Hanna Bakuła: Wędzona makrela
Opalania oduczyłam się w Ameryce, gdzie jest właściwie zabronione, tak jak palenie.

Hanna Bakuła: Wędzona makrela / ilustracja Andrzej Politowicz
Opalania oduczyłam się w Ameryce, gdzie jest właściwie zabronione, tak jak palenie.
Po przyjeździe z socjalistycznej Polski w kółko jedliśmy schabowe i w każdy weekend smażyliśmy się na plaży. W końcu znajoma redaktorka z New York Timesa zwróciła mi uwagę, że opalenizna nie jest w dobrym tonie, a na plażę bez parasola chodzą Afro-amerykanie i Portorykańczycy. Tu muszę nadmienić, że osoby ciemne robią się od słońca jeszcze ciemniejsze. Jedni się wybielają, inni lecą w heban. Biali właściwie nie wychodzą na słońce, a kąpią się w podkoszulkach z rękawem. W Australii kupiłam kostium kąpielowy pod samą szyję, z małym kimonkiem. Używa się tam filtra 50, nie zdejmuje się też kapelusza ani okularów przeciwsłonecznych. Strach przed rakiem skóry jest ogromny, i słusznie – znam parę osób, które z nim walczą i jedną, która przegrała.
Nasza moda na opalanie pochodzi z PRL-u, gdzie osoba wyglądająca jak Murzynek Bambo, ubrana na biało, nie straszyła, tylko imponowała. Niektórzy jako przyspieszacza używali ropy naftowej. Dostępnym samoopalaczem był rodzimy Citosol, po którym nogi wyglądały jak malarstwo abstrakcyjne. Mam to za sobą i nie opalam się wcale. Wybierając się na rower nakładam na twarz make- up, a na nogi legginsy. Zmarszczek nie mam, w przeciwieństwie do moich rówieśniczek, kochających słońce. Jest to, jak widać, miłość bez wzajemności. Wszystkie mody przychodzą do nas z opóźnieniem, ta na ochronę skóry też. Teraz słońce pali i bez mega filtra nie powinno się na nie wychodzić przed piętnastą. Na szczęście jest na rynku obfitość bronzerów różnych firm.
Ciemna opalenizna nie jest więc oznaką zdrowia, tylko braku gustu. Tymczasem ciągle jeszcze widać suszone retro śliwki, paradujące dumnie w oczekiwaniu na czerniaka. Bardzo wzruszający są dziadzio-dzidzie w kabrioletach, którzy przypominają wędzone ryby. Miałam kiedyś znajomego o ksywie Makrela, bo osiągał podobny kolor. W XIX wieku tylko chłopi byli opaleni, państwo miało „białą płeć”. Jest nawet taka pieśń Chopina: „Piękny chłopiec, czego chcieć, czarny wąsik, biała płeć!” Tylko wąsik jeszcze nie wyszedł z mody, bo nasze spasione zuchy zasłaniają nim ubytki w uzębieniu. Na plażach przypominają różowe prosiaki w gaciach do pół łydy. Gdy prezentują pornograficzne, elastyczne „ gaci kupaci”( to po czesku) mają uda białe jak oskubana kura. Tak kiedyś wyglądali robotnicy sezonowi i żołnierze przy żniwach. Opalanie jest niezdrowe i niemodne. CBDO.
Hanna Bakuła