Thursday, January 16, 2025
Home / POLECAMY  / „Na randki chodzę do seks klubów, są ekscytujące” – Czyli co robią swingersi

„Na randki chodzę do seks klubów, są ekscytujące” – Czyli co robią swingersi

A ty? Jaką masz fantazję?

Kobieta rozpina biustonosz

Co robią swingersi? / fot. Unsplash

– Na randki chodzę do seks klubów, są ekscytujące – mówi Natasza, która na co dzień pracuje jako prawniczka w miasteczku pod Londynem. Gdy przeprowadzała się do Anglii, wiedziała, że jest to kraj bardziej wyzwolony seksualnie niż Polska. Ale nie przypuszczała, że kluby dla swingersów okażą się jej ulubioną odskocznią od stresującej pracy.

Nataszo, co cię skłoniło do odwiedzenia swinger klubu po raz pierwszy? Ciekawość, pogoń za adrenaliną, czy może coś zupełnie innego?

Gdy pierwszy raz wybrałam się do takiego klubu, nie wiedziałam zupełnie z czym to się je. To była spontaniczna decyzja, po jednej z pierwszych randek z moim obecnym partnerem. Zapytał mnie, czy byłam kiedyś w klubie dla dorosłych. Zupełnie nie wiedziałam o co może mu chodzić, bo przecież wszystkie kluby są dla dorosłych. Okazało się, że jest to klub, w którym ludzie uprawiają seks. Pomyślałam, że raz się żyje i pojechaliśmy.

To musiało być bardzo intensywne pierwsze wrażenie. Opowiesz, jak to wyglądało? Miałaś wcześniej jakieś wyobrażenie takiego miejsca?

Wszelkie moje wyobrażenia okazały się błahe w obliczu wnętrza tego klubu. Do dziś pamiętam każdy szczegół. To była impreza Christmas Party, więc każdy był przebrany w czerwoną bieliznę, czapkę mikołaja albo jakieś dziwne sprośne przebranie, na przykład nakładkę na penisa w kształcie renifera.

Po klubie można było poruszać się tylko nago, w bieliźnie lub ręczniku. Ja wybrałam ręcznik, nie byłam przygotowana na taką rozrywkę, więc nie miałam żadnej ładnej bielizny na sobie.

Klub znajdował się w wielkim, kilkupiętrowym hangarze i był wypełniony po brzegi ludźmi w każdym wieku i o każdym możliwym kolorze skóry. To co mnie uderzyło, to ilość starych ludzi – chyba tego się najmniej spodziewałam, gdy próbowałam sobie wyobrazić, co zastanę w środku.

Jak wyglądało wnętrze i atmosfera? Były jakieś wyraźne zasady?

Wnętrze było bardzo różnorodne. Pamiętam, że na parterze znajdował się bar i kilka loży, w których ludzie po prostu spędzali czas i rozmawiali z piwkiem w ręce. Dalej była sauna i jacuzzi, a także pierwsze dark roomy. Na wyższych piętrach robiło się ciekawiej, bo znajdowało się tam kilka pokojów w stylu BDSM i pamiętam, że był też pokój dla par”. czyli takie pomieszczenie z takim ogromnym łóżkiem, do którego nie mogli wchodzić single. Na ostatnim piętrze była DJka i impreza w stylu techno, ale też pomieszczenie za przeszkloną ścianą, które służyło wyłącznie do uprawiania seksu. Zasady były proste: Nie znaczy nie. Czyli możesz wszystko, ale nie musisz nic.

 

Polecamy:

Przyzwolenie na przyjemność. Czym są fetysze i jak o nich rozmawiać?

 

A ludzie? Jak się zachowywali?

Wszyscy się śmiali, tańczyli, rozmawiali – tak jakbyśmy byli na zwyczajnej imprezie. Z tą różnicą, że nikt nie miał na sobie ubrania. No i oczywiście na normalnej imprezie raczej się nie zdarza, żeby ktoś uprawiał seks przy ludziach.

Czy taka swoboda była dla ciebie krępująca, czy raczej ekscytująca?

Szczerze mówiąc myślałam, że będę się czuła bardziej niepewnie. Ale okazało się, że nie mam żadnych zahamowań. Szybko się rozkręciłam i zaczęłam zabawę ze swoim partnerem w jednym z pomieszczeń. Pamiętam, że jacyś ludzie obserwowali nas przez okno w suficie, które prowadziło na wyższe piętro. Mój partner był podniecony tym, że jesteśmy obserwowani. Dla mnie nie miało to dużego znaczenia, ale czułam się atrakcyjna i to było miłe.

Czy zwykle ludzie chodzą do swinger klubów z partnerami, czy raczej są to single?

Z moich doświadczeń wynika, że jest pół na pół. Dużo par szuka w ten sposób partnera, na przykład do trójkąta. Inni lubią uprawiać seks w miejscu publicznym, jeszcze inni gustują w kulturze kinku.

A single? Szukają partnerów w klubach swingerskich?

Wydaje mi się, że często przychodzą popatrzeć. Okazuje się, że wiele ludzi znajduje przyjemność w oglądaniu, jak ktoś inny uprawia seks. To chyba przez kulturę porno, która tak mocno rozsiała się po świecie i weszła do mainstreamu. Rozmawiałam kiedyś z facetem, który był uzależniony od porno, ale po latach przestało mu ono wystarczać – więc zaczął chodzić do swinger klubów. Tłumaczył mi, że woli oglądać niż brać udział, ale nie wiem, czy była to prawda.

