POLEPSZACZE NASTROJU
Zakupy, drinki, a może kremówki? O polepszaczach nastroju pisze Eugenia Herzyk - trenerka rozwoju osobistego.
Znowu pokłóciłaś się z koleżanką i jesteś w podłym humorze. Aby go sobie poprawić, wracając do domu ze spotkania wpadasz do ulubionej galerii handlowej i kupujesz nowe buty. Przytłaczają Cię domowe obowiązki, w dodatku masz wrażenie, że mąż nic Ci nie pomaga i jesteś rozgoryczona jego oschłością. Wieczorem, gdy dzieci już śpią pozwalasz sobie na chwilę odprężenia przy lampce ulubionego wina. Masz chandrę – za oknem lato, piękna pogoda, a Ty siedzisz w pracy, której nie cierpisz. Znasz sposób, aby jakoś to przetrwać – idziesz do bufetu i zjadasz pyszną kremówkę. Wszystkie Twoje koleżanki mają już rodziny, a Ty wciąż jesteś sama i czujesz się bezwartościowa. Marząc o znalezieniu „drugiej połówki” założyłaś sobie profil na portalu randkowym – gdy czytasz komplementy od nieznajomych, odczuwasz przyjemny dreszczyk w ciele. Przez cały tydzień żyjesz na najwyższych obrotach, uczestnicząc w korporacyjnym wyścigu szczurów – wiesz, że jeśli się nie będziesz wystarczająco starać, szybko ktoś inny zajmie Twoje miejsce. Ratuje Cię myśl o sobotniej imprezie. W dyskotekowym wirze, po paru drinkach, czujesz nowy przypływ sił, a „after” z przystojnym brunetem pozwala Ci poczuć się prawdziwą kobietą.
Widząc natychmiastowe efekty, jakie dają znane Ci „polepszacze nastroju” nie masz świadomości, że być może właśnie zapoczątkowałaś proces, który prędzej czy później doprowadzi Cię do uzależnienia. Od zakupów, od alkoholu, od słodyczy, od toksycznej „miłości”, od chorego seksu. Każde uzależnienie rozwija się stopniowo, to nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że nagle z osoby zdrowej ktoś staje się nałogowcem. Na początku po prostu odczuwamy przyjemność, określaną przez nas jako uspokojenie, zrelaksowanie, albo radość życia, euforia, albo też ucieczka od codziennych problemów w piękny świat fantazji. Potem przychodzi faza ostrzegawcza, kiedy to coraz częściej szukamy owych przyjemności: w szafie mamy kolekcję trzydziestu par nowych butów, wino wypijamy codziennie wieczorem – i to więcej niż jeden kieliszek, po słodycze sięgamy bez opamiętania, siedzimy w Internecie do późnej nocy korespondując z kilkoma adoratorami równocześnie albo łapiemy się na tym, że mężczyzn na jedną noc miałyśmy już kilkunastu. W fazie krytycznej zaczynamy dostrzegać negatywne skutki krótkotrwałych przyjemności – przekroczony debet na koncie, coraz częstsze kace, nadwagę, utratę własnych zainteresowań, złapaną infekcję miejsc intymnych. Wprowadza nas to w podły nastrój, ale przecież doskonale wiemy, jak go sobie polepszyć i po raz kolejny sięgamy po swój sprawdzony sposób na szczęście. Od czasu do czasu próbujemy narzucić sobie samodyscyplinę, ograniczyć kontakt z – jak to się fachowo mówi – czynnikiem uzależniającym. I wtedy odkrywamy, że już nie jesteśmy w stanie się z im rozstać. Nałóg wszedł w fazę chroniczną. Ta przerażająca wizja nie zawsze się sprawdza – po pierwsze dlatego, że gdzieś, w którejś z wcześniejszych faz rozwoju uzależnienia zapaliła się nam czerwona lampka ostrzegawcza i zrezygnowałyśmy z nałogowych zachowań, a po drugie dlatego, że nie wszyscy są w równym stopniu podatni na uzależnienia. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, dlaczego tak się dzieje, ale konsekwencją tego faktu jest niemożliwość określenia, kto jest potencjalnym nałogowcem, a kto nie. Pytanie – czy warto ryzykować, aby się o tym dowiedzieć?
