Akty Wacława Wantucha – jak fotografować nagie kobiety
Jeśli ktoś interesuje się fotografią i nie boi się eksperymentów, może pokusić się na zrobienie zdjęć aktów - jak fotografować nagie kobiety radzi Wacław Wantuch

Akty, fot. Wacław Wantuch
Że kobiety trzeba fotografować – to oczywiste. Jeśli jednak ktoś interesuje się fotografią i nie boi się eksperymentów, a jego żona, dziewczyna, przyjaciółka ma do niego zaufanie, może pójść dalej i pokusić się o zrobienie zdjęć aktu

Akty Wacława Wantucha, czyli jak fotografować nagie kobiety, fot. Wacław Wantuch
O tym, jak przygotować się do fotografowania aktu, rozmawiamy z Wacławem Wantuchem, fotografem aktu
MIASTO KOBIET: Chcemy zrobić zdjęcia własnej dziewczynie, ona się zgadza – możemy więc chyba uznać, że mamy idealną modelkę?
WACŁAW WANTUCH: No… nie zawsze. Przed przystąpieniem do zdjęć, gdy modelka się rozbierze, warto jeszcze postawić przed nią lustro. Niech w zaproponowanym przez nas oświetleniu oswoi się z obrazem swego ciała. To pozwoli jej się rozluźnić, nabierze pewności siebie. Warto przy tym pamiętać, że to fotograf ustawia światło i od niego zależy, czy i jak wyeksponuje to, co chce pokazać, a ukryje w cieniu to, czego pokazywać nie chce. Dlatego już na początku warto określić cel sesji. Jeśli mają powstać zdjęcia erotyczne, to dla modelki i fotografa najważniejsza jest „inwentaryzacja” ciała kobiety. Ja wolę zabawę światłem i cieniem.
MIASTO KOBIET: Czy ma znaczenie, jakim typem aparatu zrobimy zdjęcia?
WACŁAW WANTUCH: Zdjęcia można robić zarówno pudełkiem z dziurką, do którego włoży się błonę fotograficzną, jak i lustrzanką z wymienną optyką. Nie przywiązywałbym do tego wagi. Zwłaszcza że już niedługo w telefonach komórkowych będziemy mieli aparaty z matrycą 16 milionów pikseli.
MIASTO KOBIET: Ale światło ma znaczenie.
WACŁAW WANTUCH: Tak, ale nie ma sensu szukać jakichś wyrafinowanych jego rodzajów. Są tylko dwa rodzaje światła: dobre lub złe. Dobrym może być nawet właściwie użyte światło świecy. I odwrotnie – profesjonalny sprzęt oświetleniowy nic nam nie da, jeśli nie potrafimy zrobić przy nim dobrego zdjęcia. Ważne jest, aby iść za własnymi fascynacjami, realizować swoje pomysły i kreując obraz wspólnie z modelką, dążyć do zadowalającego efektu. Jednemu bardziej będzie odpowiadało dzienne światło z okna, innemu romantyczne świece, komuś światło studyjne… Moim zdaniem, najgorsze światło to błysk flesza wprost z aparatu.
MIASTO KOBIET: Jednak każde oświetlenie daje inny efekt końcowy.
WACŁAW WANTUCH: Światło miękkie znacznie łagodniej obejdzie się ze skórą, która ma problemy. Z kolei światło skierowane bezpośrednio podkreśli wszystkie szczegóły. Jeśli fotografujemy detal, będzie to aż kłuło w oczy, ale jeśli całą postać, to efekt nie będzie już tak drastyczny.
MIASTO KOBIET: Jakiego przygotowania do zdjęć wymaga ciało modelki?
WACŁAW WANTUCH: Pierwsza metoda to nabłyszczanie, najłatwiejsze do wykonania za pomocą oliwki dla dzieci. Można ją nanosić cienko, wcierając dłonią, można to też zrobić grubiej, szerokim pędzlem, i wówczas skóra wygląda na zdjęciach jak plastik. Problem w tym, że wówczas wszystko pływa w oleju, mamy upaćkane pomieszczenie, a modelka może się pośliznąć i zaliczyć kontuzję. Drugi sposób to matowienie, np. z użyciem podkładu i fluidu, których kobiety używają do makijażu. Efekt można wzmocnić talkiem lub pudrem.
MIASTO KOBIET: Jaką metodę Pan sam stosuje najchętniej?
WACŁAW WANTUCH: Od kilku lat stosuję trzecią metodę, czyli skórę pozostawiam sauté. Jest to wprawdzie związane z ryzykiem pojawienia się na skórze nieoczekiwanych efektów świetlnych, ale można sobie z tym poradzić, stosując światło mocno rozproszone.
MIASTO KOBIET: Akty Pana autorstwa są wyłącznie czarno-białe. Dlaczego?
WACŁAW WANTUCH: We wstępie do mojego nowego albumu Hanna Bakuła, porównując fotografię czarno-białą i kolorową, napisała, że to jest tak jak z rzeźbą – tylko rzeźba niepolichromowana jest czystą rzeźbą. Kolor odwraca uwagę od formy
Rozmawiał: Andrzej Politowicz
Wacław Wantuch ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się fotografią artystyczną. Wydał dwa albumy o wspólnym tytule Kraków (2001, 2003) oraz Akt1 (2003) i Akt2 (2006). W październiku 2010 roku ukazał się jego nowy, świetnie przyjęty album Akty (wyd. Bosz). Jest też autorem książki Kamień wawelski? (1992).