Jak Ewa Chodakowska zbudowała markę osobistą
Ewa Chodakowska i Magdalena Pawłowska dają przepis na biznes online
Ewa Chodakowska, która zbudowała swój biznes w oparciu o markę osobistą, oraz Magdalena Pawłowska – ekspertka od kursów online, połączyły siły, żeby pokazać na konkretnym przykładzie – Ewy właśnie, jak stworzyć dobrze prosperujący biznes online. Ich książka „Moja pasja, mój biznes” , ubrana w formę workbooka. to opowieść o tym, jak zbudować markę osobistą.
„Moja pasja, mój biznes”
Ewa Chodakowska to pionierka branży fitness w Polsce i kobieta, która jako jedna z pierwszych wykorzystała siłę mediów społecznościowych do rozwoju swojego biznesu i do przeprowadzenia rewolucji fitness w Polsce.
Dzisiaj jest współwłaścicielką lub udziałowcem 6 firm, a jej konto na Instagramie obserwuje niemal 2 miliony osób.
Magdalena Pawłowska jest przedsiębiorczynią, która uczy jak tworzyć kursy online, zamieniające wiedzę w pieniądze. Stworzyła Kampanię WOW – uznawaną za największe biznesowe szkolenie o kursach online.
W „Moja pasja, mój biznes” Ewa Chodakowska dzieli się osobistymi historiami.
Pisze, jak zaczynała fitnesową rewolucję od wysyłania maili z zestawem ćwiczeń do 30 tys. przypadkowych osób, jak radziła sobie z hejtem, jak budowała społeczność wokół swojej marki spędzając po 16 godzin w social mediach.
Z kolei Magdalena Pawłowska wyjaśnia, jakie strategie i narzędzia marketingowe można zastosować, aby wcielić pomysły na biznes w życie. Każdy rozdział kończą zadania, będące wezwaniem, aby przejść do konkretnych działań.
Zobacz koniecznie:
Ewa Chodakowska: Nie wszystko o mnie
Podróż bohatera marki
W jednym z pierwszych rozdziałów Magdalena Pawłowska zachęca, by budując biznes online pokazać siebie jako osobę, która odbyła Podróż Bohatera. Model stworzony przez Josepha Campbella został przeniesiony do świata filmowego prze Christophera Voglera.
Większość hollywodzkich produkcji czerpie z tej koncepcji, w której mieszczą się m.in. wezwanie do przygody, przekraczanie progów, zdobycie skarbu. Bohater poddawany jest próbom i spotyka w podróży wrogów i sprzymierzeńców.
Pawłowska zachęca, by ułożyć swoją historię korzystając z koncepcji Podróży Bohatera. A jak ta wyprawa po skarb wyglądała w przypadku Ewy Chodakowskiej? Przedstawiamy Wam fragment książki z rozdziały „Podróż bohatera marki”
Może Cię zainteresuje:
Joanna Ceplin: Social media nie gryzą
Ewa Chodakowska – jak to się zaczęło
Pochodzę z domu, który jest pełen wrażliwości na drugiego człowieka. Moja mama poświęciła swoje życie dla rodziny. Zawsze uważałam to za coś absolutnie wyjątkowego, ale z drugiej strony od najmłodszych lat buntowałam się przeciwko schematowi, w którym kobieta stawia swoje potrzeby na ostatnim miejscu, zapomina o sobie.
Nie mogłam znieść faktu, że moja mama nigdy nie miała czasu dla siebie. Gdy jednak zapytałam ją, czy żałuje czegoś w swoim życiu, odpowiedziała, że niczego by nie zmieniła.
Bo dla niej bycie dla drugiego człowieka jest sensem istnienia. Myślę, że mam tę zasadę zakodowaną w swoim DNA. Tylko realizuję ją w inny sposób niż moja mama.
Długo szukałam swojej drogi życiowej i sprawdzałam wiele możliwości. Chciałam znaleźć coś, w czym będę się realizowała w 100% – co stanie się moją pasją i poniesie mnie na skrzydłach.
