Jessica Chastain: Życie zaczyna się po trzydziestce
Jessica Chastain pojawi się na Festiwalu Netia Off Camera w produkcji „Miss Sloane”

Jessica Chastain/ fot. Matt Doyle/Backstage Magazine
Jeszcze do niedawna sądziła, że jej przeznaczeniem i wyżynami aktorskich możliwości jest podbijanie serc widowni małych nowojorskich teatrów. Dziś w zawrotnym tempie powiększa imponującą filmografię, uchodząc za najbardziej zapracowaną gwiazdę w Hollywood. I nie ma w tym krzty przesady – wszak Jessica Chastain z jednego planu filmowego przechodzi na kolejny i uczciwie uprzedza, że jej kariera dopiero nabiera rozpędu

Jessica Chastain/ fot. Matt Doyle/Backstage Magazine
Nie ulega wątpliwości, że wokół zawodu aktora narosło wiele mitów. Najpopularniejszym wśród nich jest wyboistość drogi na szczyty, którą gwiazdy chętnie sprzedają jako ckliwą historię o cudownej sile sprawczej Fabryki Snów i wzruszającej nieudolności stawiania pierwszych kroków w show-biznesie. Jednak w przypadku Jessiki Chastain naiwna legenda stała się surową rzeczywistością, która niejednego aspirującego artystę zmusiła do rezygnacji z marzeń. Nic zatem dziwnego, że w kontekście sukcesów aktorki tak często wymienia się anielską cierpliwość – jej próby zaistnienia na pierwszym planie powodzeniem zakończyły się dla niej dopiero po przekroczeniu trzydziestki. Na szczęście lata spędzone incognito w branży filmowej u Chastain odeszły w zapomnienie. Wszystko za sprawą zjawiskowej roli u boku Brada Pitta i Seana Penna w wysmakowanym dramacie „Drzewo życia” (2011). Angaż w produkcji Terence’a Mallicka zapewnił aktorce miano supernowej, która swoim niezwykłym blaskiem rozjaśnia do dziś hollywoodzki wszechświat. Zanim jednak Jessica trafiła na czerwony dywan w Dolby Theatre czy canneńskim Palais des Festivals et des Congrès, musiała zmierzyć się z licznymi przeszkodami. Niektórzy twierdzili, że nad jej karierą krążyła niewyjaśniona klątwa, która dziwnym trafem sprawiała, że premiery filmów z jej udziałem były często przesuwane. Tak stało się w przypadku „Długu” (2011), który zrealizowany w 2009 roku, zagościł na ekranach kin dopiero 2 lata później. Podobne historie spotkały ją na kilku innych planach filmowych, dlatego nauczona doświadczeniem gwiazda, uczciwie uprzedzała reżyserów na castingach, że jej nazwisko może przynieść im pecha.
Źródło: YouTube/MovieClips Trailers
Niepokorny los wreszcie się odmienił, a dziś z afisza nie schodzą tytuły produkcji, w których Jessikę możemy zobaczyć choćby w epizodycznej roli, obowiązkowo w doborowym towarzystwie weteranów sztuki filmowej. A trzeba przyznać, że wybitne osobowości ze świata kina towarzyszyły aktorce niemalże od zawsze. Kiedy (jako pierwsza w rodzinie) zdecydowała się kontynuować naukę na uczelni wyższej, trafiła do prestiżowej Juillard School w Nowym Jorku, gdzie oczarowała swoim talentem wykładowców i otrzymała stypendium ufundowane przez samego Robina Williamsa. Jednak prawdziwym ojcem chrzestnym jej aktorstwa stał się Al Pacino, który w 2005 r. wypatrzył młodą Chastain na deskach jednego z nowojorskich teatrów i zaproponował rolę Salome w broadwayowskiej adaptacji dzieła Oscara Wilde’a. Sześć lat później na festiwalu w Wenecji para zaprezentowała film dokumentujący pracę nad sztuką, co stało się oficjalnym potwierdzeniem i promocją talentu rudowłosej piękności.
