Wednesday, March 26, 2025
Home / Felietony  / Dlaczego nie chcę być kobietą…

Dlaczego nie chcę być kobietą…

Bo ślub nigdy nie zajmował mi zbyt wiele czasu. Ani pierwszy, ani następne.

Dlaczego nie chcę być kobietą / ilustracja: Andrzej Politowicz

Dlaczego nie chcę być kobietą / ilustracja: Andrzej Politowicz

Bo ślub nigdy nie zajmował mi zbyt wiele czasu. Ani pierwszy, ani następne.

Dlaczego nie chcę być kobietą / ilustracja: Andrzej Politowicz

Dlaczego nie chcę być kobietą / ilustracja: Andrzej Politowicz

Ot, zakochał się człowiek lub nie wypadało odmówić… i się żenił. W ramach koniecznych przygotowań kupił garnitur (przyda się po raz drugi do trumny). W ramach naiwnej deklaracji uczuć nabył obrączki. W ramach ostatecznej koncentracji przegonił kaca po wieczorze kawalerskim. W ramach modlitwy o łagodny wymiar kary ogolił się przed ślubem. A w ramach finalizacji powiedział „tak”. I po sprawie!

Tymczasem kobieta… Przez całe życie już poślubne znęca się nad małżonkiem oglądaniem ślubnych zdjęć oraz filmowej relacji. Zdjęcia kosztowały więcej od sukni ślubnej, a film był droższy od zdjęć. W dodatku do fotografa trzeba było się udać, zanim wesele z głowy wywietrzało, a jeszcze temu pajacowi i jego asystentom atelier nie wystarczało i trzeba było pozować na rynku, w parku, na westchnień moście, pod pomnikiem ku czci i w paru innych miejscach. Paranoja może do zapomnienia, ale niestety potem latami każą nam to oglądać.

Ostatni tydzień przed ceremonią kobieta oraz jej druhny spędzają u fryzjerek, kosmetyczek, makijażystek, manikiurzystek i cholera wie gdzie jeszcze. Ostatni miesiąc przed ogłoszeniem wyroku wszystkie przesiadują w spa, i dzięki temu są lżejsze o pół kilo i opalone o pół tonu bardziej. Po miesiącu! Całość inwestycji jest droższa niż wszyscy fotografowie i filmowcy ślubni świata. Miesiąc przed ślubem kobieta już umie się podpisywać swym przyszłym po mężu nazwiskiem! Trzy miesiące przed gwizdkiem zmusza kandydata na pana młodego do odbycia kursu tańca. Przez 12 tygodni każe mu trenować jeden układ figurowy, z którego potem i tak nic nie wyjdzie, bo tzw. pierwszy taniec następuje po serii tzw. pierwszych toastów. Pięć miesięcy przed wizytą w USC kobieta ma już gotową listę prezentów! Czego tam nie ma! 124 pozycje! Z adresami sklepów! I wszystko bez konsultacji z przyszłym mężem! Ona namawia się tylko z mamusią! Pół roku przed ślubem kobieta ma już suknię ślubną. Suknia jest zwykle większa od panny młodej i nie mieści się w żadnym kontenerze, ale nie wiedzieć czemu, trudno zmieścić się w nią kobiecie. No, musi być za ciasna! Kosztuje taka suknia tyle, co rok studiów na dobrym uniwersytecie. Dodatki do sukni drugie tyle. Dobrze, że płaci jej tatuś. Kobieta z wyprzedzeniem rocznym planuje menu weselne i wystrój weselnej sali, a kilka tygodni poświęca na wybranie cukierni, która przygotuje weselny tort. Wszędzie próbuje, to i potem w tę suknię zmieścić się nie może. Tort kosztuje majątek, a i tak nikt go nie pamięta. Marcepanowe ozdoby tortu straszą nas potem z kredensu przez kilkanaście lat. Również rok przed ślubem kobieta decyduje z rodzicami, kto i co nam będzie grał do tańca. To też spora inwestycja, a rezerwacja niezbędna, bo ponoć dobry zespół nie tylko się ceni, ale i nie ma nigdy wolnych terminów. Już dwa lata przed ślubem przyszła małżonka rezerwuje salę weselną! Uwierzycie? Dwa lata! Już w momencie tzw. biologicznego dojrzewania (w okolicach pierwszej miesiączki) wie, który pierścionek zaręczynowy jej odpowiada. Kilka lat przed zamążpójściem – jeszcze jako nieletnia dziewczynka – chodzi do wróżek i czyta dziesiątki horoskopów, aby wybrać stosowne (numerologicznie) dzień, miesiąc, fazę księżyca na ów szczególny moment. Kobieta prawdopodobnie wyobraża sobie i planuje swój ślub od czasu wczesnego niemowlęctwa!

Teoria i praktyka ślubno-weselna milczy natomiast w kwestii wyboru oblubieńca. W końcu jest to dla kobiety rzecz drugorzędna i jakby… przypadkowa.

Felix Mendelssohn-Bartholdy, mimo że komponował lirycznie i romantycznie, był bardzo smutnym człowiekiem…

Przemysław Osuchowski

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