Ilona Felicjańska chce BYĆ EGOISTKĄ!
Musiała stracić wszystko, żeby odnaleźć siebie. O wychodzeniu z uzależnienia i budowaniu na nowo życia po rozwodzie w niezwykle szczerej rozmowie opowiada modelka Ilona Felicjańska

Osoby uzależnione uczą się, że nie mogą być za bardzo zmęczone, spragnione, głodne złe, bo każdy z tych czynników może spowodować, że się załamią i będą chciały się napić
Musiała stracić wszystko, żeby odnaleźć siebie. O wychodzeniu z uzależnienia i budowaniu na nowo życia po rozwodzie w niezwykle szczerej rozmowie opowiada modelka Ilona Felicjańska
Miasto Kobiet: Właśnie się rozwiodłaś.
Ilona Felicjańska: Raczej uzyskałam dokument, że jestem osobą rozwiedzioną, bo sam rozwód był długim procesem. Zaczął się kilka lat temu, kiedy dotarło do mnie: nie kocham Andrzeja. Całkowicie się wtedy pogubiłam, bo musiałam dokonać wyboru między zdrowym egoizmem a własnym więzieniem. I bardzo długo wybierałam więzienie, bo jak się ma dzieci, to decyzja o rozwodzie jest szalenie trudna. Odczuwa się presję własnego wychowania i opinii społecznej, że dzieci powinny mieć całą rodzinę, że potrzebują matki i ojca. Wiedziałam, że aby móc iść dalej i być w zgodzie ze sobą, muszę rozstać się z człowiekiem, z którym nie jestem szczęśliwa, ale paraliżował mnie strach przed podjęciem tej decyzji. Zamiast zaufać swojej intuicji i rozwiązać problem, sięgałam po alkohol.
Miasto Kobiet: Problem rozwiązał Twój mąż, uprzedził Cię, składając jako pierwszy pozew o rozwód, i to jemu sąd przyznał opiekę nad Waszymi dziećmi.
Ilona Felicjańska: Mój były mąż jest bardzo zdecydowanym biznesmenem i człowiekiem o konserwatywnych poglądach, przekonanym, że jego racja jest tą jedyną słuszną. Oświadczył mi, że nie ma szans na ugodę i że nie pozwoli na to, aby dzieci zostały przy mnie.
Miasto Kobiet: Zgodziłaś się na jego warunki bez walki?
Ilona Felicjańska: To była dla mnie najtrudniejsza decyzja, z jaką przyszło mi się zmierzyć. Wielokrotnie przerabiałam to z moją terapeutką. Strach przed poczuciem, że jestem złą matką, bo się na to godzę. Strach przed tym, co powiedzą inni. Jednak zaufałam swojej intuicji. Wiem, że pewne moje decyzje mogą wydawać bardzo egoistycznie, ale gdybym ich nie podjęła, skrzywdziłabym siebie i osoby, których one dotyczą. Nie chciałam narażać dzieci na wielomiesięczną, wyniszczającą walkę, w dodatku na oczach mediów.
Miasto Kobiet: W jakim stopniu Twoi synowie, mający zaledwie 10 i 11 lat, rozumieją sytuację, w której się znaleźli?
Ilona Felicjańska: Nie przytłaczam ich nadmiarem informacji, tylko jasno i klarownie mówię, jak wygląda sytuacja. Mają świadomość mojego uzależnienia, wiedzą też, że rodzice przestali się kochać i że tak się czasem zdarza. Wiedzą, że jesteśmy po rozwodzie i że choć na razie ciągle mieszkamy pod jednym dachem, za jakiś czas to się zmieni. W tej chwili dużo współpracuję z młodymi twórcami i tak układam swój plan zajęć, że wyjeżdżam na trzy dni z domu, a jak wracam, to jestem z dziećmi.
Miasto Kobiet: Kiedy umiera miłość?
