Ekonomia seksu
W czasach, kiedy wszystko drożeje, seks jest coraz tańszy. Jest też łatwiej osiągalny niż kiedykolwiek dotąd. I nie chodzi tu o przemysł erotyczny, tylko o randki zwykłych ludzi
W czasach, kiedy wszystko drożeje, seks jest coraz tańszy. Jest też łatwiej osiągalny niż kiedykolwiek dotąd. I nie chodzi tu o przemysł erotyczny, tylko o randki zwykłych ludzi
Kiedyś seks był tematem tabu, zarezerwowanym tylko dla małżeństw. Jakiś czas temu pojawił się w stałych, niesformalizowanych związkach, a dziś wydaje się obowiązkowy tuż po przedstawieniu się sobie. Seks jest „na wyciągnięcie ręki”. Reklamy i media kipią erotyką.
Można się na to zżymać i oburzać albo się cieszyć i to wykorzystywać, ale podejście do seksualności zmienia się i właśnie obserwujemy jego nowe oblicze. Seks powoli przestaje być walutą.
Ekonomia miłości
Sebastian, rozważając kwestię kupna pierścionka zaręczynowego, szczerze i rozbrajająco zapytał swoją wybrankę: „Taki z cyrkoniami ci wystarczy?”. Owszem, był biednym studentem, ale wiedział też, że cyrkonie zostaną zaakceptowane. Że nie musi się bardziej wysilać, szukać dodatkowej pracy, odmawiać sobie przyjemności i odkładać każdy grosz na diamenty.
Jak określić koszt seksu? „Przelicza się go na to, ile jedna strona musi zrobić, żeby zachęcić tę drugą do zachowań seksualnych”, powiedziała w rozmowie z gazetą „New York Post” Kathleen D. Vohs z Uniwersytetu w Minnesocie. „To może oznaczać kupienie jej drinka – albo pierścionka zaręczynowego”. W „ekonomii seksualnej” sprawdzają się podobne zasady jak w każdej innej ekonomii. Duża dostępność dóbr, nawet wysokiej jakości, powoduje obniżenie ceny; brak dóbr na rynku podnosi ich cenę.
Sex tani jak barszcz
„Kobiety szybciej niż kiedykolwiek wcześniej z mniejszymi oczekiwaniami stałego związku wskakują mężczyźnie pod kołdrę, skutecznie obniżając koszt seksu do rekordowo niskiego” – czytamy w opracowaniu wyników badań psychologów społecznych, cytowanym przez „New York Post”. To nie znaczy, że seks przestał się liczyć i przestał być kartą przetargową, ale jego moc znacznie osłabła. Mark Regnerus z Uniwersytetu w Austin twierdzi, że w rezultacie takich zmian mężczyźni w związkach szybciej otrzymują seks, ale są mniej skorzy do zobowiązań. Wcale nie tak dawno temu za dostęp do kobiety, seksu, dzieci mężczyzna „płacił” ślubowaniem, a potem łożył na utrzymanie rodziny. Dostęp do seksu oznaczał trwały związek i co za tym idzie – zobowiązania. Dziś za utrzymanie rodziny odpowiedzialne są dwie strony, co zdejmuje z mężczyzn dużą część trudu. Za to kobieta, mogąca się samodzielnie utrzymać, już nie musi liczyć tylko na swoje wdzięki i łaskę partnera. Panowie muszą się starać mniej – nie obiecują wspólnej starości, żadnego „na zawsze i na wieczność”, a prezenty często pozostają symboliczne. Jeden drink w dyskotece, kawa w pubie, kolacja w restauracji albo barszcz w barze mlecznym wystarczy. A i to dziewczyna będzie się często upierała, że zapłaci za siebie. Zero kosztów, czysta przyjemność.
Internet rozluźnia obyczaje
Na obniżenie wartości seksu wpływa jego powszechna dostępność, która wynika w pewnej mierze z rewolucji technologicznej. Ta ostatnia zmieniła kształt naszych uczuć i naszego życia intymnego. Jeśli umawiamy się z kimś np. przez internet i pierwsza randka nie jest udana, nie mamy motywacji, by dać związkowi drugą szansę. Odchodzimy bez słowa i szukamy kolejnych chętnych na następną „pierwszą randkę”. Takie jednorazowe spotkania nie wiążą się z konsekwencjami czy ostracyzmem społecznym. Kiedyś było inaczej.
Partnerów poznawało się zazwyczaj przez znajomych. Osoby, z którymi chodziliśmy na randki, były z naszego otoczenia, ktoś je znał, ktoś nam je przedstawiał, ktoś potem pytał: „No i jak było?”. Zależało nam na własnej dobrej opinii, więc każdą randkę celebrowaliśmy. Kwiaty i drobne upominki były elementami niezbędnymi, a choćby namiastka romantyzmu była obowiązkowa. Nie umawialiśmy się co wieczór z kimś innym, bo liczba wolnych, dostępnych na randkę osób była także mocno ograniczona. Dziś internet daje nam miliony szans na flirt, randkę, miłość. Nie ma się gdzie spieszyć, zawsze ktoś się znajdzie. Są rzesze anonimowych osób, z którymi można się umówić, nic nie tracąc, do niczego się nie zobowiązując, niczego nie ryzykując, nie ponosząc żadnych kosztów. Sieć daje nam możliwość odfiltrowania wielu kandydatów, znalezienia ideału, z którym randka nie będzie niewypałem.
