Wednesday, January 15, 2025
Home / Kultura  / Chirurg czy artysta?

Chirurg czy artysta?

21 maja premierę miała książka "Dr Marek Szczyt: Chirurg czy artysta?", w rozmowie dr Szczyt opowiada o tajemnicach sukcesu i kulisach swojego zawodu.

Chirurg czy artysta to wywiad-rzeka przeprowadzony przez Urszulę Hollanek z dr Markiem Szczytem. Książka jest szerokim spojrzeniem na chirurgię plastyczną. (wyd. MIRA)

Chirurg czy artysta to wywiad-rzeka przeprowadzony przez Urszulę Hollanek z dr Markiem Szczytem. Książka jest szerokim spojrzeniem na chirurgię plastyczną. (wyd. MIRA) / fot. materiał prasowy

Miasto Kobietpod naszym patronatem 

Dr Marek Szczyt to najpopularniejszy w Polsce chirurgu plastyczny, znany z programu „Sekrety chirurgii”, emitowanego w TVN i TVN Style. Na wizytę u niego czeka się nawet trzy lata!

Jaki jest naprawdę kultowy doktor? Dlaczego uważany jest za cudotwórcę? Co sądzi o świecie polskich celebrytów? 21 maja swoją premierę miała książka „Dr Marek Szczyt: Chirurg czy artysta?”

W rozmowie z Urszulą Hollanek dr Marek Szczyt opowiada o tajemnicach sukcesu i kulisach swojego zawodu.

W rozmowie z Urszulą Hollanek dr Marek Szczyt opowiada o tajemnicach sukcesu i kulisach swojego zawodu. / fot. materiał prasowy

Książka ma formę wywiadu-rzeki. W rozmowie z Urszulą Hollanek dr Marek Szczyt opowiada o tajemnicach sukcesu i kulisach swojego zawodu. Zradza dużo więcej niż to, co można zobaczyć w programi Sekrety chirurgii.

Książka daje też szerokie spojrzenie na zjawisko poddawania się zabiegom chirurgii plastycznej przez Polaków, w tym celebrytów. Pokazuje, jak takie zabiegi wpływają na pacjentów, czy rzeczywiście rozwiązują ich problemy, czy wpływają na ich poczucie własnej wartości.

Wydawcą książki jest MIRA.

Książka daje też szerokie spojrzenie na zjawisko poddawania się zabiegom chirurgii plastycznej przez Polaków, w tym celebrytów.

Książka daje też szerokie spojrzenie na zjawisko poddawania się zabiegom chirurgii plastycznej przez Polaków, w tym celebrytów. / fot. materiał prasowy

FRAGMENT KSIĄŻKI 

Rozdział: Dr Szczyt i kobiety

Niemoralna propozycja. Kto miał apetyt na doktora? Co go wprawia w zakłopotanie? Jak patrzy na kobiety? Szkolna miłość. Doktor i jego kompleksy. Oświadczyny. Kłótnie i przeprosiny.

Pierwsze pytanie, odp. poszukać w innych fragmentach tekstu: Czy patrzy Pan na kobiety okiem chirurga? Czyli od razu widzi Pan co tam było poprawiane lub ewentualnie – co można by poprawić?

(…)

Wiele kobiet widzi w Panu cudotwórcę, w dodatku – uroczego. Czy któraś z pacjentek złożyła Panu kiedyś „niemoralną propozycję”?

Zdarzyło się, owszem. Zwłaszcza, od kiedy czas oczekiwania na zabieg u mnie wydłużył się do ponad dwóch lat. Przychodziły pacjentki, które strojąc zalotne miny mówiły np. „Panie doktorze, jestem w stanie naprawdę wiele zrobić, żeby przyspieszyć termin operacji.” Myślę, że gdybym był bardziej podatny na kobiecie wdzięki, mógłbym taką sytuację bez trudu wykorzystać. Pamiętam pewną panią koło czterdziestki, której powiększyłem piersi, zrobiłem korekcję powiek i lifting. Pani zaczęła regularnie odwiedzać mnie pod pretekstem wizyt pooperacyjnych, choć już od dawna nie było takiej potrzeby. Co ciekawe, za każdym razem domagała się kontrolnego badania biustu. Przychodziła w sprawie powiek i pytała: „A nie chce pan przy okazji zobaczyć piersi?” I nie czekając na moją odpowiedź – myk podnosiła bluzeczkę do góry. Potem pojawiała się po liftingu i znów to samo: „Piersi także mi pan operował, zobaczymy?” Któregoś dnia przyjechała pochwalić się nowym samochodem i zaprosić na przejażdżkę za miasto. Przyznaję, że wtedy poczułem się już niezręcznie.

Jak Pan sobie radzi z takimi sytuacjami?

