Monday, March 17, 2025
Home / POLECAMY  / „Jego nie ma, a ja jestem już zablokowana” Aplikacje randkowe bez cenzury (prawdziwe historie, część 4)

„Jego nie ma, a ja jestem już zablokowana” Aplikacje randkowe bez cenzury (prawdziwe historie, część 4)

Ghosting. Dlaczego oni nagle znikają?

ghosting

Ghosting to coraz powszechniejsze i nieprzyjemne zjawisko, fot. Adobe Stock

„Rano powiedział, że więcej żadnych aplikacji randkowych nie potrzebuje, pojechaliśmy razem na śniadanie, trzymał mnie cały czas za rękę. Powiedziałam, że muszę wyprowadzić psa, a on stwierdził, że poczeka na mnie pod moim blokiem. Wychodzę z psem, jego nie ma, a ja jestem już zablokowana”. W dzisiejszym odcinku porozmawiamy trochę o ghostingu.

Coraz częściej wracam ostatnio myślami do wszystkich chłopców, którzy w ten czy inny sposób zmarnowali mój czas. Wracam też do wszystkich tych, którzy rozstroili mnie emocjonalnie przez swój brak umiejętności poprawnego wyrażania emocji i zamiarów. A może zwykłe niezdecydowanie?

Do pewnego momentu byłam przekonana, że coś jest ze mną nie tak. Z jednej strony niby całkiem ładna, figura niczego sobie, inteligencji podobno nie brakuje, a mimo to, wszyscy ci faceci z jakiegoś powodu nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Nie zrozumcie mnie źle, wiem że nie można nikogo zmusić do miłości. Ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o zwykłą przyzwoitość, mamy prawo oczekiwać pewnego minimalnego standardu. Przyzwoitością w tym przypadku nazwałabym szczególnie szczerość i kompatybilność czynów z zamiarami.

„Ghosting” to zjawisko, któremu wymyśliłam ostatnio nową nazwę, mianowicie „Houdini” od nazwiska najsłynniejszego iluzjonisty, mistrza… znikania. Jest to pokrótce niespodziewane zerwanie kontaktu przez jedną ze stron, często niepodparte żadnym konkretnym powodem, a przynajmniej nie takim, o którym byśmy miały pojęcie.

Ghosting przybiera różne formy, wszystkie są stosunkowo nieprzyjemne i niestety ciężkie do przewidzenia, a także uniknięcia.

 

Może Cię zainteresuje:
Czym jest ghosting?

Zaczęło się tak fajnie…

– Facet przyjechał do mnie z innego miasta, wynajął sobie pokój. Gdy się spotkaliśmy, poszliśmy na spacer, podczas którego dużo rozmawialiśmy. Wkrótce zaczął padać deszcz, pojechaliśmy więc do jego hotelu. Gadaliśmy jeszcze kilka godzin, na różnych łóżkach. Oczu ode mnie nie odwodził, zasnęliśmy przytuleni, ale poza tym do niczego nie doszło. Rano powiedział, że więcej żadnych aplikacji randkowych nie potrzebuje, pojechaliśmy razem na śniadanie, trzymał mnie cały czas za rękę. Powiedziałam, że muszę wyprowadzić psa, a on stwierdził, że poczeka na mnie pod moim blokiem. Wychodzę z psem, jego nie ma, a ja jestem już zablokowana

– opowiada Ania.

No i o co tu chodzi? Zawsze zastanawiały mnie takie osobniki, nie mówiąc już nawet o wyżej wspomnianej przyzwoitości, której widoczny brak kazał panu z opowieści Ani dać jej fałszywą nadzieję na rozwój relacji z nim. Chodzi mi bardziej o to, z jakiego powodu temu facetowi chciało się cały wieczór, noc i poranek udawać, że jest zainteresowany Anią, jeśli jego celem była późniejsza ucieczka i ucięcie kontaktu? Szczególnie, że przecież miał szansę zmyć się wcześniej, na przykład nie odwozić jej pod dom albo nie zapraszać wcześniej na śniadanie. Czy to nie podchodzi pod socjopatię? A może wystraszył się emocji, jakie pojawiły się w nim przez spotkanie z Anią i w strachu przed zaangażowaniem postanowił dać nogę? Tak czy tak, nie ma dobrego wytłumaczenia.

