Wednesday, March 26, 2025
Home / Fundacja Miasto Kobiet  / Kobiety Krakowa  / Kobieta Krakowa: Aga Misiewicz

Kobieta Krakowa: Aga Misiewicz

Wulkan energii

Aga Misiewicz

Aga Misiewicz / fot. Barbara Bogacka

Aga Misiewicz: Trzeba czerpać z życia wszystko, co się da i nie odkładać niczego na jutro, niczego nie żałować. Nawet na ciemnym niebie zawsze znajdę jakąś dziurkę z kawałkiem niebieskiego i patrzę na ten kawałek, a nie resztę ciemnego nieba

 

Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?

Aga Misiewicz: Od 28 lat zajmuję się propagowaniem zdrowia, czyli kulturą dla ciała i ducha, szczególnie wśród kobiet. Organizuję zajęcia i wyjazdy, łączące treningi i atrakcje kulturalne na najwyższym poziomie w Polsce i zagranicą. Moją specjalnością są też treningi „na polu”.
Każda kobieta, która do mnie trafia, czuje się dobrze ‒ dostaje duże wsparcie, nie tylko podczas zajęć fizycznych. Ściągam je z drogi prowadzącej do niechybnej depresji, serwując radość, energię, plany i wiarę w jutro. Nie ma dnia, żebym w jakiś pozytywny sposób nie oddziaływała na moją społeczność. Moimi klientkami są śpiewaczki, aktorki, artystki, bizneswomen, jak i te zwykłe-niezwykłe kobiety w każdym wieku. Każda z innej bajki, co nie przeszkadza nam tworzyć wielobarwnego i pięknie wyglądającego patchworku krakowskiego.

Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?

Odkąd pamiętam, lubiłam ruch i kulturę. Najbardziej oczywistym pomysłem, by połączyć oba zainteresowania, było aktorstwo. Jednak zdając do szkoły teatralnej, usłyszałam od jednego z egzaminatorów, że… brak mi temperamentu (śmiech)! Mimo początkowego zawodu, nie poddałam się i wpadłam na pomysł, by swój zawód związać ze zdrowym trybem życia i fitnessem. I tak w latach 90. założyłam luksusowe studio gimnastyczne Femina – miejsce tylko dla kobiet z opiekunką dla dzieci, szkołę Tanga i Swingu, zostałam też pierwszą w Krakowie osobą, która uzyskała licencję na nordic walking. Po drodze był też catering dietetyczny, szkoła rodzenia i wiele innych. Jako ekspertka w doborze treningów, brałam udział w wielu programach telewizyjnych.

 

Aga Misiewicz

Aga Misiewicz / fot. Barbara Bogacka

Od szesnastu lat organizuję wycieczki do Sztokholmu, a od dwóch – do Paryża, Wenecji, Barcelony, Wiednia. Każdy wyjazd ma swój motyw przewodni i atrakcje, które wymyślam, by połączyć kulturę ze sportem. Z dziewczynami pijemy wino na Père-Lachaise przy muzyce Chopina, jemy kanapki na schodach Montmartre’u, Teatr Flamenco w Barcelonie, a po pokazie kolacja w 4 Kotach ( z Filmu Vicky Christina Barcelona), po seansie „W gorsecie” raczymy się herbatką z duchem cesarzowej Sisi w Gloriecie. Na miejscu też sporo się dzieje – organizuję premiery do teatrów i kin. Chodzimy na wystawy, a potem na nordic walking na Plantach. Ostatnio wymyśliłam „Na ‘Chłopów’ z kijami”, czyli zamkniętą premierę „Chłopów” w Kinie pod Baranami z lampką wina, a po tym nordic i wieczorek świętojański z recytacją „Świtezianki” przez Dominikę Bednarczyk.

 

W czasach pandemii wdrożyłam treningi tylko „na polu”, które wybitnie ujędrniająco działają na ciało i poprawiają odporność. Nie tylko nordic walking, ale również ćwiczenia o 06:45 w parku Jordana, czy Zakrzówek według całkiem nowej, wymyślonej przeze mnie formuły – pół godziny na pomostach i pół godziny treningu w basenie.

Wydarzenia, które Cię zmieniły?

Moje życie zmieniło się o 180 stopni w dziewięćdziesiątym roku, kiedy wyjechałam z mężem i synem do Sztokholmu. Niby całe swoje dotychczasowe życie byłam aktywna, ale dopiero tam doznałam olśnienia – wreszcie poczułam, że potrafię ująć w ramy to, co chcę robić w przyszłości. Przez trzy lata, żyjąc tam, chłonęłam wszystkimi częściami ciała skandynawską kulturę, aby potem przenieść ją na polski grunt.
Drugim przełomowym punktem był rok 2020. Podczas pandemii, kiedy to w mrokach nocy prowadziłam zajęcia w parku Jordana, okazało się, że ludzie uwielbiają taką formę aktywności! Z zamkniętych i dusznych siłowni wyszli „na pole” i pokochali to.

