Jak wychować syna na feministę? Stereotypy i seksizm – przykłady
Masz syna i chcesz go wychować na mężczyznę, który nie boi okazywać uczuć i wie, że kobiety i mężczyźni są równi?
Myślisz, że jesteś już tak świadoma, że stereotypowe myślenie o wychowaniu dzieci w zależności od płci ciebie nie dotyczą? Możesz być zdziwiona.
Stereotypy a płeć – badania
W 1974 roku trójka amerykańskich badaczy przeanalizowała sposób, w jaki rodzice postrzegają swoje nowo narodzone dzieci, a także wpływ, jaki wywierają na nich stereotypy związane z płcią. W trakcie badania przeprowadzono rozmowy z trzydziestoma parami w pierwszej dobie po przyjściu na świat ich pierwszego dziecka. Jeśli chodzi o wagę, długość ciała i odruchy: noworodki niczym się nie różniły. Mimo to… Dziewczynki postrzegano jako „drobne” i „śliczne”, miały zdecydowanie „delikatniejsze rysy”. Natomiast chłopcy byli „duzi”, „dobrze zbudowani”, a ich rysy – „wyraziste”.
Wyniki badania opublikowane w „American Journal of Orthopsychiatry” były jednoznaczne: od pierwszych godzin życia dziecka rodzicami kierują stereotypowe oczekiwania, które następnie wpływają na sposób wychowywania potomka i wchodzenia z nim w interakcje.
Dwa lata później dwójka naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella przeprowadziła kolejny eksperyment, tym razem na grupie studentów, którym pokazano film przedstawiający bawiące się dziewięciomiesięczne niemowlę. Połowie powiedziano, że to dziewczynka, a połowie, że chłopiec. Uczestnicy nie mieli żadnych wątpliwości: jeśli mała dziewczynka płakała, to znaczyło, że „się bała”, natomiast łzy chłopca tłumaczyli „zdenerwowaniem” malucha. A przecież wszyscy patrzyli na to samo dziecko!
Od tamtej pory przeprowadzono wiele badań nad sposobem, w jaki stereotypy wpływają na płeć kulturową.
I na pewno warto zapamiętać z nich choć jedno: od momentu przyjścia na świat chłopcy i dziewczynki są inaczej traktowani. Szufladkujemy dzieci po ich narodzinach, wtłaczamy je w sztywne kategorie, które każą nam widzieć różnice… tam, gdzie ich nie ma!
Zobacz też: Kim jest mężczyzna, który deklaruje bycie feministą
Czy dziewczynki płaczą inaczej niż chłopcy?
Minęło czterdzieści lat i można by pomyśleć, że to się zmieniło. Że nie pozwalamy stereotypom wodzić się za nos. Nic bardziej błędnego! W 2016 roku naukowcy z Uniwersytetu Paris-Saclay wzięli pod lupę sposób, w jaki odbieramy płacz niemowląt, i doszli do następujących wniosków: rodzice przejawiają
skłonność do myślenia, że płacz chłopców należy do niższego rejestru… choć nie jest to prawdą. „Dorośli uważają, że chłopcy mają niższy głos od dziewczynek i projektują to przekonanie na płacz trzymiesięcznych niemowląt. Problem polega na tym, że w tak wczesnym wieku płacz małych dziewczynek wcale nie zalicza się do wyższego rejestru niż płacz chłopców!” – zauważyli po przeprowadzeniu serii badań Nicolas Mathevon i Florence Levréro, dwoje naukowców zaangażowanych w projekt.
Interesujący szczegół: podobnie jak w wielu innych eksperymentach z zakresu psychologii społecznej to mężczyźni okazali się o wiele bardziej podatni na uleganie stereotypom. Na przykład uważali, że płacz chłopców jest wyrazem większego dyskomfortu niż w przypadku dziewczynek. Innymi słowy, chłopcy płaczą tylko wtedy, kiedy naprawdę muszą. „Czy mężczyźni są przekonani, że chłopcy nie skarżą się, jeśli naprawdę nie czują się źle? Dziewczynki za to płaczą z byle powodu?” – zastanawiali się naukowcy. Aż doszli do wniosku: „Projektujemy na dzieci kategorie ze świata dorosłych. Jest więc możliwe, że czasami nie zauważamy prawdziwych potrzeb dzieci”.