Ilona Felicjańska: Wymyślamy sobie miłość, wymyślamy sobie idealnego partnera w zależności od tego, jakie mieliśmy dzieciństwo. U mnie prawdopodobnie fakt, że nie znałam biologicznego ojca, powodował, że szukałam starszego mężczyzny, który byłby mi ojcem i opiekunem. Do tego dochodzi presja, żeby był przystojny, zaradny, pasował do ciebie. Zawsze powtarzałam, że wyszłam za Andrzeja nie dlatego, że był bogaty, ale dlatego, że widziałam w nim opiekuna, którego szukałam. Później okazało się, że ani pieniędzy nie ma, ani nie jest za bardzo opiekunem. Ale dzięki temu ja podbudowałam swoje poczucie wartości, bo samodzielnie stworzyłam własną fundację, własną firmę, i wtedy, kiedy to wszystko robiłam, nie piłam. Byłam dumna i szczęśliwa, że moja firma eventowa odnosi same sukcesy. Było cudownie. Jednak nie miałam czasu dla siebie, ciągle zaganiana, ciągle na telefonie, a ja i mój mąż to były dwa oddzielne światy. Nic złego nie chcę powiedzieć o Andrzeju, bo prawdopodobnie są kobiety, które byłyby z nim szczęśliwe. Dla mnie miał być – z jego dojrzałością, inteligencją – spełnieniem moich oczekiwań, a okazało się, że jest między nami za mało wspólnych spraw, pasji, zainteresowań, za mało rozmów. Uważam, że go kochałam, tylko czy to była miłość do partnera czy miłość do ojca?
Miasto Kobiet: Gdy czytasz w plotkarskich portalach, że jesteś alkoholiczką i złą matką, co czujesz?
Ilona Felicjańska: Tak dużo już tego czytałam na swój temat, że się uodporniłam, mam do tego dystans. Ale nadal rani mnie nieprawda. Może dlatego, że byłam wychowana w domu, gdzie najgorsza prawda była lepsza od małego kłamstwa. Pisano o mnie, że jestem uzależniona, że spowodowałam wypadek, że to przestępstwo. To mnie nie boli, bo tak było, zrobiłam to i musiałam wziąć za to odpowiedzialność. Ale boli mnie, gdy czytam, że mój mąż chce opieki nad dziećmi, bo jak ja brylowałam na bankietach, to on gotował dzieciom obiady. Godzi to w moje bycie dobrą matką, a w dodatku jest jawnym oszustwem. On nigdy obiadu dzieciom nie ugotował, nie umie gotować. Pół roku temu nauczył się, jak działa pralka, wcześniej nic nie musiał robić, wszystko miał podane, ja to wszystko robiłam.
Miasto Kobiet: Sięgałaś po alkohol, by znieczulić problemy małżeńskie. A jak było wcześniej, zanim się pojawiły?
Ilona Felicjańska: To nie było tak, że nagle zaczęłam pić i się uzależniłam. Nie ma jednoznacznych przyczyn uzależnienia, ale istnieją pewne społeczne uwarunkowania, jakaś indywidualna podatność, i to wszystko się u mnie skumulowało. Przyjechałam do Warszawy z Bełchatowa, trochę zagubiona, i próbowałam się odnaleźć w nowym środowisku. Prawie sześć lat byłam w związku z mężczyzną, który sporo pił, i ja często piłam przy nim, choć nie mogę powiedzieć, że to przez niego się uzależniłam. Sam show-biznes też jest troszeczkę uzależniający, jest w nim bardzo dużo alkoholu i innych środków odurzających, od których na szczęście trzymałam się z daleka. Teraz dochodzę do wniosku, że być może moje uzależnienie jest po to, bym mogła mówić innym kobietom, że to nie jest wyrok, że nie trzeba się go bać i wstydzić, że trzeba się z nim zmierzyć. Wcale się nie cieszę, że to wszystko się wydarzyło, ale być może to jest moja droga, by o tym mówić, by łamać tabu, bo kobiety pijące nie mają łatwo w naszym kraju.
Miasto Kobiet: Mówienie ma dla Ciebie działanie terapeutyczne?
Ilona Felicjańska: To ważny element terapii, bo w uzależnieniu prawda jest najważniejsza. Powiedzenie na głos, że jest się uzależnionym, sprawia, że mamy mniejszy komfort picia. Jeżeli nie powiemy nikomu, to jeśli będzie nam się chciało napić, po prostu pójdziemy do sklepu po butelkę. A że boimy się opinii ludzi, to im więcej osób wie, tym trudniej sięgnąć po kieliszek. Poza tym chcę swoją osobą dawać przykład, że można wyjść z uzależnienia. Im więcej osób będzie o tym wiedziało i będzie chciało czerpać z mojego przykładu, tym większą mam siłę i motywację do tego, żeby nie pić.