Co uznajesz za swój największy sukces?

Za swoje sukcesy uważam pionierskie dokonania, które wyprzedziły swoje czasy, albo te, które wspominam jako przełomowe. Przykłady? Jest ich kilka! Oprócz Feminy czy Szkoły Tanga i Swingu, prowadziłam też studia z zajęciami Slide Reebok i Afro Dance z muzyką na żywo. Sukcesem było zdobycie pierwszego miejsca w Mini Maratonie Krakowskiego Biegu w kategorii 40-50.

Ale przede wszystkim szczycę się tym, że jako pierwsza wpadłam na pomysł, by treningi prowadzić „na polu” i w wodzie. Najpierw na Bagrach, a następnie na Zakrzówku. Prowadzę tam regularne treningi z morsowaniem 3 razy w tygodniu, przy każdej pogodzie!

Jakie są Twoje supermoce?

Zdecydowanie za największy dar uważam swoją pasję do życia. Lubię też charyzmę, która pomaga mi wpadać na kosmiczne pomysły i ADHD, które sprawia, że myślę o dziesięciu rzeczach naraz i zawsze działam szybciej, nim coś pomyślę.

Najlepsza rada, jaką w życiu dostałaś?

Tydzień powinien mieć aktywne cztery dni robocze.

A najgorsza rada?

Aby zmienić godziny zajęć pod osoby, które później się na nich nie pojawiają.

Masz jakieś swoje rady ułatwiające życie, którymi chciałabyś się podzielić z innymi kobietami?

Moim patentem, który ułatwia życie i przywołuje pogodę ducha, jest uświadomienie sobie, że każdy z nas ma „datę ważności”. Trzeba czerpać z życia wszystko, co się da i nie odkładać niczego na jutro, niczego nie żałować. Nawet na ciemnym niebie zawsze znajdę jakąś dziurkę z kawałkiem niebieskiego i patrzę na ten kawałek, a nie resztę ciemnego nieba. Zatem moje rady to „tu i teraz”, „od dzisiaj, nie od jutra”.

Najlepsza i najtrudniejsza decyzja, jaką podjęłaś w życiu?

Po 10 latach, „tak jak stałam” zrezygnowałam ze współprowadzenia Studia Femina. Przyszedł czas na samodzielne działanie. Nie żałuję!

Aga Misiewicz

Aga Misiewicz / fot. Barbara Bogacka

Ciemne strony tego, co robisz?

Trudne momenty to takie, w których nie dopisuje frekwencja lub osoba, z którą pracowałam, nagle zbacza z drogi, zniechęca się i wraca do punktu wyjścia. Są takie chwile, ale nie załamuję się, bo wiem, że będą znowu dni, gdy frekwencja będzie świetna. Ode mnie zależy, na ile przekonam ludzi do tego, co robię, i kto da się porwać temu dobremu, bo tylko to serwuję!

Co Cię motywuje?

Kręci mnie sam fakt, że żyję, jestem w ruchu, i że mogę robić to, co robię. Mam dużo wdzięczności dla cudownych kobiet, które wstają wcześnie rano na moje zajęcia. Słyszę i czytam od nich dużo pięknych słów na temat tego, co robię i do czego namawiam, a namawiam tylko do tego, w co wierzę i co sama robię! Motywuje mnie, że mam pozytywny wpływ na wiele kobiet, które dostrzegają u siebie zmiany na korzyść ‒ wyniki badań po pół roku chodzenia na zajęcia są lepsze, a odporność genialna.

Kto Cię inspiruje?

Zawsze inspirowały mnie moje Babcie, które były bardzo silnymi kobietami. Z jedną z nich, Halą, wychowywałam się do 12 roku życia i to po niej odziedziczyłam pasję do opery, książek przed snem, siłę i krzewienie partnerstwa w związku.
Dalej moi rodzice. Mama, która zawsze ratowała mnie z opresji. Tato i jego „niepoprawny optymizm”, jego intuicja, pogoda ducha, siła i to, że na tamte czasy był trendsetterem w wielu rzeczach! I oczywiście dzieci, przyjaciele!

Co ostatnio usłyszałaś na swój temat?