Nie od początku jednak wygląd aktorki wzbudzał zachwyty krytyków. W branży zdominowanej przez urocze blondynki o figurach modelek nietypowe wymiary, rysy i styl Jessiki zupełnie nie wpisywały się powszechnie pożądany kanon urody. Mimo to, wdzięk i oryginalność szybko zamknęły usta malkontentom, gdy dostrzeżono u Chastain podobieństwo do gwiazd złotej ery Hollywood. Nostalgiczna delikatność w stylu retro stała się zatem atutem, podziwianym w kolejnych przebojowych produkcjach. I tutaj nie sposób pominąć drugoplanowej i nominowanej do Oscara kreacji w „Służących” (2011). Mowa oczywiście o szalenie zabawnej i przerysowanej postaci Celii Foote. Jessica Chastain sprawdziła się w tej roli zjawiskowo, unikając ryzyka spłaszczenia swojej bohaterki, co w przypadku odtwarzania losów nieco powierzchownej i infantylnej pani domu wydaje się niemalże niewykonalne. To z pewnością zasługa wysokich ambicji aktorki, która, jak sama podkreśla, zawsze starannie przygotowuje się do swoich występów i nawet z banalnych postaci stara się uczynić nietuzinkowe charaktery. Co więcej, pytana o najważniejszą zawodową lekcję życia, zawsze opowiada o sztuce odmawiania. – Zrozumiałam, że niektórym propozycjom muszę powiedzieć „nie” – mówi w jednym z wywiadów. I słowa dotrzymuje, bowiem w jej dorobku ciężko znaleźć role, które można by uznać za nieprzemyślany wybór. Przede wszystkim jednak w bogatej filmografii dominuje pociągająca dla widza i bezkompromisowa różnorodność. Kiedy trzeba, Jessica bywa łagodna, jak chociażby w dramacie małżeńskim „Zniknięcie Eleanor Rigby” (2014), ale i zdeterminowana, by walczyć o ideały jako ratująca Żydów z nazistowskiej opresji Antonina Żabińska w „Azylu” (2016). Wspólnym mianownikiem wszystkich tytułów jest natomiast siła kobiet. Wydaje się, że Jessica Chastain nieprzypadkowo podejmuje się pracy nad wyrazistymi charakterami odważnych bohaterek, które wiedzą, czego pragną w życiu i nie boją się po to sięgnąć. Za przykłady ekranowych protagonistek kobiecej emancypacji uznać należy młodą agentkę CIA, Mayę, we „Wrogu numer jeden” (2012), a także policjantkę z południa, Pam Stall, w filmie „Texas – pola śmierci” (2011). Czym jeszcze może poszczycić się amerykańska aktorka? Umiejętnością zręcznego żonglowania artyzmem i komercją, bowiem dla gwiazdy „Marsjanina” (2015) oraz „Interstellar” (2014) udział w niszowych produkcjach nie zamyka drzwi do blockbusterów. Co więcej, nawet w filmach nie do końca satysfakcjonujących recenzentów, role Chastain zawsze potrafią się doskonale bronić. Być może ma to związek z ogromnym dystansem Jessiki do ślepej pogoni za perfekcją, ponieważ, jak sama niejednokrotnie zaznacza, „zamierza mieć długą karierę, w której oprócz sukcesów będą też porażki”.
Póki co, dobra passa zdaje się nieustająco sprzyjać aktorce, co potwierdzają kolejne filmowe sukcesy i plany, a wśród nich współpraca z Xavierem Dolanem nad filmem „The Death and Life of Jonathan F. Donovan”, w którym zobaczymy także Natalie Portman i Bellę Thorne. Na premierę nowego dzieła reżysera „Wyśnionych miłości” przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać – niestety aż do przyszłego roku. Ale są także dobre wiadomości. Specjalnie dla niecierpliwych fanów Jessiki Chastain na Festiwalu Netia Off Camera (28.04.-7.05. 2017 r) pojawi się produkcja z jej udziałem, a dokładniej historia waszyngtońskiej lobbystki, zatytułowana „Miss Sloane” (2016).
Paulina Januszewska/Netia Off Camera