Chcemy być lubiani i postrzegani jako bezproblemowi i spoko. To, paradoksalnie, często staje się powodem kumulowania negatywnych emocji. Nie umiemy zrzucać z siebie ciężaru złości, a potem jest już za późno na racjonalne działania. Jak sobie z tym radzić?
Ciężar, który gniecie
„Słowa bolą i siedzą nam w głowie, ale często nie mamy pojęcia dlaczego. Wierzę, że zrozumienie tych językowych mechanizmów może sprawić, że oderwiemy takie określenia czy zdania od siebie i znajdziemy dla bolesnych słów osobną przestrzeń, gdzieś daleko od naszego myślenia o nas samych” – pisze Małgorzata Majewska w swojej książce „Mówię, więc jestem”. Sama książka ma jasny cel – pokazać czytelnikowi, że język odzwierciedla to, jak mówiący patrzy na świat, ale też to, w jakiej roli stawia siebie i osoby, do których, lub o których mówi. Jednak poza „gramatycznymi” kwestiami, książka opowiada o trudnych emocjach takich, jak złość i o tym, jak sobie z nią radzić.
Komunikacja jest czymś, czego, jako istoty rozumne, bardzo mocno pragniemy. Często jest to pragnienie podświadome, które nasza świadomość odrzuca, szczególnie w perspektywie trudnych relacji. Niejednokrotnie mówimy sobie, że akceptujemy swoją relację z kimś (z partnerem, rodzicem, pracodawcą) w takiej formie, jaką mamy pod ręką, mimo że brakuje nam w tych relacjach jakichś elementów, które w dłuższej perspektywie zaczynają ciążyć.
Oznacza to w praktyce tyle, że gdy raz po raz przychodzą trudne momenty, niezgody lub niedobory, to zaczyna się w nas kumulować ciężar, który z czasem dźwiga się z coraz większą trudnością.
Polecamy:
Wyzwolenie po trzydziestce: „Myślałam, że nie lubię seksu”
Trochę o chomikowaniu
Taki ciężar może kumulować się m.in. przez nieumiejętne komunikowanie swoich potrzeb w relacji z innymi. Dobrym przykładem może być potrzeba bliskości w relacji z partnerem. Wyobraź sobie, że twój partner ma dużo mniejszą potrzebę przytulania cię i spędzania czasu w bliskości, niż ty.
Może odnosić się to do wspólnego oglądania filmów, kiedy ty najchętniej spędziłabyś wieczór pod jego ramieniem, a on odsuwa się mówiąc, że jest mu niewygodnie. Albo do wspólnego spania, kiedy ty chciałabyś móc przytulać go cały czas, tymczasem on po paru minutach twierdzi, że jest za gorąco i migruje na drugi koniec łóżka. Załóżmy, że masz świadomość, że jego reakcja wynika wyłącznie z innych potrzeb i nie oznacza kłopotów w waszej relacji. Czy w takiej sytuacji zakomunikujesz od razu, że masz potrzebę bliskości i że jego zachowanie sprawia ci przykrość?
Poinformujesz partnera, że czujesz się przez niego odrzucona? Czy zachomikujesz w sobie negatywne uczucia, trzymając się tej świadomości, że on nie zrobił ci przykrości specjalnie? Bądź ze sobą szczera. Myślę, że wiele z nas chomikuje negatywne emocje. Czasem robimy to, bo nie chcemy sprawiać wrażenia nadwrażliwych. Boimy się oceny i odrzucenia – sytuacji, w której ta druga osoba nie potraktuje nas poważnie. Czasem zwyczajnie mamy świadomość, że tak naprawdę nie ma racjonalnego powodu do odczuwania tych negatywnych emocji, więc udajemy, że ich nie ma, bo chcemy być racjonalne. Ale z emocjami jest tak, że po prostu się pojawiają i nie można ich tak łatwo zracjonalizować. Nawet jeśli na poziomie świadomości wiesz, że nie masz powodu do smutku, wstydu, złości czy zazdrości, to twoja podświadomość już dostała informację o tych emocjach i będzie je nosiła w sobie, jeśli nie dasz im upustu. A konsekwencją chomikowania tych emocji jest ich eskalacja, a potem niekontrolowany wybuch.
