TOP 4 Kobiecym okiem: filmowe premiery marca i kwietnia 2020
Bilety do kina tanieją, na co warto się wybrać?
Słowa mają moc uzdrawiania, a piosenka jest dobra na wszystko… Tak przynajmniej twierdzą bohaterowie premier marca i kwietnia. Od siebie dodam tylko, że nic tak nie pomaga w oczekiwaniu na wiosnę, jak spotkanie z dobrym kinem
Hope Gap
Noah Baumbach wyznaczył nowe standardy kina rozwodowego – trudno oceniać filmy o podobnej tematyce, nie odnosząc się do kultowego już pierwowzoru. W myśl tej zasady „Hope Gap” Williama Nicholsona wydaje się swego rodzaju kontynuacją „Historii małżeńskiej”, a raczej jej alternatywnym wariantem. Co by było, gdyby role w związku Nicole i Charlie’ego uległy odwróceniu i gdyby to on, czując się stłamszony i nieszczęśliwy, mimo wszystko postanowił wytrwać w niepozwalającym mu rozwinąć skrzydeł małżeństwie? Zostać aż do momentu, gdy po wielu wspólnych latach zakochałby się w kimś innym? Kimś, kto pozwoliłby mu uzmysłowić sobie, że dotychczas żył cudzym, a nie własnym życiem?
To przypadek Grace i Edwarda. Ona jest pewna siebie, wykształcona, elokwentna i dość ekscentryczna, ale to do niego, milczącego introwertyka, należy ostatnie słowo. W przeddzień 29. rocznicy ślubu Edward mówi: „Odchodzę” i z dnia na dzień wyprowadza się do innej kobiety, pozostawiając żonę w stanie bolesnego niedowierzania i głębokiego żalu. Trzecim bohaterem tego dramatu jest dorosły syn pary, Jamie, w którego samotnym życiu odbija się niedoskonałość małżeństwa rodziców. W pewnym momencie jego relacje z matką i ojcem stają się zresztą najważniejszym tematem filmu.
Podobno po jednym z seansów reżyser zapytał widzów, po czyjej stoją stronie. Publiczność równo podzieliła się na zwolenników Grace i Edwarda. Mimo że to ona, grana z emfazą (i brytyjskim akcentem) przez Annette Bening, wyrasta na główną postać, a jej cierpienie i ego zajmują większość czasu ekranowego, nie zawsze budzi współczucie. Z kolei Bill Nighy jako Edward, choć jego postać momentami bywa bezduszna (swoistym lejtmotywem filmu jest opowieść o okrucieństwie wobec słabszych), zdaje się brać w obronę wszystkich zamkniętych w sobie i terroryzowanych przymusem otwartości bohaterów. W filmie więcej jest takich paradoksów, które czynią „Hope Gap” poruszającym i bliskim rzeczywistości.
Nicholson, uznany scenarzysta, zdecydowanie lepiej włada piórem niż kamerą, co czyni „Hope Gap” filmem bardziej słowa niż obrazu. W innych okolicznościach byłby to zarzut, ale tu dialogi i monologi pełnią kluczową rolę. Reżyser i jego bohaterowie wierzą w moc języka: nawet z pozoru najintymniejsze doświadczenie z pewnością było wcześniej udziałem kogoś innego; istnieje też duża szansa, że zostało opisane. W ten sposób słowa stają się medium nadziei. Podobnie jak kino.
Prawda
Hirokazu Koreeda, japoński specjalista od trudnych relacji rodzinnych, wyjeżdża do Paryża i kręci opowieść o słynnej (i toksycznej) matce oraz jej spragnionej miłości córce. Starsza pani właśnie opublikowała swoje wspomnienia, w których prawda miesza się z grą i fantazją, jak wszystko w życiu diwy i jej otoczenia. Warto wspomnieć, że dojrzałą aktorkę gra francuska gwiazda gwiazd, czyli Catherine Deneuve, a jej córkę nie mniej olśniewająca Juliette Binoche. Trudno uwierzyć, że spotkały się na planie filmowym po raz pierwszy.
Sala samobójców. Hejter
Pamiętacie „Salę samobójców” – mroczną opowieść o licealiście, który pomylił świat wirtualny z rzeczywistym? Jan Komasa z nowym bohaterem wraca do niebezpiecznej gry, tym razem wplatając w nią opowieść o polityce i mediach. W „Hejtrze” nie zabraknie też wątków miłości, zazdrości i zemsty. Ciekawe, czy film stanie się przebojem tego roku i czy grający główną rolę Maciej Musiałowski zawróci nam w głowach, jak Jakub Gierszał z pierwszej części czy Bartosz Bielenia z „Bożego Ciała”?
Pojedynek na głosy
„Hope Gap” to niejedyny w tym zestawieniu film o stracie, a „Prawda” nie wyczerpuje tematu relacji między kobietami. Poznajcie „Poślubione armii” żony i matki, które w bazie wojskowej czekają na powrót mężów i synów. Żeby zacieśnić więzy i łatwiej znieść rozłąkę zakładają chór, w którym wyśpiewywać będą trudne emocje. Za kamerą stoi Peter Cattaneo, reżyser oscarowego „Goło i wesoło”, klasycznego przepisu na poprawę humoru. A swoje wokalne umiejętności prezentują m.in. Kristin Scott Thomas i Sharon Horgan.
Ewa Szponar