Hannah zmienia telewizję
Wytatuowana Hannah Horvath w bawełnianych majtkach wprowadza „na salony” ciało nienormatywne, ciało, które zwyczajnie JEST

Kiedy jakiś czas temu jedna z redakcji wyretuszowała zdjęcie bohaterek popularnego serialu, w sieci zawrzało. Na zdjęciu była bowiem Lena Dunham – amerykańska pisarka, scenarzystka i producentka serialu „Dziewczyny”, znana także z tego, że świadomie eksponuje swoje niedoskonałe (według kryteriów medialnych) ciało

Hannah Horvath (na zdjęciu) i Hannah Baker, jak w soczewce, skupiają społeczne oczekiwania i generują reakcje świadczące o granicach kobiecych ról / fot. materiały prasowe
Głos pokolenia
Serial „Dziewczyny” to jedna z najgłośniejszych produkcji telewizyjnych ostatnich lat. Kiedy w 2012 r. HBO startowało z jego emisją, publiczność spodziewała się nowej, młodszej wersji „Seksu w wielkim mieście”. Na pierwszy rzut oka mogło być podobnie: cztery przyjaciółki, Nowy Jork, ambicje, pragnienia, mężczyźni. Już po kilku odcinkach jednak wiadomo było, że powtórki nie będzie. Nowy Jork to nie drogi i szykowny Manhattan, ale hipsterski Brooklyn. Dziewczyny są bezrobotne albo na śmieciówkach, seks niepocztówkowy, a o butach od Manola Blahnika nikt nawet nie rozmawia, bo pieniądze trzeba mieć na czynsz. Życie millenialsów w amerykańskim mieście intelektualistów odbiegało więc od wizji, do których przyzwyczajona była nawet wytrawna publiczność.
A potem doszło do tego ciało. Głównie ciało autorki, Leny Dunham, grającej w „Dziewczynach” rolę aspirującej pisarki Hanny Horvath. Jej ciało było powszechnie omawiane, oceniane, wyśmiewane. Niedoskonałość, którą Dunham świadomie wprowadza przed kamerę (także występując w kampaniach reklamowych bielizny), komentowano jako obsceniczną, wulgarną, niesmaczną. Wałeczki na brzuchu, duże uda, nieplayboyowe piersi wywoływały u publiczności emocje tak duże, że dziś pod hasłem „lena dunham body” wyszukiwarka pokazuje niemal milion stron. Kiedy w jednym z odcinków Hannah Horvath spędza noc (i dzień) z mężczyzną granym przez Patricka Wilsona, w sieci rozgorzała dyskusja, czy „ktoś tak piękny” jak Wilson poszedłby do łóżka z „kimś takim” jak Dunham. Gros internautów stwierdziło, że na pewno nie, a odcinek ma charakter oniryczny.
really did wake up like this #sinead #cranberries #kathyacker #my6thgradehistoryteacherlaurie
„Dziewczyny” stały się nie tylko przestrzenią do dyskusji o kondycji społecznej millenialsów, ale i pretekstem do rozmowy o tym, jakie ciało ma prawo funkcjonować publicznie. Czy tylko to piękne, wysportowane, gotowe do spełniania fantazji? Wytatuowana Hannah Horvath w bawełnianych majtkach wprowadza „na salony” ciało nienormatywne, ciało, które zwyczajnie jest. I udaje się to, bo w „Dziewczynach” to ciało Hannah jest tym podstawowym, najczęściej oglądanym, budującym nowy, nieoczywisty wzorzec. Szkoda tylko, że przy okazji Dunham nazywana jest „grubaską”, „świnią” i „ohydą”. Mimo to wciąż deklaruje, że robi to świadomie, niosąc żeńskiej części swojej widowni sztandar samoakceptacji. W styczniu tego roku na swoim Instagramie napisała: „Nigdy nie przeszkadzało mi to, jak wyglądam. Przeszkadza mi kultura, która chce, bym źle się czuła we własnym ciele”.
Mega proud to be sharing the cover of this all women-produced issue of @glamourmag with my sisters, interviewed by my wife @jennikonner. Photo by @emmasummerton. Clothing by Marc Jacobs. Sooo don’t give a fuck looks by us. But we DO give a fuck. Such a big one ❤️
Post udostępniony przez Lena Dunham (@lenadunham)
Zwyczajnie nieudane życie
Drugim ciekawym głosem w tej dyskusji jest zrealizowany na podstawie powieści Jaya Ashera serial „Trzynaście powodów”, najnowsze dziecko największej internetowej wypożyczalni filmów i seriali – Netflixa (mającego w dorobku m.in. takie produkcje jak „Orange is the new black” czy „House of cards”). To z pozoru klasyczne teen drama: małe amerykańskie miasto, klasa średnia (z obocznościami), liceum i nastoletnie dramaty. I Hannah Baker, której los jest osią fabularną opowieści. Problem tylko w tym, że Hannah… nie żyje. Od samego początku. Już w pierwszych scenach widz dowiaduje się, że główna bohaterka popełniła samobójstwo. Przed śmiercią nagrała trzynaście kaset, ujawniając na nich tytułowe trzynaście powodów, które przywiodły ją do ostatecznej decyzji. Co takiego strasznego zdarzyło się Hannie Baker, że postanowiła się zabić? Niby nic, a jakby wszystko.