Miasto Kobiet: Co jeszcze pomaga Ci w zachowaniu abstynencji?
Ilona Felicjańska: Przeszłam pełną terapię i skończyłam wiele warsztatów, m.in. udoskonalania osobowości, asertywności, radzenia sobie ze złością. Najważniejsze, czego nas uczą na tych terapiach, to kontakt ze sobą, z własnymi emocjami. Wydaje nam się, że jesteśmy dorośli, kończymy studia, idziemy do przodu, budujemy karierę, ale w ogóle nie dbamy o rozwój osobisty. Dla mnie kontakt z tym, jaka jestem, zastanawianie się, jakie błędy popełniam i dlaczego je popełniam, z jakiego powodu czegoś się tak bardzo boję lub wstydzę, jest niesamowicie rozwojowe. Chodzę też na spotkania AA, znalazłam grupę, w której czuję się dobrze. Te spotkania z osobami mającymi podobny problem, słuchanie, jak im było trudno i jak dały radę, i że już nie piją kilkanaście lat, dodają mi siły i wiary, że ja też mogę. Często wydaje się nam, że nasze problemy są najtrudniejsze, ale gdy posłuchamy innych ludzi, one bledną.
Miasto Kobiet: Mam wrażenie, że bardzo dużo pracujesz, ciągle jesteś w drodze, ciągle w innym mieście.
Ilona Felicjańska: To prawda, dużo pracuję, robię sporo sesji zdjęciowych, czasem dwie tygodniowo, i sprawiają mi one ogromną przyjemność, ale pilnuję też mojego balansu wewnętrznego, tego, żeby być wypoczętą, żeby się wyspać. Osoby uzależnione uczą się, że nie mogą być za bardzo zmęczone, spragnione, głodne, złe, bo każdy z tych czynników może spowodować, że się załamią i będą chciały się napić.
Miasto Kobiet: Byłaś przyzwyczajona do intensywnego życia towarzyskiego. Zauważyłam, że powoli do niego wracasz, pojawiasz się na wielu imprezach, szczególnie modowych.
Ilona Felicjańska: Pojawiam się, ale zazwyczaj na krótko. Takie wyjścia to duże wyzwanie, bo najbardziej mi się kojarzą z alkoholem. Ale chcę, żeby się oswojono z tym, że bywam w różnych miejscach, żeby moje przyjście nie było jakimś wydarzeniem. Jednak dość długo nie chodziłam na żadne imprezy. Kiedy jest się uzależnionym, ważne jest przestrzeganie pewnych zasad, a jedną z nich jest unikanie miejsc, które są wyzwalaczami, czyli miejsc, w których się kiedyś piło. Na początku wydaje się to niemożliwe: jak to, przecież wszyscy i wszędzie piją, jak tu funkcjonować bez alkoholu, nie da się. Da się. Są ludzie, którzy nie piją, i są tacy, którzy szanują to, że nie pijemy, i jeżeli poprosimy ich, to nie będą przy nas pić. Lęk przed samotnością jest w nas tak mocny, że często boimy się powiedzieć znajomym: zależałoby mi, żebyś nie pił przy mnie, bo to mi szkodzi, bo to jest dla mnie złe. Obawiamy się, że jak to powiemy, ten ktoś odejdzie. Ale z drugiej strony, jeżeli nie może dla nas tego zrobić, to czy ten człowiek jest wart, by utrzymywać z nim kontakt? Następuje bardzo silna selekcja przyjaciół, niestety.
Miasto Kobiet: Zostali Ci jacyś?
