Jak w Nowym Roku spocząć na laurach? Na to pytanie, w ramach cyklu „In-Ty-Mnie”, odpowiada Aga Szuścik – artystka wizualna, edukatorka, autorka projektu i kampanii „To się nie zdarza”. Aga jest syrenką – osobą, która przeszła operację usunięcia części lub całości żeńskich narządów rodnych
Zrzucamy kolejną wylinkę
Już jest – rok 2022. Zabawa sylwestrowa odespana, posty z podsumowaniem całego 2021 uciekły w dół łaknących nowości tablic mediów społecznościowych. Stoimy przed pustymi stronami kalendarza, czując się trochę jak pająk po zrzuceniu wylinki – niepewne, nagie, ale z apetytem na życie i świadomością, że stary, chitynowy pancerz trzeba zostawić za sobą. Wokół – dziwna, miejscami przerażająca scenografia dwóch poprzednich lat, pełnych obostrzeń, kryzysów, przewrotów. Krzywe zwierciadło memów drży w chichocie – skoro ratunkiem po 2020 miał być 2021, a wyszło, jak wyszło, to co będzie teraz? Zdroworozsądkowa odpowiedź w tonie moich felietonów wydaje się oczywista: przeszłości już nie ma, przyszłości nie ma jeszcze, ale, całe szczęście, dysponujemy teraźniejszością i taką ilością nadziei, jaką tylko zdołamy w nią wtłoczyć. Spróbujmy jednak na chwilkę zabawić się w bardzo mroczną grę.
Umieranie na niby
Wyobraź sobie, że dzień 31 grudnia 2022 będzie Twoim ostatnim – odejdziesz razem z rokiem, który właśnie się zaczął. Najprościej chyba będzie pomyśleć o komecie, jak w tym ostatnim hicie z DiCaprio. Umówmy się jednak, że świata nie ogarnia panika, sytuacje zewnętrzne są opanowane, Twoje zdrowie jest takie jak teraz lub lepsze. Po prostu wiesz, że masz rok do końca świata i tyle. Proszę, nie wkręcaj się w to wyobrażenie – to ma być inspirująca zabawa typu „co by było, gdyby”, a nie bodziec dla trudnych emocji. Nie skupiaj się na wizji końca – nie o to chodzi. Zamiast tego, stań twarzą w twarz z pytaniem:
„gdyby 2022 był moim ostatnim rokiem, jak chciałabym go spędzić”.
Jeśli już widziałaś „Nie patrz w górę”, możesz odwołać się do wizji wspólnej kolacji na końcu filmu. Wyobraź sobie, że w tę ostatnią sylwestrową noc siedzisz z bliskimi przy stole i opowiadasz, jak minął Ci 2022, jak zagospodarowałaś czas, po którym nie będzie poprawki.
Przeczytaj: „Nie patrz w górę”. Czy tak będzie wyglądał koniec świata?
Ostatni rok w Twoim życiu
Przerwij zatem czytanie, podnieś wzrok, spójrz spokojnie przez okno i odpowiedz: gdyby ten Nowy Rok był moim ostatnim, jak bym go spędziła? Czego byłoby w nim mniej, a czego więcej? Na czym bym się skupiła, a co spuściłabym po brzytwie? Z kim spędzałabym popołudnia, a na kogo nie traciłabym cennych godzin i dni? Jak zatroszczyłabym się o siebie i swoje marzenia? Z kim dzieliłabym radości i smutki? Gdzie byłabym w lutym rano, w marcu wieczorem, w sierpniu o północy? Czym wypełniłabym te dwanaście miesięcy, by 31 grudnia 2022 usiąść przy kolacji ze spokojnym uśmiechem, manifestującym spełnienie i szczęście? Jeśli chcesz, możesz wziąć kartkę czy bullet journal i spisać odpowiedzi. Tak, teraz.
Moja kometa
Jestem pewna, że gdyby o tej sylwestrowej 23:59 w Ziemię rzeczywiście miała uderzyć kometa, wcześniej przeżyłabyś najpiękniejszy rok swojego życia. Naprawdę w to wierzę. Jest jednak druga opcja, znacznie mroczniejsza – koniec znienacka, bez przygotowania. Rozpędzony samochód zamiast komety. Albo nożownik w ciemnej uliczce. Oczywiście, życie w ciągłym lęku przed nagłą śmiercią nie jest zdrowe. Niestety jednak znam uczucie lęku o życie znacznie lepiej, niż powinnam. Maj 2018, sala szpitalna w Krakowie, za kwadratowym oknem osiedle bloków z powtykanymi między nie bujnymi, zieleniącymi się koronami drzew. Wieczór przed operacją, która ma uwolnić mnie od raka szyjki macicy. Podpisuję papiery. Treść kartek jest zimniejsza niż parapet, na którym leżą. Anestezjolog wyjaśnia, że usuwanie węzłów chłonnych z dużych naczyń krwionośnych to realne ryzyko dla życia. Gdy zostaję sama, czuję się jak przed uderzeniem komety – jakby był ten wyobrażony 31 grudnia 2022, tylko że zapomniano mnie poinformować, że trzeba się przygotować, więc ostatnie lata spędziłam nie tak, jakbym chciała, gdybym wiedziała. Tamtego wieczora postanowiłam uważniej planować każdy kolejny rok.
