Sunday, January 19, 2025
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Izabela Sowa – nie jestem BRZYTWĄ

Izabela Sowa – nie jestem BRZYTWĄ

O Brzytwie i świecie jak z serialu „Na Wspólnej” opowiada Izabela Sowa

Iza Sowa

Iza Sowa

MIASTO KOBIET: Dlaczego?

IZA SOWA: Zmiany, zmiany, zmiany. Zastosowałam wtedy taki mechanizm psychologiczny, że się odcinam od całej tej zawieruchy, że to nie jest moje życie. Kiedy udzielałam pierwszych wywiadów, miałam pustkę w głowie: co tu mówić, przecież nie mam sprecyzowanych poglądów na każdy temat… Nikt mi nie powiedział, że w telewizji trzeba siedzieć wyprostowanym, że w radiu nie powtarza się „aha, aha” czy „hm, hm” jak w rozmowie, bo to wszystko słychać. Zawiodłam się na wielu dziennikarzach, którzy wykorzystywali wyciągnięte ode mnie historie. No i oczywiście co drugi wywiad zaczynał się od pytania: „czy jesteś polską Bridget Jones?”, i trzeba było się tłumaczyć, że nie, że co z tego, że mieszkam w większym mieście i jestem w podobnym wieku. To był też trudny okres, bo zmieniło się grono znajomych. Z czasów liceum i studiów zostało mi może pięcioro.

MIASTO KOBIET: Nie unieśli Twojego sukcesu?

IZA SOWA: Sporo znajomości rozwaliła proza życia. Znajomi pozakładali rodziny, wyjechali do Warszawy, wyemigrowali. Jednak wiele osób nie dało sobie rady ze mną „nową”. Znali mnie jako osobę, która bardziej słucha, niż opowiada o swoich wielkich planach, i nagle, znienacka, przytrafia się jej coś takiego. W dodatku nie żadna ambitna książka, ale – jak mi ktoś powiedział – taka, którą każdy ze znajomych mógłby napisać. Myślę, że tak, wiele osób mogłoby, tylko brak im motywacji, co sprawia, że tej książki nie napiszą.

MIASTO KOBIET: Kiedy uświadomiłaś sobie, że możesz żyć z pisania?

IZA SOWA: Wydaje mi się, że po wydaniu Herbatników z jagodami, czyli trzeciej książki. Pierwsze dwa lata to był okres przemian, gdy każde spotkanie z czytelnikami, każdy wywiad kończyły się potworną migreną. A wtedy pomyślałam, że to jest fajna przygoda, że podoba mi się to i mogłabym tak żyć.

MIASTO KOBIET: Wtedy też zaczęłaś pisać dojrzalej?

IZA SOWA: Książka, od której zaczęły się zmiany, to Zielone jabłuszko – powieść bardzo osobista. Niby w serii owocowej bohaterki są podobne do mnie, ale to tylko podobieństwo scenografii. Malina pracuje w agencji reklamowej i ma dwie lewe ręce, jak ja, więc tłucze kubki. Jagoda ciągle fotografuje – ja też miałam taki etap, że robiłam zdjęcia wszystkim detalom, żeby nie znikły. Ale tak naprawdę zachowuję duży dystans do tych bohaterek. W Zielonym jabłuszku po raz pierwszy powiedziałam o czymś bolesnym – że zawodzi osoba, o której myślisz, że jest przyjacielem. Drugą taką osobistą książką jest kontynuacja Zielonego jabłuszka, czyli Świat szeroko zamknięty. Te książki są tak ważne dla mnie jeszcze z jednego powodu: w przeciwieństwie do serii owocowej mówią nie o Krakowie, tylko o miejscu, z którego się wywodzę, o Stalowej Woli. Należę do tych osób, które choć oswoiły Kraków, tu mieszkają i tu pewnie zostaną, to serce zostawiły gdzie indziej. Stalowa Wola nie jest ładna, ale spędziłam tam pierwsze 19 lat swojego życia. Przypomina trochę Nową Hutę, dlatego szybko się dogaduję z ludźmi z Huty; mają taki rodzaj energii, że też chcą się wyrwać. Ja się chciałam wyrwać, oczywiście. Ale widzisz, w momencie kiedy zderzysz się z inną rzeczywistością, posmakujesz nowego świata, nagle doceniasz ten, który zostawiłaś za sobą.

MIASTO KOBIET: Chciałabyś tam wrócić?

IZA SOWA: Nie, raczej nie, bo miasto, do którego tęsknię, już nie istnieje. To jest tęsknota do czasów dzieciństwa, kiedy byłam pod wieloma względami szczęśliwsza. Nie ma powrotu.

Z Izą Sową rozmawiała Aneta Pondo

Miasto Kobiet 3/2010

 

Dziennikarka i redaktor naczelna „Miasto Kobiet”, które wymyśliła i wprowadziła na rynek w 2004 rok. „Miasto Kobiet” to jej miłość, duma i pasja. Prezeska Fundacji Miasto Kobiet, która wspiera kobiety w odkrywaniu ich potencjału oraz założycielka Klubu Miasta Kobiet – cyklu spotkań dla kobiet z inspirującymi gośćmi.

Oceń artykuł
1KOMENTARZ
  • Bea 8 czerwca, 2011

    Nie mogę się doczekać kolejnej książki

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