Festiwal Rok Kobiet 2018: Joanna Hussakowska
„Mam 54 lata i czuję, że coraz bliżej jest mi do siebie”

Joanna Hussakowska podczas Festiwalu Rok Kobiet 2018 / fot. B. Majka
Dróg do odnalezienia siebie jest wiele – każdy musi znaleźć swoją własną ścieżkę, którą będzie podążał. Dla Joanny Hussakowskiej, aktorki, prowadzącej zajęcia 5Rytmów, lekarstwem na zło jest płacz. Podczas swojej Mowy Mocy na Festiwalu Rok Kobiet 2018 wyjaśniła, co jest ważne w dotarciu do samej siebie i dlaczego na nic w życiu nie ma jednej, uniwersalnej recepty dla wszystkich

Joanna Hussakowska w Mowie Mocy „Rusz ciało, uspokój umysł” podczas Festiwalu Rok Kobiet 2018 /fot. B. Majka
Byłam aktorką. Nakładałam na siebie dziesiątki, a nawet setki masek. Wcielałam się w nie swoje życie i nie swoje historie. A czym zajmuję się teraz? Pracuję nad tym, żeby ściągać te wszystkie maski. Próbuję inspirować do ściągania kolejnych warstw cebuli, które na nas narosły. Pokazuję, jak to robić.
Mam 54 lata i czuję, że coraz bliżej jest mi do siebie, do tego, jak się czuję, jak to wszystko na mnie wpływa. To, co jest dla mnie istotne i co wielokrotnie mnie ratowało, to powrót do siebie. Wróć do swojego ciała, oddechu, do tego, jak czujesz się w tej sytuacji, co ona z tobą robi. Z TOBĄ. Nie naprawisz świata, dopóki nie zrobisz porządku ze sobą, dookoła siebie.
Nie przygotowałam na dziś żadnej mowy, żadnego tematu. Kiedy zostałam tu zaproszona, zastanawiałam się, dlaczego akurat ja. Myślałam, że może nagle się rozchoruję albo nie uda mi się przyjechać. Ale po chwili zadałam sobie pytanie: „Co za tym stoi?”. Tysiące lęków, które trzeba zwalczać: jak zostanę odebrana, czy sprostam zadaniu, czy to będzie mowa mocy, a może tak nie do końca.
Kiedy pierwszy raz poszłam na zajęcia 5Rytmów i zrobiłam pierwszy krok, poczułam to – jestem w domu, to jest to. Tu jest mój dom, na tej ziemi. Zdejmij buty, zamknij oczy, wstań. Weź głęboki wdech, wciągnij w siebie wszystko. Daj miękki ruch, tak, jakbyś chciała się kołysać. Poczuj to. Im bardziej rozbroisz to, co do siebie poprzyklejałaś, tym szybciej dostaniesz się do środka – do tego zielonego szczypiorku. Rusz ciało, uspokój głowę.

Zdejmij buty, zamknij oczy, wstań… / fot. B. Majka
Życie nauczyło mnie, że nie ma uniwersalnej recepty na wszystko. Moim sposobem jest płacz. Przepłakuję tych wszystkich ludzi, którzy do mnie przychodzą ze swoimi sprawami. Przeżyłam jednak sytuacje, które uświadomiły mi, że nie zawsze się to sprawdza. Prowadziłam kiedyś zajęcia 5Rytmów w więzieniu dla kobiet w Krakowie. Podeszła tam do mnie jedna z uczestniczek i powiedziała „Wiesz, zaraz zacznę płakać…”. Ja na to: „Kasiu! Płacz!”, po czym ona: „Co? Jak ja zapłaczę, to muszę się zaraz powiesić!”. Kolejna sytuacja zdarzyła się podczas zajęć, które prowadziłam w Bejrucie. Tematem warsztatu było: „Zdejmij maskę i zatańcz, co jest pod spodem”. Ostatniego dnia, na samo zakończenie zaproponowałam rytuał zdejmowania masek. I wtedy jedna z pań powiedziała mi szeptem: „Ale ta maska mnie ratuje. Mogę się za nią schować, dzięki niej żyję”. I to był najważniejszy moment w moim pięcio-rytmowym życiu. Uświadomiłam sobie, że nie ma jednej recepty. Że to, co działa na mnie, niekoniecznie musi działać też na ciebie. Że każdy indywidualnie musi odkryć swoją drogę odnalezienia siebie. Moją jest płacz. A twoją?
Zebrała: Klaudia Ziętarska
Natala 25 stycznia, 2019
Moją drogą do odnalezienia siebie (i tu napiszę w kontekście 5 rytmów, ponieważ praktykuję we Wrocławiu:)) jest pozwolenie sobie na przeżywanie tego, co we mnie właśnie jest. No obserwację. Przeżycie i obserwację, bez oceny. (wiem to brzmi tak ezo i górnolotnie), ale ja naprawdę się tego uczę, i na każdych zajęciach dowiaduję się czegoś nowego, pozwalam sobie na więcej…nawet gdy to ( więcej) to pozornie mniej. Mniej ruchu, czy np smutek, rozpacz. ..Problemem jest to, że wielu z nas zostało wychowanych w duchu „wypierania” tej 'ciemnej’ strony..Bo ja nawet nie jestem pewna czy ona jest ciemna. Ona jest po prostu prawdziwa. Życie to kalejdoskop różnych doświadczeń, a nie pasmo przyjemności i zwycięstw. A mnie zawsze mówiono, że mam się chwalić kiedy jest zajebiście i dławić łzy w sobie.
Z całego serca polecam praktykę pięciu rytmów. Uwalnia ciało spod jarzma umysł, a umysł z identyfikacji z każdym uczucie. Przy okazji jest to praktyka medytacyjna (tyle, że w ruchu), w której można się wiele o sobie dowiedzieć, podejść do świata, ludzi nas otaczających i siebie samego ze współczuciem i akceptacją takim jakim się właśnie jest w tym właśnie momencie. Może akurat olśniewającym i radosnym, a może przygnębionym i zasmarkanym od płaczu. Prawdziwym po prostu.