Thursday, October 10, 2024
Home / Kuchnia  / Obiad przy cudzym stole

Obiad przy cudzym stole

Jeśli kiedykolwiek mieliście ochotę zapukać do czyichś, drzwi i oznajmić: „Dzień dobry, przyszłam na obiadek”, to teraz macie taką możliwość. Dzięki EatAway.

fot.

Jeśli kiedykolwiek mieliście ochotę – jak to robiła bohaterka pewnej młodzieżowej powieści – zapukać do czyichś, zupełnie obcych drzwi i oznajmić: „Dzień dobry, przyszłam na obiadek”, to teraz macie taką możliwość. Dzięki EatAway.

fot.

fot. materiały prasowe EatAway

Pewnego razu Marta Bradshaw, która przebywała z rodziną na wakacjach, zmęczona zatłoczonymi i działającymi taśmowo restauracjami pomyślała, że fajnie by było po prostu kupić na miejscowym targu świeżą rybę i usmażyć ją u kogoś w domu. Szkoda, że to nie jest takie proste. A gdyby jednak było? Gdyby ludzie mogli przyjść do kogoś obcego do domu, na obiad czy kolację, przyrządzone tak, jak zwykle jadają domownicy? Pomysł zaczął kiełkować w głowie Marty, i tak powstało EatAway, czyli coś na kształt „stowarzyszenia domowych kucharzy”.

Zaproś się na obiad
Idea jest taka: jeśli macie ochotę zjeść coś dobrego w kameralnym miejscu, niekoniecznie w restauracji, bo smucą was anonimowe posiłki; chcielibyście poznać nowych ludzi i korci was, żeby zajrzeć komuś do kuchni i podejrzeć, jak gotuje – wejdźcie na stronę eataway.com. Zobaczycie całkiem pokaźny kalendarz planowanych posiłków. Wystarczy wybrać ten, który najbardziej was zainteresuje, i zarezerwować miejsce. Opłatę za posiłek, która jest właściwie zrzutką na składniki, uiścicie na miejscu. Szczegółowe informacje, adres itp., dostaniecie mailem. Zostaniecie też poproszeni o podanie, czego nie jadacie i czy jesteście na coś uczuleni, aby kucharz mógł się odpowiednio przygotować. A potem już tylko zaznaczcie datę w kalendarzu i możecie się zastanawiać, kogo poznacie i co ciekawego zjecie. Menu? Wielokulturowe lub tradycyjnie polskie, pomysłowe, sezonowe.

Stowarzyszenie domowych kucharzy
Stronę EatAway Marta założyła w kwietniu. Przedstawiła się i zadeklarowała: „W każdą środę ok. 19 gotuję u siebie w domu, w Krakowie, dla max. 8 osób, i serdecznie Was zapraszam”. Na odzew nie musiała długo czekać, bo zaczęli się zgłaszać pierwsi goście. Ponieważ strona ma wersję polsko- i angielskojęzyczną, z łatwością trafili do niej obcokrajowcy ciekawi, co się jada w polskich domach. Ale oprócz gości odezwali się też inni kucharze, zainteresowani pomysłem i chętni do współtworzenia EatAway. Niektórzy z nich są zawodowcami, jak Igor Pollack, który bardzo chciał robić w swoim kucharskim życiu coś więcej oprócz gotowania w restauracjach. Inni to amatorzy, ale z wielkim sercem do karmienia ludzi i kulinarną pasją. Do EatAway dołączyli m.in. Kasia Pilitowska – współtwórczyni Hummusu Amamamusi i festiwalu Najedzeni Fest! (niedawno poproszona też o przygotowanie wegańskiego śniadania dla przebywającej w Krakowie Natalie Portman), Bartek Kieżun, znany jako Krakowski Makaroniarz, który zabrał swoich gości w kulinarną podróż po Galicji, czy Magdalena Kasprzyk-Chevriaux – pasjonatka historii polskiej kuchni i kulinarna felietonistka. Grono gotujących liczy już 20 osób, głównie z Krakowa – i są to nie tylko Polacy; dołączyła też Warszawa. W Krakowie, w domu Miry, Koreanki, która zakochała się w bolesławieckiej ceramice i na niej podaje swe narodowe dania, można spróbować smaków Korei, a dania z różnych regionów Indii serwują Sheuli, Sindhuja i Mayura. Ta ostatnia gotuje zgodnie z zasadami Ajurwedy.
– Zgłaszają się do nas osoby z całego świata – mówi Marta. Dlatego już wkrótce strona EatAway będzie miała nową odsłonę, by mogli dołączać kucharze z innych krajów, którzy chcą przyjmować gości u siebie w domach. Kto wie, może projekt rozrośnie się na skalę światową?

fot.