Jak zrobić zdrową listę postanowień noworocznych na 2022?
Już ją masz. To odpowiedzi na pytanie, jak spędziłabyś te dwanaście miesięcy, gdyby nic po nich nie było. Absolutnie nie chodzi o to, by rzucić wszystko i oddać się nihilistycznej, na wskroś hedonistycznej interpretacji filozofii carpie diem czy YOLO. Wiadomo – warto żyć tak, jakby po 2022 czekało Cię jeszcze wiele lat i kometa nigdy nie miała uderzyć.
Warto odkładać pieniądze na konto, szkolić się, dbać o sprawy zawodowe. Jest jednak druga, zbyt często lekceważona strona medalu – to, czego nie wpisałaś na stworzoną w grudniu listę postanowień noworocznych, a co znalazło się w odpowiedziach na pytania z akapitu zatytułowanego „Ostatni rok w Twoim życiu”.
Więcej czasu z rodziną? Wyjazd na wymarzone wakacje? Pielęgnowanie swojej pasji? Zerwanie relacji z toksyczną przyjaciółką? Adopcja psa? Zakup mieszkania na kredyt? Spełnienie fantazji seksualnej? Zrobienie sobie badań, by nie martwić się o swoje zdrowie? Rzucenie pracy? Zapisanie się na kurs? Własny biznes? Tatuaż? Bycie dla siebie dobrą?
Węszę, że właśnie tego brakuje na Twojej liście, pełnej nakazów, zakazów, presji i przepisów na to, jak żyć tak, by poczuć się lepiej nie w 2022, ale w 2023 lub nawet 2035 roku. Mamy jednak tylko teraźniejszość, a przyszłość jest nieznana i może nawet ociupinkę niepewna, nieprawdaż?
Czy w tytule brakuje „nie”?
Obstawiam, że wiele osób, które nie kliknęły, by przeczytać treść artykułu, podejrzewa mnie o przeoczenie – przecież tytuł powinien brzmieć „jak w Nowym Roku NIE spocząć na laurach”, w końcu każda z nas chce realizować swoje plany prywatne i biznesowe, odnosić sukcesy w kwestii postanowień noworocznych, działać i zdobywać, a za równe dwanaście miesięcy z dumą podliczyć wszystkie nowe gałązki, wplecione w laurowy wieniec zwycięstwa! Zdaję sobie z tego sprawę, ja również tego pragnę. Tytułowi nic jednak nie brakuje. Wymyśliłam go jako przeciwwagę dla sosu, w którym skąpane są standardowe postanowienia noworoczne, sugerujące przyspieszenie, dyscyplinę, zwiększenie efektywności i zakotwiczenie w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Nie, nie namawiam Was na lenistwo, olanie wielkich celów czy rzucenie się w wir wielkich życiowych zmian bez pomyślunku. Zamiast tego, przedstawię Wam kilka prawd, do których doszłam, kopnięta w tyłek chorobą nowotworową.
Kulka w domku
Jesteśmy trochę jak rozpędzone kulki w grze flipper – już w dzieciństwie wprawiono nas w ruch, więc odbijamy się od kolejnych przeszkód, zdobywając punkty. Moja mama zawsze powtarzała: „nie spoczywaj na laurach”. Pracowałam więc z całych sił, chcąc udowodnić sobie i innym, że pędzę po najlepsze. Kojarzysz jednak ten moment, w którym kuleczka wpada do domku, chwilę tam jest, po czym wylatuje z nową energią, odbijając się jakby bardziej po swojemu? Tego mi brakowało i wierzę, że nie jest to tylko moja historia. Co kulka robi, gdy jest w domku? Zapewne myśli. Kwestionuje. Buduje od nowa pojęcia i cele. Kumuluje energię. Spoczywa na laurach, by po chwili sięgać mądrzej i bardziej po swojemu. Czy to naprawdę takie zdrowe?
No cóż, badania udowodniły wpływ stresu i tłumienia emocji na rozwój nowotworu, a i innym chorobom bezpośrednio sprzyja bezradne tkwienie w nieszczęściu. To, co robimy z naszym życiem, wpływa na zdrowie. To, co myślimy o sobie i swoich kolejnych krokach, wpływa na to, jak się czujemy.
Jak to przełożyć na planowanie kolejnych miesięcy?
