
Sacrum Profanum / fot. W. Wandzel
Po przeszło dwóch miesiącach upadlania się na letnich festiwalach pod gołym niebem pora się znów uczłowieczyć. Jesień to ten moment roku, kiedy swe podwoje na powrót otwierają opery i filharmonie, to czas kolejnych edycji festiwali muzyki klasycznej. Sprawdźcie, gdzie iść, a przede wszystkim jak!
Choć imprezy z szeroko pojmowaną muzyką klasyczną czy też poważną coraz częściej wychodzą do ludzi, chcą być bardziej przystępne i nieco spuścić z tonu, wizyta w filharmonii czy operze to nadal święto. Założenie, że wieczór z klasyką powinien być czasem wyjątkowym, nie musi jednak wcale utrudniać życia. Spójrzcie na to z innej strony – to jeden z niewielu momentów, w których bez obciachu możemy się poczuć jak bohaterowie serialu „Downton Abbey”, a przecież każdy o tym troszeczkę marzy. Warto więc pamiętać o paru rzeczach. Przede wszystkim, skoro już muzycy orkiestry i dyrygent zadają sobie trud, by wystąpić przed nami w strojach galowych, warto im się odwdzięczyć i przyodziać w coś bardziej klasycznego od najładniejszego puloweru z szafy. Po drugie, warto wiedzieć, na co się idzie, poznać program, umieścić kompozytora na osi czasu. Dzięki temu sprawicie, że praca muzykologów, piszących te analizy, nadal będzie mieć sens, co na pewno podniesie na duchu parę osób. Dowiecie się, ile części ma utwór, gdyż między nimi nie powinno się bić braw. Za to w operze więcej luzu – jeśli sopranistka chwyci kogoś arią za serce, warto wyrazić swój entuzjazm jak na jazzowym koncercie!
Poza tym dzięki znajomości programu zyskacie możliwość elokwentnego przytaczania cytatów o lekkiej frazie lewej ręki pianisty, gdy w przerwie będziecie sączyć lampkę wytrawnego wina. Ale przede wszystkim pozwolicie sobie na sto procent przyjemności ze słuchania muzyki, którą rozumiecie. Na koniec warto pamiętać o punktualnym przybyciu na wydarzenie.
Rzędy w większości filharmonii i oper są bardzo wąskie i przeciskanie się między nogami publiczności w ciemności, w rytm uwertury, jest dość niewygodne.
1 października rozpocznie się w Krakowie festiwal Sacrum Profanum. Marka sama w sobie, jedno z najważniejszych interdyscyplinarnych wydarzeń nie tylko w mieście, ale w ogóle w całej Europie. To festiwal, który łączy miłośników eksperymentalnej elektroniki i „współczechy” w jednym miejscu, wspólnego estetycznego uniesienia twórczością najwyższej klasy. W tym roku na Sacrum Profanum możemy się spodziewać połączenia XX-wiecznej muzyki nurtu akademickiego, szalonej awangardy i indie classical – tak zapowiadają to wydarzenie organizatorzy. W momencie oddawania tego tekstu do druku nie podano jeszcze szczegółowego programu, ale już wiadomo, że można się spodziewać wizyty Marcina Stańczyka, Marca Blaauwa, belgijskiego Ictus Ensemble i… Mike’a Pattona. Filozofia, jazz, elektronika, teatr… będzie się działo.
W Operze Krakowskiej nowy sezon artystyczny zainauguruje 18 września koncert „Per due Donne”, w którym wystąpią Katarzyna Oleś-Blacha i Monika Korybalska. W repertuarze klasyczne tematy z „Wesela Figara” Mozarta, „Normy” Belliniego czy „Lakme” Delibesa. Operowa premiera tradycyjnie w grudniu. Wtedy publiczność będzie mogła poznać krakowską interpretację „Don Pasqualego” Donizettiego, gdzie w partii Malatesty usłyszymy Mariusza Kwietnia, światowej sławy barytona, solistę MET. Bilety trafią do sprzedaży 2 października – polujcie na nie, bo później trudno zdobyć!
Filharmonia Krakowska zainauguruje sezon z rozmachem – jej muzycy wystąpią pod batutą Charlesa Olivieri-Munroe, z solistami Alainem Lefèvre (fortepian) i Andrzejem Lampertem (tenor). Zabrzmi m.in. słynna uwertura koncertowa „Korsarz” Berlioza, dobrze znany „Koncert fortepianowy” George’a Gershwina, a przede wszystkim sławetni „Harnasie” Karola Szymanowskiego. 16 września jest więc datą, którą należy sobie na czerwono zaznaczyć w kalendarzu (ale spokojnie, jeśli nie zdążycie, dzień później jest powtórka z rozrywki).
Kaśka Paluch