Gdy się spotka ogień z wodą
Podobno przeciwieństwa się przyciągają, to prawda stara jak świat. Czy jednak dotyczy to również miłosnego dopasowania?
On – domator z psem, uwielbiający spędzać czas w czterech kątach, ona – z milionem pomysłów na godzinę i masą przyjaciół. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, to prawda stara jak świat. Czy jednak dotyczy to również miłosnego dopasowania?
Plus i minus daje… minus?
– Od samego początku różniliśmy się diametralnie – wyznaje Martyna. – Mnie zawsze wszędzie było pełno, jego wręcz przeciwnie – trudno było wyciągnąć go z domu. Nasze drogi zeszły się na portalu randkowym. Trafiliśmy na siebie w dosyć specyficznym okresie naszego życia – każde z nas chciało coś wreszcie w sobie zmienić. Krzysiek próbował zebrać się na odwagę i wyjść do ludzi, ja postanowiłam się wreszcie ustabilizować. Los tak chciał, że zostaliśmy parą. Ponieważ bardzo się różniliśmy, wiele rzeczy robiliśmy zupełnie wbrew sobie. On wychodził ze mną do moich znajomych, ja chodziłam z nim na rodzinne obiadki i do kościoła. On, chociaż to śmieszne, zmuszał się do uprawiania ze mną seksu, ja obiecywałam, że w przyszłości wezmę z nim ślub kościelny i urodzę mu dziecko, chociaż nigdy tego nie chciałam – mówi Martyna. Kiedy przyszło do poważnych deklaracji, Martyna postanowiła jednak odpuścić i zostawić swojego partnera. Za bardzo się od siebie różnili, żeby być razem. – Powinnam to była od razu skończyć, a nie brnąć w coś, co i tak było skazane na porażkę. Dłużej nie da się udawać, zmuszać się, a przede wszystkim zmienić swoich poglądów i pragnień – dodaje.
Z tej historii wyłania się jeden wniosek: plus i minus daje minus. Czy jednak w sprawach uczuciowych możemy stosować takie uproszczenia? Co tak naprawdę kryje się za przyciąganiem, jakie pojawia się między dwiema osobami? Brazylijscy badacze mają na łączenie się ludzi w pary zupełnie inne spojrzenie. Złotego środka dopatrują się w genetyce. Jak podaje gazeta „Daily Telegraph”, naukowcy z Brazylii wykazali, że poszukujemy partnerów, którzy w znaczny sposób różnią się od nas kodem genetycznym. Dlaczego? Z prostej przyczyny – dzięki temu nasze dzieci są odporniejsze na choroby. Wnioski brazylijskich naukowców to skutek przebadania 90 małżeństw i znalezienia istotnych różnic między ich głównymi układami zgodności tkankowej (MHC). – To różnice gwarantujące sukces reprodukcyjny sprawiają, że nie możemy się komuś oprzeć – powiedziała w rozmowie z brytyjską gazetą Maria da Graça Bicalho z Uniwersytetu Paraná.
Genetyka genetyką, ale zobaczmy, co na ten temat ma do powiedzenia psychologia społeczna.
Partnerzy z tej samej ligi
– Ja i moja dziewczyna jesteśmy do siebie podobni jak dwie krople wody, każdy nam to mówi – pisze Dredziarz na forum serwisu Sympatia.pl. – Pewnego dnia jechałem tramwajem i ją zobaczyłem. Piękne, rude dredy, piegi i tatuaż na obojczyku. Powiedziałem sobie: teraz albo nigdy! Zagadałem, zaprosiłem na piwo i jesteśmy już razem od dwóch lat. Okazało się, że z charakteru jesteśmy również do siebie bardzo podobni. Jednak gdyby nie identyczny wygląd, chyba bym się nie zdecydował podejść – dodaje.