fot. materiały prasowe EatAway

Bo jedzenie to dzielenie się
Jeśli czujecie jeszcze obawy przed pójściem do kogoś nieznajomego na obiad, zastanówcie się, jak to wygląda od strony kucharza. – Jeśli się na to decydujesz, musisz zaakceptować, że ludzie wchodzą do twojego domu i poniekąd do twojego życia – mówi Kasia. To trochę jak zaglądanie do szuflady z bielizną – choć w tym wypadku może to być szuflada z przyprawami. Marta przed pierwszymi kolacjami zastanawiała się, kto do niej przyjdzie i jakie przyniesie ze sobą fluidy, ale szybko się upewniła, że wspólne jedzenie może stopić wszelkie lody. Goście zaczynają próbować, są ciekawi, zadają pytania. Marta sama, gdy podróżuje, chce poznawać lokalne smaki i tworzących je ludzi, i właśnie ta potrzeba dzielenia się i poznawania popchnęła ją do stworzenia EatAway. Również Magda podkreśla, że w pomyśle najbardziej pociągały ją otwarta formuła oraz kontakt z drugim człowiekiem.
A dlaczego akurat taki sposób dzielenia się z ludźmi, poprzez jedzenie? Bo jak inaczej najprościej pokazać więzi? Marcie kojarzą się one ze wspólnym posiłkiem. W gotowaniu z pasją ćwiczyła się właściwie przez całe życie. U jej babci w kuchni były gary jak dla wojska, mama była zawodowo związana z gastronomią, więc w domu wiecznie się coś gotowało, a goście byli podkarmiani. To przez to Marta ma wręcz problem z przyrządzeniem małej ilości jedzenia tylko dla najbliższej rodziny – zawsze wychodzi jej więcej. Podobnie dla Kasi gotowanie jest ważną sferą życia, elementem spotkań z przyjaciółmi, częścią kultury. I tak jak dla Marty oznacza dzielenie się.

Alaska chce gołąbków!
Do tej pory w eatawayowych kuchniach zagościło już ok. 800 osób, różnych narodowości – mówi Marta. – Głównie są to grupy – pary lub paczki znajomych odwiedzające Kraków, często przysyłane przez firmy z USA. Czasem – co bardzo cieszy gotujących – ktoś podarowuje bliskiej osobie przyjście na kolację w prezencie. Ale zdarzają się i pojedynczy goście. Marta wspomina samotnie podróżującą starszą panią z Ameryki, która na pytanie, czy nie czuła obaw przed pójściem do obcego domu, zdziwiła się: „Ale czemu? Chciałam zobaczyć, jak mieszkacie!”. Najbardziej wzruszający moment? Gdy pewna turystka z Danii rozpłakała się na widok rosołu – bo taki rosół gotowała dla niej pochodząca z Polski babcia. Zdarzają się też ciekawe wyzwania, np. nagła wiadomość, że do Marty wybiera się 16-osobowa grupa Amerykanów z Alaski i koniecznie na gołąbki. Nie było innego wyjścia – uśmiecha się Marta – trzeba było dla nich zrobić wielki gar gołąbków! U Kasi z kolei pewna para z Francji tak zachwyciła się kolacją, że aż chciała się zrewanżować. Innym razem gość z Australii, który poprosił o dania bezglutenowe, szczegółowo wypytywał o przepisy. Jak się okazało, był początkującym kucharzem i zaciekawiły go pomysły gospodyni. Zabawne wspomnienie? Kiedyś na progu mieszkania Kasi pewna dziewczyna wykrzyknęła: „Ale numer, to ty naprawdę będziesz dla mnie gotować?!”.

fot.

fot. materiały prasowe EatAway

Wspólnota stołu
Kasia podkreśla, że bardzo się cieszy, że weszła do rodziny kucharzy EatAway. Gotujący pomagają sobie, gdy posiłki wymagają większych przygotowań, wspierają czasem zestresowanego debiutanta. Planują też wspólny obiad, żeby wzajemnie się ugościć swoimi specjalnościami. Ale to nie wszystko. Podczas jesiennej ziemniaczanej edycji Małego Najedzeni Fest! na Starym Kleparzu kucharki EatAway serwowały wielokulturowe przekąski z kartofli, a także ze sprzedaży zrobionych wspólnymi siłami placków ziemniaczanych zebrały pokaźną sumę na wyprawkę szkolną dla potrzebujących dzieci. Marta myśli też o zorganizowaniu w Warszawie kolacji EatAway z uchodźcami. Stół na sto osób mógłby stanąć na pl. Defilad. Ktoś już wyraził chęć współpracy. Mile widziani są wszyscy chętni do wsparcia akcji, bo trzeba zebrać fundusze na produkty, z których imigranci mogliby przygotować swoje narodowe dania i podzielić się nimi przy wspólnym stole – porozmawiać, przełamać bariery, oswoić się. Doświadczenie Marty i innych osób zaangażowanych w EatAway pokazuje, że mało co tak nas zbliża, jak wspólny posiłek, który poprawia nastrój, rozbudza smak i ciekawość, rozwiązuje języki.
Ośmielcie się więc spróbować obiadu przy cudzym stole. A może też zaprosicie na obiad do siebie kogoś obcego?

