Felieton terapeutyczny: Z ciekawością o (małym) kłamstwie
Dlaczego kłamiesz w najbłahszych sprawach, kiedy wiesz, że sytuacja w ogóle tego nie wymaga?
Kłamiesz, bo chcesz, aby wszyscy cię lubili. A kiedy wszyscy będą cię lubili, to nie zostaniesz sama. Taką masz nadzieję
Dlatego koleżance z pracy, która proponuje ci tygodniową wycieczkę do Londynu czy Paryża, nie mówisz wprost: „Wiesz, nie pojadę z tobą, bo nie mogę sobie na to teraz pozwolić/mam inne plany/nie chcę z tobą przebywać przez tydzień bez przerwy”, ale powiesz: „Tak, chyba będę mogła z tobą pojechać, dam ci znać”. Mija czas, znajoma przymierza się do kupienia biletów, ceny rosną z dnia na dzień, więc dzwoni do ciebie, a ty niby odwlekasz moment decyzji, koleżanka się wścieka i znowu wydzwania, wreszcie odpisujesz jej SMS-em: „Przepraszam, nie mogę jechać”, chociaż od początku o tym wiedziałaś.
Co więcej – łapiesz się na tym, że delikatnie kłamiesz w najbłahszych sprawach, kiedy wiesz, że sytuacja w ogóle tego nie wymaga, bo nic wielkiego od tego nie zależy: ot, wolisz zielony od czerwonego. Jesteś w Kaliszu, ale mówisz, że byłaś w Łebie. Znajomym w Łebie – że w Madrycie. Albo że nie masz już brązowego koca w kratę (a masz). Że masz psa (a nie masz). Byłaś w kinie na „Teorii wszystkiego”, przeczytałaś Małe życie, chodzisz do fryzjera Wojtka, nigdy nie widziałaś Bałtyku, lubisz zbierać grzyby, boisz się pająków, załatwisz pracę Agacie, wczoraj sadziłaś róże (osiem razy nieprawda).
Po co to robisz? Taki jest twój sposób działania, więc nawet nie zastanawiasz się nad tym. Tylko że w jakimś momencie orientujesz się, iż jakoś pusto wokół ciebie (pomijając ludzi w pracy oraz znajomych w mediach społecznościowych – tam zawsze ich pełno). Wszyscy w tzw. realu dyskretnie się od ciebie odsunęli. Oni już wiedzą, że „kręcisz”, chociaż często nie umieją tego nawet nazwać po imieniu. Czują instynktownie, że nie bardzo można ci ufać, że coś jest nie tak. Kłamstwo, małe czy większe, pochłania mnóstwo energii, bo musisz cały czas pamiętać, co i kiedy komuś powiedziałaś, więc kiedy widzisz tę osobę, to najpierw musisz sobie wyświetlić w głowie dane na temat, co on/ona wie? Co i kiedy jemu/jej powiedziałam? To nie tylko wyczerpuje, ale i rodzi sztywność i napięcie w kontaktach z ludźmi. Kłamstwo w dzieciństwie mogło ci być potrzebne do przetrwania (tak jest np. w rodzinach z problemem alkoholowym, ale nie tylko), więc weszło ci w krew. Taki nawyk.
Ważne, abyś umiała to zobaczyć i nie oceniać się za to źle. To cię kiedyś uratowało. Ten czas jednak już minął i dziś możesz zaryzykować, aby zmienić sposób postępowania, który w istocie cię osłabia. Zacznij od obserwacji, kiedy i w jakich sytuacjach pojawia się w tobie ta „krętaczka” czy „kłamczucha”. Przyjrzyj się jej z życzliwością i ciekawością. Być może będziesz mogła ją zatrzymać i zaryzykować, aby nie martwić się wiecznie o to, co inni o tobie pomyślą. Bo i tak nie wiesz, jakie myśli mają w głowie. I nie masz na to wpływu.
Kłamstwo oczywiście jest sprawą o wiele bardziej skomplikowaną, niż przedstawiłam w tym felietonie, mogą być różne jego powody i kaliber, a czasem jest tzw. mniejszym złem, jedynym wyjściem itp., itd. Zresztą, jak mawiał dr House, „wszyscy kłamią”. Skupiłam się więc tutaj tylko na pewnym rodzaju „małego kłamstewka” uwierającego panią Beatę, która zgłosiła się do mnie z powodu samotności i depresji. W tle jej problemu, jak na razie, wykryłyśmy szereg „małych kłamstewek”, które układają się w większe, tworzą skomplikowaną sieć, po której z namysłem i z coraz większym trudem trzeba się poruszać. Jest to wyczerpujące i osłabiające. I dotyczy nie tylko pani Beaty.
Aleksandra Przychodzeń