Wednesday, June 7, 2023
Home / Kultura  / TOP 4 Kobiecym okiem: premiery lipca i sierpnia

TOP 4 Kobiecym okiem: premiery lipca i sierpnia

Dowiedz się jakich filmowych premier nie możesz przeoczyć tego lata!

filmy lipiec sierpień 2019

„Supa Modo”, „Pavarotti”, „Pewnego razu w... Hollywood” i „Ból i blask” / fot. materiały prasowe

Ci, którym wakacje kojarzą się z filmowym sezonem ogórkowym, powinni zajrzeć do letniego repertuaru. Obok frekwencyjnych pewniaków w postaci nowych dzieł Almodóvara i Tarantino, proponuję podróż do Afryki i spotkanie z największym operowym śpiewakiem wszech czasów

 

 

Supa Modo

Najważniejsze są stopy. To od nich zaczyna się opowieść o marzeniu, żeby oderwać się od ziemi. Latać jak bohaterowie ulubionych filmów. Druga w kolejności jest głowa pozbawiona włosów i chroniona grubą czapką niezależnie od pogody. Wspomniane części ciała należą do małej Jo (alias Supa Modo), kinomanki, wielbicielki sztuk walki, a po godzinach supermanki ratującej mieszkańców swojej wioski przed złodziejami i porywaczami dzieci. Jo jest ciężko chora i ma przed sobą kilka miesięcy życia. Gdy zrozpaczona mama zabiera ją ze szpitala, by nie spędzała ostatnich chwil w przygnębiających (zdaniem mamy) warunkach, jej starsza siostra Mwix robi wszystko, by podnieść dziewczynkę na duchu. Nawet – albo przede wszystkim – jeśli wymaga to uruchomienia wyobraźni i zaangażowania sąsiadów. W końcu, jak często powtarza, trochę udawania jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
„Supa Modo” to pełnometrażowy debiut Likariona Wainainy, obsypany nagrodami (m.in. na zeszłorocznym Berlinale), będący nigeryjskim kandydatem do Oscara, a jednocześnie kolejny (obok „Rafiki” Wanuri Kahiu) zwiastun rodzącej się na naszych oczach afrykańskiej nowej fali. Kina spod znaku AFROBUBBLEGUM – jaskrawego, bezkompromisowego i żywiołowego. Proponującego inne spojrzenie na Afrykę, do tej pory utożsamianą w sztuce głównie z biedą, głodem, wojnami i klęskami nieurodzaju. Baśniowość nowego nurtu nie oznacza jednak powierzchowności i nie wyklucza podejmowania ważnych tematów, jak zmagania się z chorobą czy próby oswojenia ze śmiercią.
„Supa Modo” to także hołd złożony kinu, które ma działanie terapeutyczne, jest przeżyciem wspólnotowym i doskonałym repozytorium pamięci. Niczym w „Amatorze” Krzysztofa Kieślowskiego lub „Cinema Paradiso”. Grająca Jo Stycie Waweru to zresztą urocza następczyni Salvatore’a Cascia, czyli małego pomocnika operatora z filmu Giuseppe’a Tornatore. Debiut Wainainy jest nietypową pozycją w moim zestawieniu, ponieważ oficjalnie kwalifikowany jest jako film dla dzieci. Ale podobnie jak w przypadku klasyki literatury dziecięcej, najlepsze produkcje dla najmłodszych okazują się cudownie uniwersalne. Z perspektywy dorosłego widza „Supa Modo” może momentami wydawać się naiwny czy trochę nieporadny, ale koniec końców porywa świeżością, mądrością i czystą kinową magią.

Pavarotti

Nazywano go „królem wysokiego C”. Mówiono, że ma głos tak czysty, że można go zobaczyć. Jego uśmiech rozbrajał każdego kogo nim obdarzył. Przyjaźnił się z księżną Dianą i Bono. Choć fizycznie nie przypominał amanta, kobiety nie potrafiły mu się oprzeć. Występował w najsłynniejszych operach świata i na największych stadionach. Sprzedał 100 milionów płyt i zaśpiewał na żywo dla 10 milionów słuchaczy. Gwiazda rocka w świecie muzyki klasycznej. Luciano Pavarotti (w dokumencie reżysera „Pięknego umysłu”).

Pewnego razu… w Hollywood

Fani Quentina Tarantino, a tych nad Wisłą nie brakuje, z niecierpliwością odliczają dni do premiery każdego z jego filmów. A tym razem czekają jeszcze bardziej. Nie dość, że w „Pewnego razu… w Hollywood” pojawia się wątek Romana Polańskiego (a dokładnie makabryczna historia zabójstwa jego żony przez sektę Charlesa Mansona), to jeszcze gra w nim polski aktor, Rafał Zawierucha (wszyscy krytycy, którzy widzieli film w Cannes, donosili, że na szczęście nie został wycięty w montażu). Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy rzecz warto zobaczyć, dodam, że obok Polaka w filmie grają Brad Pitt i Leonardo DiCaprio.

Ból i blask

Do kupna biletu na nowy film Pedra Almodóvara też nie trzeba nikogo specjalnie namawiać, bo to marka nawet jeśli nie klasy premium (od „Złego wychowania” wzwyż), to przynajmniej solidna. Hiszpański autor podsumowuje swoją ponad czterdziestoletnią karierę i w roli głównej – zmęczonego życiem reżysera – obsadza Antonia Banderasa, ulubionego aktora z początków swej filmowej drogi, któremu zresztą otworzył drzwi do międzynarodowej kariery. Zdania krytyków są podzielone: jedni się wynudzili, inni nazywają „Ból i blask” arcydziełem. Trzeba się przekonać na własną rękę.

Ewa Szponar

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