„Chcemy być lubiani i postrzegani jako bezproblemowi i spoko. A nazwanie głośno czyjegoś zachowania przekroczeniem granic powoduje konfrontację i chwilowy dyskomfort towarzyski. Niezręczne milczenie. Wyśmianie. Udajemy więc, że jest OK, mimo że jest bardzo nie OK. Emocji nie da się jednak uciszyć.” – pisze Małgorzata Majewska w „Mówię, więc jestem”
Pościgi i wybuchy
Nie dając sobie możliwości oczyszczenia się z negatywnych emocji sprawiamy, że zaczynają one w nas rosnąć. Najpierw są jak góra niebiodegradowalnych śmieci, a potem jak drożdże, które wymknęły się spod kontroli. O tym, jak blisko jest od miłości do nienawiści, opowiedział mi znajomy, który niemal rozstał się z ukochaną osobą pod wpływem wybuchu, wywołanego długotrwałym chomikowaniem negatywnych emocji.
„Jesteśmy z Klarą idealnie dopasowani, z tą jedną różnicą, że ona, w zależności od humoru, jest albo bardzo introwertyczna, albo bardzo ekspresyjna. Ja przez długie lata przyzwyczajałem się do tego, że jej cisza nie oznacza, że między nami jest coś nie tak. Wielokrotnie próbowałem rozmawiać z nią o tym, że traktuję ciszę jako oznakę, że zrobiłem coś źle. To wyniosłem z domu, moi rodzice karali mnie ciszą i dalej nie radzę sobie z tym dobrze. Mimo, że miałem świadomość, że Klara jest wycofana przez męczącą pracę i inne czynniki, nie mające ze mną nic wspólnego, to podświadomie stawałem się zgorzkniały.
Udawałem, że rozumiem jej zachowanie, bo naprawdę myślałem, że tak jest. A potem śniło mi się, że wychodzą na jaw jakieś straszne historie, które są powodem wycofania się mojej partnerki. To budziło we mnie poczucie niepewności i strach, który rósł, i w końcu, gdy nastąpił dzień, w którym Klara zachowała się wobec mnie nie w porządku, eksplodował jak mina. Wtedy autentycznie myślałem, że jej nienawidzę” – opowiada Michał.
Zobacz także:
Dwie noce i trzy dni – O narkotykach, odwykach i rodzicach (prawdziwa historia)
Jak dać upust?
Aby przetrwać wybuchy, musimy mieć świadomość, że pozbywanie się negatywnych emocji też jest swojego rodzaju procesem. Wiedza o tym, jak ten proces wygląda, da nam możliwość rozmowy i przede wszystkim – wyczucie, kiedy jest już czas na tę rozmowę. Bo emocje mają to do siebie, że zanim będziemy gotowi o nich rozmawiać, to musimy przejść przez fazę przeżywania ich.
„ Złość to emocja, gniew zaś, to uczucie, które w nas dojrzewa stopniowo. Przejście od złości do gniewu przebiega w czterech fazach. Najpierw jest wybuch. Potem rozdrapywanie ran, czyli sięganie do dawnych wydarzeń. Trzecia faza to wskazanie winnych, czyli odpowiedzialnych – naszym zdaniem – za to, co się wydarza. Ostatnia faza to rozładowanie agresji i przejście do konkretnych, bardziej przemyślanych działań. (…) W pierwszej fazie są bluzgi, krzyki, przekleństwa. Emocja chce się wyrazić. Nie ma miejsca na dialog” – pisze Małgorzata Majewska.