Zastanów się, które ruchy są rzeczywiście świadome i Twoje, a które wynikają z prędkości narzuconej Ci dawno temu. Jakie przeszkody, od których odbijasz się bezwolnie i boleśnie, są tymi, przynoszącymi puste punkty, nic dla Ciebie nieznaczące? Może już pora zmienić trasę? To trudne, wiem, bo przyzwyczajenie robi swoje, ale, czy gdyby 2022 miał zakończyć się uderzeniem komety, na pewno zostawiłabyś te elementy w swoim życiu? A może na flipperowej planszy życia są jakieś miejsca, które chciałabyś regularnie odwiedzać, ale nie dajesz sobie na to przestrzeni, wciąż czymś się tłumacząc? Zapewniam Cię, że możesz zmienić trasę. Chodzi o to, by nie bać się spocząć na laurach i mieć świadomość, że w tym stanie wciąż da się doplatać kolejne gałązki do wieńca zwycięstwa.
Pełną i świadomą piersią
Obecnie, trzy i pół roku po diagnozie, lęk przed kometą kończącą życie na Ziemi wydaje mi się rozsądniejszy niż lęk przed jakąkolwiek zmianą we własnym życiu. Dobrze czuję się, będąc takim nagim, ciekawskim pająkiem, wyruszającym w podróż, pełną zagadek i różnych przygód.
Chitynowy pancerz wyrobionych nawyków chronił mnie przed tym, co okazało się wymyślone – ku mojemu zaskoczeniu, po zrzuceniu wylinki nie dopadł mnie żaden z przeciwników, których się obawiałam.
Teraz nic mnie nie uwiera. Nauczyłam się odróżniać „dużo pracy” od „za dużo pracy” i dostrzegać wpływ podejmowanych decyzji i aktywności na własne zdrowie. Żyję jednocześnie tak, jakbym miała w perspektywie planowanie i 2023, i 2035, i 2057, jak i gdyby 31 grudnia 2022 w Ziemię miała uderzyć kometa, kończąca bieg mojego własnego czasu. To właśnie tę drugą stronę medalu żartobliwie i zaczepnie nazwałam spoczywaniem na laurach. Proces ten nie ma jednak nic wspólnego z bezczynnością. To raczej siedzenie w domku na flipperowej planszy. Regularnie chowam się w chwile z rodziną, pasję, odpoczynek, spełnianie małych i dużych marzeń, dbanie o siebie. Porządkuję gałązki wieńca, usuwam niepotrzebne, robię miejsce, wplatam nowe. Bardzo Ci to polecam.
Najszczersze z punktów
Lista postanowień noworocznych nie ma być karcącym głosem Twojego rodzica, wepchnięciem do szeregu społecznych stereotypów czy dyscypliną, odsuwającą ukochane marzenia jeszcze dalej. Taki plan powinien Cię w najszczerszy sposób wspierać, trzymać za rękę, inspirować, motywować, koić, przybliżać do siebie, czule czesać mroczną wizję z zabawy w kometę w grudniu 2022. Niech ten Nowy Rok będzie zdrowy pod wszystkimi względami: relacji ze sobą, planów naprawdę dla Ciebie ważnych, wizji przyszłości, pasji, wakacji, przyjaźni, zakupów, miłości, seksu, pielęgnacji, odpoczynku… Życzę Ci wielu gałązek, które wpleciesz w wieniec zwycięstwa. Przede wszystkim jednak zachęcam Cię do owego spoczęcia na laurach, by wszystko to realizować pełniej i zgodniej ze sobą. Przypomnij sobie grę flipper – pamiętasz, co działo się, gdy kulka chowała się na chwilę do domku? Punkty dodawały się jak szalone… no właśnie.
O autorce
Dr Agnieszka Szuścik
Artystka wizualna, edukatorka, autorka projektu i kampanii „To się nie zdarza”, bloga „Życie po raku” oraz podcastu „Przygody ginekologiczne”. Jedna z „50 Śmiałych 2019”, prelegentka TEDx, ambasadorka licznych programów profilaktyki onkologicznej. Doktora sztuk filmowych, wykładowczyni ASP w Krakowie oraz w AF w Krakowie i Warszawie, prowadząca audycję „Sztuka słuchania” w OFF Radio Kraków, absolwentka szkoleń RTZ, współzałożycielka Akademii Siebie. Na przestrzeni ostatnich lat pomogła setkom kobiet: pamiętać o badaniach, uwierzyć w siebie i docenić swoje potrzeby. Obecnie pisze książkę o tym, czego uczy rak. Aga jest syrenką.
Cykl Agi Szuścik „In-Ty-Mnie”
In to wewnątrz, w środku. Właśnie tam, w głąb intymności umysłu i ciała sięga ten cykl mini-artykułów.
Ty znajdź w tych słowach siebie, zaakceptuj się, zrozum i pokochaj – jesteś tu najważniejsza.
Mnie, Agę Szuścik, wykorzystaj jako lustro, w którym możesz przejrzeć się ubrana w swoje decyzje, lub trampolinę, by odbić się prosto do inspiracji i wiedzy.
Widzisz myślniki pomiędzy tymi słowami? Myśl jest podstawą zmiany, działania oraz bycia ze sobą, tak po prostu, tak in-ty-mnie.
W każdy, pierwszy poniedziałek miesiąca, publikujemy tekst Agi Szuścik o życiu i o tym, czego uczy rak
Przeczytaj wszystkie teksty: Cykl In-Ty-Mnie