Historia poznania tej pary odzwierciedla dokładnie wyniki badań przeprowadzonych przez kanadyjskich naukowców. Wykonali oni szereg eksperymentów, które miały zbadać, jak na ludzkie relacje wpływa czynnik podobieństwa. Jak się okazało, np. okularnicy w bibliotece zwykle zajmowali miejsce obok innych okularników. Co więcej, im bardziej podobne fizycznie były do siebie badane osoby, tym bliżej siebie ustawiały krzesła. Do ciekawych wniosków doszedł również psycholog społeczny Samuel R. Sommer z Tufts University w Medford, który dowiódł, że najczęściej poszukujemy partnerów z tej samej ligi. Jego pogląd został potwierdzony przez naukowców z Berkeley, którzy badali użytkowników portali randkowych dla singli. Jak się okazało, popularne osoby chętniej komunikowały się z innymi popularnymi, i odwrotnie – mniej popularni nie tylko poszukiwali osób podobnych w tej kwestii do siebie, ale także ich kontakty przebiegały częściej.
Co jednak w sytuacji, kiedy na szali naszych wyborów pojawiają się zupełnie odmienne poglądy na bardzo ważne życiowe kwestie, np. na… seks?
Ja ogień, ty woda
– Chodziliśmy ze sobą cztery lata i przez ten czas w ogóle nie uprawialiśmy seksu – zwierza się na jednym z forów internetowych Karol. – Moja dziewczyna była bardzo wierząca, chciała przeżyć swój pierwszy raz dopiero po ślubie, dlatego postanowiłem na nią nie naciskać. Pomyślałem: to piękne, że trzymała swoje dziewictwo właśnie dla mnie. Nasza noc poślubna nie była jednak zbyt przyjemna. Starałem się, żeby miała jak najlepsze wspomnienia, ale trudno było się nam dopasować. Stres, brak wcześniejszej bliskości – nie wiem, co było przyczyną. Łudziłem się, że wszystko się jakoś ułoży. Przecież ją kochałem. Wszystko robiło się jednak coraz bardziej męczące. W końcu przestaliśmy uprawiać seks. Mimo że świetnie się dogadywaliśmy, w łóżku zupełnie nie mogliśmy się dopasować – dodaje.
Małżeństwo Karola przetrwało jedynie rok. Dlaczego? Jedni powiedzą, że to wszystko przez zbyt długie odkładanie inicjacji i że nie ma sensu, a nawet nie należy czekać z seksem do ślubu – przecież to ważny, o ile nie najważniejszy element związku. Drudzy stwierdzą, że należy uszanować poglądy partnera lub partnerki, a jeżeli kogoś naprawdę kochamy, to nie powinniśmy na niego naciskać. Kto ma rację? Istnieją przecież zarówno takie pary, które cieszyły się udanym życiem seksualnym, mimo że czekały ze swoim pierwszym razem do ślubu, jak i takie, które zakończyły swoją pierwszą randkę w łóżku i nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Są i tacy, którzy nie mogliby być z kimś, kto nie dostarczałby im tylu intymnych uniesień, ile by oczekiwali, ale i tacy, którzy będą się umieli dostosować do drugiej osoby. Jedno jest pewne: bez szczerej rozmowy, bez wspólnego stawienia czoła problemom, a przede wszystkim bez pójścia na kompromis nie uda nam się uratować związku. Należy też jasno określić, co tak naprawdę jest w nim dla nas najważniejsze. Jeżeli nie uda się nam spotkać chociaż w połowie drogi, w przyszłości może być trudno pogodzić dwa odmienne, a często zupełnie skrajne żywioły.
Co zrobimy z tą miłością?
Życie bywa zaskakujące i układa różne scenariusze. Przychodzi jednak taki moment, kiedy trzeba podjąć ważne decyzje, których już nigdy nie będziemy mogli zmienić. Jak więc postąpić ze związkiem opartym na przeciwieństwach? W czym tkwi, i czy w ogóle istnieje, recepta na udany związek? Być może złoty środek wskazuje wniosek, jaki na podstawie swych badań Wilson wysnuł w 1989 roku, a mianowicie, że powinniśmy się wiązać z osobami podobnymi do nas pod względem systemu wartości, zainteresowań i inteligencji, a równocześnie różniącymi się od nas jedną cechą, która nas wzajemnie dopełnia.
Monika Gomułka, Sympatia.pl
Artykuł przygotowany przez ekspertów portalu
Jarek 29 czerwca, 2015
Czasem różnice bywają jednak przeszkodą, ale myślę, że wiele zależy od chęci i szczerości.