Ilona Felicjańska: Ci najważniejsi, którzy, wydawało mi się, są moimi przyjaciółmi, odeszli. Przyszli jednak nowi, którzy wiedzą, co przeskrobałam, znają moje wady, a jednak chcą być przy mnie. To mi dodaje siły. Popełniłam błąd, ale gdzieś w środku jestem dobrym człowiekiem. Jestem uzależniona, ale to nie znaczy, że się puszczam, że robię złe rzeczy. Przeszłam terapię i od września nie piję, teraz trzeźwieję absolutnie. Zmieniłam całe swoje życie, bo często od tego trzeba zacząć, aby przestać pić. Zaczęłam od głowy. Musiałam pogodzić się z tym, że będzie rozwód i że w tym momencie najlepszym rozwiązaniem będzie zgodzić się, aby dzieci były przy mężu. To wszystko gdzieś w mojej głowie sobie poukładałam. I chcę o tym mówić, bo po listach, które dostaję, wiem, że to bardzo pomaga innym kobietom.
Miasto Kobiet: To dlatego wymyśliłaś akcję „Pamiętaj o samokontroli”?
Ilona Felicjańska: Pierwszą moją myślą było stworzenie akcji dotyczącej picia kobiet, ale po wielu rozmowach z terapeutkami i innymi kobietami zrozumiałam, że jeśli to będzie strona dotycząca wyłącznie uzależnienia kobiet, to kobiety na nią nie wejdą, bo już samo zainteresowanie się nią będzie jak przyznanie, że mają problem.
Miasto Kobiet: Aż tak głęboko ukrywa się to przed sobą?
Ilona Felicjańska: Tak. Alkoholizm to podstępna choroba. Nie wejdziesz do księgarni po książkę dotyczącą uzależnień, bo wydaje ci się, że samo to, że będziesz tej książki szukać, jest przyznaniem się, że masz problem. Dlatego nie ma sensu, by moja akcja „Pamiętaj o samokontroli” ograniczała się do pokazywania, jak szukać pomocy w uzależnieniu. Chcę, aby mówiła o zdrowym egoizmie, o tym, że trzeba zadbać o siebie, a nie tylko o dobre samopoczucie innych. Uważam, że wszelkie choroby, depresja, nowotwory czy uzależnienie biorą się z tego, że zbaczamy ze swojej drogi, zapominamy o sobie. Dlatego na podstawie własnego przykładu mówię: nie żyj dłużej we własnym więzieniu, uwolnij się i niezależnie od tego, czy cierpisz na depresję, nowotwór czy cokolwiek innego, żyj w zgodzie ze sobą. To trudny wybór, ale czasem jest tak, że albo skrzywdzę kogoś, albo skrzywdzę siebie.
Miasto Kobiet: Pewnie, jak większość kobiet w naszym kraju, byłaś wychowana na grzeczną dziewczynę?
Ilona Felicjańska: Tak, wyrastałam w przekonaniu, że wszystkim w życiu musi być dobrze, a moje potrzeby schodzą na drugi plan. Kiedy w 2002 roku trafiłam na terapię, pani psycholog zapytała mnie, czy mam w mieszkaniu swój pokój albo swój kąt. Jak to? Przecież całe mieszkanie jest moje. Ale jej chodziło o to, żebym miała coś naprawdę własnego, żebym mogła w każdej chwili tam iść i powiedzieć: idę do siebie, zamknąć się i poprosić rodzinę: nie wchodźcie. I to jest ten zdrowy egoizm. Myślałam na początku: jak to, zamykać się przed dziećmi, przed mężem? Nie mogę, muszę cały czas być dostępna. Ale na szczęście zrobiłam sobie ten pokój i jest moim azylem. Ja wiem, że to okropne, że trzeba czasem skrzywdzić kogoś, żeby nie skrzywdzić siebie. A przy uzależnieniu jest to często jedyny sposób, aby uratować sobie życie.
Więcej zdjęć z sesji, w której gwiazdą była Ilona, znajdziecie tutaj: https://www.miastokobiet.pl/wywiad-z-ilona-felicjanska/
Z Iloną Felicjańską rozmawiała Aneta Pondo
Zdjęcia: Katia Serek
Stylista: Olaf Kasperski
Makijaż: Marta Szumigaj/Rouge Bunny Rouge
Stylizacja fryzur: Hela Hair/Tigi
Joanna 24 maja, 2012
Fantastyczny wywiad. Dobrze,że są ludzie, którzy potrafią szczerze mówić o swoich problemach:)