Monday, February 10, 2025
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Katarzyna Nosowska: „A ja żem jej powiedziała”

Katarzyna Nosowska: „A ja żem jej powiedziała”

„A ja żem jej powiedziała”: świetna towarzyszka podróży, pocieszycielka, ,,przeganiaczka nudy”

Katarzyna Nosowska

Katarzyna Nosowska / fot. Magdalena Bielińska

Katarzyna Nosowska / fot. Magdalena Bielińska

„Oddaję Wam książkę, która – mam nadzieję – zasłuży na miano świetnej towarzyszki podróży, pocieszycielki, ,,przeganiaczki nudy” – pisze Katarzyna Nosowska we wstępie do swojego debiutu książkowego

 

Kasia Nosowska: debiutantka bez obciachu

Zresztą, jakiego debiutu książkowego? Przecież sama Kasia Nosowska mówi, że to bardziej „wyrzut myśli”, a nie książka. I czymś takim jest ta – nie bójmy się jednak użyć tego słowa – książka. Takim „wyrzutem myśli” kobiety mającej ogromny dystans do siebie, wyjątkowy dar obserwacji i poczucie humoru.

Pamiętam Nosowską niemal od początku jej kariery, czyli od roku 1992, kiedy zespół Hey, w którym śpiewała, po sukcesie jarocińskim trafił do Izabelin Studio, jednej z najważniejszych wówczas firm rodzącego się w Polsce po 1989 roku show biznesu. Kaśka od początku wydawała się osobą skromną, niepewną, niemal zahukaną, ale emanowała też szczerością, była po prostu sobą i dzięki temu zdobyła ogromne zaufanie młodych ludzi, którzy spijali z jej ust słowa wszystkich piosenek.

Nosowska została sobą do dziś. I posiada dar szczególny – udaje się jej nie wplątywać w sytuacje, które można by określić słowem „obciach”. Osiągnęła duży sukces, jest osobą publiczną, ale zachowała prywatność i nie stała się karykaturą samej siebie, co w dzisiejszym świecie, opanowanym przez celebrytów, stało się normalnością.

Przez ostatnie trzy lata Nosowska przeszła ogromną metamorfozę – ze swojej niepewności, z której słynęła, zrobiła zaletę i oręż. Podczas koncertów zaczęła prowadzić rozmowy z publicznością, co jej się wcześniej nie zdarzało. Zaczęła też nagrywać filmiki, w których uroczo i z humorem podśmiewała się z obecnego świata i trendów, które nim rządzą. I właśnie te filmiki, które umieściła na Instagramie, stały się powodem napisania i wydania A ja żem jej powiedziała.
To zbiór krótkich, fantastycznie i z humorem napisanych felietonów na różne tematy – od seksu, poprzez walkę z własnymi fobiami i kiepską samooceną, aż do rad dotyczących związków i przyjaźni. Każdy, zdając sobie sprawę, że Nosowska zmaga się z takimi samymi problemami, jak każdy z nas, znajdzie coś dla siebie.

 

Odc.6

Post udostępniony przez nosowska.official (@nosowska.official)

Pamiętam, jak powiedziała mi podczas jednego z wywiadów o ruchu punk, z którym była na początku związana:

To jest taka dobra pozycja wyjściowa dla młodego człowieka, sympatyzowanie z tego rodzaju subkulturą, bo w nią wpisany jest szeroko pojęty bunt, a tylko na gruncie jakiejś niezgody może kiełkować interesująca osobowość.

Wydaje się, że Katarzyna wciąż jest tą buntowniczką, która nie wyraża zgody na to, co dzieje się ze światem. I życzę jej, aby nadal patrzyła na wszystko z dystansem i umiała pokazać nas i naszą rzeczywistość w swoim krzywym zwierciadle.

Leszek Gnoiński

 
Fragment książki A ja żem jej powiedziała, wyd. Wielka Litera

A ja żem jej powiedziała

Katarzyna Nosowska „A ja żem jej powiedziała” / wyd. Wielka Litera

„Kiedy mama opuszczała rodzinne gniazdo, babka wyposażyła ją w kołdrę z pierza, a do tobołka wrzuciła kilka
sprawdzonych rad. „Lepiej, żeby kobieta kochała mężczyznę ciut mniej niż on ją”, „Jak uderzy raz – będzie bił zawsze”, „Jak zdradzi raz – zdradzi kolejny”, „Lewe oko śmiewe, prawe łzawe” – gdy swędzi, stosowane wymiennie z „Lewe na ulewę, prawe na zabawę”, „Jak się nie potłucze, to się nie nauczy”. Mama utrwalała sobie babcine prawdy, powtarzając je często na głos. Kiedy opuszczałam Szczecin, też miałam kołdrę pod pachą i nie potrzebowałam tobołka – wiano przekazywanych z pokolenia na pokolenie rad znalazło bezpieczne miejsce w mojej podświadomości. Dosyć szybko znudziło mnie przesiadywanie w przedsionku oświecenia. Pragnęłam zasłużyć na wejście do przedpokoju, potem na salony, by ostatecznie zwiedzić wyższe kondygnacje, a gdy przyjdzie pora, skoczyć w wieczność z czubka dachu – dobra, mądra, doskonała. Nie chciałam kochać ciut mniej. Kochałam za bardzo. Była zima. Na naszych rękach dogorywał stary rok. O północy odpalono szampany na powitanie oseska, nowego. Fajerwerki wyglądały jak kolorowy haft na czarnym aksamicie nieba. Wymiana słownych pocisków. Kończy mi się amunicja. On ciągle strzela. Osuwam się na śnieg. Kopie mnie. Nie mam siły się bronić. Płaczę. Chwytam jego spojrzenie, ma temperaturę otoczenia. Ostatni nabój. Moja rozpacz barwi śnieg na niebiesko. Rano przeprasza. Wybaczam. Mama mówi: „Uciekaj”. Nie słucham. Przecież „przepraszam” coś znaczy. Przychodzi lato. Jezioro jest czyste, podglądamy raki, w te wakacje czytam Hrabala. Myję naczynia, żartuję. Tego dnia gubi poczucie humoru. Kiedy uderza mnie drugi raz, kończy się „Lato z Radiem”. Wybija południe. Moje serce martwieje. Już wiem, że nie przetrwamy. Pamiętam jego imię. Nie chowam urazy, ale cenię sobie odległość, jaka nas dzieli. Kiedyś spytałam Jakuba Żulczyka, czy frajerstwem jest dawać drugą szansę. Odpowiedział: „Nie. Frajerstwem jest dać trzecią”. Trwam przy tym. Synowi na drogę, do tobołka, wrzuciłam radę Żulczyka”.

 

Dziennikarz muzyczny o imponującym dorobku: autor książek muzycznych i biografii, reżyser i scenarzysta filmów dokumentalnych o tematyce rockowej. Publikował między innymi w: „Machinie”, „Newsweeku”, „Wprost”, czy w portalach cgm.pl (był red. naczelnym), onet.pl czy t-mobilemusic.pl. Członek Akademii Fonograficznej przyznającej Fryderyki. Prowadził też autorskie audycje w Radiu 94 i krakowskim ExFM.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