Improwizacja w teatrze STU
Brak scenografii, dialogów i choreografii. Nie-teatr? Impro Atak! w teatrze STU
Brak scenografii, dialogów, choreografii. Proste stroje, pusta scena i widownia, która decyduje o tym, co się wydarzy. Brzmi jak nie-teatr? Grupa Impro Atak! wnosi na deski krakowskiego teatru spontaniczność, zabawę z widzem i nieprzewidywalne zwroty akcji
Teatr STU kojarzy mi się ze sztukami na najwyższym poziomie, znanymi i docenianymi aktorami, dającymi do myślenia adaptacjami dzieł klasyków. Improwizacje nie są jego znakiem rozpoznawczym. Być może dlatego dyrektor, Krzysztof Pluskota, zdecydował się na zaproszenie grupy Impro Atak!, w nadziei na nawiązanie dłuższej współpracy. Jak sam mówił przed spektaklem, w Polsce działa wiele grup parających się takim rodzajem sztuki, są one jednak głównie amatorskie. Do swojego teatru zaprosił najbardziej profesjonalną z nich. Podczas premierowego spektaklu, na scenie występowała sześcioosobowa grupa: Agata Myśliwiec-Grząślewicz, Lilu, Wojciech Oleksiewicz, Piotr Gawron-Jedlikowski, Jacek Stefanik oraz grający na gitarze Sławomir Badowski. Ubrani w proste, czarne stroje, za jedyną dekorację służyły im drewniane krzesła.
Moc całego przedstawienia tkwiła jednak w szybkim reagowaniu, humorze i kreatywności aktorów. Nic, co pokazali w czasie dwugodzinnego występu 25 lutego, nie było wyreżyserowane, przećwiczone i dopracowane do perfekcji. To widownia swoimi reakcjami i podpowiedziami tworzyła występ na bieżąco. Lekkość atmosfery podkreślały głośny śmiech i krzyki widzów, którzy pod wpływem zachęty aktorów wysyłali ich w coraz to bardziej absurdalne miejsca, w których odgrywali scenki. A to poczynając od wcielenia się w sytuację spóźniającej się miesiączki, zakochanej na zabój fanki Harrego Pottera, na kocie z zapaleniem pęcherza kończąc. Aktorzy przeprowadzili nas przez korowód stylów: musical, teatr antyczny, brazylijską operę mydlaną. Beztroska atmosfera udzieliła się także grającym. Zdarzały się momenty, gdy sami z rozbawienia nie mogli utrzymać powagi dramatycznej sceny. W tym także tkwiła część niezwykłości tej improwizacji, w autentyczności i ogromnym luzie w podejściu do samych siebie. Jak bardzo widzowie polubili grupę, świadczy ilość bisów. Z pewnością ogrom oklasków wzmacniał fakt, że po każdym powrocie na scenę, aktorzy odgrywali kolejny, spontaniczny epizod. Te ostatnie były jednymi z najzabawniejszych. Impro Atak! w teatrze STU, to nie tylko sztuka dla osób, które lubią eksperymenty. Świetnie będą bawić się także osoby, które zwykle wybierają adaptacje Szekspira, czy Wyspiańskiego.
Maria Pruszyńska