Gaja Grzegorzewska – Nagroda Wielkiego Kalibru 2010 za kryminał Topielica
Klnie jak szewc, pali jak smok i lubi straszyć czytelników soczystymi opisami trupów. GAJA GRZEGORZEWSKA
Klnie jak szewc, pali jak smok i lubi straszyć czytelników soczystymi opisami trupów. GAJA GRZEGORZEWSKA, która właśnie dzisiaj została laureatkę Nagrody Wielkiego Kalibru 2010 roku za „Topielicę”, opowiada „Miastu Kobiet” o tym, jak się robi kryminały.
Miasto Kobiet: Swój pierwszy kryminał napisałaś do szuflady? Czy od razu myślałaś o wydaniu go?
Gaja Grzegorzewska: Chciałam, żeby ktoś go wydał, ale nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać, więc dwa lata przeleżał w szufladzie. Potem okazało się, że to jest bardzo łatwe, wystarczyło pokazać książkę jednej odpowiedniej osobie. Ale nie zrobiłabym tego – to znaczy nie podeszłabym podczas Festiwalu Kryminału do Irka Grina (pisarz i prezes wyd. EMG – przyp. red.) i nie wręczyłabym mu rękopisu Żniwiarza – gdyby mama mnie do tego nie popchnęła, i to wręcz fizycznie, bo była ze mną.
Miasto Kobiet: A jemu na szczęście chciało się go przeczytać.
Gaja Grzegorzewska: Tak, bo wbrew temu, co się myśli, wydawcy czytają maszynopisy.
Miasto Kobiet: Co było dalej?
Gaja Grzegorzewska: Usłyszałam, że mogę się spodziewać odpowiedzi za trzy miesiące, a otrzymałam ją po tygodniu. Byłam zaskoczona i bardzo ucieszona.
Miasto Kobiet: Pięć lat temu, kiedy ukazał się Żniwiarz, pisano, że jesteś najmłodszą autorką kryminału. Wyrosły już młodsze?
Gaja Grzegorzewska: Są jakieś młodsze autorki, ale przyznam z lekkim wstydem, że ich nie znam.
Miasto Kobiet: Bohaterką Twoich książek jest Julia Dobrowolska – piękna, inteligentna i bezpruderyjna detektywka. Ile Gai Grzegorzewskiej jest w Julii Dobrowolskiej?
Gaja Grzegorzewska: Niewiele. Ona jest perfekcjonistką i jest bardzo zorganizowana, przynajmniej jeśli chodzi o życie zawodowe, a ja jestem raczej rozlazła. Jest też bardzo pewna siebie; ja jestem nieśmiała.
Miasto Kobiet: Czyli dałaś jej cechy, których Tobie brakuje?
Gaja Grzegorzewska: Nie, to nie tak. Po prostu chciałam stworzyć ciekawą postać, może trochę oderwaną od rzeczywistości, jakby komiksową. I chciałam, żeby to była prywatna detektywka, bo wiedziałam, że nie ma jeszcze takiej postaci w polskiej literaturze kryminalnej.
Miasto Kobiet: Twoja bohaterka lubi przeklinać. A Ty?
Gaja Grzegorzewska: Często przeklinam. Tak jak Julia. Uważam przekleństwa za ciekawy sposób ekspresji. Odpowiednio użyte są bardzo fajne, dobrze wyrażają różne emocje.
Miasto Kobiet: Julia jest modową snobką. Też lubisz markowe rzeczy?
Gaja Grzegorzewska: Bardzo, choć oczywiście nie stać mnie na ubrania takich kreatorów, jakich wybiera Julia.
Miasto Kobiet: Musisz śledzić trendy w modzie, żeby wiedzieć, w co ubrać Julię?
Gaja Grzegorzewska: Tak. W jednej ze scen Topielicy Julia jest ubrana w sukienkę od Aleksandra McQuina, który przed wydaniem książki popełnił samobójstwo. Zastanawiałam się, czy tego nie zmienić, ale zostawiłam. To taki mój hołd dla niego, gdyż zawsze był jednym z moich ulubionych projektantów.
Miasto Kobiet: W Twoich książkach są śmiałe sceny erotyczne. Jak reagują na nie Twoi bliscy, rodzice?
Gaja Grzegorzewska: Mój tata i osiemdziesięcioczteroletnia babcia nie mają z tym problemu, natomiast mama cały czas się obawia, że ludzie zaczną mnie utożsamiać z Julią. Ona by wolała, żebym pisała bardziej w duchu Agathy Christie, a już najlepiej, żebym pisała romanse. Ale potem, jak widzi pozytywne recenzje i słyszy od znajomych, że książka jest fajna, jest w stanie to jakoś przełknąć.
Miasto Kobiet: A Ty się nie boisz utożsamienia?
Gaja Grzegorzewska: Nie. Nie wydaje mi się, żeby mi to jakoś specjalnie szkodziło.
Miasto Kobiet: Nie śnią Ci się koszmary w związku z tym, o czym piszesz?
Gaja Grzegorzewska: Nie. Jeśli śnią mi się koszmary, to raczej po lekturze innych książek.
Miasto Kobiet: Jak Ci przychodzi pisanie o zbrodniach, przemocy i trupach?
Gaja Grzegorzewska: Może to źle zabrzmi, ale ja lubię o tym pisać. Tak jak lubię pisać o tym, w co Julia jest ubrana, tak samo lubię opisywać trupy, żeby były soczyste i robiły nieprzyjemne, odstręczające wrażenie. Staram się to zrobić tak, żeby ktoś poczuł ciarki i choć przez moment bał się zasnąć.
Mike Tritt 27 listopada, 2011
brawo Gajoor!