Elektryzująca kobieta, czyli co Polka powinna wiedzieć o akcesoriach do samoobrony
Kobiety i pralizatory. Czy użyją ich właściwie w stresującej sytuacji zagrożenia?
Czasami lubimy się bać, ale w bezpieczny sposób, czytając powieści sensacyjne, oglądając horrory czy odwiedzając tzw. exit roomy dla graczy o mocnych nerwach. Regularnie sięgamy po kontrolowany dreszczyk niepokoju, jednak nie lubimy czuć lęku, kiedy po zmroku pieszo poruszamy się po mieście. Kto wie, gdzie będzie czaił się napastnik, czekający na młodą, samotną kobietę?
Dzięki inicjatywie Ministerstwa Obrony Narodowej wśród kobiet rośnie świadomość ich praw do obrony koniecznej przed napastnikami. Kobiety na kursach uczą się przede wszystkim odruchów, które mogą pomóc w wyswobodzeniu się z uścisku agresora, chwilowym obezwładnieniu go i zwiększeniu swoich szans na ucieczkę.
Kursy przygotowane przez MON nie obejmują jednak oswojenia się z legalnymi akcesoriami służącymi do samoobrony. Niektórzy uważają je za zbędne, argumentując, że kobiety i tak nie użyją ich właściwie w stresującej sytuacji zagrożenia, inni zaś przekonują, że miniaturowy gaz pieprzowy czy paralizator może pomóc w ocaleniu życia i zdrowia kobiety – oczywiście pod pewnymi warunkami.
Co na ten temat sądzi Monika Święcka z serwisu Skuteczna-samoobrona.pl?
– Mały gaz do samoobrony czy poręczny paralizator mogą pomóc kobiecie w skutecznej samoobronie, pod warunkiem, że jego posiadaczka wie, jak go używać – mówi Święcka. –Przed zakupem dowolnego gadżetu trzeba poznać jego wady i zalety, aby dostosować akcesoria do swoich możliwości. Nie wystarczy przeczytanie jednego opisu i wrzucenie bez zastanowienia produktu do przepastnej torebki, skąd nie będziemy miały szans go w porę wyciągnąć – tłumaczy Święcka.
Według Moniki Święckiej noszenie przy sobie akcesoriów do samoobrony nie prowokuje kobiety do automatycznego rozglądania się za potencjalnym przeciwnikiem. Posiadanie gazu czy paralizatora ma zwiększyć poczucie pewności siebie i bezpieczeństwa oraz szansę na obronę.
– Oczywiście warto udać się na kurs samoobrony i to nie jeden raz, najlepiej taki, który zakłada również naukę posługiwania się akcesoriami do obrony koniecznej. Jednymi z najlepszych są szkolenia, które przewidują zajęcia i końcowe egzaminy w terenie, gdzie kobieta jest znienacka atakowana przez instruktorów. Inaczej zachowujemy się na sali gimnastycznej, inaczej w parku – mówi ekspertka. – Kobieta może również samodzielnie, na sucho, ćwiczyć odruchy związane z wyciąganiem ich z różnych ubrań czy poprosić partnera o symulowanie ataku i ćwiczyć ruchy. Przy zakupie produktu w sklepie warto poprosić sprzedawcę o krótki instruktaż – instruuje.
Okazuje się, że wokół akcesoriów do samoobrony krąży wiele mitów, które warto poznać, aby nie dokonać złego wyboru.
– Kobietom wmawia się, że użycie gazu pieprzowego jest dla nich niebezpieczne, bo nie jest trudno o rykoszet. Prawdą jest, że gaz rozpylany w formie drażniącej chmury wymaga najmniejszej precyzji od użytkowniczki, ale z drugiej strony – jest podatny na warunki atmosferyczne i istnieje ryzyko, że przy np. silnym wietrze trajektoria rozpylonej substancji zostanie zmieniona – tłumaczy ekspertka. – Pewniejsze w użyciu w tym kontekście są gazy strumieniowe, mniej podatne na wiatr czy opady, lub gazy żelowe, które są bezpieczne w użyciu nawet w zamkniętych pomieszczeniach, bo drażniąca substancja przykleja się do twarzy napastnika.
Jeśli chodzi o paralizatory, kobiety obawiają się, że same zostaną porażone prądem – przypadkiem przez siebie lub przez agresora, który wyszarpnie im go z ręki. Tymczasem paralizatory posiadają nie tylko przełączniki bezpieczeństwa, które zapobiegają przypadkowym włączeniem w kieszeni.
– Paralizatory są demonizowane częściej niż gazy pieprzowe. Niestety osoby krytycznie nastawione mogą nie wiedzieć, że niektóre modele paralizatorów posiadają specjalne zawleczki bezpieczeństwa, tak zwane zabezpieczenie sznurkowe. Najlepiej założyć je na nadgarstek – jeżeli zdarzyłoby się, że napastnik odbiera kobiecie paralizator, zawleczka pozostaje na nadgarstku. Jej wyrwanie z paralizatora powoduje jego blokadę, agresor nie może go uruchomić i porazić prądem kobiety – wyjaśnia Święcka.
W sprzedaży jako akcesoria do samoobrony o najczęściej są dostępne klasyczne, poręczne paralizatory z czterema bolcami, które działają w bezpośrednim kontakcie z ubraniem czy skórą napastnika.
Jednak kobieta może się też natknąć na informację o taserach: paralizatorach działających na odległość.
– Teoretycznie plusem jest to, że w przypadku tasera nie jest potrzebny bezpośredni kontakt z napastnikiem, ale praktycznie jest to urządzenie trudne do użycia dla kobiety, która nigdy wcześniej nie miała styczności nawet ze zwykłym paralizatorem – tłumaczy Monika Święcka. – Nie polecałabym go kobietom, które szukają pierwszego gadżetu do obrony własnej. Taser strzela na odległość sondami zakończonymi haczykami, których zadaniem jest wbicie się w skórę napastnika i porażenie go prądem. Do jego użycia potrzeba naprawdę dużej precyzji, aby po pierwsze – dobrze trafić napastnika i mieć szansę na obronę, a po drugie – nie wyrządzić mu krzywdy.
Na rynku są dostępne także urządzenia łączące funkcję paralizatora i gazu pieprzowego, umożliwiające dwuetapową obronę – z dystansu i z bliska. – To ciekawe opcje, ale również nie na pierwszy gadżet do samoobrony. Wtedy lepiej wybrać akcesoria, które działają tylko w jeden, określony sposób i można ich użyć bez zawahania się, czy lepiej użyć gazu, czy przygotować palec na przełączniku paralizatora? W momencie ataku nie ma na to czasu – wyjaśnia Święcka.
– Dlatego też polecam co najmniej kilkukrotne uczestnictwo w kursach samoobrony, aby co jakiś czas powtarzać sobie najważniejsze odruchy. Poza tym to doskonały pretekst do rozpoczęcia pracy nad własną kondycją, która przydaje się nie tylko w samoobronie – dodaje na koniec rozmowy.