 

Niespodziewany zwrot akcji

– Spotykałam się z Kubą około trzech tygodni, widywaliśmy się bardzo często i to on od początku wydawał się mocno zaangażowany w naszą znajomość. Ja podeszłam do niej na spokojnie, zadbałam o to, żeby do niczego między nami za wcześnie nie doszło. Nie chciałam znowu się zaangażować, a potem żałować. Ale mijały tygodnie i Kuba coraz bardziej się rozkręcał, doszło nawet do tego, że gdy ja byłam chora, on opiekował się mną i mi gotował. Czasem walił tekstami w stylu „obudziłem się obok ciebie, więc ten dzień już musi być udany”. Poznałam nawet jego mamę, niby nic wielkiego, ale przedstawił mi ją tak, jakbyśmy byli parą. W końcu pewnego dnia Kuba miał wstać wcześnie rano, żeby wyjechać w delegację na parę dni. Wieczorem zostawił mi klucze do swojego mieszkania, żebym mogła spać z nim, ale nie musiała wstawać rano, wtedy kiedy on będzie wyjeżdżał. To był ostatni raz kiedy się widzieliśmy. Wiedziałam, że wrócił kilka dni później, ale odpisywał na moje wiadomości lakonicznie i nie chciał się ze mną zobaczyć. Potem dowiedziałam się, że chwilę później miał już następną dziewczynę

– mówi Weronika

Takie przypadki podsuwają mi jedną myśl – może ci faceci mają zwyczajnie za mało odwagi, żeby zakomunikować, że nie chcą się z tobą spotykać i wolą poczekać na odpowiedni moment, żeby cię elegancko zghostować (z ang. olać po cichu). Nie szufladkujmy – oczywiście jest cała masa mężczyzn, którzy potrafią poprawnie werbalnie i niewerbalnie zakomunikować swoje intencje. Jednak wygląda na to, że taka kolej rzeczy jest już zwyczajnie niemodna wśród osobników płci męskiej.

 

Przeczytaj koniecznie:
Jak miała okres, to się do niej nie zbliżał. Aplikacje randkowe bez cenzury (prawdziwe historie, część 3)

Zaloty… i po zalotach

– Poznałam Szymona na jednej z aplikacji randkowych, okazało się, że jesteśmy praktycznie sąsiadami, mieszkał dwa bloki obok. Widzieliśmy się parokrotnie, najpierw na kawie, potem na wspólnym treningu, w końcu na paru wieczorowych wyjściach. Do niczego między nami nie doszło, ale była chemia, a chłopak ewidentnie się starał. Dwukrotnie kupił mi kwiaty, otwierał przede mną drzwi i odprowadzał pod sam próg za każdym razem gdy się widzieliśmy. Raz nawet zaoferował, że pomoże mi z wniesieniem nowej pralki na – uwaga – czwarte piętro bez windy. To już prawdziwe poświęcenie! Postanowiłam więc zdecydować się na kolejny krok i okazać mu większe zainteresowanie. Tydzień po tym, gdy to ja zaczęłam proponować spotkania i się nim interesować, gość zwyczajnie przestał mi odpisywać. Gdy mijał mnie na ulicy, nie mówił nawet cześć. Później okazało się, że znam dwie inne dziewczyny, które spotykały się z nim parę tygodni i też były ghostowane jak tylko okazały mu większe zainteresowanie

– opowiada Jagoda.

Zjawisko mężczyzn typu „Houdini” nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Dlaczego to robią? Boją się zobowiązań, czy zwyczajnie traktują uwagę kobiet jak zdobycz, która raz dorwana, nie jest już wiele warta? Jedno jest pewne: te nagłe zniknięcia pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi, a świat randek staje się przez to o wiele bardziej tajemniczy i, niestety, coraz mniej zabawny dla tych, którzy są ghostowani.

Na co dzień pasjonatka krakowskiego środowiska muzycznego, wokalistka i producentka. Dziennikarstwo ma we krwi, a jak zwykła mawiać, z genami nie wygrasz.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