„Trzynaście powodów” w celny sposób punktuje tzw. normalną społeczność i jej normalne, a jednak przemocowe zachowania / fot. materiały prasowe
Zresztą… wiecie, jakie „wszystko”. Pamiętacie, jak przechodziłyście szkolny korytarz z drugiej strony, żeby nie iść obok grupki chłopaków? Albo źle wam szło na WF-ie, gdy oni siedzieli na ławkach? Nie musicie odpowiadać. Wiem, że pamiętacie. Wszystkie pamiętamy. Wzrok i lepkie słowa komentujące coś, co należy do nas. Ciało.
Ciało Hanny Baker nie należało do niej. Było przestrzenią dla cudzych potrzeb, cudzych wrażeń i oczekiwań. Ciągle komentowane, ciągle oceniane. I nie jest to doświadczenie jednostkowe. Jak donosi Światowa Organizacja Zdrowia, samobójstwo to główna przyczyna śmierci wśród nastolatek w wieku 15–19 lat. Czyżby więc doświadczenia Hanny Baker były bardziej uniwersalne, niż się wydaje?
Nowy numer Glamour już jutro! Marzec witamy z „Dziewczynami” na okładce. ??
Zmieniając paradygmat
Jeżeli tak jest, to nie pozostaje nam nic innego, jak porządnie się zmartwić. Bo „Trzynaście powodów” w celny sposób punktuje tzw. normalną społeczność i jej normalne, a jednak przemocowe zachowania. Nastoletnia Hannah Baker, wyczerpawszy inne drogi sprzeciwu, decyduje się na krok ostateczny. I zaczyna być słuchana (dosłownie). W tym kontekście słowa instagramowej artystki Audrey Wollen, autorki teorii smutnej dziewczyny, nabierają nowego znaczenia: smutek nie jest doświadczeniem pasywnym, narcystycznym czy płytkim, to reakcja uwalniająca, droga do wyzwolenia ciała, umysłu i tożsamości. Smutek bohaterki „Trzynastu powodów” staje się jej buntem i sprzeciwem wobec status quo.
Hannah Baker i Hannah Horvath to zupełnie zwyczajne dziewczyny, które tworzą i modyfikują dyskurs dotyczący kobiecego ciała: dotychczas koniecznie pięknego, koniecznie szczęśliwego, zachwyconego cudzym spojrzeniem. Pozornie niewiele je łączy: Hannah Horvath to nowojorska hipsterka o niedoskonałym ciele i pisarskich aspiracjach, Hannah Baker to urodziwa, ale zahukana nastolatka z amerykańskiej prowincji. Obie jednak, jak w soczewce, skupiają społeczne oczekiwania i generują reakcje świadczące o granicach kobiecych ról. Bo czy agresja, z jaką spotykała się na co dzień Hannah Baker, różni się znacząco od komentarzy, które dotykały Lenę Dunham po emisjach kolejnych odcinków „Dziewczyn”? A może pokazują, jak silna jest reakcja na złamanie społecznej umowy, że kobieta jest zawsze piękna i zawsze mówi „tak”?
Anna Petelenz