Dawała, to wziąłem
Badania wykazały, że 30 proc. związków mężczyzn nie oscyluje nawet w okolicy minimalnych zachowań romantycznych. Zero zalotów, randek, czułych słówek w SMS-ach, po prostu seks. Ale nie krytykujmy mężczyzn za to, że nie chcą się wiązać, tylko swobodnie korzystać z cielesnych uroków partnerek. W końcu to właśnie kobiety decydują się na taki układ, ponieważ dziś w mniejszym stopniu niż kiedyś potrzebują małżeństwa. Ponad 25 proc. młodych kobiet przyznaje, że zgadza się na seks już w pierwszym tygodniu znajomości z mężczyzną. Czasem będzie to oznaczać bliskość fizyczną na pierwszej randce. Badacze przypuszczają, że wynika to z presji, jaką odczuwają kobiety, i zmian oczekiwań wobec mężczyzn. Presja wzrasta, oczekiwania maleją.
Ale z drugiej strony nie przypisujmy kobietom aktów desperacji. To już nie jest czas polowania na męża, bo samotna kobieta – czyli taka, która nie jest w stałym związku (co nie oznacza, że nie ma partnerów) – jest samowystarczalna. Sama się utrzymuje. Bycie singlem jest społecznie aprobowane. Zabezpieczenie finansowe kobieta zapewnia sobie swoimi umiejętnościami, a nie związkiem i uzależnieniem od mężczyzny. Nie musi już swoich wdzięków wystawiać „na sprzedaż” na targowisku matrymonialnym, może nimi dobrowolnie dysponować dla własnej przyjemności. Seks przestał być dla niej walutą, ale nie przestał być potrzebą.
Kup pani faceta
Słabą stroną teorii ekonomii seksu jest fakt, że skupia się ona na tym, iż kobiety mają coś na sprzedaż, a mężczyźni to coś chcą kupić lub dostać. Wyceniamy dostępność kobiet, a nie zastanawiamy się nad wyceną dostępności mężczyzn. A przecież mamy równouprawnienie, jesteśmy już po rewolucji seksualnej, mamy pigułkę antykoncepcyjną, dostęp do materiałów erotycznych, nawet istnieje rynek porno dla kobiet. Może minęły już czasy, kiedy to ona była „tania i dostępna”, a on ten macho. Może czas zacząć wyznaczać cenę z obu stron? Amerykańscy naukowcy – Roy F. Baumeister i Kathleen D. Vohs – w swojej pracy na temat ekonomii seksualnej zauważyli, że w transakcji wymiany męska dostępność ma niską wartość lub nie ma jej wcale, podczas gdy kobieca dostępność seksualna ciągle jeszcze tę wartość posiada. Kobiety nadal ponoszą większe koszty decyzji o współżyciu. W końcu jeśli w konsekwencji przygody seksualnej urodzi się dziecko, przez kolejnych kilkanaście lat zostanie ono z matką. Nikt nie będzie miał wątpliwości, kto je urodził, podczas gdy o ustalenie ojcostwa i odpowiedzialności za utrzymanie i wychowanie potomka czasem walczy się latami.
Czas na ewolucję seksualną
Kwestie spadku ceny seksu, które badali Amerykanie, dotyczą ludzi żyjących w społeczeństwach bogatych i wysoko rozwiniętych. W społeczeństwach mniej rozwiniętych, w których trudniej o równouprawnienie płci, seks nadal jest w cenie. Niektórzy tęsknią za takim stanem rzeczy. Czy jednak w społeczeństwie, w którym żyjemy, można zrewaloryzować seks? Kobiety musiałyby „skrzyżować nogi” i masowo odmawiać mężczyznom uciech fizycznych. Wówczas znów mogłyby żądać od nich długoterminowych zobowiązań i wyceniać swoje wdzięki całkiem przyziemnie, w diamentach, futrach lub złotówkach.
Tylko że to nie do zrobienia, a poza tym podporządkowywanie relacji międzyludzkich zasadom wolnego rynku sprowadza je do bardzo prostej wymiany towarów i usług, kapitalistycznego „coś za coś”. A gdzie uczucia, chemia, wyższe cele, człowieczeństwo, pies, kot, teściowa, dzieci i kredyt hipoteczny? Przecież na krótkie słowo „związek” składa się tak wiele rzeczy.
Obraz seksualności człowieka i tego, jaką rolę odgrywa ona w relacjach między kobietą i mężczyzną, zmienia się. To już nie jest wymiana typu „pierścionek za seks” i może nawet wyjdzie nam to na dobre, bo związki nie będą oparte na relacji seksualno-ekonomicznej, ale na głębszych uczuciach i przywiązaniu partnerów. Może obniżenie ceny seksu jest etapem ewolucji, a najlepsze formy relacji partnerskich są dopiero przed nami?
Katarzyna Swiba
Artykuł pochodzi z serwisu Sympatia.pl