Monday, March 27, 2023
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Kaśka Sochacka: Piosenkowa terapeutka

Kaśka Sochacka: Piosenkowa terapeutka

Z Kaśką Sochacką rozmawiałyśmy na kilka dni przed premierą jej płyty

kaśka sochacka w czarnym golfie

Kaśka Sochacka / fot. Kamil Szkopik

Cierpliwie czekała na ten moment. Po jedenastu latach od występu w talent show i po siedmiu od podpisania kontraktu płytowego 26 marca 2021 roku ukazał się jej debiutancki album „Ciche dni”.
Oto Kaśka Sochacka – obdarzona wielką dojrzałością i intuicją muzyczną artystka, w których piosenkach być może usłyszysz siebie:
– Ostatnio przeczytałam gdzieś o sobie, że jestem piosenkową terapeutką. Wyszukuję emocje, o których ludzie nie potrafią albo nawet nie wiedzą, żeby chcieli o nich rozmawiać i wkładam je w piosenki – mówi

Kim jest Kaśka Sochacka?

„Kaśka Sochacka to drobna blondynka z twardym kręgosłupem i niskim zachrypniętym głosem. Pochodzi z Pradeł. Jak większość dziewcząt urodzonych w latach 90-tych śpiewa od dziecka” – głosi jej oficjalne bio.
Jak formułował się „szkielet” artystki, który musi solidny skoro powiedziała nam, że wszystko, co do tej pory jej się przytrafiło w życiu, dzielnie brała na klatę?
Wszystko zaczęło się w niewielkiej wsi w województwie śląskim od pragnienia zostania… księdzem.

– Gdy byłam dzieckiem, to chciałam zostać księdzem. Dzień, w którym mama powiedziała mi, że dziewczyny nie mogą być księżmi, był sporym ciosem, ale szybko się zreflektowałam, że podobne rzeczy do księdza robią piosenkarze. Wychodzą na podwyższenie, śpiewają i wszyscy ich słuchają. Kliknęło. Od tamtego momentu chciałam zostać piosenkarką

– wyznaje w pierwszych zdaniach swojej „Love Story”, dołączonej do płyty, będącej miłosną historią, opowiadającej o trudnej miłości między nią, a wytwórnią Jazzboy.

Marzenia o muzyce towarzyszyły jej całe życie, ale pragmatyzm zaprowadził ją na studia do Krakowa. Najpierw na ekonomię, następnie na podyplomówkę z psychologii w biznesie. 

kaśka sochacka ustawiona profilem i patrząca w dół

Kaśka Sochacka / fot. Kamil Szkopik

– Nie miałam problemów z nauką w szkole, byłam typem prymuski. Naturalną koleją rzeczy było więc dla mnie pójście na „dobre studia” i znalezienie „normalnej pracy”. Wtedy jednak coraz mocniej odzywało się pragnienie zajmowania się muzyką. W efekcie zapisałam się do Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej – mówi.

W międzyczasie Kaśka grała po knajpach i wzięła udział w dwóch telewizyjnych programach.

– Poszłam do „Mam Talent” bez oczekiwań. Chłopak i przyjaciółka wyciągnęli mnie na pre-casting, pojechałam tam totalnie „z czapy”. Nie wizualizowałam sobie tego, jak to będzie. Po finale rzeczywiście zrobił się mały szum wokół mnie. Zaczęły się pierwsze propozycje koncertowe – mówi.
Kilka lat później widzowie znowu mogli ją zobaczyć w polsatowskim programie o śpiewaniu.
Dzięki pojawieniu się w 2014 roku w „Must be The Music” Kaśka Sochacka spotkała Pawła Jóźwickiego, szefa wytwórni Jazzboy, który zaproponował jej kontrakt. Co ciekawe, w tym samym czasie poznała Korteza, do którego dziennikarze uwielbiają ją porównywać. Łukasza Federkiewicza i Kaśkę Sochacką łączy podobna wrażliwość, ale inaczej potoczyły się ich losy. Czy często zastanawiała się nad tym, dlaczego jemu się wtedy udało, a jej nie?

– Ze złością wiąże się zazdrość, a ja z dumą muszę wyznać, że w ogóle nie jestem zazdrosnym człowiekiem! Poznałam Łukasza, usłyszałam jego piosenki i podziwiałam jak rozwija się jego kariera. On jest absolutnie wyjątkowy. Jak mogłabym być o to zła? Jestem wdzięczna za to, że mogłam go poznać dużo wcześniej, niż inni

– mówi.

 

Przeczytaj koniecznie: Kortez: blokers czy marzyciel?

 

Od momentu podpisania kontraktu miało być z górki, tymczasem życie pokazało, że na wydanie płyty musiała jeszcze poczekać.

– Czekałam na jakieś nowe wiadomości albo jakieś ruchy ze strony wytwórni, ale nic się nie działo, więc zatrudniłam się w małej firmie na staż. To była moja pierwsza normalna praca. W skrócie polegała na tym, by wysyłać faksy do różnych firm i instytucji. Telefony zapisane były na kartkach A4 w wielkich, starych segregatorach. Po każdym telefonie, w odpowiednie krateczki wpisywałam długopisem datę i informacje czy faks przyjęli, czy nie.