Stereotypy – przykłady
Dziś wiem, że stereotypy wpływają nie tylko na naszą interpretację płaczu niemowlęcia, lecz również kształtują sposób, w jaki się do niego zwracamy, bierzemy je na ręce, bawimy się czy wchodzimy z nim w interakcje. Przykładowo mamy skłonność do:
• inicjowania większej liczby kontaktów fizycznych z chłopcami w pierwszych miesiącach ich życia, między innymi częściej bierzemy ich na ręce i pobudzamy do ruchowej reakcji za pomocą gestów (z dziewczynkami nawiązujemy więcej interakcji za pośrednictwem głosu i spojrzenia);
• zwracania się do chłopców w języku zwanym „operacyjnym” (który odsyła do działania, faktów i precyzji), natomiast wobec dziewczynek częściej aktywujemy poziom uczuć i emocji5;
• mniej intensywnego pocieszania chłopców, kiedy płaczą, rugamy ich za łzy i zachęcamy, aby pokazywali, że są „silni”, tymczasem dziewczynki zachęca się do wyrażania emocji;
• doceniania sukcesów i niezależności chłopców (czyli przejawiamy mniejszą tolerancję wobec ich zależności od osoby dorosłej), a dziewczynki (które w trakcie zabawy dostają o wiele większe wsparcie fizyczne6 od opiekunów) zachęcamy do uległości i bierności.
Lista jest długa. Oto jak, nawet nie zdając sobie sprawy, kultywujemy – powoli acz nieubłaganie – małe i duże różnice między dziewczynkami a chłopcami. Trzeba też zauważyć, że w tym wysiłku etykietowania bardzo nas wspierają dziecięcy specjaliści, pedagodzy i pediatrzy.
Seksizm w wychowaniu dzieci – przykłady
Nie masz żadnych uprzedzeń seksistowskich? Na pewno? Niedawno brytyjska telewizja BBC zwróciła się z tym pytaniem do internautów, przy okazji poddając ich małej próbie. Na nagraniu, które zresztą zrobiło furorę w sieci, widać dwoje niemowląt (chłopca i dziewczynkę), którym na czas eksperymentu zamieniono ubrania: Marine została „Olivierem”, a Edward – „Sophie”. Wokół maluchów ułożono zabawki.
Dorośli spontanicznie proponowali „Sophie” lalkę i pluszaki, „Olivierowi” zaś autka i roboty. Kiedy powiedziano uczestnikom prawdę na temat przebieranki, nieco się zmieszali. Byli bowiem przekonani, że wybierali zabawki przypadkowo, nie zważając na płeć dziecka.
Jedna z kobiet przyznała: „Podniosłam zabawkę, która leżała najbliżej. Po prostu. Może jednak pokierowała mną podświadomość. Podejrzewam, że winę ponoszą stereotypy. To mnie zaskoczyło, bo uważam się za osobę otwartą i tolerancyjną”. Na pewno taka właśnie jest.
To właśnie warto zapamiętać: nawet najlepsze intencje nie wystarczą, żeby nas uchronić przed wpadnięciem w sidła odruchów seksistowskich.
Jeśli chcemy wychowywać chłopców i dziewczynki w ten sam sposób, najpierw musimy uświadomić sobie i pogodzić się z tym, że wszyscy kierujemy się uprzedzeniami seksistowskimi.
Tylko pod tym warunkiem będziemy w stanie odróżnić, co jest pochodną odruchu, a co autentycznie wynika z osobowości i potrzeb dziecka. Niemowlę, które płacze, niekoniecznie „się złości” tylko dlatego, że jest chłopcem!