Najlepiej więc na bieżąco komunikować swoje potrzeby i uczucia, stawiać swój komfort emocjonalny na pierwszym miejscu – jednak pamiętając także, że komunikacja działa obustronnie i musi być w niej miejsce na wysłuchanie drugiej osoby. Bo jeśli zależy ci na relacji z daną osobą, to ten komfort emocjonalny jest podstawą, nad którą powinniście obustronnie pracować. Jeśli ci się nie uda i jesteś już na krawędzi wybuchu, spróbuj zakomunikować, że to absolutnie nie jest moment, w którym należy próbować z tobą rozmawiać. Daj znać rozmówcy, że to jest czas, w którym dajesz upust nagromadzonym emocjom.
Zły timing
Dobrym przykładem na to, czym może poskutkować złe wyczucie czasu, jest historia Alicji.
„Mieszkam z przyjaciółką, z którą rzadko się kłócimy. Ostatnio jednak miałyśmy cięższy okres, ona bardzo często potrzebowała mojej rady na temat swojego związku, a ja czułam się przygnieciona odpowiedzialnością, jaką na mnie nakładała. Przez to zaczęłyśmy się kłócić o rzeczy zupełnie nie związane ze źródłem emocji, jakie się między nami gromadziły. Od porządku w domu, po porządek w naszej relacji. Ona robiła się coraz bardziej emocjonalna, jednocześnie wymagając ode mnie, żebym też się angażowała emocjonalnie, gdy ze mną rozmawia. A ja tego nie chciałam i nie potrafiłam postawić się w roli, jakiej ode mnie oczekiwała. To ją dodatkowo frustrowało. W końcu, podczas jednego z jej wybuchów, wytknęłam jej, że zbyt wiele ode mnie wymaga i że się na mnie wyżywa.
Zaczęła się ostra dyskusja, która poskutkowała wzajemnym przerzucaniem się winą za różne drobne domowe przewinienia. Ta rozmowa była zupełnie niepotrzebna i wywołana przez zły timing. Wiem, że gdybym porozmawiała z nią następnego dnia, to reakcja byłaby zupełnie inna. W ten sposób, nie nakręciłybyśmy się nawzajem tak, jak to zrobiłyśmy” – mówi Alicja.
Małgorzata Majewska pisze, że druga faza przechodzenia przez gniew (rozdrapywanie ran i sięganie do dawnych wydarzeń), też jest trudna. „To ważne, by zrozumieć, że teraz jeszcze nie ma miejsca na dialog. Raczej na uznanie ważności tego, co druga osoba przeżywa i co się z nią dzieje. Gdy tego nie wiemy, często tutaj tworzy się prawdziwy poligon (…)”.
Może cię zainteresować:
„Przyszedł na randkę z mamą”. Aplikacje randkowe bez cenzury – prawdziwe historie (część 9)
Stawianie granic
Możesz pracować nad tym, jak funkcjonuje twoja emocjonalność i ograniczać ścieżki, którymi złość dostaje się do twojego umysłu. A ścieżek jest wiele – jedną z nich może być wspomniane wcześniej negowanie własnych potrzeb i brak umiejętności zakomunikowania ich. Częstym błędem, jaki popełniamy w relacjach międzyludzkich, a który skutkuje gromadzeniem się negatywnych emocji, jest też brak umiejętności stawiania granic.
Czasem są to drobne rzeczy – na przykład to, że nie lubisz, gdy partner zwraca uwagę na twoje piegi. Wiesz, że on te piegi lubi, ale ty ich nie znosisz i każde ich wspomnienie wywołuje u ciebie dyskomfort. Takich pozornie nieistotnych granic jest wiele, a żeby dobrze odnajdować się w relacjach, nie tylko romantycznych, ale takżezwyczajnych, międzyludzkich, musimy nauczyć się je stawiać.
Czy istnieje możliwość całkowitego uchronienia się przed złością? Jak wyrażać swoje potrzeby i uczucia, a także porozumiewać się z innymi? Po odpowiedź na te pytania odsyłam do książki „Mówię, więc jestem”.