Praca była cholernie żmudna. Jedyną osłodą było to, że w pokoju siedziałam z kobietą, która uwielbiała Trójkę, więc całymi dniami słuchałyśmy radia. Pamiętam, że fantazjowałam wtedy, że kiedyś moja piosenka poleci na antenie i że moja ówczesna koleżanka z pracy mnie w niej usłyszy. Co więcej, za każdym razem, gdy wychodziła z pokoju, spisywałam na małych karteczkach biurowych wiersze i teksty do piosenek, które później zabierałam do domu. Długo nie wytrzymałam. Po trzech tygodniach stażu, zwinęłam się.

– tak w „Love Story” wspomina swój kryzys, który przyszedł w 2015 roku, kiedy postanowiła „zająć się czymś innym, iść do normalnej pracy i przestać żyć mrzonkami”.

Na szczęście, ziszczenie marzenia Kaśki przyszło wraz z premierą „Wiśni” w audycji Piotra Stelmacha w radiowej Trójce. Tytułowa piosenka, która zaczyna się od słów „Podobno w Rzymie napadało gradu aż po kolana…” nie schodziła z list radiowych przebojów LP3 przez cztery tygodnie z rzędu! Wszystko na nowo nabierało tempa i kolorytu. Była trasa koncertowa z Kortezem, rozpoznawalność, piosenka promujące serial „Zawsze warto”. Żarło do momentu wybuchu pandemii w marcu 2021 roku. Koronawirus uniemożliwił koncertowanie i opóźnił o rok premierę płyty.

Czy ludzie potrzebują teraz smutnych piosenek?

– Myślę, że wszyscy potrzebujemy powrotu do normalności. Nie jestem w stanie zaprogramować się na robienie innych piosenek. Akurat takie teraz powstały, ale kiedyś mogą powstać inne, tego się nie kontroluje. 

„Ciche dni” – debiutancka płyta Kaśki Sochackiej

Kaśka cierpliwie pracowała, by stanąć w miejscu, w którym jest teraz. Na jej drodze często pojawiały się szanse, punkty zwrotne i rozczarowania. „Ciche dni” są sumą smutków i radości, które opisała i opowiedziała na płycie. Melancholijne utwory, które można usłyszeć mają piękne teksty. Kaśka wykonuje je z ogromną pewnością siebie, bez napinki, bardzo prawdziwie. 

– Myślę, że te piosenki są zwiewne. Może smutne, ale nie w przytłaczający sposób, jest w nich sporo nadziei i wiary na lepsze czasy – śmieje się.

Płyta „Ciche dni” opowiada o kolei rzeczy w związku, o pętlach jakie zataczamy, obawach, o kryzysach, wątpliwościach i walce z samym sobą. Na płycie gościnnie wystąpili chyba najfajniejsi śpiewający mężczyźni w tym kraju: Dawid Podsiadło, Kortez i Vito Bambino.

– Jestem totalnie tym wzruszona. To nie było tak, że dzwoniłam i prosiłam. Chłopcy sami się zjawili i chcieli się dołączyć. Mam tu na myśli Vito i Korteza. To dla mnie zaszczyt. W moich nawet najbardziej szalonych marzeniach nie wyobrażałam sobie, że Dawid zaśpiewa w mojej piosence. Na ten pomysł wpadł Uzek, szef mojej wytwórni. Zadzwonił do Dawida, a Dawid się zgodził, wpadł do studia i nagrali z Olkiem chyba nawet za pierwszym razem tą wokalizę.

 

Zobacz tez: Dawid Podsiadło: Na szczęście fajnie śpiewa

 

Mimo obecności męskich głosów w kilku utworach, historie opowiedziane na płycie są z perspektywy kobiety, która cały czas próbuje złapać równowagę w życiu. To scenki z życia związku przedstawione z lekkością i dystansem świadomego, pogodzonego ze wszystkim człowieka.

Z czym artystka musiała się pogodzić?

– My, kobiety mamy w zwyczaju reagować „na gorąco” i często dajemy się ponieść emocjom. Choć to niełatwe, to staram się do rzeczy podchodzić na spokojnie, bo czasem warto ochłonąć, coś najpierw przemyśleć, wyciągnąć wnioski i dopiero po chwili zareagować – zapewnia.

Te piosenki są pełne nadziei na to, że wszystko da się poukładać, bo związek to praca i codzienne małe wybory dwojga ludzi. Czasem przychodzą chwilę zwątpienia, ale na sam koniec chcemy tego drugiego człowieka w naszym życiu i trzeba dawać sobie szansę, nie poddawać się za szybko.

*****

okładka płyty Kaśki Sochackiej

Nowa płyta Kaśka Sochackiej – „Ciche dni” / fot. materiały prasowe

Debiutancki albumu Kaśki Sochackiej „Ciche dni” ukazał się 26 marca 2021 roku nakładem Jazzboy Records. Za finalny kształt piosenek razem z Kaśką odpowiadają: Agata Trafalska (pomoc przy tekstach) i Olek Świerkot (produkcja) – tandem, który dał się poznać przy debiucie Korteza („Bumerang”) i jego drugiej płycie („Mój dom”). 
Edycja limitowana albumu „Ciche dni” zawiera dodatkowo 10 utworów umieszczonych na drugiej płycie, m.in.: „Jeszcze” – piosenkę promująca nowy serial TVN „Tajemnica zawodowa”.

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