Wakacje na bocznicy
Karolina Macios pisze o tym, jak wyczekiwany urlop może zamienić się w prawdziwy koszmar.
Rozbestwiło mnie to pendolino. Rozbisurmaniłam się do granic możliwości. Wakacyjne zrywy narodowe, duch weekendowego grillowania, pęd do pociągu byle jakiego, byle dalej od miejsca zamieszkania i mnie się udzielił.
Z walizką w jednej ręce, dzieckiem w drugiej, hulajnogą w trzeciej i biletem zakupionym miesiąc wcześniej (promocje) przez www (nowoczesność w firmie i zagrodzie) udałam się więc na dworzec. Na peron, do pociągu, i to nie byle jakiego, bo intercity, w dodatku z niewidzialnym wagonem, który figurował na moim bilecie (numer 10 klasy drugiej – dwa miejsca dla mnie i potomka mego niepełnoletniego. Ale bez zniżki rodzinnej, bo w tym kraju promowanie postawy prokreacyjnej ogranicza się do kas dworcowych, gdyż już www rodziny ma na bocznicy, i to czarnej, więc kupić ze zniżką się nie da. Gdybym miała ze sobą rower, to też popsioczyłabym sobie, że i biletu na rower na www kupić się nie da, bo www ma nasz rower na tej samej bocznicy. Ale że ręki piątej nie posiadam, zatem roweru do pociągu nie wzięłam. I w sumie lepiej. Bo wagonu numer 10 jak nie było, tak nie było). Jak można wsiąść do wagonu, którego nie ma? Zadawszy sobie to pytanie w dzikim tłumie wakacyjnych podróżników, który co rusz obijali się o hulajnogę potomka, doszłam do wniosku, że owszem, można, po czym wsiadłam do wagonu klasy pierwszej.
Próbowaliście kiedyś rozmawiać z rozwścieczoną samicą z młodym, walizką i hulajnogą? Odradzam. Odradziłabym to też konduktorowi („jak to pierwsza klasa, skoro na bileciku klasa druga?”), gdybym najpierw nie odgryzła mu głowy. Krew szybko wsiąkła w dywanik w naszym przedziale. Nie ma to jak pierwsza klasa. Doszłam do siebie i resztę podróży odbyłam w stuporze. Potem nastąpiła przerwa wakacyjna, w wyniku której zrelaksowałam się, biegając za dzieckiem na hulajnodze, i wyparłam doświadczenia związane z podróżą. Ale wyparcie niewiele daje, gdy doświadczenie wpycha się z powrotem drzwiami i oknami, zwłaszcza tymi w pociągu. Powrót okazał się bowiem równie atrakcyjny, choć tym razem obyło się bez pozawerbalnych komunikatów. Otóż wagon nasz, a jakże, był, ale miejsc naszych już nie było. Wessała je czarna dziura albo bocznica. Mogły też spokojnie przebywać w alternatywnym świecie, w którym jeżdżą wyłącznie czyste pendolino z szemrzącą muzyczką, konduktorami mówiącymi we wszystkich językach świata i przemiłą obsługą w razie wystąpienia nadzwyczajnych zabrudzeń. Tym razem konduktor, spojrzawszy na walizkę, hulajnogę, dziecko i mój wyraz twarzy, wziął do ręki to pierwsze i popędził przodem, otwierając mi drzwi do przedziału z dywanikiem w wagonie klasy pierwszej. Dojechałam, a i owszem, jak księżniczka, ale o wakacjach już nie pamiętam. Dwa traumatyczne doświadczenia związane z PKP wyparły bowiem całkowicie relaks. Zatem ku przestrodze – walizki, bikini, krem do opalania, dzieci i hulajnogi same się na wakacje nie zawiozą. Błogosławieni ci przypięci pasem we własnych autach, błogosławieni ci dzierżący w dłoniach kółko z wypożyczalni. Cała reszta jest skazana na wieczne katusze podróżowania przegrzanymi pociągami, z głośnikami, z których li tylko piski i szumy zlepy ciągi, z upiornym, wąsiastym panem z Warsu, który wszystko wie najlepiej, lepiącą się podłogą, sztywnymi zasłonkami i toaletą taką, że już chyba wolę upiornego pana z Warsu.
Ach, gdzie te dawne czasy, kiedy stało się po dwanaście godzin w przejściu między wagonami, marząc jedynie o miejscówce w korytarzu koło łazienki? Albo kiedy malowało się paznokcie, leżąc na półkach na bagaże, i wchodziło się do pociągu przez okno? Kto wtedy psioczył, kto marudził? A teraz wystarczy się przejechać pendolino i od razu się człowiekowi w bocznicy przewraca.
Jeśli więc wasza noga nie przekroczyła jeszcze progów tego pociągu, niech was ręka boska broni! Niech chwyci za kostkę i w goleń przyłoży – wejść tam nie wolno! Kto wszedł, stracony na wieki. Lata doświadczeń płowieją, w proch się zmieniają, a proch pani od nadzwyczajnych zabrudzeń od razu unicestwia. Dajcie więc sobie lepiej spokój z wakacjami, bo zostaną wam po nich jedynie traumatyczne doświadczenia.
Karolina Macios