Daniel Spaleniak: Jak czasami wyjdzie wesoła piosenka, to dziwny znak
Skąd wziął się autor muzyki do seriali, które znasz z Netfliksa?
„Jak czasami wyjdzie wesoła piosenka, to dziwny znak”, mówi Daniel Spaleniak, jedna ze wschodzących gwiazd polskiej muzyki
Daniel Spaleniak: Typ depresyjny
Daniel ma 26 lat, na koncie trzy płyty ze swoimi piosenkami i kilkanaście utworów, których można usłyszeć w popularnych amerykańskich serialach dostępnych na platformach Netflix czy Hulu: „Elementary”, „Ozark”, „The Path”, „Shut Eye”, „Good Behevior” i wielu innych.
Jak tam trafiły? Pięć lat temu jeden z agentów filmowych znalazł nagrania Daniela na platformie Spotify i napisał do niego. Szybko podpisali kontrakt. Właśnie ukazała się kolejna płyta Daniela „Burning Sea”, która zawiera muzykę filmową. Nie ma na nich tych serialowych utworów, znalazły się natomiast miniatury, które realizował do etiud filmowych studentów łódzkiej Filmówki. Sam też tam studiował, choć tylko pół roku.
Chodziłem na produkcję filmową, ale nie lubiłem papierków wypełniać, więc zrezygnowałem.
Skończył dziennikarstwo, ale kontakty pozostały szczególnie, że jego ówczesna dziewczyna studiowała operatorkę.
Siłą rzeczy byłem z tym środowiskiem związany, bo to bardzo hermetyczne środowisko i większość ludzi się zna. Wszyscy potrzebowali do swoich filmów muzyki i cały czas mnie o to prosili.
Na trzech dotychczas wydanych płytach Daniela znajdują się piosenki. Ostatnia z nich „Life Is Something Else” została nawet nominowana do nagrody Fryderyk. Wspólną cechą wszystkich nagrań Daniela jest wszechobecna nostalgia i smutek.
Transponuję ten smutek i melancholię w muzykę. Łatwo mi to wypuszczać z siebie, bo mam osobowość depresyjną. Te wesołe rzeczy wypycham z siebie na co dzień rozmawiając i żartując. I dlatego, jak czasami wyjdzie wesoła piosenka, to dziwny znak.
Czym różni się pisanie muzyki filmowej od tworzenia piosenek? „To są zupełnie inne światy, mówi. Dużo łatwiej pisać mi muzykę do filmu. Mam już gotowy materiał, który niesie za sobą emocje. I ja w zasadzie muszę je odnaleźć. A piosenka? Wychowałem się na Beatlesach i Dylanie i musi mieć konkretne składowe, jak początek czy refren. Ale i tak priorytetem jest tworzenie atmosfery utworów, które tworzą swoje mikroświaty”.
Z Kalisza do Netfliksa
Gra od dziecka, a miłość do gitary odziedziczył po ojcu. Tata cieszy się z każdego wywiadu, w którym Daniel o nim opowiada. „Marzenka, znowu jestem”, mówi uśmiechnięty do swojej żony, mamy Daniela. Obydwoje mieszkają w Niemczech, ale pochodzą spod Kalisza. To tam Daniel spędził dzieciństwo przymuszany przez ojca do grania na gitarze. Tata grał standardy i nie lubił improwizować.
Gdy miałem 16 lat zacząłem się buntować i musieliśmy wypracować kompromis. Zaczęliśmy grać piosenki, które mi się podobały, ale zatrzymaliśmy się na ‘Blackbird’ i ‘Yesterday’ Beatlesów. Kiedyś mu nawet powiedziałem, że jak skończę 18 lat to rzucam gitarę w diabły.
Na szczęście nie rzucił.
Ale nie tylko tata Daniela lubił grać. „Ostatnio dowiedziałem się od znajomych, którzy interesują się muzyką tradycyjną i przekopują archiwa, że brat mojego dziadka był grajkiem i znaleźli jego nagrania”.
Jakie ma marzenia? „Proste. Chcę nagrać kolejną płytę, która lepiej zabrzmi niż poprzednia. Chciałbym wydać coś za granicą i zagrać trochę koncertów poza Polską”.
Życzymy mu tego.
Leszek Gnoiński