To wcale nie jest takie proste, wymaga ogromnej delikatności, bo z jednej strony muszę być stanowczy, a z drugiej – nie chcę wyjść na gbura. W przypadku tej pani poszedłem obejrzeć samochód – pochwalić, docenić i zrobiłem z siebie kompletnego naiwniaka, który nie dostrzega podtekstu. Pani chyba zrozumiała, bo więcej się nie pojawiła.

W innych przypadkach odwołuję się najczęściej do kanonu mojego zawodu, przenosząc rozmowę na merytoryczne tory. Tłumaczę spokojnie, że jest duża kolejka i, że nie mogę nikogo z niej usunąć, a praca w weekendy nie wchodzi w grę, bo te dni są zarezerwowane dla żony. To zwykle studzi przesadne zapędy. Kiedyś, pamiętam, dwuznaczną propozycję złożyła mi prostytutka, która zresztą sama przyznała się do uprawiania tego zawodu. Pracowała za granicą i zależało jej na jak największych piersiach. Targowała się ze mną o wielkość implantów, a na zachętę powiedziała, że po wszystkim będę się mógł sam sprawdzić jak fajnie jest z kobietą o tak dużych „atrybutach”.

I jak to spotkanie się skończyło? Pytam o rozmiar implantów oczywiście.

Nie chciałem przystać na proponowany przez nią rozmiar, więc rozstaliśmy się po konsultacji. Ale potem zadzwoniła, żeby pochwalić się, że wykonała operację u kogoś innego i jest z niej bardzo zadowolona.

Być może ten ktoś później sprawdził efekt…

Tego się nie dowiemy.

Podobne sytuacje wciąż są dla Pana krępujące, czy już Pan do nich przywykł?

Po tylu latach krępujące już nie są, nabrałem wprawy i staram się podchodzić do sprawy z humorem. Jeśli pacjentka stanowczo domaga się badania piersi, to ja takiego badania nie odmawiam, bo nie chciałbym się potem spotkać z zarzutem, że przyszła na kontrolę, a ja jej nawet nie dotknąłem. Na szczęście jednak bark zainteresowania z mojej strony gasi ewentualne zapędy.

Chodzi tylko o wcześniejszy termin zabiegu, czy czasami także o sprawy finansowe?

Nie, nie o sprawach finansowych nigdy nie było mowy. Moje pacjentki to zazwyczaj panie kulturalne i często dobrze sytuowane.

Może wobec tego to zwykła słabość do Pana? Zakochała się w Panu kiedyś jakaś pacjentka?

Podejrzewam, że pani, która tak na okrągło chciała pokazywać te piersi, mogła odczuwać rodzaj zauroczenia. Tym bardziej, że czasami w swoich opowieściach przemycała informację, że z mężem jej się nie najlepiej układa, że są w separacji itd. Rzeczywiście zainteresowanie płci pięknej moją osobą zauważalnie wzrosło po emisji programu w TVN z moim udziałem. Zdarza się, że w czasie konsultacji słyszę powiedziane pół żartem, pół serio: „Panie doktorze, bo my tak wszystkie pana kochamy, a ja to już szczególnie.” I to są bardzo miłe przejawy sympatii, widać, że mój sposób bycia robi na ludziach pozytywne wrażenie, odpowiada im moje podejście do pacjenta, czują pewną bliskość. Pewnie trochę mnie nawet idealizują, jak każdego kto się pojawia na telewizyjnym ekranie. Czasami słyszę: „Ależ pan pięknie gra w tym serialu”, tymczasem ja nie gram, jestem sobą.

Uwielbiają Pana, bo nie jest pan typowym przedstawicielem polskiej służby zdrowia.

Rzeczywiście pacjentki często mają nie najlepsze doświadczenie z lekarzami. Z kolei ja, za sprawą serialu, kojarzę im się z poczuciem bezpieczeństwa. Pewnie dlatego często przyjmuję telefony z pytaniem, czy odbieram także porody. Kiedyś nawet dostaliśmy telefoniczną informację, że pacjentka w ósmym miesiącu zaczęła rodzić i już jedzie do nas z Konstancina. Ciężko było wytłumaczyć osobie, która dzwoniła, że choć salę operacyjną mamy i lekarze są, to jednak moja klinika nie będzie w tym wypadku najwłaściwszym adresem. Tak właśnie działa magia telewizji. Pamiętam jak kiedyś aktor Tomasz Stockinger, którego miałem okazję poznać, opowiadał, że zaczepiają go na ulicy ludzie, którzy chcą się umówić na wizytę do serialowego dr. Lubicza. Ja też często słyszę od pacjentek, że koniecznie chcą być operowane u mnie, bo lepszego chirurga plastyka na świecie nie ma. A jak pytam o źródło tych informacji, to odpowiadają, że przecież widziały mnie w telewizji…

…ciąg dalszy do przeczytania w książce

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