Że mam pralnię pieniędzy (śmiech). A od mojej pani Joli, fryzjerki, usłyszałam, że jedna z jej klientek pytała, czy to prawda, że nie farbuję włosów. Potwierdzam. Nie farbuję i to też zasługa Babć. Mam tylko parę siwych i to dziwi.

Co powiedziałabyś 18-letniej sobie?

Zacznij, babo, wcześniej morsować!

Co jest dla Ciebie ważne?

Istotne jest to, że każdego dnia mam satysfakcję z tego, co robię, bo kocham moją robotę! Ważny jest dobry kontakt z dziećmi i mężem, i fakt, że po 35 latach małżeństwa dalej mam z nim tematy do kawy, chociaż nie jesteśmy papużkami nierozłączkami.

Na co zawsze masz czas?

Zawsze mam czas na zatrzymanie z kawą i książką, na premierę filmu, teatr, koncert, rozmowy na FaceTime z córką i synem, karmienie ptaszków przed domem (moją nową pasją stało się rozpoznawanie gatunków), ogród, robienie nowych playlist na Spotify – na słuchanie muzyki, bo to bardzo mocna część mojego życia i jego tło!

Jaka jest najcenniejsza rzecz, jaką posiadasz?

To 120-letni lwowski talerzyk z filiżanką po Babci, oraz dedykacje w książkach od tych, których nie ma już z nami. Moja ekstrawagancja to Chanel na pazurach, i szklany konik, wylicytowany na aukcji.

Co zawsze masz przy sobie?

W nerce zawsze znajdę kluczyk do roweru z małym breloczkiem-scyzorykiem, stare bilety z kina, a na dnie parę orzeszków, no i komórka!

Na co przeznaczyłabyś dużą sumę, gdyby spadła Ci z nieba?

Przeznaczyłabym ją na budowę kompleksu szwedzkiego SPA pod lasem, gdzie organizowałabym wyjazdy. Byłyby tam jacuzzi, sauny, banie z lodowatą wodą. Drugą pulę przeznaczyłabym na małe i duże podróże.

Gdybyś miała taką możliwość, z kim zamieniłabyś się życiem na jeden dzień?

Z Sarą Sjöström – Szwedką, jedną z czołowych na świecie pływaczek. Fajnie byłoby, gdyby ta zamiana wypadła akurat na dzień jej zawodów!

Czego o Tobie nikt nie wie?

Każdy ma jakąś piwniczkę ze swoimi maleńkimi sprawkami, które nie wychodzą na światło dzienne. U mnie jest podobnie.

Czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?

Bardzo chciałabym się nauczyć dobrze pływać, zrobić szkolenia z Pilates Baare i kurs narciarstwa biegowego. Poza tym chcę wdrożyć plany rozbudowy okolicy mojego domu.

Kiedy się uśmiechasz?

Robię to:
– na myśl, że mam się spotkać z dziećmi,
– każdego poranka, kiedy jadę na Zakrzówek albo na nordic walking,
– jak wracam do domu,
– w każdą środę w nocy, kiedy kończę zajęcia o 21:30, a wiem że czwartek mam wolny,
– jak wymyślę coś nowego ‒ jakąś petardę,
– jak wstaję i jak się kładę,
– jak wchodzi na afisz nowa premiera filmu,
– jak dzwonią dzieci,
– jak piję pierwszą kawkę,
– jak planuję kolejną podróż,
– jak wymyślę nową aktywność duchową,
– na wschód i zachód słońca.

Ulubione miejsca w Krakowie?

Park Jordana, Lasek Wolski, Pawilon Józefa Czapskiego wraz z Ogrodem Profesorskim ze swoją cudowną kawiarnią, Cava nad Wisłą, Lulu, Kino pod Baranami, Planty, Nowa Prowincja, kawiarnia Słodki Wawel, Cafe Mech, Zakrzówek.

Gdzie Cię znajdziemy?

Znajdziecie mnie cztery razy w tygodniu na Zakrzówku, na nordic walkingu na Plantach oraz na zdalnych zajęciach, które prowadzę trzy razy w tygodniu. Na Instagramie: @agamisiewicz, a na Facebooku jako Aga Misiewicz (https://www.facebook.com/aga.misiewicz.3) i jako Kultura ciała i ducha dla nogi, oka i brzucha (https://www.facebook.com/profile.php?id=100030755906706).

 


Projekt #KobietyKrakowa

Fotografia: Barbara Bogacka

Wizaż: Małgorzata Braś

Wnętrza sesji zdjęciowych: AC Hotel Kraków

Chcesz zostać #KobietąKrakowa? Kobiety Krakowa

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