Myślisz, że to właśnie atmosfera akceptacji i swobody sprawia, że ludzie tak chętnie wracają do takich miejsc? Co jest ich największym magnesem?

Myślę, że jeśli raz wejdziesz do takiego klubu i dasz się ponieść, to szybko zatęsknisz za podobnym klimatem. To chyba kwestia chemii ludzkiego organizmu. Seksowne momenty dobrze zapisują się w pamięci, chcemy do nich wracać. A w takich klubach jest bardzo seksownie, jeśli masz zdolność wpasowania się w ten klimat.

Nikt nie jest nachalny, ale czujesz, że przyjemność jest na wyciągnięcie ręki, jeśli tylko zapragniesz po nią sięgnąć.

Byłam w wielu takich klubach, za każdym razem uderza mnie to, że wszyscy, łącznie ze mną, wyglądają, jakby robili to od lat. Takie miejsca są też niezła gratką dla osób, które lubią dużą dynamikę w sferze seksualnej, pomieszczenia BDSM pozwalają popuścić wodze wyobraźni.

 

Zobacz także:

Wyzwolenie po trzydziestce: „Myślałam, że nie lubię seksu”

 

A ty? dlaczego wracasz do swinger klubów?

Ja czuję się po takich doświadczeniach absolutnie odstresowana, tak jakby ktoś zrobił mi reset głowy. Mam wymagającą pracę, która często okazuje się psychicznie męcząca. Intensywne doświadczenia seksualne są moją ulubioną formą odskoczni, a od kiedy pierwszy raz weszłam do seks klubu, wiedziałam, że będę miała potrzebę eksplorować takie miejsca.

Opowiedz coś jeszcze o akcesoriach, które były tam dostępne. Co najbardziej zapadło ci w pamięć?

Cały arsenał, od kozłów rodem z sali gimnastycznej, na których można kogoś położyć albo oprzeć, przez krzyże, na których można było się rozkrzyżować, aż po huśtawki, do których przypina się kobietę, podczas gdy mężczyzna huśta tak, aby ciała się, że tak powiem, połączyły. Były rózgi, pióra, opaski na oczy, sznury – wszystko co zobaczysz w filmie 50 twarzy Greya.

Były jakieś różnice między klubami, które odwiedziłaś? Czy jest jakiś jeden, do którego najchętniej wracasz?

Ten pierwszy z całą pewnością zapadł mi w pamięć najbardziej. Był też największy, a cała ta otoczka Christmas Party sprawiała, że czułam się jak w jakimś pokręconym śnie. Tam była też największa swoboda, ludzie uprawiali seks oralny w jacuzzi, a nawet przy barze. Zupełnie nikogo to nie dziwiło. Inny klub, który mocno utkwił mi w pamięci, miał kinky strefę, do której można było wejść tylko w zwierzęcym przebraniu. Ja akurat nie miałam przebrania i nie jaram się takimi rzeczami, ale to taka ciekawostka. Inne miejsce wpuszczało tylko młodych i stosunkowo atrakcyjnych ludzi, w przeciwieństwie do tego pierwszego klubu, gdzie wejście było za okazaniem karty członkowskiej, ale za to różnorodność wieku i rasy była ogromna.

Czy to na pewno jest bezpieczne?

W każdym z klubów swingerskich w jakim byłam, bezpieczeństwo stoi na pierwszym miejscu. Dla mnie było to niesamowite doświadczenie, na tyle, że regularnie do niego wracam i ani myślę przestać. Nasze czasy niosą ze sobą modernizację wielu sfer, ale brakuje modernizacji sposobu myślenia o seksie – on dalej jest tematem tabu.

A z doświadczenia wiem, że właśnie przez to tabu, ogrom ludzi żyje w strachu przed zaspokojeniem swoich potrzeb czy fantazji.

Uważam, że dopóki mamy tę bezpieczną strefę, to nie ma nic złego w realizowaniu tych fantazji. Przecież nikt nikogo nie namawia do seksu z nieznajomymi, ani do seksu bez zabezpieczenia. Większość ludzi, których poznałam w swinger klubach, przychodzi tam ze swoim stałym partnerem.

Jak myślisz, co sprawia, że ludzie decydują się na wkroczenie do takich klubów po raz pierwszy? Chodzi bardziej o spełnienie fantazji, czy chęć przeżycia czegoś nowego?

Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam, nie pytałam tez o to ludzi w klubach, bo jest taka niepisana zasada, żeby się nie interesować za bardzo ani tożsamością współimprezujących, ani ich życiem prywatnym. To ze względu na dyskrecję, której każdy oczekuje biorąc pod uwagę charakter miejsca. Myślę, że jakbym wiedziała, jak wyglądają takie miejsca, to chętnie bym się wybrała już wcześniej. Ale ja jestem mocno uświadomiona jeśli chodzi o moją seksualność, nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że coś go pociąga.

Czy masz jakieś rady dla osób, które zastanawiają się nad wizytą w klubie dla swingersów, ale wciąż czują obawy lub niepewność?

Najważniejsze jest chyba to, że wejście do seks klubu nie oznacza, że musisz uprawiać seks – nieważne czy ze swoim partnerem, czy z kimś innym. Możesz po prostu przyjść, popatrzeć co tam się dzieje i jeśli przerośnie cię klimat – wyjść. Więc nie masz naprawdę nic do stracenia, a może się okazać, że odnajdziesz nową cząstkę siebie.

Na co dzień pasjonatka krakowskiego środowiska muzycznego, wokalistka i producentka. Dziennikarstwo ma we krwi, a jak zwykła mawiać, z genami nie wygrasz.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