Nigdy nie przypuszczałam, że zostanę trenerką fitness, chociaż sport towarzyszył mi od dzieciństwa. Zawsze żyłam w przekonaniu, że to, czym będę się zajmować w przyszłości, musi być dla mnie wyzwaniem.
Musi nieść za sobą ważny i wartościowy przekaz, służyć mnie i ludziom, którzy będą korzystać z mojej pracy. Chciałam pomagać innym. Chciałam zmieniać świat na lepsze. Sport, który tak kochałam, zdawał się przychodzić mi zbyt łatwo, żeby zajmować się nim na co dzień. Myślałam, że to jak pójście drogą na skróty, a ja chciałam czegoś bardziej ambitnego. Poza tym miałam też mnóstwo innych zainteresowań. Marzyłam o psychologii. Nie chciałam „się zamykać” w ramach ciała.
Szkoły sportowe kończyłam dla własnych potrzeb – zgłębiałam wiedzę dla siebie, przy czym zawód trenerki postrzegałam już jako ten mało ambitny. Nie mogłam się bardziej mylić.
Odnalazłam swoją drogę w wieku 27 lat, kiedy poznałam swojego przyszłego męża. To właśnie Lefteris pokazał mi, jak wspaniale można łączyć miłość do ludzi i chęć niesienia pomocy z zamiłowaniem do sportu. Przez kolejne pół roku obserwowałam Lefterisa i to dzięki niemu podjęłam decyzję o zostaniu trenerką.
Patrząc z perspektywy czasu, można by powiedzieć, że zaczęłam dość późno – kiedy wróciłam z Grecji do Polski, miałam 29 lat. Ale to nie znaczy, że zmarnowałam czas. Eksplorowanie siebie i własnej ścieżki, wszelkie doświadczenia, wyciągane z błędów lekcje okazały się bardzo przydatne i poszerzyły moje horyzonty. To wszystko składało się na czas poszukiwania pomysłu na siebie i zrozumienia swojej prawdziwej pasji. Kiedy pracowałam już jako trenerka w Atenach i przyglądałam się swoim podopiecznym, zauważyłam, jak zaczynają odkrywać się na nowo, dostrzegać swój potencjał i czerpać z niego garściami. Jak zaczynają zmieniać swoje życie na lepsze.
Zrozumiałam wtedy, że trening fizyczny inicjuje zmiany nie tylko w ciele, ale także w psychice. I w ten sposób zaczęłam go przedstawiać: jako narzędzie do wprowadzania zmian w życie, na każdej płaszczyźnie. Byłam zafascynowana swoim odkryciem.
Po pół roku prowadzenia studia w Atenach pomyślałam o Polkach: chciałam pomóc im w przeprowadzeniu rewolucji związanej ze zdrowym stylem życia. Od początku swoje działania kierowałam do kobiet; miałam w pamięci moją mamę, która całe życie myślała tylko o innych. Chciałam, żeby Polki znalazły czas dla siebie, żeby zaczęły troszczyć się o swoje potrzeby. Przestały spychać swoje marzenia na ostatni plan. Chciałam, żeby uwierzyły w siebie, zaczęły o sobie decydować i wykorzystywać swój potencjał. Środkiem do tego było tak proste narzędzie, jak trening ciała.
Nigdy nie chodziło mi o odchudzanie Polek. Chciałam pomóc im uwierzyć w siebie i zmienić ich życie.
Zaczęłam od mediów społecznościowych. Wysłałam 30 tys. programów treningowych (zawierających zdjęcia i opisy ćwiczeń) do zupełnie przypadkowych osób. Każda wiadomość była spersonalizowana, nieformalna, ciepła i pełna troski. Przez pół roku codziennie po pracy siedziałam w social mediach, wysyłając wiadomości i odpisując na pytania. Nieraz zarywałam noc, ale odzew był spektakularny! A kiedy po paru miesiącach od wysłania pierwszej wiadomości zaczęłam dostawać zdjęcia dokumentujące efekty moich treningów, z opisem historii przemiany nie tylko ciała, ale także wielu aspektów życiowych, oniemiałam! W wielu wiadomościach był dopisek: „Ewka, to działa! Teraz musisz nagrać program treningowy na DVD, bo z kartki źle się ćwiczy”.
To właśnie te wiadomości zmotywowały mnie do powrotu do Polski. Miałam odłożone pieniądze na pół roku do przodu, ale nie martwiłam się o finanse. Start miałam zapewniony, bo część dziewczyn z facebookowych metamorfoz tylko czekała na mój powrót do Warszawy. Zaczęłam od treningów personalnych, podobnie jak w Atenach. Wynajęłam mieszkanie, ale już po 2 miesiącach musiałam zmienić je na dużą salę, gdzie przyjmowałam 3 grupy dziennie po 30 osób.
Po paru miesiącach od powrotu do Polski zapukałam do redakcji magazynu „Shape” z pomysłem wydania płyty DVD.
Redaktorka naczelna postawiła warunek: „Wydam ci tę płytę, jeżeli udowodnisz, że masz siłę przebicia, i sprawisz, że do końca tygodnia na fanpage’u »Shape’a« będą 2 tys. osób”.
W tamtym czasie magazyn „Shape” miał 247 obserwujących, a ja na wszystkich prowadzonym przez siebie profilach na Facebooku zgromadziłam społeczność liczącą łącznie 15 tys. osób. Założyłam wtedy własny fanpage i jasno zakomunikowałam dziewczynom, że dostaną ode mnie program na DVD, jeśli polubią fanpage „Shape’a”. Spełnienie warunku redaktorki naczelnej zajęło mi… dobę. Od razu zadzwoniła do mnie i oświadczyła: „Nie robimy jednej płyty! Robimy cztery!”. To był początek fitnessowej rewolucji, która dziś jest namacalna.
Kiedy wracałam do Polski, moim celem nie były pieniądze, ale chęć pomocy kobietom. To było motywacją i wciąż nią jest. Krok po kroku, pełna przekonania o słuszności tej drogi, zjednywałam coraz większe grono osób, które korzystały z moich programów treningowych i zmieniały swoje życie na lepsze. Dzień po dniu stawały się lepszą wersją samych siebie.
Przyznaję, że nawiązywanie relacji z moimi podopiecznymi poprzez media społecznościowe pochłonęło mnie absolutnie. Bywało, że na swoich profilach w mediach społecznościowych spędzałam 16 godzin dziennie.
Otwierałam oczy z telefonem w ręce, jadłam z telefonem w ręce, każde wyjście z domu spędzałam z telefonem w ręce i kładłam się z telefonem w ręce. Chciałam być jak najbardziej dostępna dla swoich wirtualnych podopiecznych. Motywować ich i wspierać na każdym kroku. Dziś wiem, jak wielkiej zmiany udało nam się razem dokonać.
Jestem ogromnie wdzięczna każdej osobie, która przyłącza się do mojej rewolucji fitness. Nie spoczywam jednak na laurach – wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia! Najważniejsze jest to, że nigdy nie czekałam, aż coś samo się wydarzy. Nie wierzę, że rozwiązanie samo wpadnie mi pod nogi. Zawsze byłam proaktywna i wychodziłam z inicjatywą. Mój głos wykorzystuję nie tylko do edukacji w zakresie zdrowego stylu życia, ale też w promowaniu ważnych akcji społecznych dla kobiet, takich jak „Stop przemocy”. Jestem wciąż obecna, bo wiem, że te kobiety na mnie liczą. Nie zawiodę ich.
Zobacz koniecznie:
TOP 10: Fitness na YouTube – z kim warto ćwiczyć?
Ewa 11 marca, 2023
Ewa zmotywowała wiele kobiet w Polsce – uwielbiam!