Zazwyczaj słowo „nałóg” kojarzy się nam wyłącznie z alkoholizmem, no może jeszcze z narkomanią, a nałogowiec – z obdartusem z fioletowym nosem, śpiącym pod mostem. Tymczasem naukowcy, lekarze, psycholodzy od dawna ostrzegają – uzależnić się można od wszystkiego, nie tylko od substancji chemicznych, takich jak alkohol, czy narkotyki, ale także od różnych zachowań. Przyczyna rozwoju nałogu jest ta sama – kontakt za czynnikiem uzależniającym zaburza nasz naturalny mechanizm radzenia sobie z emocjami. Cena za stosowanie polepszaczy nastroju, sztucznych regulatorów naszych emocji jest więc wyjątkowo słona – nasz organizm pozbawiony możliwości samoregulacji nie jest już zdolny bez nich funkcjonować. To, co miało być naszym sposobem na szczęście, okazało się być pułapką, z której wydostać się jest bardzo trudno. O tym, jak trudno, opowiedzieć mogą nie tylko alkoholiczki, które postanowiły zerwać ze swoim nałogiem, ale także kobiety uzależnione od jedzenia, nie mające często świadomości, że przyczyną ich nadwagi jest nałóg. „Zajadanie” emocji to popularny kobiecy sposób na radzenie sobie z nimi. Efekt? Z danych Instytutu Żywności i Żywienia wynika, że 30 procent polskich kobiet ma nadwagę, a 20 procent z nich określa się jako otyłe. Otyłość zwiększa prawdopodobieństwo różnych chorób – cukrzycy, udaru, zawału serca, zwyrodnienia kręgosłupa i stawów kolanowych, zaburzeń hormonalnych, czy kamicy woreczka żółciowego, otyłość skraca też życie – średnio o 12 lat. W przeważającej większości przypadków otyłość wynika z nadmiernego, nie kontrolowanego jedzenia. Same diety często okazują się mało skuteczne, szybko występuje bowiem efekt jo-jo, czyli ponownego przybrania na wadze. Walka z otyłością, czy też jej początkowym stadium – nadwagą nie jest możliwa bez rezygnacji z regulowania emocji jedzeniem i nauczenia się zdrowych sposobów radzenia sobie z nimi. Zresztą warto zwrócić uwagę, że alkoholizm, kiedyś wyłącznie męski nałóg, coraz częściej staje się problemem kobiet. Inne są wzorce – kobiety piją najczęściej w samotności, tak, aby nikt nie widział. Zapijają swoją depresję, problemy, które je przerastają koją złamane serca. Niezauważany przez otoczenie nałóg rozwija się w ukryciu, a przyznaniu się przez kobietę do niego dodatkowo przeszkadza wstyd i lęk przed potępieniem ze strony bliskich. O tym, że nie może liczyć na pomoc partnera w walce z nałogiem, świadczą statystyki – z dziesięciu mężczyzn alkoholików, poddających się terapii uzależnień, tylko jeden zostaje porzucony przez swoją partnerkę. Na dziesięć leczących się alkoholiczek aż osiem doświadcza opuszczenia przez swojego partnera. Trzeba jednak mieć świadomość, że statystyki te mogą odzwierciedlać inny problem, z którym boryka się bardzo wiele polskich kobiet – tak zwane współuzależnienie. W istocie współuzależnienie jest jednym z wzorców niezwykle popularnego u kobiet nałogu – nałogu chorej, toksycznej „miłości”. Czym innym jest bowiem zdrowe wsparcie, które okazujemy partnerowi, a czym innym wzięcie za niego odpowiedzialności za rozwiązanie problemu, a z tym właśnie mamy do czynienia przy współuzależnieniu.
Często występującym zjawiskiem jest uzależnienie krzyżowe, kiedy to dotknięte jesteśmy kilkoma nałogami naraz. Kobieta uzależniona od „miłości”, czyli taka, której regulatorem emocji jest mężczyzna, łatwo może stać się ofiarą innego nałogu. Co to oznacza, że mężczyzna jest regulatorem emocji? Jeśli zachowanie naszego partnera wobec nas determinuje nasz nastrój, jeśli nie wyobrażamy sobie bez niego życia, jeśli z tego powodu godzimy się na to, żeby nas notorycznie ranił, jeśli panicznie boimy się rozstania, a gdy to nastąpi pogrążamy się w otchłani rozpaczy, to wszystko wskazuje, że rozwija się w nas uzależnienie od „miłości”, którego negatywne skutki są takie same, jak każdego innego nałogu. Jednym z nich jest rozchwianie emocjonalne, które próbujemy „leczyć” właśnie zajadaniem, alkoholem, zakupami, albo lekami na depresję. I rozwijamy kolejne uzależnienie.
Zaczyna się niewinnie. Mówimy, że chcemy sobie zrobić przyjemność. Należy się nam. Roześmiane twarze z reklam podsuwają nam kolejne pomysły. W pogoni za radością życia tak naprawdę uciekamy od swoich emocji i uczuć. Lęku, smutku, złości, wstydu, poczucia niskiej wartości, poczucia krzywdy, poczucia winy, bezradności. Nie ma na nie miejsca w naszej definicji szczęścia. Odkrywając sposób na polepszenie swojego nastroju wydaje się nam, że udało się nam swoje emocje i uczucia poskromić, zamknąć w klatce. One jednak nie znikają, a nasz brak kontaktu z nimi powoduje, że dziczeją i stają się groźne. A może spróbować inaczej? Może po prostu trzeba je oswoić?
tekst: Eugenia Herzyk
ilustracja: Aurelia Milach
Eugenia Herzyk – trenerka rozwoju osobistego, terapeutka Gestalt, założycielka i prezeska Fundacji Kobiece Serca, zarządzająca Ośrodkiem Terapeutyczno-Rozwojowym Kobiece Serca w Krakowie. Autorka artykułów o uzależnieniu od miłości, prelegentka na konferencjach dotyczących uzależnień oraz przemocy, propagatorka duchowej przemiany bez zrywania kontaktu z ziemią. Prowadzi zajęcia dla kobiet – warsztaty, treningi oraz grupy wsparcia, a także konsultacje i terapie indywidualne.
메이저사이트 15 stycznia, 2020
… [Trackback]
[…] Here you will find 90791 additional Information on that Topic: miastokobiet.pl/eugenia-herzyk/ […]