Co straszy w kosmetykach?
Kremy, balsamy, tusze, szminki – każdego roku zużywamy kilka kilogramów kosmetyków. Czy myśleliście o tym, ile chemii w siebie wcieramy?
Kremy, balsamy, tusze, szminki – każdego roku zużywamy kilka kilogramów kosmetyków. Czy myśleliście o tym, ile chemii w siebie wcieramy? Czy przypadkiem nie jest tak, że szkodliwe substancje zawarte w tych preparatach szkodzą nam bardziej niż składniki aktywne, które mają pomagać?
Obliczono, że kobieta zjada w ciągu swojego życia od pięciu do siedmiu kilogramów szminki. A co jest w szmince? Głównie oleje, np. rycynowy z rącznika. Czy wiecie, że duża ilość tego oleju w szmince może powodować zaburzenia układu pokarmowego? Poza olejami szminka zawiera też tłuszcze, m.in. lanolinę. Co to lanolina? To wydzielina gruczołów łojowych owiec, której składu do końca nie znamy. W szmince są ponadto wazelina i konserwanty – najczęściej heksachlorofen, który zapobiega namnażaniu się bakterii, ale jednocześnie bardzo wysusza usta. Znajdziemy tam także pigmenty zawierające szkodliwe dla naszego zdrowia rodniki i jony metali.
A co jest w tuszu do rzęs?
Czy kosmetyki do oczu, takie jak tusze do rzęs, cienie do powiek lub kredki też mogą być szkodliwe? Okazuje się, że tak. Tak zwany piasek pod powieką, zapalenie spojówek i rogówki, alergie mogą świadczyć o tym, że w kosmetyku są barwniki zawierające chrom, bizmut, ołów (nadający cieniom perłowy blask) czy kadm. Substancje te dostają się do organizmu przede wszystkim przez kanały łzowe. Gdy np. uda się to kadmowi, jest on transportowany do wątroby, a potem wraz z białkami do nerek, gdzie może spowodować ich uszkodzenie.
No to może pudry?
Niestety, również one nie są wolne od szkodliwych substancji. Przykładowo jest w nich glin – metal bardzo niepożądany w organizmie człowieka. Mogą zawierać też kwas borowy, który zaburza przemianę materii, zakłóca gospodarkę elektrolitową i równowagę kwasowo-zasadową organizmu. Dodatkowo kwas ten wykazuje tendencję do kumulowania się w mózgu, tkance tłuszczowej i wątrobie.
Nie macie dość? To powiedzmy jeszcze o konserwantach, takich jak formaldehyd, który jest podejrzewany o wywoływanie silnych alergii, ale także raka i chorób skóry. Natomiast parabeny, ze względu na silne działanie na receptory estrogenne, nie powinny być stosowane w kosmetykach używanych w okolicach klatki piersiowej, a więc w dezodorantach czy antyperspirantach.
Chemiczny koktajl
Europejska Agencja Środowiska, która przez 15 lat badała wpływ różnych chemicznych substancji na organizm człowieka, zaleca ostrożne stosowanie produktów zawierających ftalany, bisfenole A, polichlorowane bifenyle (PCB) oraz parabeny. Z jej badań wynika bowiem, że chemikalia te nie tylko zakłócają działanie układu hormonalnego, ale i mogą być czynnikiem sprzyjającym rozwojowi nowotworów, cukrzycy, otyłości i problemów z płodnością. Niebezpieczne substancje znajdziemy także w farbach do włosów, kremach, szamponach, tabletkach antykoncepcyjnych czy nawilżanych chusteczkach dla niemowląt. Ilość toksyn w jednym kosmetyku może być niewielka i nieszkodliwa, ale jeśli jednocześnie wcieramy w siebie kilka produktów, zaczyna się robić groźnie. A jeszcze spróbujmy wyobrazić sobie, jakie będą skutki kumulowania się tych substancji w organizmie przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Brrr…
No dobrze, czy wobec tego mamy odstawić wszystkie kosmetyki? Niekoniecznie. Możemy używać produktów bez konserwantów lub z ich minimalną ilością, bez substancji wypełniających, zagęszczaczy i sztucznych aromatów. Na rynku jest duży wybór polskich i zagranicznych laboratoriów produkujących „zdrowe kosmetyki”. Na taki krem czy balsam wcale nie musimy wydać całej miesięcznej pensji. – Są świetne polskie kremy, które kosztują 30, 40 zł i nie ustępują składem tym najdroższym, z sieciowych drogerii – mówi Ulryka Turulska, właścicielka sklepu z kosmetykami naturalnymi „Pięknalia” w Krakowie. Trzeba tylko je znaleźć.
Zrób sobie krem
A może macie ochotę pobawić się w małego chemika i same zrobić krem? Nic prostszego. W internecie znajdziecie kilkanaście sklepów sprzedających naturalne półprodukty do samodzielnej produkcji kosmetyków. Są w nich też zamieszczone gotowe receptury, a nawet całe zestawy, z których same stworzycie wymarzony produkt. Za 30 zł można ukręcić sobie prawdziwy krem bez szkodliwej chemii.
Pomocą i inspiracją w kręceniu kremów służą blogi i warsztaty. Adriana Radkiewicz, z wykształcenia geograf i marketingowiec, to pasjonatka kosmetyki naturalnej. Od czterech lat, podczas festiwalu PROGRESSteron, prowadzi warsztaty tworzenia kosmetyków. Uczy na nich, jak wykonać dopasowany do indywidualnych potrzeb krem czy balsam. – Uczestniczki moich warsztatów wychodzą z nich nie tylko z własnoręcznie przygotowanymi kosmetykami, ale także z ogromną dawką inspiracji, pomysłów i wiedzy. Są pełne energii i zapału. To tak cieszy! – mówi Adriana.
