Katarzyna Pakosińska – Uśmiech powraca
Katarzynie Pakosińskiej życie nie dało wielu okazji do śmiechu, ale mnóstwo powodów do radości. O miłości, rozstaniu z kabaretem oraz macierzyństwie opowiada w Mieście Kobiet.

Zrozumiałam, że jestem teraz tak kochana, że mogę odpuścić rzucanie piorunami i wytłumaczyć wszystko na spokojnie. Ja czuję się kobietą, on czuje się mężczyzną, i wszystko gra. / fot. Krzysztof Opaliński
Katarzynie Pakosińskiej życie nie dało wielu okazji do śmiechu, ale mnóstwo powodów do radości. Żarty na bok, to nie kabaret, poza sceną najważniejszy jest optymizm. To on pozwala wstać po upadku. „Krople w oczy, korektor pod oczy i dawaj do przodu, Pakosa” – powtarza sobie po nieprzespanej nocy. Niełatwo jednocześnie być samodzielną mamą, pracować w ukochanym, ale popapranym zawodzie, a dla miłości pokonywać miesięcznie setki kilometrów. Ale warto.

Zrozumiałam, że jestem teraz tak kochana, że mogę odpuścić rzucanie piorunami i wytłumaczyć wszystko na spokojnie. Ja czuję się kobietą, on czuje się mężczyzną, i wszystko gra. / fot. Krzysztof Opaliński
PROLOG: Śmiech i horrory
Miasto Kobiet: Wywiad z tobą chciałam zrobić już dwukrotnie. Pierwszy raz siedem lat temu, ale byłaś wtedy bardzo zajętą artystką Kabaretu Moralnego Niepokoju i nie udało mi się do ciebie przebić.
Katarzyna Pakosińska: (Śmiech) No widzisz, a teraz jestem bardzo zajętą artystką kabaretową, tylko bardziej niezależną. A o co wtedy chciałaś mnie zapytać? Pewnie z czego się śmieją Polacy albo skąd się wzięła nazwa kabaretu?
Miasto Kobiet: Przeciwnie, wolałabym raczej wiedzieć, z czego nie chciałabyś się śmiać.
Katarzyna Pakosińska: Nie tykam religii. To temat, który w kabarecie omijam, ale z drugiej strony uważam, że śmiać się wolno ze wszystkiego, tylko śmiać się trzeba umieć. Trzeba to robić z wdziękiem.
Miasto Kobiet: Zapytałabym też: kiedy zdarza ci się płakać?
Katarzyna Pakosińska: Płaczę na filmach. To są zawsze te same filmy: „Znachor” i „Ben Hur”. Mają w sobie coś, co sprawia, że pękam. Zresztą oglądając cokolwiek, jestem maksymalnie zaangażowana i głęboko wchodzę w historię. Jak oglądam horrory, zamknięte oczy to jest mało. Wychodzę z pokoju, wyglądam zza framugi…
Miasto Kobiet: To może lepiej nie oglądać?
Katarzyna Pakosińska: Często nie miałam wyjścia! Przez 15 lat pracy w kabarecie jeździłam po Polsce busem z samymi facetami i pierwsze, co tam było puszczane, to właśnie horrory. Mogę śmiało powiedzieć, że klasykę światowego horroru mam w małym palcu.
Miasto Kobiet: Praca z samymi mężczyznami jest zarezerwowana dla konkretnych i silnych kobiet?
Katarzyna Pakosińska: Chyba tak… I może dlatego tak długo przetrwałam? Nie wolno było się mazać. Zawsze byłam silna, choć nie ma to nic wspólnego z byciem skałą. Nie lubię mówić tego o sobie, ale widzę po mojej rodzinie, że jak są sytuacje kryzysowe, to ja jestem pierwszą deską ratunku. „Kacha, co każdemu pomoże, Kacha da radę”. Wychowałam tak wszystkich dookoła, włącznie z córką. A to wcale nie znaczy, że ja sama czasem nie miałam sił, nie upadałam, tylko nie wszyscy o tym wiedzieli. Zawsze mi wmawiano, że ja jestem taka babka, co tylko z facetami wytrzyma, co się z babkami nie dogada. Po rozstaniu z KMN przesiadłam się na pracę prawie wyłącznie z kobietami i bardzo to sobie chwalę. Kobiety mnie lubią – po występach to one częściej przychodzą i mówią: „Mąż się w pani kocha, kazał przekazać”. Panowie nie są tacy śmiali.
Miasto Kobiet: Może mężczyźni się ciebie boją?
Katarzyna Pakosińska: Myślisz? Ale ja nie wysyłam sygnałów blokujących, nie buduję wizerunku niedostępnej.
Na pewno mają jakiś respekt, to się czuje. Zawsze miałam lepszy kontakt ze starszymi kolegami. Mój przyjaciel Mirek Gancarz, dawny kabaret Potem, powiedział mi kiedyś, że to może być przez scenę, że skoro kobieta gra w kabarecie, to dużo wie i dużo mówi. I czym miałby młodzieniec jej zaimponować? To jest tak samo, jak z moim udziałem w „Tańcu z Gwiazdami” kilka lat temu, gdzie przeszłam przez wszystkie rumby, walce i cza-cze, i teraz nikt nie chce ze mną tańczyć w obawie, że ja już nie potrafię tak normalnie dwa na jeden.
Miasto Kobiet: Dowcipy też ludzie wstydzą się przy tobie opowiadać?
Katarzyna Pakosińska: O, tutaj wręcz przeciwnie. Ludzie często na otwarcie rozmowy ze mną chcą opowiedzieć dowcip, którego ja oczywiście muszę wysłuchać i się śmiać. Ale prawda jest taka – nie lubię dowcipów. Raz, że pracując w rozrywce, większość znam, dwa, że to nie moja bajka. Co innego anegdoty, z życia wzięte – to kocham!
Dorota 13 kwietnia, 2015
Pani Kasia ma piękny, śnieżnobiały uśmiech. W połączeniu z jej zaraźliwym uśmiechem to lek na najgorsze samopoczucie 🙂