Monika Ślizowska

Przepisy

Kaszotto z prawdziwkami
Przepis Marty
Składniki: 200 g kaszy jęczmiennej, 200 g leśnych grzybów (borowików i podgrzybków), 3 łyżki masła, 2 łyżki oliwy, 4 szalotki, 1 ząbek czosnku, 1/2 szklanki białego wina, 4 łyżki śmietany (lub sera Bieluch), pół pęczka zielonej pietruszki, 150 g parmezanu, sól i pieprz.
Kaszę opłukać i ugotować w posolonej wodzie, odcedzić. Na głębokiej patelni rozgrzać 1 łyżkę masła i 1 łyżkę oliwy. Dodać szalotki oraz czosnek i smażyć na małym ogniu ok. 4 minut. Doprawić solą i pieprzem, dodać pokrojone grzyby i białe wino. Przykryć i dusić przez kolejne 4-5 minut. Powoli, mieszając od czasu do czasu, dodawać ugotowaną kaszę, śmietanę, pietruszkę, starty parmezan (część zostawić do dekoracji na talerzu). Gotowe kaszotto przełożyć na talerze, na wierzchu ułożyć płatki parmezanu.

Sernik z białej czekolady
Przepis Igora
Składniki: 130 g herbatników, 60 g orzechów włoskich, 15 g kakao, 15 g miodu, 200 g masła, 600 g serka kanapkowego typu Philadelphia, 10 jajek, 150 g cukru, 1 l śmietanki 36%, 250 g białej czekolady.
Zemleć w malakserze herbatniki, orzechy, kakao, miód i masło na jednolitą masę. Rozłożyć równo w tortownicy wyłożonej folia aluminiową (można energicznie uderzać tortownicą o blat, aby wyrównać powierzchnię). Piec 15 min w temp. 180 stopni. Po wystudzeniu zmrozić w zamrażarce. Podgrzać śmietankę i rozpuścić w niej białą czekoladę, cukier i serki, cały czas mieszając, aby uniknąć przypalenia. Dodać całe jaja i wymieszać. Wlać wolnym strumieniem na gotowy spód. Piec w kąpieli wodnej w 100-120 st. C przez 2,5 godz. lub do momentu całkowitego ścięcia się masy. Wystudzony sernik włożyć do lodówki i chłodzić przez minimum 12 godzin.

Najlepsza szarlotka na świecie
Przepis Igora
Składniki na ciasto: 2 szklanki mąki (2 x 250 ml), 125 g masła, 3 żółtka, 2 łyżki cukru, łyżeczka spirytusu, szczypta sody, ok. 2 łyżek letniej wody, ok. 1/4 łyżeczki soli.
Składniki na jabłka: 1 kg kwaśnych jabłek (papierówki, antonówki, szara reneta), ok. 3/4 szklanki cukru, 1/2 łyżeczki cynamonu, 1/4 łyżeczki mielonych goździków i tyle samo gałki muszkatołowej, 1 łyżka masła.

Zagnieść ciasto – najpierw bez wody, a potem dodając ją po trochu. Ciasto powinno być gładkie, ale niezbyt twarde, i nie lepić się do rąk. Dzielimy je na dwie części i odkładamy, by odpoczęło. Jabłka obrać i pokroić w ćwiartki. Na patelni rozpuścić masło, wrzucić jabłka, chwilę podsmażyć, ciągle mieszając. Kiedy zaczną mięknąć, dodać cukier i przyprawy. Poddusić, aż zaczną się rozpadać. Ostudzić.
Formę (np. tortownicę o średnicy 26 cm) lekko wysmarować masłem i wysypać mąką. Wylepić spód połową ciasta tak, aby był możliwie najcieńszy. Ponakłuwać go widelcem i wstawić do piekarnika nagrzanego do 190 st. C na 10 minut. Wyjąć z pieca i na podpieczony spód wyłożyć jabłka, a pozostałe ciasto pokruszyć na wierzch. Wstawić do piekarnika i piec kolejne 40 minut. Należy sprawdzać, czy ciasto za bardzo się nie przypieka. Czas pieczenia zależy od piekarnika i wielkości formy. Upieczoną szarlotkę ostudzić, posypać cukrem pudrem.

Przykładowe menu
Tradycyjna kuchnia galicyjska według Bartka
Zupa kminkowa – krakowska z tradycji, ale popularna też w innych zakątkach Galicji.
Liptauer z chałką – serowy przebój cesarstwa Austro-Węgier.
Kawior z bakłażana – galicyjskie danie o żydowskich korzeniach. Stało się przebojem w kuchni rosyjskiej.
Maczanka po krakowsku – ulubione danie krakowskich woźniców, koniecznie z kajzerką i sporą ilością kminku!
Gulasz węgierski z rumuńską mamałygą – czyli południowe wpływy w małopolskiej kuchni.
Bombolki z miodem – podhalańskie drożdżówki z miodem mniszkowym.
Źródło: www.eataway.com

Artykuł pochodzi z nr 5/2015. Zobacz, gdzie możesz dostać magazyn drukowany [DYSTRYBUCJA MK]

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "Miasta Kobiet"

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru „Miasta Kobiet”

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