Po urodzeniu córki, Różyczki, Adriana założyła mały sklepik Lili Natura z markowymi kosmetykami naturalnymi. Miała nadzieję, że będzie mogła wychowywać maluszka i zarabiać w domu. Niestety, sklep się nie rozruszał i w końcu postanowiła go zamknąć. – To był dosyć ciężki okres, bo likwidacja firmy zbiegła się w czasie z pobytem męża na misji w Afganistanie. Cóż… było mi po prostu smutno. Ale pozostało doświadczenie i głowa pełna pomysłów – wspomina na blogu. Obecnie jej marzeniem jest manufaktura, w której będzie robić kąpielowe babeczki, lizaki, masełka do ciała i inne kosmetyczne smakołyki. Póki co oprócz warsztatów prowadzi blog, na którym zamieszcza przepisy na domowej produkcji cudeńka i przewodnik po kosmetyce naturalnej. – Blog sprawia, że codziennie poznaję wspaniałych ludzi, rozwijam się i pomagam także innym odkryć zalety ekokosmetyków. Pasja stała się moim sposobem na życie.
Możecie się także nauczyć samodzielnie tworzyć kosmetyki podczas tygodniowego warsztatu wyjazdowego. W lipcu Centrum Yogi i Ayurvedy z Krakowa (www.yoga.krakow.pl) organizuje w Nałęczowie zajęcia „Pielęgnacja zdrowia i urody”. Podczas kursu, oprócz nauki masażu, lekcji jogi i medytacji, a także specjalnej diety, będzie można się nauczyć robić kosmetyki zgodnie z zasadami ajurwedy – rozwiniętego w starożytności systemu medycyny indyjskiej.
Kosmetyczna manufaktura
Jeśli natomiast nie macie czasu albo ochoty na samodzielne kręcenie kremów, mogą to zrobić za was Renata i Joanna, dwie dziewczyny z Krakowa. Wpadły one na pomysł stworzenia małej manufaktury, w której ręcznie robią swoje kremy, balsamy i mydła. Przepisy opracowała Renata, która ukończyła w Izraelu szkołę aromaterapii. Oprawą plastyczną produktów zajmuje się Joanna, z wykształcenia graficzka.
– Miałam dość siedzenia w domu, myślałam o zmianie. Chciałam się wyrwać z układu „ja i mój komputer”. Wtedy akurat z Izraela wróciła Renata, w ciąży, z pomysłem stworzenia firmy, która będzie produkowała naturalne kosmetyki. Pomyślałam, że to jest to!
Obie dziewczyny są buddystkami. Bliska jest im zasada ajurwedy – nie wcieraj w siebie niczego, czego nie możesz zjeść. Choć ich kosmetyki nie są przeznaczone do jedzenia, składają się prawie wyłącznie ze składników naturalnych – wysokiej jakości olejków eterycznych, naturalnych olejów, maseł, koziego mleka i witamin. Krem pod oczy z dziką różą i nagietkiem, jałowcowe masło do ciała zwalczające rozstępy i cellulit, tonik do cery mieszanej z rozmarynem, bazylią i jałowcem, lawendowe mydełka – wszystkie kosmetyki ich marki Elamo cudownie pachną, bo zawierają wyłącznie naturalne aromaty olejków eterycznych. Do każdego słoiczka dziewczyny dodają też odrobinę konserwantu. To konieczne, żeby kosmetyk się nie psuł, gdy nabierając go z pudełeczka palcem, wprowadzamy do środka bakterie.
Skóra, w której żyję
Idea, żeby nie wcierać w siebie szkodliwej chemii, jest coraz bardziej popularna. To dobrze, bo skóra jest największym narządem naszego ciała. I tak jak zwracamy uwagę na to, co jemy, powinniśmy zwracać uwagę na to, co w nią wcieramy. Nasz organizm na pewno się odwdzięczy.
Monika Góra
Źródło: artykuł Co siedzi w szmince prof. dr hab. Barbary Kurzak, Wydział Chemii Uniwersytetu Opolskiego, pismo „INDEKS”
Źródło: The impacts of endocrine disrupters on wildlife, people and their environments – The Weybridge+15 (1996–2011) EEA report
Zrób własny krem, przepis na następnej stronie
Kaśka 9 października, 2014
Od kiedy w guzkach nowotworowych umiejscowionych w piersiach mojej przyjaciółki znaleziono parabeny odtąd nie kupuję żadnych kosmetyków choćby miały nawet najmniejszy dodatek konserwantów. To one szkodzą naszej urodzie. Kiedyś nasze babki nie mając laserów i botoksów potrafiły wygląda olśniewająco do starszego wieku. Ja mam obecnie 45 lat i używam wyłącznie naturalnych olei takich jak olej inca inci czy z opuncji figowej który kupuję sobie za 48 zł za 60 ml. Taki olejek mam już 3 miesiące i jeszcze trochę mi go zostało na dnie. A kiedy się odchudzałam to używałam olejku busajna żeby ujędrnić i ściągnąć skórę. I mimo, że olejek naturalny to skórę mi ściągnął że nie wisiała mimo, że poleciałam w sumie 14 kg. Lepsze jest to co naturalne.
anna 19 października, 2014
Skoro tak już pięknie piszecie o kosmetyce naturalnej to czemu wśród polecanych firm są takie, które zawierają pochodne ropy naftowej????
i99bet 25 listopada, 2019
… [Trackback]
[…] Read More Info here on that Topic: miastokobiet.pl/co-straszy-w-kosmetykach/ […]
vistaprint a3 poster 9 stycznia, 2020
… [Trackback]
[…] Find More on that Topic: miastokobiet.pl/co-straszy-w-kosmetykach/ […]