Żeby jak najmniej ulegać zgubnym wpływom stereotypów, możemy wyrobić w sobie zwyczaj kwestionowania własnych zachowań, a także podważania słuszności najbanalniejszych działań i gestów:
• Dlaczego tak często podkreślam, że Leon jest „silny”? Czy powiedziałabym to samo, tymi samymi słowami, małej dziewczynce, która podniosłaby krzesło?
• Jakie komplementy mówię synowi? Czy często, a wręcz notorycznie, odsyłają do stereotypów? Jeśli tak, czy nie powinnam docenić także innych aspektów jego osobowości, na przykład, że jest grzeczny lub bardzo przykłada się do każdego zadania?
• Kiedy ostatnio zdarzyło mi się powiedzieć synowi komplement na temat jego ubrania? Czy mam taki zwyczaj?
• Czy rozmawiam z synem równie często jak z jego siostrą? Czy pytam go, jak się czuje?
• Czy naprawdę tak samo reaguję na wzburzenie syna i córki? Czy może z większą pobłażliwością podchodzę do napadów złości Bartka niż Hani? Czy besztam ją, gdy w trakcie kąpieli zachlapie całą łazienkę, lecz gdy jej brat tak zrobi, ubolewam tylko nad swoim ciężkim losem?
• Jak pokazuję synowi, co do niego czuję? Dlaczego twierdzę, że „nie jest pieszczochem”? Czy całuję go lub gilgoczę równie często i spontanicznie jak jego siostrę?
• Lubię się z nim droczyć, lecz nigdy tego nie robię z jego siostrą. Z drugiej strony pamiętam, żeby zapewnić córce „chwile spokoju”, ale bardzo rzadko zapraszam syna, żeby wtedy do nas dołączył. Dlaczego?
• Dlaczego mówię Zosi, że może poczekać pięć minut, nim dostanie posiłek, ale gdy tylko Jaś poskarży się, że jest głodny, wszystko rzucam i pędzę, żeby mu coś przygotować?
Kwestionujmy nasze zachowanie, podważajmy odruchy. To syzyfowa praca, niekończący się wysiłek. Ale nie liczy się dotarcie do mety (czy w ogóle taka istnieje?), lecz sama droga.
Jak wychować chłopca na mężczyznę, który jest feministą
Powyższy tekst jest fragmentem książki „Jak wychować syna na feministę” (wyd. Znak), napisanej przez Aurélię Blanc, francuską dziennikarkę, która specjalizuje się w tematyce praw kobiet, feminizmu i walki z wykluczeniem. Gdy urodziła syna, stanęła przed wyzwaniem wychowania go tak, aby nie wskoczyć z automatu w schematy utrwalające stereotypy związane z płcią.
– Jak położyć kres seksizmowi, jeśli nie przez wychowanie przyszłych pokoleń w duchu prawdziwej równości? – zastanawia się autorka. – Więc tak, powtarzam: mam nadzieję wychować syna na feministę. Na chłopca, który gdy dorośnie, nie będzie poniżał kobiet ani ich napastował (na ulicy czy w pracy). Na chłopca, który nigdy nie będzie wymuszał seksu, nie będzie bił ani dyskryminował. Mam również nadzieję wychować go na mężczyznę, który w przyszłości będzie świadomy istnienia nierówności między kobietami a mężczyznami (bo wątpię, żeby tak szybko zniknęły). Nawet więcej, na mężczyznę, który znajdzie w sobie odwagę, aby przeciwstawiać się seksistowskim zachowaniom i komentarzom. Na mężczyznę, który, być może, wprowadzi w życie zasady prawdziwego równouprawnienia zarówno w domu, jak i w pracy. Reasumując, na mężczyznę gotowego, aby walczyć z męską dominacją – oraz wziąć na siebie konsekwencje tej rewolucji: sprzątanie, urlop tacierzyński i odbieranie dzieci ze szkoły.
Zobacz też: O co walczą współczesne feministki