lat temu, będąc świeżo po przeprowadzce, zrobiłam selekcję (ponowną, ale tym razem świadomą) rzeczy, zostawiając tylko te, które lubiłam i czułam się z nimi dobrze. To dało niesamowite poczucie ulgi ‒ zmniejszyło bagaż odpowiedzialności i stworzyło przestrzeń do zweryfikowania relacji z rzeczami, wartościami, sobą, innymi ludźmi.
Nie musiałam długo czekać, by upewnić się, że gdy mam mniej, robię miejsce na więcej tego, co dla mnie najważniejsze. I tym sposobem mam czas na codzienne czytanie książki, weekendowe zajęcia w ogrodzie czy wyjazd z dziećmi na wycieczkę. Poza tym ‒ znasz tę prawidłowość ze stosem książek na nocnym stoliku? Gdy leży ich tam dziesięć, z trudem sięgasz nawet po tę najbardziej ulubioną. Gdy jest na nim tylko jedna książka, nawet nie wiesz kiedy, a kończysz czytać już dziesiątą. Tak właśnie działa na nas nadmiar rzeczy.
Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?
Nie jest to rzecz. Rzeczy, które posiadam, choć niektóre cenne, mają mnie wspierać w realizacji ważnych dla mnie tematów. Dbam o nie, lubię, gdy są eleganckie i funkcjonalne, wybieram je z uwagą. Jednak ja ich tylko używam.
Najcenniejsza jest dla mnie łatwość podejmowania istotnych decyzji życiowych. Paradoksalnie, choć mogę zastanawiać się dłużej nad wyborem dżemu na śniadanie, to w momentach wymagających szybkiej i ważnej decyzji – jak wyjazd nad morze na kilka dni już jutro – nie mam z tym najmniejszego problemu. To daje mi ogromną swobodę i przestrzeń do działania, do reagowania na zmiany bez zbędnych wahań. Może to dlatego, że skutecznie ustalam priorytety, wiem, co dla mnie ważne, a gdy podejmuję decyzję, odsiewam z procesu to, co nieistotne.
Co zawsze masz przy sobie?
Telefon, kalendarz, miarkę i szminkę.
Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?
Wyjechałabym na pół roku w miejsce, gdzie góry łączą się z wodą. Zrobiłabym kilka tygodni przerwy od codziennych obowiązków, by zebrać myśli i nabrać świeżej perspektywy. Po miesiącu zaczęłabym prowadzić konsultacje online, a może nawet wzięłabym się za pisanie wymarzonej książki. Byłby to czas na spokój, ciszę i stopniowe budowanie czegoś nowego. Lubię równowagę, dlatego ten czas byłby przeplatany pracą i odpoczynkiem, z taką ilością każdej, jaka w tamtym miejscu i o tamtej porze będzie dla mnie dobra.
Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?
Na początku pomyślałam o sportowcach – chciałabym poczuć ich ogromną determinację, motywację i dyscyplinę, która ich napędza. Po dłuższym zastanowieniu dochodzę jednak do wniosku, że nie zamieniłabym się z nikim. Biografie sportowców czy ludzi biznesu lubię czytać. Jednak chcę, by każdy dzień życia był mój.
Czego o Tobie nikt nie wie?
Chyba tego, ile miałam upadków i fikołków przez kierownicę roweru w latach, gdy startowałam w maratonach górskich. Teraz myślę, że to była doskonała nauka wstawania – zbierania się z rowerem po upadku, dosłownie i w przenośni.
Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
Chcę się nauczyć fotografii. Lubię zatrzymywać chwile na zdjęciach i tworzyć kolekcje wspomnień. Uwielbiam zdjęcia drukowane, wklejone do albumu. Chciałabym jednak robić zdjęcia profesjonalnym aparatem (a ten cierpliwie czeka w domu na moją gotowość). Zauważyłam, że zdjęcia robione telefonem są często szybkie i pozbawione tej szczególnej uwagi, skierowanej na szczegół, dostrzeżenia małego elementu. Widzę, jaką radość mają moje dzieci, gdy oglądamy albumy ze zdjęciami. Zauważyłam, że przy oglądaniu zdjęć na papierze jest ta chęć zwolnienia, zatrzymania się, porozmawiania o tym, co na nich. Przy zdjęciach cyfrowych jest tylko przełączanie zdjęcia za zdjęciem.
Ulubione miejsca w Krakowie?
To zdecydowanie parki i ogrody. Tam zwalniam i obserwuję miasto z innej perspektywy. Lubię ich przestrzeń i kolory, niezależnie od pory roku. Po spacerach większość ścieżek prowadzi do Cafe Lisboa na pyszną kawę i portugalskie ciastko z kremem.
Gdzie Cię znajdziemy?
www.manufakturaporzadku.pl
IG: @manufakturaporzadku
FB: @manufakturaporzadku
@: kontakt@manufakturaporzadku.pl
Projekt #KobietyKrakowa
Fotografia: Barbara Bogacka
Wizaż: Małgorzata Braś
Wnętrza sesji zdjęciowych: Garamond, a Tribute Portfolio Hotel
Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa