Jajo wielkanocne, czyli tradycje, o których nie mieliście pojęcia
Z wielkanocnym jajem podróż przez historię
Przed nami Wielki Tydzień i Wielkanoc. To czas szczególny nie tylko dla osób wierzących, ale także okres, w którym kultywowane tradycji, zwyczajów lokalnych oraz domowych przychodzi nam z niezwykłą łatwością. Nawet ci, którzy nie lubią, żeby było „tak, jak zawsze”, ulegają magii wiosennego przesilenia i dni, które następują niedługo po nim. Jeśli nie z religijnych, to z całkowicie świeckich pobudek, stroją domy, własnoręcznie robią palmy i ozdabiają jaja. Bez względu na to, jakie intencje nam przyświecają, Wielkanoc wszystkim ludziom kojarzy się z odradzaniem się życia po zimie. To święta pełne nadziei, radości i życiodajnej energii
Jajo ‒ uniwersalny symbol początku
Wielki Tydzień, a zwłaszcza Triduum Paschalne, czyli Wieli Czwartek, Wielki Piątek i Wielka Sobota, w Kościele katolickim charakteryzuje się bardzo bogatą i pełną symboli liturgią, której finałem jest uroczyste wielkosobotnie nabożeństw Wigilii Paschalnej. Okres ten związany jest także z licznymi tradycjami, wśród których przygotowywanie święconki, czyli koszyczka z jedzeniem, który znajdzie zaszczytne miejsce na stole podczas wielkanocnego śniadania, jednoczy wszystkich, którzy takie śniadanie planują. W koszyczku znaleźć się muszą jaja. Jajo to uniwersalny symbol początku, siły, rozrodczości, miłości, rozkwitu i zmartwychwstania. W obrzędowości słowiańskiej jaja wykorzystywano w obrzędach wegetacyjnych, rolniczych czy zadusznych.
Sama tradycja malowania jajek jest bardzo stara (najstarsze barwione jajka odnaleziono w Mezopotamii), ale ten sposób przygotowywania religijnych bądź magicznych artefaktów znany był także w starożytnym Egipcie, Grecji i Rzymie. W chrześcijańskiej Europie barwieniem jajek zajmowały się wyłącznie dziewczęta, zasiadające do tego zadania w Wielki Piątek. Jajka malowano na jeden kolor (kraszanki), dekorowano je techniką batiku, czyli „pisano” wzór roztopionym woskiem (pisanki), albo zdobiono techniką rytowniczą, czyli wydrapywano wzór ostrym narzędziem (drapanki). Ozdobione jaja niezbędne były nie tylko do święconki.
Rozliczne zastosowania święconych jaj
W pierwszy dzień Świąt zakopywano poświęcone jaja w ziemi, na polach i w ogrodach warzywnych, żeby pobudzić glebę do rodzenia. Pokruszone skorupki lądowały w sadach pod drzewami owocowymi, albo jako ozdoby zawieszane na gałęziach, aby spowodować urodzaj owoców. Poświęcone jaja toczono po grzbietach i bokach zwierząt gospodarskich, żeby uchronić je od chorób i uroków, pokruszone skorupki dosypywano do kurzej karmy, żeby ptaki lepiej niosły. Jajko ze święconki zakopane pod węgłem nowo budowanego domu miało zapewniać pomyślność, a przerzucone nad płonącym dachem ‒ gasić ogień. A to jeszcze nie wszystkie zastosowania święconych jaj! Malowane jaja służyły dziewczętom jako wykup w Poniedziałek Wielkanocny, aby chłopcy ich zbytnio nie oblewali wodą, a to najpiękniej ozdobione i pomalowane dziewczę wręczało chłopcu, który najbardziej jej się podobał.
Współcześnie jaja zdobić może każdy, płeć nie ma najmniejszego znaczenia, ale coraz częściej zamiast czasochłonnych technik zdobienia wybieramy… owijki termokurczliwe albo gotowanie jaj w łupinach cebuli. Ku uciesze najmłodszych, przywędrował do nas z Niemiec (i z Francji) zwyczaj wielkanocnego szukania jaj (teraz najczęściej czekoladowych) oraz ukrytych przez zajączka słodkich prezentów. Zajączek, oczywiście, także nie znajduje się w koszyczku ze święconką przypadkowo. Podobnie jak jajko, jest on symbolem płodności i wiosennej witalności.
Z masła albo ze… złota
Oczywiście dla wierzących najważniejszym elementem wielkanocnego koszyczka pozostaje baranek w pozycji stojącej lub leżącej, z czerwoną chorągiewką ze złotym krzyżykiem – symbol Chrystusa zmartwychwstałego. To właśnie baranek, jaja, chleb, sól, kawałek kiełbasy i ewentualnie chrzan powinny znaleźć się w koszyczku jako jedyne. Polacy mają jednak tendencję do przygotowywania święconego w myśl zasady zastaw się, a postaw się, wkładając do wielkanocnych koszyków także słodycze, cytrusy, a nawet alkohol. To wciąż pokutująca tendencja, mająca swoje źródło w czasach słusznie minionych, czyli w komunie – paradowanie ze święconką, wyglądającą niczym paczka z Ameryki, było wtedy objawem statusu społecznego. Ale może ten niezbyt mądry zwyczaj eksponowania statusu sięga jeszcze głębiej?
W XVII wieku w zwykłych domach baranki wielkanocne robiło się z masła lub ciasta, wypiekanego w specjalnej żeliwnej formie. Tymczasem na dworach magnackich i królewskich ustawiano na stołach baranki odlane ze złota i srebra, albo zrobione ze szlachetnej porcelany. Zresztą nie tylko baranek miał swój jubilerski odpowiednik. W roku 1885 car Aleksander III postanowił dać swojej żonie Marii niezwykły prezent wielkanocny ‒ wykonane ze złota jajko z ukrytą w środku niespodzianką, mające być podarunkiem na dwudziestą rocznicę zaręczyn. Pomysł nawiązywał do tradycji pochodzącej z rodzinnego domu carycy w Danii, gdzie istniał zwyczaj obdarowywania się prezentami z okazji Wielkanocy. „Jajko z kurką” zostało wykonane prawie w całości ze złota, jedynie zewnętrzną powierzchnię pomalowano białą emalią. „Kurka” to zawieszka do naszyjnika: jest ze złota i ma rubinowe oczka. Jajo powstało w pracowni rosyjskiego złotnika, Petera Carla Faberge’a, którego pracownia w wykonała w sumie 52 jaja dla rodziny carskiej, z czego do dzisiaj zachowały się 43. Pracownia Faberge’a wykonała jeszcze 19 najwyższej klasy jaj dla arystokracji oraz 20 nieco skromniejszych egzemplarzy.
Śmigus-dyngus: obrzędowe końskie zaloty
Poniedziałek Wielkanocny to Lany Poniedziałek, czyli Śmigus-Dyngus. U zarania były to dwa osobnie zwyczaje. Śmigus, zielony śmigus bądź suchy śmigus polegał na smaganiu się zielonymi gałązkami. W środkowej i południowej Polsce zabawa ta połączona była z polewaniem się wodą – polewane były głównie dziewczęta. Dyngus natomiast polegał na tym, że młodzież męska, często w przebraniach i z różnymi rekwizytami, włóczyła się od domu do domu, wypraszając rozmaite smakowite dary, a przy okazji zalecając się do panien i oblewając je wodą. W XVII wieku oba zwyczaje zlały się w jeden.
Lany poniedziałek nie ma już obecnie swojego obrzędowego wydźwięku, zgodnie z którym kropienie wodą miało zapewnić oczyszczenie, zdrowie, siły, płodność, liczne i zdrowe potomstwo. Z kropienia zrobiło się podtapianie w miejskich fontannach i zrzucanie na głowę prezerwatyw i balonów wypełnionych wodą – najlepiej z wieżowców…
Tegoroczna Wielkanoc znowu będzie nie taka, jakbyśmy chcieli – to kolejne święta w reżimie sanitarnym. Pozostaje nam jednak mieć nadzieję, że kolejne będą już „takie, jak zawsze”.
tekst: Agnieszka Nietresta-Zatoń
Źródło: materiał Partnera MK